Siedziała w fotelu. Ubrana w jakiś dres i za dużą koszulkę. JEGO koszulkę. Wciąż pachniała nim. I sądzę, że tylko dzięki temu, że miała przy sobie jakąś cząstkę jego, przetrwała te 6 miesięcy....Dzisiaj wróciła do domu, przez cały czas była w Nowym Yorku. Wtedy nie mogła tu zostać, musiała wyjechać, jednak teraz wróciła, ale tylko na chwile.... I tak nic to nie zmienia, gdziekolwiek by nie była, robiła to samo, siedziała w fotelu wpatrzona w jakiś nieokreślony punkt na ścianie. Jedynie chodziła do pracy, jednak i tam była nieobecna, nic ani nikt nie mógł ją wyrwać z tej rozpaczy. Tęskniła za Nim całym ciałem, przez głupie dwa lata on zdołał przewrócić jej życie o całe 360 stopni i teraz nie umiała bez niego żyć. Ponieważ to On był jej życiem ... Niektórzy mogli by stwierdzić, że zwariowała i może to jest prawda, ale zwariowała z miłości i tęsknoty do swojego ukochanego. Wciąż słyszała odgłosy jego kroków na schodach, jednak gdy zaczynała mieć nadzieje, wtedy smutna i okropna rzeczywistość powracała i po prostu rozumiała, że tak naprawdę słyszy Swoje serce, które tak mocno bije. Jej złamane serce woła o to by wrócił. Świadomość nie mogła do niej dojść, że straciła go już najprawdopodobniej na zawsze...
Naprzeciwko niej był mały
stolik do kawy, na którym były porozrzucane zdjęcia. Ich wspólne
zdjęcia. W kominku palił się ciepły ogień, oświetlając
większość pokoju. Było to jedyne źródło światła w
pomieszczeniu.
„Zeszłej
nocy usłyszałam bicie własnego serca, które
brzmiało jak
odgłosy kroków na schodach.
Sześć
miesięcy minęło, a do mnie wciąż nie dotarło
Mimo iż wiem, że Ciebie tam nie ma”
Mimo iż wiem, że Ciebie tam nie ma”
Nagle jej wzrok padł na
zdjęcia, wszystkie przedstawiały Jego. Jego i ją gdy byli w sobie
tak bardzo zakochani. Gdzie nie było miejsca na smutki i złość.
Więc gdzie się podziało to wielkie szczęście? Gdzie?
Doskonale pamiętała dzień, w którym się po raz pierwszy spotkali od ukończenia szkoły. Wtedy nie żegnali się, bo po co, skoro się nienawidzili. Więc jakie było jej zdziwienie kiedy go spotkała 3 lata temu....
Doskonale pamiętała dzień, w którym się po raz pierwszy spotkali od ukończenia szkoły. Wtedy nie żegnali się, bo po co, skoro się nienawidzili. Więc jakie było jej zdziwienie kiedy go spotkała 3 lata temu....
Szła jak zawsze do pracy. Dziś był normalny, typowy dzień, jej codzienność już od ponad roku. Wstała, wypiła pośpiesznie kawę i szła do pracy, bo to właśnie ona była całym jej życiem. Tak, Hermiona Jean Granger była po prostu pracoholikiem, bardzo się przykładała do swojego zawodu, tak jak w szkole przykładała się do nauki. Nie miała rodziny, czy przyjaciół z którymi mogłaby spędzać czas. Wszyscy się jakoś rozeszli po ukończeniu Hogwartu. Miała kolegów w pracy i to jej wystarczyło, ale nie miała wystarczającej bliskiej osoby by się zwierzać i trzeba było to przyznać, ale panna Granger zaczęła to zauważać, jednak tłumiła w sobie smutek z powodu samotności i zajmowała się jeszcze bardziej pracą.
Pewnie zastanawiacie
gdzie się podziała, wielka, nierozdzielająca się „Trójca”?
Otóż po skończonej wojnie i ukończonej szkoły z wybitnymi
wynikami i sławą jej przyjaciele zostali aurorami i największymi
szychami w świecie magii, oczywiście ona także dostała ową
propozycje, by być na takim stanowisku co Potter i Weasley, jednak
panna Granger nie tego chciała. Odkąd pamięta zawsze chciała być
uzdrowicielem i ratować ludzi w szpitalu np. takim jak Mung.
Posłuchała swojego serca i zamierzała spełnić swoje marzenia.
Zaczęła się starać o pracę a z jej zdolnościami bez problemu
się to udało.
I to był pierwszy krok
do oddalenia się z przyjaciółmi. Niektórzy nie mogli zrozumieć
czemu nie chce pracować z nimi, szukać, wyłapywać a nawet zabijać
pozostałych Śmieciożerców.
Tak więc każdy zajął
się swoimi obowiązkami. Co do Ronalda Weasley'a, który był jej
chłopakiem, rzucił ją po jakimś czasie, twierdząc, że nie może
z nią być, ponieważ interesuje się tylko pracą. Ale to nie była
prawda, Hermiona jeszcze wtedy nie była aż takim pracoholikiem.
Owszem przykładała się do pracy ale robiła sobie przerwy by móc
się spotykać z przyjaciółmi i chłopakiem. Lecz niestety same
chęci nie wystarczają. A prawdziwym powodem ich zerwania było to,
że Ron jak i Harry stali się bardzo sławni, po wielkiej wojnie
gdzie Voldemort w końcu poległ na dobre i nadeszły nowe, lepsze
czasy. Naturalnie była Gryfonka także mogła się pochwalić
zainteresowaniem wokół niej, jednak ona tego nie potrzebowała,
mało tego. Ona tego wręcz nie chciała. Po prostu pragnęła tylko
spokojnego i normalnego życia po tylu przeżyciach jakie ją
spotkały. Ale powracając do związku naszej dwójki, nie rozpadł
się, ponieważ panna Granger zajmowała się bardziej pracą niż
swoim ukochanym. To on niej zapomniał. Odkąd stał się sławny i
bogaty miał wokół siebie wiele fanek, które legły do niego
niczym jak do największego skarbu świata, a on nie zamierzał nic
robić z tym, by to zmienić. Ronald potrzebowała kogoś, kto będzie
mu się podporządkowywać. Kogoś kto będzie się uśmiechał i
trwał przy jego boku. On nie potrzebował prawdziwej kobiety, która
by go kochała a on by odwzajemniał to uczucie. Dla niego była
ważna tylko reputacja. Szczerze mówiąc to Hermiona zbytnio nie
przejęła się tym zerwaniem. Sama chciała to zrobić przy
najbliższym spotkaniu.
Jednak niestety to
rozstanie miało także skutki uboczne. Niestety po tym zdarzeniu
odsunęła się od niej kolejna osoba, a dokładniej siostra
Rudzielca. Ginny Weasley. Przyjaciółka stwierdziła, że to jej
wina z tym zerwaniem i powiedziała jej prosto w twarz, że nie
zasługiwała na niego. Tak straciły kontakt. Hermiona nie mogła
uwierzyć, że tyle lat myślała, że są jej przyjaciółmi a teraz
pokazują swoją prawdziwą twarz.
Potem został jej już
tylko Harry. Jednak po dwóch miesiącach stał się samym Ministrem
Magii, dlatego miał masę innych zajęć do roboty. Kompletnie
zapomniał o swojej przyjaciółce i zajął się swoim życiem. Była
Gryfonka oczywiście to rozumiała, ale nie oznacza to, że nie było
jej smutno i nie odczuwała samotności. Lecz nie zamierzała się
poddawać i załamywać. Postanowiła całe swoje życie oddać pracy
i to było dla niej najważniejsze od tamtego czasu... dopóki nie
poznała pewnego Blondyna o stalowo-niebieskich oczach, ale do tego
jeszcze dojdziemy.
Z czasem nauczyła się
żyć sama, gdyż rodziców nigdy nie odnalazła, a kiedy zaczęła
się obwiniać, zawsze przypominała sobie, że to było dla ich
bezpieczeństwa. Dzięki temu nic im nie zagrażało.
Była szczęśliwa
chociaż w połowie, starała się nie przejmować swoimi problemami.
Robiła to co kocha, czyli ratowała ludzi. Zawsze gdy ocaliła komuś
życie, czuła się lepiej. Czuła się potrzebna światu. Po jakimś
czasie, stała się najlepsza w swojej branży i praktycznie była na
każde zawołanie.
Gdy doszła do pracy, wszyscy jak zwykle przywitali ją z serdecznym uśmiechem i szacunkiem, ale nie dlatego, że należała do „Wielkiej Trójcy”, nie dlatego, że przyczyniła się do ratowania świata. Tylko dlatego, że na niego zasłużyła. Była zastępcą dyrektora całego szpitala. Jej marzenia się spełniały... jednak brakowało jej drugiej osoby z którą mogłaby się dzielić z swoimi sukcesami i po skończonej pracy wrócić do domu, do swojej rodziny.... Tylko tego brakowało jej do pełnego szczęścia. Ale cóż takie było jej życie. Praca zawsze na pierwszym miejscu.
Gdy doszła do pracy, wszyscy jak zwykle przywitali ją z serdecznym uśmiechem i szacunkiem, ale nie dlatego, że należała do „Wielkiej Trójcy”, nie dlatego, że przyczyniła się do ratowania świata. Tylko dlatego, że na niego zasłużyła. Była zastępcą dyrektora całego szpitala. Jej marzenia się spełniały... jednak brakowało jej drugiej osoby z którą mogłaby się dzielić z swoimi sukcesami i po skończonej pracy wrócić do domu, do swojej rodziny.... Tylko tego brakowało jej do pełnego szczęścia. Ale cóż takie było jej życie. Praca zawsze na pierwszym miejscu.
-Dzień dobry Emily-
powiedziała serdecznie się uśmiechając do recepcjonistki. Była
miłą, o rok młodszą od niej dziewczyną, z którą uwielbiała
wychodzić na kawę w czasie przerw.
-Witaj Hermiono. Max
prosił bym ci przekazała, że masz do niego jak najszybciej
przyjść. Chce Ci przedstawić nowego uzdrowiciela. A tak na
marginesie ten nowy jest nieziemsko przystojny – powiedziała z
łobuzerskim uśmiechem.
-Ty jak zwykle tylko o
jednym, dobra już do niego idę. Zobaczymy czy mas racje- zaśmiała
się Hermiona. Poszła tylko na chwilę do swojego gabinetu, zanieść
tam kilka rzeczy, które przyniosła z domu i ruszyła do swojego
szefa. Max była naprawdę miłym mężczyzną, nie był za wiele
starszy, może o rok góra dwa lata. Dobrze się dogadywali i nie
mieli z sobą problemów, stał się jej bardzo dobrym kolegą. Gdy
była już przy odpowiednich drzwiach zapukała. Gdy usłyszała głos
swojego szefa, bez wahania weszła do pomieszczenia.
-Hej Max, podobno chcesz
mi przedstawić no....- zaczęła, lecz gdy się odwróciła w stronę
biurka, zamarła. Przy stole jak zawsze pod oknem siedział Max ale
naprzeciwko niego siedział Draco Malfoy. Była w szoku. Co on tu
robi? Pytania zaczęły się jej pojawiać w głowie jak jakiś
wirus. Ale nie wiedziała czy chce znać odpowiedzi.
-Malfoy?- w końcu
wydusiła z siebie coś, jednak nadal była w wielkim szoku. Nie
widziała go od dwóch lat. Nic się nie zmienił, nadal miał jasne
włosy i stalowo-niebieski oczy. Chodziła w garniturach i był
niesamowicie przystojny. Tak chociaż ciężko było się do tego
przyznać byłej Gryfonce. Taka była prawda. Ale oczywiście to nie
zmienia faktu, że był Śmierciożercą.
-Witaj Granger. Miło cię
znowu widzieć- powiedział Blondyn z uśmiechem.
-Cieszę się, że już
się znacie, będzie mniej do roboty. Hermiono to jeST właśnie nasz
nowy uzdrowiciel- skomentował to Max, widocznie bardzo z siebie
zadowolony -Dobrze skoro, nie muszę was już przedstawiać proszę
cię byś go oprowadziła po szpitalu, pokazała gdzie, co i jak. No
i pokazała mu gabinet, który się mieści naprzeciwko twojego-
powiedział kierując te słowa do Panny Granger. Ta z niezadowoloną
miną przytaknęła.
-Dobrze, jak sobie
chcesz- szepnęła Szatynka, nie ukrywała swojego niezadowolenia –
Chodź za mną Malfoy- syknęła w stronę byłego Ślizgona i nie
czekając na niego ruszyła do wyjścia.
-Widzę Granger, że nie
cieszysz się z mojego widoku!- zawołał gdy była już w połowie
drogi, jednak nie zamierzała się zatrzymywać.
-Nie należałam w szkole
do twojego funclubu, Malfoy- zadrwiła, lecz wciąż szła dalej,
jednak po chwili ją dogonił i szli ramie w ramię.
-A to zabawne. Chciałaś
ale nie było już miejsc?- zapytał śmiejąc się. Nie wytrzymując
panna Granger stanęła i spojrzała na niego. On uczynił to samo.
Zdziwiła się, kiedy nie znalazła w jego oczach tej nienawiści i
pogardy co zawsze mu towarzyszyła gdy patrzył na nią. Jedynie co
zobaczyła, to rozbawienie i dziwne iskierki radości? Najwidoczniej
jego życie się zmieniło... Tak samo jak i jej...
-Co ty tutaj robisz?
Czego chcesz?- zapytała zdenerwowana. Szczerze mówiąc czekała na
jakąś kąśliwą uwagę a nie na szczerą odpowiedź.
-Wróciłem z Włoch.
Gdzie byłem uzdrowicielem po skończeniu szkoły i tu także
chciałem kontynuować swój zawód. A to, że ty tu jesteś to
czysty przypadek. Nie martw się nie będę wchodzić Ci w drogę-
odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. Nie wierzyła w jego słowa,
nie wierzyła, że ktoś taki jak Draco Malfoy może się zmienić.
Po tej krótkiej
konwersacji, oprowadziła go po szpitalu unikając jego spojrzenia i
zbędnych pytań. Gdy skończyła i pokazała gdzie ma swój gabinet,
a ona sama zamknęła się w swoim i nie wychodziła z niego do końca
dnia, no chyba, że na obchód. Bała się, że jej praca która była
dla niej wszystkim zmieni się teraz znowu w szkołę. Ale trzeba
przyznać, że od czasu ich spotkania w gabinecie Maxa nigdy nie
przezwał jej ani nie dokuczał. Bała się tego co może się teraz
wydarzyć.
Tak
spotkali się po raz pierwszy od ukończenia szkoły. Jeszcze wtedy
nie wiedziała, nawet nie mogła tego przypuszczać, że Draco
Malfoy, arystokratyczny dupek, będzie dla niej wszystkim.
Powietrzem, szczęściem, całym życiem, przyjacielem i miłością
jej życia...
Co
chwile wracała do całej historii z nim związanej. Pamiętała
wszystko doskonale jakby to było wczoraj... Teraz zaczęła wracać
do wspomnienia jak mu wybaczyła i dała mu szansę. Tam tej chwili
wiele zawdzięcza... I nawet teraz jakby mogła cofnąć się w
czasie ona by nic nie zmieniła.
„Odtwarzałam
tysiące wspomnień, kochanie
Myśląc o tym wszystkim, przez co przeszliśmy
Może ostatnio zbyt często do tego wracałam
Do tego gdy czas stanął i miałam Ciebie”
Myśląc o tym wszystkim, przez co przeszliśmy
Może ostatnio zbyt często do tego wracałam
Do tego gdy czas stanął i miałam Ciebie”
Minął
miesiąc, a Hermiona nadal unikała byłego Ślizgona. Jednak czasami
sama siebie przyłapywała na tym, że mu się przygląda w czasie
pracy. To jak się zachowywał względem pacjentów było nierealne,
nie w stylu Malfoy'a. Nie mogła uwierzyć, że Blondyn umie być
taki delikatny i troskliwy. Ale szybko zawsze się otrząsała z tych
rozmyślań i wracała do swoich obowiązków.
Za
to Draco co chwilę zerkał na Szatynkę, ale zawsze gdy to robił
ona unikała go jak ognia. Wiele razy chciał już do niej podejść
i zagadać, jednak nigdy jakoś się nie złożyło. Blondyn wcale
się nie dziwił, że Hermiona tak się zachowuje względem niego.
Przypuszczał ile wyrządził jej krzywdy w szkole, nie raz widział
jak po jego głupich i dziecinnych odzywkach w jej oczach pojawiały
się łzy. Nie był z siebie dumny, wręcz przeciwnie. Przeklinał,
że był taki zapatrzony w ojca i robił wszystko by tylko mu się
upodobać. Ale na szczęście teraz jest wolny, w końcu może żyć
po swojemu. Jego ojciec, Lucjusz Malfoy po wojnie trafił do
Azkabanu, a jego samego uniewinniono, gdyż jak potem się okazało
przy końcu wojny walczył po stronie zakonu. Draco nigdy nie chciał
służyć Voldemortowi, to rodzice go do tego zmuszali, gdyby nie był
posłuszny już pewnie by nie żył. Po wojnie i całej sprawie w
Ministerstwie postanowił wyjechać wraz z Swoim najlepszym
przyjacielem, Blaisem Zabinim. I dzięki temu się zmienił. Dostał
drugą szansę od życia i ma zamiar ją wykorzystać. Na szczęście
większość ludzi mu wybaczyła a nawet co poniektórzy zrozumieli
go. Oprócz oczywiście panny Granger, Weasley'a i Potter'a. Co do
Łasicy i Bliznowatego, nie spodziewał się od nich zadość
uczynienia, nie potrzebował tego do szczęścia, jednak akurat na
zdaniu Hermiony mu zależało, chciałby by Szatynka mu wybaczyła,
jednak wiedział, że jego zachowanie było skandaliczne i nie liczył
na taki cud. Ale chciał chociaż spróbować. Pod koniec szkoły
trzeba to przyznać, naszemu Smoczkowi zaczęła się podobać była
Gryfonka, tylko szkoda, że tak późno to zrozumiał. A teraz gdy
minęły dwa lata, musiał stwierdzić, że wypiękniała jeszcze
bardziej.
Pewnego
dnia gdy Hermiona jak zawsze przyszła rano do pracy, mogłoby by się
wydawać, że będzie to normalny dzień. Jednak los szykował na ten
dzień coś innego, coś co odmieni jej całe dotychczasowe
życie...Siedziała jak zawsze w swoim gabinecie i wykonywała
papierkową robotę, zaraz miała iść na obchód a potem na
przerwę. Na dzisiaj na szczęście miała zapisanych mało
pacjentów. Nagle do pomieszczenia weszła zdyszana Emily, kiedy
panna Granger miała się już pytać o co chodził , recepcjonistka
ją wyprzedziła.
-Hermiona
jesteś bardzo potrzebna, był wybuch w ministerstwie, dużo osób
bardzo poważnie rannych- powiedziała szybko tak jak Hermiona na to
zareagowała. Bez zastanowienia założyła swój kitel i wybiegła z
gabinetu. Na korytarzy było pełno pielęgniarek, innych
uzdrowicieli i pełno rannych. Dużo osób znała, ale nie chciała
widzieć tu Rona czy Harry'ego, ból nadal pozostał po ich odejściu.
Większość osób były poparzone i krwawiły oraz mieli inne urazy
jeszcze. Ten wybuch musiał być w głównym miejscu Ministerstwa,
zranionych było za dużo a jeszcze więcej ich przybywało.
Rozejrzała się i niektórzy naprawdę potrzebowali pomocy już od
zaraz. Wiedziała, że sama sobie nie da rady a jedynym równie
dobrym uzdrowicielem, niestety musiała przyznać, że był to Draco
Malfoy.
-Em
gdzie jest Malfoy?- zapytała,gorączkowo, myśleć jak się z tym
wszystkim uporać.
-Ma
dzisiaj wolne.
-Zawołaj
go, musi przyjść, powiedz, że to pilne- powiedziałam i zaczęłam
przeprowadzać pacjentów z poważniejszymi urazami do jednej sali, a
Ci z mniejszymi zostali w korytarzu by mogli się nimi zająć
pielęgniarki. Ja ruszyłam do sali i zaczęłam opatrywać i podawać
różne eliksiry. Zastanawiałam się jak mogło to się stać, skoro
Ministerstwo było chronione? Starałam się z całych sił, by dać
radę, na szczęście (i nieszczęście) w końcu do sali wszedł
Malfoy ubrany już w swój kitel.
-Co
tu się dzieje, Granger? Czemu wołasz mnie gdy mam dzień wolny do
jasnej cholery.
-Jakbyś
nie zauważył mamy poważny problem, był wybuch w ministerstwie.
Więc skończ te głupie gierki i weź się do roboty idioto, bo
sytuacja jest krytyczna!- zawołała nie wytrzymując. Na szczęście,
Blondyn zrozumiał powagę sytuacji i wziął się za robotę, akurat
podeszli do tego samego łóżka. Hermiona po chwili rozpoznała
pacjenta, to był Ron Weasley, nieźle krwawił w kilku miejscach.
Nie widziała go od roku i szczerze mówiąc nie chciała za bardzo
nadal go widzieć. Nie wiedziała jak ale Draco zrozumiał ją bez
słów, przyglądał się jej gdy tylko podeszła do łóżka Łasicy.
-Idź
zajmij się innymi, ja go opatrzę- powiedział i zabrał się za
leczenie. Hermionie nie trzeba było mówić dwa razy. Jakoś nie
miała ochoty, nie sądziła, że jeszcze kiedyś się zobaczą.
Każdy teraz miał swój świat. A ona nadal była skrzywdzona.
Zostawili ją, wymienili na kogoś lepszego a ona została sama...
Potrząsnęła głową i zaczęła się zajmować innymi osobami.
Po
półgodzinie sytuacja została w miarę opanowana. Wszyscy z
poważniejszymi urazami zostali już opatrzeni i zostały im podane
eliksiry. Kiedy panna Granger już myślała, że to koniec na
dzisiaj. Przez drzwi wjechał jeszcze jeden pacjent, który jego stan
był naprawdę, bardzo, bardzo krytyczny. Dwoje uzdrowicieli podeszli
do nowego pacjenta, trzeba było tu szybkiej pomocy a jedna osoba na
pewno by sobie nie poradziła. Hermiona nie rozpoznała zranionej
osoby ale Draco najwidoczniej tak. Na jego twarzy pojawił się
strach i przerażenie.
-Blaise-
szepnął a Szatynka zrozumiała. Blaise Zabini. Najlepszy przyjaciel
Blondyna. W tej jednej chwili musi połączyć siły, by pomóc
czarnoskóremu. Na szczęście się im to udało i już po chwili
Blaise był już w lepszym stanie. Była Gryfonka odetchnęła z
ulgą. Spojrzała na Draco, który już trochę się uspokoił, nie
sądziła, że jest zdolny do takich uczuć, że tak się umie
troszczyć. Kiedy w czasie zajmowania się Diabłem, w pewnym
momencie ich dłonie się zetknęły, a panna Granger poczuła
dreszcze na całym ciele, szybko odsunęła rękę, ale nadal czuła
jego dotyk. Nie wiedziała już ile tak mu się przyglądała ale
jakoś nie mogła przestać, na szczęście on był zbyt zajęty
swoim przyjacielem by cokolwiek zauważyć. Taki Draco ją
fascynował, czuły, delikatny i troskliwy. Jednak otrząsnęła się
gdy Blaise zaczął się budzić. Swój wzrok skierowała na
pacjenta.
-Stary
co się stało?- zapytał Blondyn nadal się martwił.
-Nie
wiem, przyszedłem do Ministerstwa.... było jakieś zamieszanie,
podszedłem bliżej by zobaczyć co się stało a potem była już
tylko ciemność...- odpowiedziała bardzo słabym głosem. Hermiona
zrozumiała, że jej praca się skończyła i nic tu już po niej,
nie chciała im przeszkadzać.
-Idę zobaczyć co z innymi pacjentami- szepnęła, niebieskooki spojrzał na nią i tylko kiwnął głową. Nie spodziewała się niczego więcej. Odwróciła się i wyszła z sali, jednak usłyszała jeszcze skrawek ich rozmowy.
-To była Granger? Miałeś rację nieźle się wyrobiła- zaśmiał się słabo.
-Idę zobaczyć co z innymi pacjentami- szepnęła, niebieskooki spojrzał na nią i tylko kiwnął głową. Nie spodziewała się niczego więcej. Odwróciła się i wyszła z sali, jednak usłyszała jeszcze skrawek ich rozmowy.
-To była Granger? Miałeś rację nieźle się wyrobiła- zaśmiał się słabo.
-Taa....
Blaise a co z Aishą?- zapytał nagle z wielkim strachem. Panna
Granger nie dość, że ją zdziwiło to, że Draco rozmawiał z
Blaisem na jej temat, to jeszcze do tego nigdy nie słyszała o
Aishy. Kim ona była? Niebieskooki mówił to z takim strachem, to
musiała być pewnie bliska mu osoba, może dziewczyna a może nawet
narzeczona, bo żona na pewno nie, ponieważ nigdy nie zobaczyła na
jego palcu obrączki. No świetnie Malfoy miał swoją drugą połówkę
a ona nie. Co z nią było nie tak,? Zaczęła się zastanawiać
Szatynka.
-Na
szczęście została w domu- usłyszała odpowiedź Blaise'a. Musiała
przestać podsłuchiwać, ruszyła do swojego gabinetu po drodze
sprawdzając co z innymi pacjentami. Gdy już usiadła za swoim
biurkiem, zaczęła rozmyślać, nie mogąc się skupić na niczym
innym, ciągle miała w głowie Malfoy'a i to od miesiąca! Co raz
bardziej zaczęła zauważać i przyznawać, że chyba faktycznie się
zmienił, w niczym już jej nie przypominał tamtego Malfoy'a, który
chodził po całym Hogwarcie i się puszył, i co chwilę gadał o
tym jaki to jego ojciec jest wspaniały. Jednak ludzie się
zmieniają. Przymknęła oczy i zobaczyła twarz byłego Ślizgona.
Szybko otworzyła powieki, chyba faktycznie była zmęczona i powoli
zaczynała wariować.
Po
chwili usłyszała pukanie, nie spodziewała się nikogo, więc była
lekko zdziwiona, tym bardziej, że za niecałe dwadzieścia minut
kończyła pracę.
-Proszę!-
krzyknęła prostując się na krześle. Jakie było jej zdziwienie
gdy przez drzwi wszedł mężczyzna, który siedział w jej głowie
od pięciu tygodni.
-Malfoy?
Czego chcesz? - zapytała pomimo wszystko ich stosunki nie były
ciepłe, tak naprawdę nie rozmawiali od czasu gdy przyszedł do
pracy pierwszy dzień. Unikała go jak tylko mogła, dopiero dzisiaj
była tak naprawdę twarzą w twarz z Blondynem od ostatniej rozmowy.
-Chciałem
podziękować i porozmawiać- powiedział a na twarzy panny Granger
pojawił się szok. Nie mogła uwierzyć, że były Ślizgon
przyszedł do niej z zamiarem podziękowań.
-Słucham...?
-Chciałem
Ci podziękować, że pomogłaś mi przy ratowaniu Blaise'a, sam bym
sobie nie poradził...- powiedział cały czas patrząc w oczy
Szatynki.
-To
moja praca Malfoy.
-I
tak dziękuje- wzruszył ramionami- A także chciałbym Cie
przeprosić za te wszystkie lata w szkole, wiem, że moje zachowanie
było głupie, dziecinne i skandaliczne, ale niestety czasu nie mogę
cofnąć chociaż bardzo bym tego chciał. Naprawdę tego żałuje.
Po prostu tak byłem uczony przez całe życie, dopiero później
sobie uświadomiłem, że to złe. Wiem, że to mnie nie
usprawiedliwa, nic ani nikt mi tego nie zrobi, ale naprawdę
chciałbym Cie przeprosić. Zmieniłem się. Zdaje sobie sprawę, że
nie mam prawa by cie o to prosić ale chciałbym byś dała mi szansę
i poznała teraz tego nowego Dracona Mafoy'a- powiedział a Hermiona
zamarła, nie wierzyła w to, nie chciała w to wierzyć. Czemu nagle
wszystko się zmienia? Odkąd tylko po raz pierwszy go zobaczyła w
szpitalu, coś się zmieniło, pomimo tego, że do końca jeszcze
tego wszystkiego nie rozumiała. Bała się znać i dobrze wiedziała,
że to może być najgorszy błąd w jej życiu ale postanowiła
podjąć ryzyko. Zauważyła, że faktycznie się zmienił, każdy
zasługuje na drugą szansę.
-W
sumie czemu nie? Zacznijmy od nowa. Hermiona Granger- powiedziała w
końcu z delikatnym uśmiechem, to był pierwszy taki gest skierowany
w jego stronę.
-Draco
Malfoy- odpowiedział i pocałował ją w dłoń.
I
tak zaczęła się znajomość dwóch dawnych wrogów. Zaczęła się
od wzajemnym mówieniem sobie prostego „cześć” na korytarzu,
potem kilka wymian zdań. Następnie chodzenie razem na kawę w
czasie przerw aż w końcu doszło do tego, że umawiali się po
pracy na różne spotkania towarzyskie. No tak przynajmniej
tłumaczyła sobie Hermiona by nie czuć się winna. Co prawda nie
mówili o osobistych sprawach, ale coś czuła, że Draco musi
naprawdę kochać tą całą Aishe. Pomimo tego, że nigdy o niej
nie mówił, nawet o niej nie wspomniał, ale panna Granger widziała
to w jego oczach, zdecydowanie była w jego życiu kobieta, którą
darzył wielkim uczuciem.
Jak
się okazało Blondyn był bardzo ciekawym, interesujący,
towarzystwem do rozmowy, oczywiście w tych miłych pogawędkach nie
zabrakło humoru byłego Ślizgona, z którego Szatynka umiała się
śmiać godzinami.
Potem
doszły jeszcze podwózki do domu. Nawet nie umiecie sobie wyobrazić,
jaką minę miała Hermiona gdy się dowiedziała, że Draco ma
mugolskie prawo jazdy i umie jeździć samochodem. Po tym wielkim
szoku, zaczęła się przyzwyczajać do tego, że Malfoy zmienił się
i to diametralnie. Zawsze po pracy lub wspólnej kolacji, na która
przeważnie ją zabierał, odwoził pod dom i odprowadzał pod same
drzwi. Trzeba przyznać, że pannie Granger bardzo to odpowiadało.
Naprawdę polubiła tą Tlenioną Fretkę. Dawno już nie mogła
rozmawiać tak swobodnie z kimkolwiek. A kiedy pierwszy raz pocałował
ją w policzek na pożegnanie pod jej domem, zaczerwieniła się i
przez resztę wieczoru miała dobry humor, zresztą na drugi dzień
także. Jednak szczęście nigdy nie trwa długo, powoli zaczęła
sobie uświadamiać, że przecież Blondyn ma dziewczynę, więc nie
mogła na nic więcej liczyć. Już i tak wystarczająco czuła się
winna. Draco spędzał z Hermioną więcej czasu niż z tą całą
Aishą ponieważ spotykali się przed pracą, po pracy a czasem nawet
w dniach wolnych. A najgorsze było to, że Szatynka zaczęła czuć
powoli coś więcej niż sympatie i przyjaźń do byłego Ślizgona.
Wtedy wiedziała, że musi z tym skończyć za nim się za bardzo
zaangażuje. Nie miała zamiaru psuć komuś związku i to z kimś
takim wspaniałym jak Draco.
Pamiętała
jaka była wtedy głupia. W ten dzień wszystko wyszło na jaw.
W
piątek chciała zakończyć to co ich łączyło. O ile w ogóle coś
ich łączyło. Była możliwość, że panna Granger sobie tylko to
wszystko wyolbrzymia, jednak ona naprawdę go pokochała.
Tak
jak zawsze gdy kończyła pracę, przychodził do jej gabinetu i
zabierał do różnych restauracji czy kawiarni. Tym razem byli w
miejscu gdzie zabrał ją po raz pierwszy. Serce jej waliło. Tak
bardzo nie chciała to robić ale doskonale wiedziała co jest
słuszne.
-Draco posłuchaj... musimy porozmawiać- zaczęła gdy podano im deser. Słychać było w jej głosie, że się denerwowała. Blondyn spojrzał na nią zdziwiony.
-Draco posłuchaj... musimy porozmawiać- zaczęła gdy podano im deser. Słychać było w jej głosie, że się denerwowała. Blondyn spojrzał na nią zdziwiony.
-Coś
się stało...?- zapytał a ona walczyła jeszcze przez chwilę z
samą sobą. Jednak gdy w końcu chciała mu powiedzieć, że trzeba
to wszystko skończyć, niestety (albo stety) zadzwonił jego
telefon. Draco spojrzał na komórkę a potem na byłą Gryfonkę.
-Przepraszam
ale muszę to odebrać.
-Nie
ma sprawy- powiedziała Szatynka przeklinając samą siebie. Smok
odebrał. A Hermiona bała się zwlekać z tą sprawą, ponieważ im
czym dłużej to robiła, to tym bardziej nie chciała tego zrobić.
Dzięki niemu w końcu nie była samotna, to dzięki niemu, przestała
być pracoholikiem. Wcześniej siedziała do późna w pracy a teraz
czasem wychodziła nawet wcześniej by się właśnie z nim spotkać.
-Aisha
co się stało?- zapytał a panna Granger zamarła. Jego dziewczyna
dzwoniła, a on się nie denerwował, najwidoczniej Hermiona
rzeczywiście za dużo wyolbrzymiała, jednak i tak musiała to
skończyć, dla swojego dobra... Bała się, że nie będzie umiała
opanować swoich emocji i uczuć względem niego. W końcu się
rozłączył. Był zmartwiony.
-Draco
wszystko w porządku?
-Przepraszam
Hermiona, ale muszę jechać do szpitala, moja matka tam trafiła.
Aisha wraz z Blaisem już tam jadą.
-Tak
mi przykro... Nie ma sprawy jedź- powiedziała z lekkim uśmiechem.
Naprawdę była zmartwiona, teraz nie mogła go zostawić... Draco
zamyślił się na chwile patrząc na nią. W jego oczach można było
zobaczyć zmartwienie.
-Jedź
ze mną- poprosił.
-Co-o?Nie,
ja nie mogę- odpowiedziała zmieszana. Wizja, że będzie musiała
przebywać w jednym pomieszczeniu ona i Draco z Aishą przerażała
ją. Była pewna, że gdyby owa dziewczyna na nią spojrzała od razu
zorientowała by się co Szatynka czuje do jej chłopaka, a wtedy na
pewno nie było by przyjemnie.
-Proszę...
Potrzebuję Cię- powiedziała błagalnym tonem. Po raz pierwszy
Hermiona widziała go w takim stanie. Naprawdę potrzebował
przyjaciółki. I chociaż wiedziała, że to bardzo zły pomysł i
potem będą tego konsekwencje to musiała się zgodzić, nie mogła
go teraz zostawić. Przyjaciele czegoś takiego nie robią. Wierzyła
w to, że on na pewno zrobiłby dla by to samo.
-No
dobrze- powiedziała w końcu, Draco uśmiechnął się delikatnie.
Jak zawsze Blondyn zapłacił za kolację ( Hermionie się to wcale
nie podobało, że to on wciąż płacił za wszystkie ich posiłki
ale już dawno wiedziała, że z nim nie da się wygrać, był
strasznie uparty. Ale chyba to właśnie w nim kochała.) Wsiedli do
samochodu i ruszyli do szpitala. Gdy byli już na miejscu od razu
zapytali się Emily gdzie leży Narcyza Malfoy. Dziewczyna szybko nam
odpowiedziała. Doskonale znali cały budynek, w końcu tu pracowali,
więc bez problemu dostali się do odpowiedniej sali. Draco wszedł
pierwszy a zaraz po nim Hermiona. W pomieszczeniu była tylko jedna
pacjentka, która leżała na łóżku niedaleko okna, obok kobiety
siedziała Blondynka, to pewnie musiała być jego dziewczyna.
Szatynka nie dziwiła się Malfoy'owi, Aisha była piękna. Nawet
jakby się trochę przyjrzeć, była podobna do Blondyna i jakby ktoś
nie znałby Draco mogłoby stwierdzić, że to jego siostra. Ale
panna Granger doskonale wiedziała, że były Ślizgon nie ma
rodzeństwa. Chociaż wiele by jej to ułatwiło.... Za piękną
dziewczyną stał zmartwiony Blaise. Gdy tylko Blondynka nas
dostrzegła wstała i rzuciła się w ramiona Dracona, gdzie wybuchła
płaczem. Kiedy Hermiona zobaczyła tą scenę coś zakuło ją w
sercu. Musieli już być długi czas razem, skoro była tak zżyta z
matką byłego Ślizgona. Wiedziała, że teraz naprawdę Smok
potrzebował kogoś bliskiego i nie może teraz odejść ale gdy to
się skończy musi się także skończyć i ich przyjaźń. Naprawdę
nie była wstanie tego wszystkiego znieść. Nie mogła patrzeć na
chłopaka, którego kocha jak przytula się z inną... Przeklinała
samą siebie, że pokochała tą cholerną Tlenioną Fretkę, która
nigdy nie będzie jej...
-Co
z nią?- zapytał szeptem Draco.
-Nie
jest dobrze- powiedział Blaise równie cicho- Twoje lekarstwa, które
jej dawałeś nie wystarczają już. Klątwa zaczyna działać z
podwójną siłą. Lekarze, nie dają jej za dużo czasu. Wiedzą
jedynie, że do jutra się nie obudzi. Dali jej jakieś eliksiry,
tylko tyle mogli zrobić...
Malfoy
odsunął od siebie dziewczynę i spojrzał na swoja matkę, musiało
mu, być ciężko. Hermiona dobrze wiedziała jak to stracić swoich
rodziców. Blondyn zaprowadził Aishe do Blaise, która bez
zastanowienia się w niego wtuliła. Cała trójka pewnie była
bardzo z sobą zżyta. Tak jak ona kiedyś z Harry'm i Ronem...
Czarnoskóry objął ją opiekuńczo i zaczął uspokajać. Draco w
tym czasie usiadł na krześle obok matki i wziął jej drobną dłoń
w swoje. Panna Granger z impulsu podeszła do niego i położyła
swoją rękę na jego ramieniu, chcąc dodać mu choć trochę
otuchy. Blondyn choć wpatrywał się w śpiącą matkę, uścisną
słoń Szatynki. Naprawdę wiele to dla niego znaczyło, że jest tu
z nim teraz.
-Przykro
mi- szepnęła Hermiona, nie wiedząc, co może jeszcze zrobić.
Wtedy Aisha podniosła głowę i po raz pierwszy jej wzrok padł na
byłą Gryfonkę.
-Przepraszam.
Kim ty jesteś?- zapytała speszona, nadal była zapłakana ale teraz
zainteresowała się właśnie jej osobą. Panna Granger już
wiedziała, że zaczynają się konsekwencje.
-Aish
spokojnie, to tylko Hermiona, pamiętasz? Opowiadałem Ci o niej-
powiedział nagle Draco zerkając na Blondynkę. Szatynka gdy tylko
usłyszała jego słowa, miała ochotę się rozpłakać, ona była
dla niego „tylko Hermioną” a skoro opowiadał jej o niej to na
pewno musieli sobie mocno ufać.
-A
więc to ty jesteś tą Hermioną, szkoda, że w takich
okolicznościach Cię poznaje ale miło w końcu, że tak się stało-
powiedziała cicho Aisha z lekkim uśmiechem podchodząc do Szatynki
i podając nowej znajomej dłoń. Panna Granger nie pewnie
odwzajemniła uścisk i spojrzała na nią. Była cała zapłakana,
jednak było widać, że choć trochę się cieszy. Cóż
najwidoczniej widziała w Szatynce tylko przyjaciółkę Dracona a
nie konkurencje...
-Mój
brat wiele o Tobie opowiada w domu- szepnęła ocierając łzy. A
była Gryfonka w tym momencie zamarła,”mój brat” te dwa słowa
zaczęły się jej odbijać w głowie. Czy na pewno właśnie to
słyszała? Może tak bardzo tego pragnęła, że zaczęła w to
wierzyć.
-Dobra
trzeba się zbierać nic tu po nas i muszę odwieźć Hermionę zanim
opowiesz jej całe moje życie z najmniejszymi szczegółami. Nic i
tak tutaj teraz nie zdziałamy. Przyjdziemy jutro- powiedział
Blondyn wstając i podchodząc do dwójki dziewczyn. Szatynka nadal
była w szoku, nie mogło do niej dojść to, że Aisha nie jest
dziewczyną Dracona tylko jego siostrą.
-Miona
wszystko w porządku?- zapytał Blondyn, przyglądając się z
zmartwieniem na swoją przyjaciółkę.
-Zaraz
czy to znaczy, że ona... że ty... że wy jesteście rodzeństwem?-
zapytała ledwo składając zdania.
-Oczywiście,
że tak, a co ty myślałaś?- zapytała gdy wyszliśmy na korytarz-
że jego dziewczyną czy coś?- zaśmiała się delikatnie i w tym
momencie Szatynka zamilkła i zarumieniła się.
-Hermiona
ty chyba nie myślałaś, że Aisha jest moją dziewczyną?- zapytał
Draco patrząc na brązowooką dziewczynę stojącą obok niego.
-Hej
zaczynam się robić zazdrosny! Aish jest tylko moja!- powiedział
nagle Blaise, obejmując blondynkę w pasie. A wtedy Hermionę
olśniło, nagle wszystko się zrobiło jasne.
-Eh...
no bo jak był ten wybuch w ministerstwie i jak uratowaliśmy
Blaise'a, to rozmawialiście i kiedy pytałeś się o Aishe mówiłeś
to z takim strachem i zmartwieniem. Nie wiedziałam, że masz
siostrę, że w ogóle masz rodzeństwo więc pomyślałam, że to
twoja dziewczyna...- powiedziała na jednym wydechu. Była cała
czerwona na twarzy.
-Nie
mogę uwierzyć, że nic jej o mnie nie powiedziałeś?!- zaczęła
nagle Aisha, kiedy byli już na zewnątrz – a ty Miona nie martw
się z Draco nigdy bym nie była, nawet gdyby to nie był mój brat
albo jakby to był ostatni mężczyzna na ziemi. Nasz kochany Smoczek
jest wolny a ja jestem szczęśliwie zakochana w Diable- powiedziała
zerkając na czarnoskórego, który nadal ją obejmował i się
uśmiechał z satysfakcją.
-I to z wzajemnością- szepnął i cmoknął ją w usta. Hermiona zorientowała się, że Aisha musi już wiedzieć o tym, że kocha jej brata. Dziewczyny od razu widzą takie rzeczy. Szatynka co raz bardziej czuła zażenowanie. Jak mogła być taka głupia?
-I to z wzajemnością- szepnął i cmoknął ją w usta. Hermiona zorientowała się, że Aisha musi już wiedzieć o tym, że kocha jej brata. Dziewczyny od razu widzą takie rzeczy. Szatynka co raz bardziej czuła zażenowanie. Jak mogła być taka głupia?
-Dobra.
Chyba czas się rozdzielić siostrzyczko- powiedział i otworzył
byłej Gryfonce drzwi od samochodu, panna Granger nadal czerwona na
twarzy, bez słowa weszła do środka i usiadła na przednim
siedzeniu.
-Niedługo
wrócę- powiedział tylko do swojej siostry i przyjaciela, i również
wsiadł do wozu. Gdy ruszył Hermiona była za bardzo zażenowana by
coś powiedzieć. W pewnym momencie Blondyn nie wytrzymał i zaczął
się śmiać.
-Na
prawdę, myślałaś, że Aisha i ja jesteśmy razem?
-Tak,
nie moja wina, że wszystko to tak wyglądało!- zaczęła się
bronić, ale ten znów się zaśmiał, jednak gdy zobaczył jej
mordercze spojrzenie skierowane w jego stronę spoważniał.
-Masz
racje to moja wina, mogłem Ci więcej powiedzieć o sobie i
rodzinie- powiedział parkując pod jej mieszkaniem. Jak zwykle
odprowadził Szatynkę pod same drzwi. Stali naprzeciwko siebie i
żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. Hermiona nadal się
wstydziła całego tego wydarzenia a Draco nie wiedział co zrobić.
-Hej
nic się nie stało- szepnął w końcu, podnosząc jej podbródek by
móc spojrzeć w jej oczy.
-Mogłem
Ci więcej opowiedzieć o rodzinie... po prostu jakoś nie było
okazji. Przede wszystkim chciałem poznać Ciebie- powiedział
patrząc jej głęboko w oczy, nie mógł uwierzyć jak taka mądra
dziewczyna mogła tak posklejać wszystkie fakty i wyjść jej coś
tak głupiego. To dlatego miała cały czas do niego jakiś dystans.
-Ale
to chyba nic nie zmienia pomiędzy nami?- zapytał z lekkim strachem.
-Chyba nie... Nawet mi trochę ulżyło- odpowiedziała lekko się uśmiechając, za nim zdążyła się ugryźć w język. Draco spojrzał na nią z nadzieją i uśmiechem.
-Chyba nie... Nawet mi trochę ulżyło- odpowiedziała lekko się uśmiechając, za nim zdążyła się ugryźć w język. Draco spojrzał na nią z nadzieją i uśmiechem.
-Myślę,
że może być teraz tylko lepiej- powiedział spuszczając rękę,
która cały czas podtrzymywała brodę dziewczyny by patrzeć jej w
oczy.
-Dobranoc-
szepnął i tak jak miał w zwyczaju pocałował ją w policzek.
Odsunął się od niej, spojrzał ostatni raz, odwrócił i skierował
się w stronę samochodu, jednak zatrzymał go głos Hermiony.
-Draco...!-
zawołała a on spojrzał na nią i z impulsu, nie zastanawiając się
nawet czy aby przypadkiem nie będzie to błąd podszedł do niej,
objął i pocałował ją prosto w jej malinowe usta. Szatynka bez
wahania odwzajemniła pieszczochę. Dopiero teraz sobie uświadomiła
jak bardzo tego pragnęła od bardzo dawna. Zakochała się w tym
mężczyźnie, pomimo że doskonale znała jego przeszłość. Przez
ten cały czas, zobaczyła, że naprawdę się zmienił i nie ma już
w tym chłopaku nic z tamtego Malfoy'a, którego znała z murów
Hogwartu. W tym momencie dla niej czas stanął, bo miała jego i to
jej wystarczało. Gdy się w końcu od siebie odsunęli ( a nie było
to szybko) Hermiona szepnęła.
-Nie
chcesz wpaść na lampkę wina?- zapytała a uśmiech na twarzy
chłopaka co raz bardziej się poszerzał.
-Z miłą chęcią- odpowiedział i po chwili byli już w mieszkaniu. Usiedli w salonie a panna Granger przywołała do siebie wino i dwa kieliszki, który rozlała do naczyń i jedno podała jemu a drugie zostawiła sobie. Co prawda obydwoje pragnęli chyba czegoś więcej, ale żadne z nich się do tego nie przyznało. Nie chcieli psuć tej chwili, nie chcieli się spieszyć. A Draco ze względu na to, że mu zależy jak cholera na tej dziewczynie, nie zamierzał jej wykorzystywać. To nie był odpowiedni moment.
-Z miłą chęcią- odpowiedział i po chwili byli już w mieszkaniu. Usiedli w salonie a panna Granger przywołała do siebie wino i dwa kieliszki, który rozlała do naczyń i jedno podała jemu a drugie zostawiła sobie. Co prawda obydwoje pragnęli chyba czegoś więcej, ale żadne z nich się do tego nie przyznało. Nie chcieli psuć tej chwili, nie chcieli się spieszyć. A Draco ze względu na to, że mu zależy jak cholera na tej dziewczynie, nie zamierzał jej wykorzystywać. To nie był odpowiedni moment.
-Dobrze,
więc teraz opowiedz więcej o sobie i swojej rodzinie- zaśmiała
się Hermiona, opierając się o ramię sofy. Blondyn uśmiechnął
się i przełożył nogi Szatynki przez jego.
-Naprawdę chcesz tego słuchać?
-Naprawdę chcesz tego słuchać?
-Tak-
odpowiedziała, krótko z pięknym uśmiechem. Smok cicho westchnął
i zaczął opowiadać po raz pierwszy o swoim życiu. Panna Granger
pierwszy raz widziała go takiego szczerego. Tej nocy rozmawiali o
wszystkim. Poznawali siebie od nowa z większymi szczegółami od
przeszłości do teraźniejszości. Draco opowiedział jej całą
historie po Hogwarcie, kiedy jego ojca zamknęli w Azkabanie, gdy
jego samego uniewinnili, kiedy zaczął nowe życie za granicą.
Mieszkał z swoją siostrą i Blaisem, miał dosyć ciężkie życie,
ale był szczęśliwy. Gdy okazało się, że jego matka w czasie
wojny dostała jakąś klątwą, którą nie da się zatrzymać
postanowił iść na medycynę, by chodź spróbować pomóc swojej
mamie. Szatynka gdy tego wszystkiego słuchała była mu wdzięczna,
że tak się otwiera przed nią. Czuła, że chyba naprawdę jemu na
niej zależy. Ona też się przed nim otworzyła. Pa raz pierwszy od
jakiś dwóch latach zaczęła się komuś zwierzać. Opowiedziała
mu wszystko, to jak się czuła gdy „przyjaciele” ją zostawiali
jeden za drugim, to jak zajmowała się pracą by zapomnieć o smutku
spowodowanym samotnością. Teraz jednak było inaczej, nie czuła
samotności, bo on był przy niej. Zmienił jej życie, pokazał, że
jest coś ważniejszego niż praca i że ludzie się zmieniają.
Dobrze
im było w swoim towarzystwie. Jednak koło trzeciej w nocy Hermionę
w końcu zaczęła ogarniać senność i nawet nie wiedziała kiedy
zasnęła z głową na udach Dracona. Blondyn zmiękł gdy to
zobaczył. Już dawno w tej kobiecie widział swój ideał. Wziął
ją na ręce i zaniósł do sypialni. Położył ją na łóżku i
przykrył kołdrą. Kiedy całował ją w czoło a potem chciał
odejść, ona mu na to nie pozwoliła.
-Zostań
ze mną- poprosiła, szepcząc.
-Jeśli
tego właśnie chcesz- powiedział rozbawiony i położył się obok
niej. Hermiona przytuliła się do niego niczym jak do pluszowego
misia i od razu zasnęła. Blondyn wpatrywał się w kobietę, w
której co raz bardziej się zakochiwał. Przez cały ten czas
obawiał się, bo czuł, że Szatynka ma do niego jakiś dystans, ale
teraz rozumiał, że to było przez to, że była Gryfonka była
święcie przekonana, że ten oddał już swoje serce kobiecie, ale
to nie było dokładnie kłamstwo. Prawda była taka, że faktycznie
podarował swe serce kobiecie, los chciał, że tą wybranką była
Hermiona Granger. W końcu z uśmiechem na twarzy także zasnął.
Tak
panna Granger poznała prawdę. Do dzisiaj nie mogła wierzyć w
swoją głupotę i w szczęście. Szczęście, że miała jego... a
teraz go straciła... Pamiętała gdy po raz pierwszy wyznał jej
miłość. Był to poranek, po tej nocy gdzie wszystko wyszło na
jaw.
Na
następny dzień Hermiona obudziła się w ramionach Blondyna. Była
szczęśliwa, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie śpieszyło
się jej wstawać z łóżka i iść do pracy. Wcale by jej to nie
przeszkadzało jakby została w łóżku z Malfoy'em cały dzień.
Mogłaby już codziennie być budzenia tak jak dzisiaj, czyli słodkim
pocałunkiem w usta.
-Dziękuje za wczoraj- szepnęła gdy nadal leżeli w łóżku, nie chcąc wstać i zająć się rzeczywistością, na razie byli w swoim własnym świecie.
-Ja też...- powiedział głaszcząc ramie dziewczyny. Na jego twarzy było widać szczerzy uśmiech a w oczach iskierki radości. Leżeli naprzeciwko siebie, patrząc sobie prosto w oczy.
-Szczerze mówiąc nie sadziłem, że się w Tobie zakocham Granger- powiedział nagle a Hermiona nagle zamarła. Nie spodziewała się z jego strony takich słów i to jeszcze w tym momencie. Spojrzała na niego badawczo by zobaczyć, czy aby przypadkiem nie robi sobie z niej żartów. Jednak widziała, że był bardzo poważny. Uśmiechnęła się.
-Kochasz mnie?- zapytała z nadzieją i lekką nutą szczęścia.
-Dziękuje za wczoraj- szepnęła gdy nadal leżeli w łóżku, nie chcąc wstać i zająć się rzeczywistością, na razie byli w swoim własnym świecie.
-Ja też...- powiedział głaszcząc ramie dziewczyny. Na jego twarzy było widać szczerzy uśmiech a w oczach iskierki radości. Leżeli naprzeciwko siebie, patrząc sobie prosto w oczy.
-Szczerze mówiąc nie sadziłem, że się w Tobie zakocham Granger- powiedział nagle a Hermiona nagle zamarła. Nie spodziewała się z jego strony takich słów i to jeszcze w tym momencie. Spojrzała na niego badawczo by zobaczyć, czy aby przypadkiem nie robi sobie z niej żartów. Jednak widziała, że był bardzo poważny. Uśmiechnęła się.
-Kochasz mnie?- zapytała z nadzieją i lekką nutą szczęścia.
-Tak,
tylko Ciebie- szepnął, muskając dłonią jej policzka. Czekał na
odpowiedź z jej strony, nadal był nie pewny.
-Ja Ciebie też kocham Draco- powiedziała po chwili a Blondyn na to uśmiechnął się i wpił się w jej usta.
-Ja Ciebie też kocham Draco- powiedziała po chwili a Blondyn na to uśmiechnął się i wpił się w jej usta.
„Może zbyt często do tego wracałam
Do tego gdy czas stanął i miałam Ciebie”
Od tamtego
momentu, była najszczęśliwszą kobietą na ziemi. W końcu nie
była samotna, bo miała przy sobie mężczyznę, którego kocha a to
uczucie było odwzajemnione. Byli razem bardzo szczęśliwi. Dlatego
przez cały ten czas od sześciu miesięcy chciała by wrócił, gdyż
kiedy odszedł ona nie umiała normalnie funkcjonować. Zawsze był
przy niej, tak samo jak ona przy nim. Wspierali się nawzajem, nie
byli tylko dla siebie kochankami ale i też przyjaciółmi. Doskonale
pamiętała jak Draco chciał by kolejny raz poszła z nim do
szpitala, do jego matki. Tak stali się oficjalnie parą. Weszli do
budynku trzymając się za ręce. Aisha i Blaise byli dosyć
zdziwieni gdy ich zobaczyli ale cieszyli się. Gdy tylko ich razem
zobaczyli wcześniejszego dnia, od razu wiedzieli, że ta dwójka
będzie kiedyś razem.
Matka Dracona i Aishy się wybudziła. Blondyn
przedstawił byłą Gryfonkę Swojej rodzicielce, szczęśliwy, że
mogła dożyć tego dnia gdy pozna miłość jego miłość życia.
Panna Granger wciąż miała w głowie słowa Narcyzy, które
powiedziała do niej kiedy została z nią sama w sali, ponieważ
Draco poszedł porozmawiać z lekarzem, który leczył ją
wcześniejszego dnia a Aisha wraz z Blaisem poszli po coś do
jedzenia. Pani Malfoy uścisnęła dłoń dziewczyny, która
siedziała obok i powiedziała „Cieszę
się, że Draco w końcu odnalazł swoją miłość. Nie sądziłam,
że dożyję jeszcze tego dnia, teraz wiem, że mogę spokojnie
odejść, wiedząc, że sobie poradzi. Proszę Cię zaopiekuj się
moim synem.” Powiedziała słabo
ale była szczęśliwa. Wtedy Hermiona obiecała to kobiecie,
obiecała jej, że zaopiekuje się jej synem kiedy ta odejdzie już
na zawsze. Teraz się wstydziła, złamała przysięgę, zostawiła
go, nie walczyła do końca. Poddała się....
Po tym zdarzeniu Narcyza przeżyła jeszcze
trzy dni. Wszyscy trwali przy niej w jej ostatnich minutach życia.
Dzień później odbył się jej pogrzeb. Była to mała uroczystość
tylko z najbliższymi, poza czwórką przyjaciół byli jeszcze kilku
innych osób, których Hermiona niezbyt kojarzyła. Aisha i Blaise
przez ten czas zdążyli zaprzyjaźnić się z Szatynką, po wizytach
w szpitalu zawsze chodzili wszyscy na kawę. Po pogrzebie, Draco
odwiózł swoją dziewczynę do domu tak jak miał to w zwyczaju.
Wyznał jej, że na pewno by się załamał po stracie matki gdyby
właśnie nie ona. Hermiona wiedziała, że Malfoy jej teraz
potrzebował. Zaprosiła go do siebie, nie chciała go opuszczać.
Chciała przy nim być w tych najgorszych jak i tych najlepszych
chwilach. Draco oczywiście się zgodził, też nie chciał jej
opuszczać, potrzebował jej w każdej minucie swojego życia. Za
długo chował się z swoimi uczuciami do niej. Przez pół wieczoru
siedzieli w salonie, wtuleni w siebie na kanapie. Nie potrzebowali
słów by się zrozumieć. Obydwoje sadziły, że po prostu byli
przeznaczeni dla siebie. Nawet nie wiedzieli kiedy zaczęli się
całować a dzień skończyli w sypialni Szatynki z miłosnymi
uniesieniami. Blondyn chciał tak podziękować i pokazać swojej
ukochanej ile dla niej znaczy i jak bardzo jej potrzebuje. Kiedy już
raz skosztował smak jej ust, nie umiał o nim zapomnieć był jak
narkotyk, z którego nie chciał się wyleczyć.
Każdy żałobę po bliskiej Ci osobie
przeżywa inaczej. Draconowi było ciężko owszem, lecz miał przy
sobie osoby, które kochał i które odwzajemniały to uczucie.
Związek z Hermioną był dla niego czymś najlepszym, ona była jego
wsparciem, przyjaciółką i ukochaną. Życie musiało toczyć się
dalej, w końcu każdego śmierć dopadnie i nic na to nie można
poradzić, tylko trzeba się z tym pogodzić i żyć dalej.
Hermiona i Draco normalnie chodzili do pracy.
Stali się partnerami nie tylko w życiu, ale i też w zawodzie.
Zawsze na sale operacyjną biegli razem. Ta dwójka nie jednej osobie
uratowała życie. Byli naprawdę niezłym zespołem. Rzadko się
rozdzielali. Draco nadal zabierał ją po pracy na różne kolacje,
lub obiady. To była ich codzienność. Potem zwykle jechali do niej
lub do niego i spędzali razem noc. Często także wychodzili razem z
Aishą i Blaisem na miasto. Hermiona zyskała nowych przyjaciół,
tylko tym razem o wiele lepszych, którzy na pewno jej nie zostawią.
Tak wtedy naprawdę była szczęśliwa. Była tak strasznie zakochana
w swoim chłopaku... Pamiętała jak Aisha i Blaise zawsze się
śmiali z ich dwójki, bo nigdy jeszcze nie widzieli tak bardzo
zakochanych w sobie ludzi po takiej burzliwej przeszłości.
„Wiem,
że ludzie się zmieniają i takie rzeczy się zdarzają
Ale pamiętam, jak to wtedy było
Byłam otoczona Twoimi ramionami, a nasi przyjaciele się śmiali
Bo im nigdy nic takiego się nie przydarzyło.”
Ale pamiętam, jak to wtedy było
Byłam otoczona Twoimi ramionami, a nasi przyjaciele się śmiali
Bo im nigdy nic takiego się nie przydarzyło.”
Związek
naszej ukochanej dwójki trwał dwa lata. Nie przyszło im nawet na
myśl, że mogło by być inaczej i mogliby by żyć oddzielnie.
Żadne z nich nie wyobrażał sobie życia bez tej drugiej osoby.
Życie
toczyło się dalej, Blaise w końcu odważył się na następny krok
i oświadczył się Aishy gdy byli całą czwórką na kolacji. To
była piękna chwila, Blondynka oczywiście się zgodziła. I wtedy
panna Granger zaczęła sobie wyobrażać jakby to było, kiedy Draco
kleknąłby na jedno kolano, prosząc ją o rękę. Jakoś nigdy
wcześniej nie przyszło jej to do głowy. Pomimo tego, że było jej
dobrze tak jak teraz i tak chciałaby kiedyś zmienić nazwisko i
stać się panią Malfoy. Wtedy zagościło w jej głowie myśl czy
Dracon też pragnie tego co ona.... Jednak nigdy się go nie zapytała
o to. Zostawiła to pytanie daleko za sobą, nie chciała niczego
psuć, skoro było jej dobrze tak jak teraz.
Dwójka
zaręczonych wybrała się na wycieczkę by uczcić to wielkie
zdarzenie i wyjechało w podróż za granicę. Wtedy panna Granger
zamieszkała chwilowo z Draco w ich mieszkaniu. I tak spędzała tam
większość czasu. Gdy wspominała ten jeden dzień kiedy siedzieli
jak zwykle w kuchni, Draco przygotowywał coś do jedzenia a ona sama
siedziała na blacie z lampką wina i mu się przyglądała,
uśmiechnęła się. Aisha i Blaise mieli wrócić już na następny
dzień, więc postanowili wykorzystać ostatni dzień „wolności”.
Hermiona
przyglądała się swojemu chłopakowi i nie mogła uwierzyć we
własne szczęście.
-Wiesz,
że czasami się zastanawiam czy aby przypadkiem to nie jest jakiś
tylko piękny sen, z którego zaraz mam się obudzić- powiedziała
nagle spuszczając wzrok na swój kieliszek z winem. Draco spojrzał
na nią z uśmiechem, podszedł do niej kładąc swoje dłonie na jej
talii.
-W
takim razie też bym musiał śnić, ale za nic nie chce się
obudzić- szepnął jej do ucha, po czym zaczął składać delikatne
pocałunki na jej twarzy. Kiedy w końcu doszedł do ust, wpił się
w nie z taką zachłannością i namiętnością jak jeszcze nigdy.
-Mogę
tak śnić do końca swoich dni- szepnęła do niego gdy już się od
siebie oderwali. Draco z uśmiechem zszedł z pocałunkami na jej
szyję, a Hermionie bardzo to odpowiadało.
-Kocham
Cię- westchnęła gdy zaczął błądzić po jej ciele dłońmi.
Chwyciła go za koszule i przyciągnęła jeszcze bliżej siebie.
-Ja Ciebie też- powiedział z łobuzerskim uśmiechem, powoli dobierając się do jej bluzki, której bardzo chciał się pozbyć. Kiedy sprawy miały dojść za daleko, drzwi do kuchni się otworzyły a w nich stali nie kto inny jak Aisha i Blaise. Dwójka zakochanych spojrzała zdziwiona w tamtą stronę. Szatynka na ich widok się zarumieniła, gdyż nie pierwszy raz przyłapali ich na jednoznacznych sytuacjach.
-Ja Ciebie też- powiedział z łobuzerskim uśmiechem, powoli dobierając się do jej bluzki, której bardzo chciał się pozbyć. Kiedy sprawy miały dojść za daleko, drzwi do kuchni się otworzyły a w nich stali nie kto inny jak Aisha i Blaise. Dwójka zakochanych spojrzała zdziwiona w tamtą stronę. Szatynka na ich widok się zarumieniła, gdyż nie pierwszy raz przyłapali ich na jednoznacznych sytuacjach.
-Możecie
powiedzieć cholera jasna co wy tu robicie?!- zapytał lekko
zirytowany Draco.
-Chcieliśmy
wam zrobić niespodziankę, ale najwidoczniej popsuliśmy wam tylko
plany- zaśmiał się Blaise.
-Kochanie
ja się boję gdzie oni TO jeszcze robili kiedy nas nie było-
zachichotała Aisha. A Szatynka z zażenowania położyła głowę na
ramieniu swojego chłopaka.
-Jesteście
idiotami- podsumował Blondyn głaszcząc ukochaną po włosach.
-Dobra
damy wam pięć minut prywatności, ale tylko pięć minut, bo
jesteśmy głodni- powiedział Blaise obejmując swoją narzeczoną i
wychodząc z kuchni.
-Przypomnisz
mi czemu ja jeszcze ich nie zabiłem?- zapytał się dziewczyny,
która podniosła już głowę i patrzyła teraz chłopakowi w oczy.
-Bo
byś trafił do Azkabanu a tego z kolei ja bym nie przeżyła.
-No
fakt to dla Ciebie się tak poświęcam- zamruczał całując ją w
nos- ale to nie zmienia, że są idiotami i zawsze się nam wtrącają.
-Cóż
poradzić takie życie- zachichotała cicho Hermiona.
-A
może tak by ułatwić to życie?- zapytał sugestywnie a ona
spojrzała na niego zdziwiona.
-Co
masz na myśli?
-Zamieszkaj
ze mną, w naszym własnym domu, gdzieś niedaleko, ale w naszym
prywatnym osobistym miejscu.- powiedział szczerze patrząc jej w
oczy. Panna Granger nie mogła uwierzyć, że dostała taką
propozycje od niego. To był kolejny krok ich związku i teraz nie
pragnęła niczego więcej.
-Choćby
jutro- odpowiedziała uśmiechając się. Draco szczęśliwy
pocałował ją.
Takim
sposobem zamieszkali razem. Znaleźli domek na sprzedaż praktycznie
na przeciwko tego domku gdzie mieszkają sami Blaise wraz z Aishą.
Panna Granger nagle zaczęła się zastanawiać czy dwójka jej
przyjaciół wzięła w końcu ślub, kiedy odeszła nie chciała z
nikim rozmawiać i ich zostawiła. Czuła się źle zostawiając ich
samych bez żadnego pożegnania. Wiele razy siedziała nad pergaminem
i próbowała coś napisać do Aishy czy Blaise'a , jednak na nic,
za bardzo się bała, że już dawno ją znienawidzili... Kto by
pomyślał, że jedna noc może zmienić wszystko, całe jej
szczęście, całe życie, wszystko w to co tak bardzo wierzyła. Do
końca nawet teraz, po mimo tego, że tyle minęło ona nie rozumiała
skąd zaczęła się taka poważna kłótnia. Żałowała słów
wypowiedzianych w jego stronę, ale była już nieźle zdenerwowana,
po raz pierwszy się tak zachowywał względem niej i naprawdę
poważnie ją zranił. Wcześniej owszem także się kłócili ale
nie aż tak by doprowadziło to do rozstania.
-Kochanie
wróciłam!- zawołała Hermiona wchodząc do domu pewnego sobotniego
wieczoru.
-Gdzie
tak długo byłaś?!- zapytał lekko zdenerwowany pojawiając się w
przed pokoju. Szatynka spojrzała na niego zdziwiona i zaskoczona
zauważyła, że czuć od niego było alkohol, ale i tak to nie było
do niego podobne, zawsze nawet jak był pijany to traktował ją jak
księżniczkę a potem zawsze wszystko pamiętał.
-Z
Aishą patrzeć na suknie ślubne, przecież Ci mówiłam, wiesz jaka
twoja siostra jes.- powiedziałam spokojnie zdejmując płaszcz-
Czemu piłeś?- zapytała podchodząc do niego z troską. Jednak ten
o dziwo odsunął się od niej.
-A
co robiłaś wcześniej?- zapytał lekceważąc jej pytanie.
-Byłam u Maxa musieliśmy omówić kilka spraw, o tym tez powinieneś wiedzieć, bo ci wczoraj mówiłam, że szykują się zmiany w szpitalu.- powiedziała lekko zirytowana. Nie wiedziała o co mu chodzi, nigdy wcześniej nie miał pretensji o to co, kiedy i z kim robi, tym bardziej, że zawsze o wszystkim wiedział.
-Byłam u Maxa musieliśmy omówić kilka spraw, o tym tez powinieneś wiedzieć, bo ci wczoraj mówiłam, że szykują się zmiany w szpitalu.- powiedziała lekko zirytowana. Nie wiedziała o co mu chodzi, nigdy wcześniej nie miał pretensji o to co, kiedy i z kim robi, tym bardziej, że zawsze o wszystkim wiedział.
-Nie
kłam. Znudziłaś się mną i zaczęłaś się z nim spotykać! Co
on ma czego ja nie mam?!- oskarżył Hermionę, a ta patrzyła na
niego jak na wariata, nigdy jeszcze nie był o nią zazdrosny i to o
Maxa, który był jej i jego przyjacielem, i szefem.
-Co
ci strzeliło do głowy? Przecież Max jest naszym szefem i
przyjacielem!
-No
właśnie, ja też byłem twoim przyjaciele a teraz jesteśmy razem.
Jeszcze, póki mnie nie rzucisz dla niego!
-O
czym ty do mnie mówisz?! Jeszcze zaraz mi powiesz, że skoro Blaise
jest moim przyjacielem to z nim też będę chodzić.
-No
nie wiem po tobie można się wszystkiego spodziewać! Ostatnio w
ogóle nie ma cię w domu, pewnie masz na boku jeszcze dziesięciu
innych!- krzyczał mówiąc jej to prosto w oczy, a ona w to nie
wierzyła. Co się stało z jej Draco? Jej zawsze kochającym
chłopakiem, który cieszył się na jej widok, gdy wracała później
od niego, całował ją i robił kolację?
-Czy
ty uważasz mnie za jakąś szmatę?!- powiedziała, miała płacz
już w kącikach oczu. Po raz pierwszy od czasów szkoły doprowadził
ją do takiego stanu, jedno co teraz chciała to, to żeby on
przytulił ją mocno do siebie i przeprosił, wyjaśnił swoje
zachowanie, by pocałował ją w czubek głowy i przepraszał dopóki
ona by go nie pocałowała prosto w usta. Jednak tak się nie stało,
wydarzyło się coś gorszego.
-Tak,
jesteś zwykła szmatą i dziwką!- krzyknął patrząc jej prosto w
oczy, a Hermiona zamarła, nie spodziewała się czegoś takiego. Z
impulsu uderzyła go w policzek, kiedy po jej własnych zaczęły
spływać łzy.
-Wynoś się, wynoś się nie chce cię więcej widzieć!- krzyknęła i całkowicie się rozpłakała.
-Wynoś się, wynoś się nie chce cię więcej widzieć!- krzyknęła i całkowicie się rozpłakała.
-Ja
kupiłem ten dom, więc to ty powinnaś się wynieść- powiedział,
trzymając się za czerwony policzek.
-Dobrze,
tak zrobię. Z nami koniec!- krzyknęła i pobiegła na górę. Była
cała zapłakana, naprawdę tego wszystkiego nie rozumiała, przecież
wczoraj było jeszcze wszystko dobrze, mało tego, jeszcze dzisiaj
rano powitał ją słodkim pocałunkiem i powiedział co najmniej dwa
razy jak bardzo ją kocha. Dlatego nie rozumiała, ale teraz była
zbyt zraniona. Spakowała wszystko, zabrała mu wszystkie ich wspólne
zdjęcia, by nie zostało mu nic po niej, zabrała z sobą jedną z
jego koszul, by jakoś przeżyć bez niego. Kiedy miała wszystko
spakowane zeszła na dół, nadal płakała, w przed pokoju nadal
stał tam on i chyba choć trochę zrozumiał, co się właśnie
stało, ponieważ, widziała ból w jego oczach.
-Hermiona...
ja...- zaczął jednak ona nie chciała tego słuchać. Za dużo się
już wysłuchała od niego. Nie miała już sił dzisiaj, to wszystko
był dla niej szokiem.
-Skończ,
za dużo już dzisiaj powiedziałeś- powiedziała, założyła
płaszcz i wybiegła z domu z wszystkimi swoimi rzeczami nawet się
za sobą nie oglądając. Dopiero na końcu ulicy, stanęła i
jeszcze bardziej się rozpłakała, upadła na kolana nie wierząc,
że jej szczęście właśnie się skończyło.
„Przed
tą kłótnią, zanim się od ciebie „odcięłam”
Ale
teraz teraz bym wróciła do tego wszystkiego”
I
tak Hermiona wybudziła się po dwóch latach z pięknego snu.
Wróciła do swojego starego mieszkania. Nie umiała poradzić sobie
z tym wszystkim więc postanowiła wyjechać. Z samego rana poszła
do pracy, by nikogo nie spotkać, by nie odpowiadać na głupie
pytania. Wiedziała, że tak wcześnie będzie tylko Max i nie myliła
się, co prawda jej szef był zdziwiony, ale Hermiona wiedziała co
musi zrobić. Poprosiła swojego przyjaciela o urlop, powiedziała mu
z większa co się stało, i że musi wyjechać pomyśleć. Max
zrozumiał ją i zgodził się, powiedział jej by się nie spieszyła
ale żeby nie skreślała Dracona. Ta z wdzięcznością się do
niego uśmiechnęła i wróciła do domu. Tam bez zastanowienia,
wzięła walizkę i wyjechała, nikomu nic nie mówiąc. Od tamtego
momentu płakała codziennie, ale nie dlatego, że Draco powiedział
to co powiedział, ale dlatego, że za nim tęskniła jak cholera,
ale on na pewno już o niej zapomniał. Wiedziała jedno najbardziej
pragnęła znowu zobaczyć jego przed jej drzwiami. By znów się do
niej uśmiechnął tak jak tylko on potrafił. Gdyż bardziej ją
bolało to, że go straciła niż to co zrobił. Gdyby tylko
powiedział, że jest mu przykro, ona bez wahania by mu wybaczyła i
znowu wpuściła do swojego życia, ale wiedziała, że takie rzeczy
dzieją się tylko w filmach.
„Wróć,
wróć, wróć do mnie
tak,
jakbyś to zrobił, gdyby był to film
Stałbyś na zewnątrz w deszczu
dopóki bym nie wyszła.
Wróć, wróć, wróć do mnie
Mógłbyś, mógłbyś gdybyś tylko przeprosił
Wiem, że moglibyśmy to jakoś naprawić
Lecz gdyby to był film, byłbyś już tutaj.”
Stałbyś na zewnątrz w deszczu
dopóki bym nie wyszła.
Wróć, wróć, wróć do mnie
Mógłbyś, mógłbyś gdybyś tylko przeprosił
Wiem, że moglibyśmy to jakoś naprawić
Lecz gdyby to był film, byłbyś już tutaj.”
Cicho
westchnęła, przyjechała tu tylko by zrobić jedną rzecz. A potem
znowu miała zamiar wyjechać. Tu już nie ma dla niej miejsca.
Spojrzała za okno, słońce zaczęło już wstawać. Musiała się
zbierać, poszła do pokoju gdzie było jeszcze więcej wspomnień.
Ledwo powstrzymując płacz poszła do łazienki pod prysznic. Nie
wyglądała za dobrze, mało jadła, co chwilę płakała no i mało
spała. Gdyby nie makijaż wyglądała by jak zombie. Gdy była już
gotowa wzięła parasol, gdyż zaczęły się zbierać chmury, jak by
miało zaraz padać. Wyszła z mieszkania i skierowała się w stronę
szpitala. Podjęła decyzje. Musiała raz na zawsze pożegnać się z
tym miastem. Gdy weszła do pomieszczenia, gdzie kiedyś był jej
drugi dom, nadeszły kolejne wspomnienia. Zacisnęła powieki, nie
chciała teraz w tym momencie się rozpłakać. Szybko powędrowała
do gabinetu Maxa, gdzie była sześć miesięcy temu o tej samej
porze. Nic się nie zmieniło nadal, tak wcześnie w pracy był tylko
Max. Gdy była już przed drzwiami do jego gabinetu, cicho zapukała
a kiedy usłyszałam ciche proszę, weszła do środka. W
pomieszczeniu wszystko było takie same, gdy spojrzała na swojego
szefa, lekko się uśmiechnęła, tęskniła za nim.
-Hermiona?
Wróciłaś! Nawet nie wiesz jak się cieszę, cały szpital się o
Ciebie pytał- powiedział szczęśliwy widokiem swojej
przyjaciółki, wstał, podszedł do niej i przytulił do siebie.
Szatynka odwzajemniła uścisk zawsze był dobrym przyjacielem. Kiedy
odsunął się od niejn spojrzał na nią badawczym wzrokiem.
-Twój
smutek nadal nie minął prawda?- zapytał cicho.
-Nie
i nie jestem tutaj by wrócić tylko by dać Ci to i wyjechać znów-
odpowiedziała szepcząc i wyciągnęła dokument z torebki. Odebrał
od niej kartkę i spojrzał na nią. Po chwili na jego twarzy można
było zobaczyć szok i zmartwienie.
-Przecież
to jest wypowiedzenie! Hermiona chyba nie mówisz poważnie,
potrzebujemy Cię- jęknął Max spoglądając na nią.
-Przykro
mi, już podjęłam decyzje- szepnęła, cofnęła się- Nie mogę tu
zostać Max, to za bardzo boli.
-Draco
się o Ciebie ciągle pyta- powiedział nagle brunet, a Hermiona
spojrzała na niego zaskoczona.
-Co-o?
-Każdego
dnia, czy nie mam jakiś wieści o Tobie...
-Podjęłam
decyzje... muszę już iść- powiedziała słabo, cudem
powstrzymując łzy. Szybko odwróciła się, ale za nim wyszła Max
jeszcze powiedział.
-Hermiono
cokolwiek by nie było zawsze możesz tu wrócić, drzwi do naszego
szpitala zawsze będą dla ciebie otwarte.
-Dziękuje-
szepnęła i czym prędzej wyszła. Nie miała już sił, musiała z
stąd uciec. Gdy wyszła z szpitala, skierowała się szybkim krokiem
do swojego mieszkania by móc się spakować i jak najszybciej z stąd
wyjechać... kolejny raz. Nagle wpadła na kogoś, miała mętlik w
głowie. Spojrzała na osobę, która stała przed nią i zamarła.
Była to Aisha wraz z Blaisem. Bała się spotkania z nimi, wyjechała
nic im nie mówiąc. Jej przyjaciele także zamarli tylko oni z
zaskoczenia, nie mogli uwierzyć, że ich Hermiona stoi przed nimi
nie sądzili, że jeszcze kiedyś ją zobaczą.
-Hermiona?- zapytała Aisha w końcu.
-Hermiona?- zapytała Aisha w końcu.
-Cześć
Aisha- szepnęła Szatynka, spuszczając wzrok. Na pewno nienawidzili
ją za to co im zrobiła.
-Oh
Hermiona! Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę!- krzyknęła
Aisha szczęśliwa i rzuciła się przyjaciółce na szyje. Była
Gryfonka była w wielkim zdziwieniu.
-Czemu,
czemu wyjechałaś bez żadnego słowa! Czekałam na jakiś list....
cokolwiek! Tak się martwiłam!- krzyknęła i zaczęła płakać.
Panna Granger dopiero teraz zrozumiała, że zrobiła błąd nic im
nie mówiąc, na pewno wiedzieli co się stało i martwili się, że
była Gryfonka może sobie coś zrobić z rozpaczy.
-Przepraszam
was, po prostu musiałam się odciąć, nie umiała z nikim
rozmawiać.
-Dobrze
już to nie jest ważne, najważniejsze jest to, że wróciłaś-
powiedział z uśmiechem Blaise. Jednak Szatynka na jego słowa
spuściła głowę. Aisha wyczuła, że coś jest nie tak, więc
odsunęła się od Hermiony i spojrzała na nią uważnie.
-Miona
ty chyba nie....
-Wróciłam
tylko by oddać wypowiedzenie Maxowi i znowu wyjeżdżam- szepnęła
z łzami w oczach.
-Nie
Hermiona, proszę, nie mozesz tego mi zrobić, nie możesz tego nam
zrobić, kolejny raz!- zaczęła panikować Blondynka.
-Przykro
mi Aisha ale podjęłam decyzję, za dużo tu wspomnień. Nie mogę
tutaj zostać...
-Hermiona
Draco naprawdę żałuje tego co powiedział, on nie umie żyć bez
Ciebie...- zaczął Blaise.
-Skoro
tak, to czemu nie próbował mnie znaleźć?! Czemu nie napisał do
mnie?! Czemu nie wybiegł za mną tamtego wieczoru?!- wybuchła w
końcu Hermiona, nie wytrzymała i rozpłakała się. Nie rozumiała
tego, skoro nie zapomniał to czemu nic nie zrobił.
-Bał
się. Bał się, że go nienawidzisz i nie chcesz go zna- szepnęła
Aisha.
-Nigdy
nie będę umieć go nienawidzić- powiedziała Szatynka-
Najwidoczniej tak musiało być, nie było nam pisane. Będę za wami
bardzo tęskniła, ale obiecam, że tym razem się odezwę- szepnęła
tylko i odeszła. Aisha i Blaise chcieli biec za nią i ją zatrzymać
ale wiedzieli, że tylko Draco będzie wstanie tego dokonać.
W
tym samym czasie w szpitalu
-Chciałeś
mnie widzieć- powiedział Draco wchodząc do gabinetu swojego szefa.
Bardzo marnie wyglądał. Był wrakiem człowieka. Nienawidził
samego siebie. Nie mógł wybaczyć sobie tego co powiedział
kobiecie, którą kochał nad życie. Nie raz chciał sobie zrobić
coś głupiego ale w ostatniej chwili Aisha i Blaise reagowali. Potem
zrozumiał, że do końca życia sobie nie wybaczy tego i największą
karą, może być życie bez niej.
-Draco...
Hermiona tu dzisiaj była- powiedział Max wstając z jakimś
dokumentem, po czym stanął przed Blondynem. Ten za to zamarł, jego
serce zaczęło mocniej bić. Była tu. Nic jej nie jest. Żyje dalej
i najwyraźniej już zapomniała, skoro wróciła.
-Wraca
do pracy?- zapytał cicho.
-Nie,
nie wróciła po to by tutaj zostać. Wróciła tylko by dać mi
wypowiedzenie i znowu wyjeżdża- powiedział zmartwiony podając
byłemu Ślizgonowi kartkę, która trzymał w ręku. Malfoy z
niedowierzaniem spojrzał na dokument, nie mógł w to uwierzyć
kolejny raz ją traci.
-Chyba
nie przyjąłeś go?- zapytał lekko zdenerwowany.
-Nie
mam zamiaru, ale chyba będę musiał, ona wyjeżdża znowu. I chyba
nie ma zamiaru już wracać. Powiedziałem jej, że zawsze może tu
wrócić, że zawsze będą otwarte dla niej drzwi.... Draco tylko ty
jesteś zdolny ją zatrzymać.
-Nie
mogę.... To jej wybór...- szepnął rzucając dokument na biurko
przed nimi.
-Ona
nadal Cię kocha, wygląda tak samo marnie jak ty. Nie umiecie żyć
bez siebie. Długo tak jeszcze ani ty ani ona nie pociągnie. W końcu
umrzecie z wycieńczenia i tęsknoty za sobą- powiedział patrząc
się w niebieskie oczy Blondyna. Draco potrząsnął głową. Nie
wiedział już co robić.
Nagle
drzwi do gabinetu Maxa się otworzyły a przez nie wpadła Aisha wraz
z Blaisem.
-Draco
Hermiona jest w mieście musisz ją zatrzymać- powiedziała bez
wstępu jego siostra.
-Wie
już o tym, tylko twierdzi, że ona mu nie wybaczy, a dla niego
najlepszą jest karą życie bez niej- powiedział zrezygnowany
brunet.
-Stary
cholera jasna, od sześciu miesięcy o niczym innym nie myślisz
tylko o niej, śnisz o nikim innym tylko o niej, patrzysz na jedyne
zdj które ci zostawiła, które przedstawia nikogo innego tylko ją!
Codziennie umierasz z tęsknoty za nią! Ludzie popełniają błędy.
A ona nadal Cię kocha i Cię potrzebuje więc teraz biegnij do niej
i nie pozwól znowu odejść!- powiedział Diabeł. Nie mógł już
patrzeć jak jego najlepszy przyjaciel się wykańcza. Draco spojrzał
na trójkę swoich przyjaciół bez słowa teleportował się pod
jej dom. Oni mieli racje, nie mógł pozwolić kolejny raz jej
odejść. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie był egoistą,
ale nie umiał żyć bez niej. Gdy z ciężkim sercem podchodził do
jej drzwi z nieba zaczął padać deszcz, jednak on tym się nie
przejmował teraz tylko ona istniała. Bał się, ale w końcu
zadzwonił do drzwi.
Hermiona
w tym czasie pakowała ostatnie rzeczy. Płakała i to bardzo. Tak
naprawdę nie chciała wyjeżdżać tu był jej dom, tu było jej
miejsce. Ale wiedziała, że nie może zostać. Tu był on. Dlatego
ona nie miała prawa tu być. Chociaż odkąd tylko odeszła czekała
na niego, by wrócił by tylko przytulił ją do siebie powiedział
jak bardzo ją kocha. Najbardziej pragnęła by znów pojawił się w
jej drzwiach i żeby znów było wszystko tak jak wcześniej.
„Jeśli
jesteś gdzieś,
jeśli
jesteś gdziekolwiek, jeśli żyjesz dalej
Czekam na ciebie, odkąd odszedłeś
Czekam na ciebie, odkąd odszedłeś
Pragnę
to wszystko z powrotem, takie jakie było przedtem
I
chce po prostu cię zobaczyć znów, w moich drzwiach.”
Nagle
zadzwonił dzwonek, panna Granger była zdziwiona nikogo się nie
spodziewała, szybko otarła łzy i otworzyła drzwi. A kiedy
zobaczyła kto jest jej gościem, serce zaczęło jej szybciej bić,
ręce się pocić a każda komórka jej ciała chciała się
przytulić do niego. Na zewnątrz stał Draco Malfoy, jej Draco,
miłość jej życia. Był cały przemoknięty.
-Draco-
szepnęła cicho nadal zszokowana.
-Hermiona-
powiedział równie cicho. Jego ciało także zaczęło wariować na
jej widok. Widzieli siebie po raz pierwszy od sześciu miesięcy.
-Co
tu robisz?- zapytała w końcu, ledwo powstrzymując płacz.
-Hermiona chce cię przeprosić, tak bardzo mi przykro. Nigdy tak nie myślałem, to wszystko przez to, że się denerwowałem, wtedy chciałem cię zaprosić na kolacje i oświadczyć ci się.... ale moja głupia wyobraźnia zaczęła wymyślać, że mi odmówisz i odejdziesz. Tak bardzo się tego bałem, że aż zwariowałem i naprawdę do tego dopuściłem. Zacząłem wymyślać głupie rzeczy takie jak to, że zaczynasz się umawiać z Maxem. Zwariowałem, bo bałem się ciebie stracić. Teraz nienawidzę samego siebie za to co powiedziałem. Wiem, że nie mam żadnego prawa do tego by tu teraz być i cię przepraszać bo nic mnie nie usprawiedliwia, ale kocham cię i zawsze cię będę kochać- skończył podchodząc do niej, stali twarzą w twarz, patrzyli sobie w oczy, na twarzy Dracona był widok smutek i rozpacz a na Hermiony szok i ulgę. Stali tak patrząc sobie w oczy, nie przejmowali się deszczem, który padał na nich i przemakał ubrania. Świat teraz nie istniał, czas znów stanął, bo byli razem.
-Hermiona chce cię przeprosić, tak bardzo mi przykro. Nigdy tak nie myślałem, to wszystko przez to, że się denerwowałem, wtedy chciałem cię zaprosić na kolacje i oświadczyć ci się.... ale moja głupia wyobraźnia zaczęła wymyślać, że mi odmówisz i odejdziesz. Tak bardzo się tego bałem, że aż zwariowałem i naprawdę do tego dopuściłem. Zacząłem wymyślać głupie rzeczy takie jak to, że zaczynasz się umawiać z Maxem. Zwariowałem, bo bałem się ciebie stracić. Teraz nienawidzę samego siebie za to co powiedziałem. Wiem, że nie mam żadnego prawa do tego by tu teraz być i cię przepraszać bo nic mnie nie usprawiedliwia, ale kocham cię i zawsze cię będę kochać- skończył podchodząc do niej, stali twarzą w twarz, patrzyli sobie w oczy, na twarzy Dracona był widok smutek i rozpacz a na Hermiony szok i ulgę. Stali tak patrząc sobie w oczy, nie przejmowali się deszczem, który padał na nich i przemakał ubrania. Świat teraz nie istniał, czas znów stanął, bo byli razem.
-Chciałeś mi się
oświadczyć ?- zapytała z nadzieją.
-Tak,byłaś... jesteś
miłością mojego życia, a te sześć miesięcy były koszmarem-
szepnął. Hermiona czuła ulgę, znów był przy niej i nadal ją
kochał. A robił takie głupoty, bo bał się ją stracić. Na jej
policzkach łzy zmieszały się z kroplami wody.
-Oh Draco!- powiedziała
tylko i rzuciła mu się na szyję. Miała już dość życia bez
niego. Malfoy'owi kamień spadł z serca.
-Jak to możliwe, że mi
wybaczasz...?- szepnął i przytulił ją mocno do siebie. Znów
poczuł, że żyje, wreszcie mógł swobodnie oddychać.
-Bo bardziej mnie boli to,
że nie ma ciebie obok mnie niż to co powiedziałeś- powiedziała
spoglądając w jego oczy.
-Kocham Cię, nigdy nie
przestałam- szepnęła a Draco wpił się w jej usta.
-Już nigdy więcej mnie nie
opuszczaj- szepnął Blondyn.
-Nie zamierzam.
-A ja nie zamierzam Ci już
nigdy więcej na to pozwolić- powiedział i znowu ją pocałował.
Wycofali się domu i skierowali się do sypialni Szatynki.
Byli szczęśliwi, bo odzyskali swoje szczęście. Hermiona nigdy nie żałowała swoich decyzji, no chyba tylko tą jedną, że go zostawiła, ale i tak nic by nie zmieniła. Ponieważ prawdziwa miłość wszystko wybaczy i zawsze przetrwa.
Byli szczęśliwi, bo odzyskali swoje szczęście. Hermiona nigdy nie żałowała swoich decyzji, no chyba tylko tą jedną, że go zostawiła, ale i tak nic by nie zmieniła. Ponieważ prawdziwa miłość wszystko wybaczy i zawsze przetrwa.
The
End
************************************************************
Witajcie kochani! Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Nie wiem czemu azle rozdziału coś nie mogę napisać i miniaturkę dałam radę... mam nadzieje, że mianiturka was uszczęśliwi. Nie wiem co będzie z rozdziałem, szkoła naprawdę daje w kość więc cięzko mi powiedzieć, a do ferii mam niestety jeszcze dwa tygodnie więc, całkowicie na nowej notce będe mogła się skupić własnie wtedy. Narazie was żegnam i mam nadzieje, że jeszcze mnie nie znienawidziliście....
Witajcie kochani! Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Nie wiem czemu azle rozdziału coś nie mogę napisać i miniaturkę dałam radę... mam nadzieje, że mianiturka was uszczęśliwi. Nie wiem co będzie z rozdziałem, szkoła naprawdę daje w kość więc cięzko mi powiedzieć, a do ferii mam niestety jeszcze dwa tygodnie więc, całkowicie na nowej notce będe mogła się skupić własnie wtedy. Narazie was żegnam i mam nadzieje, że jeszcze mnie nie znienawidziliście....
Pozdrawiam
Caroline Cross
PS. Jeszcze nie zadecydowałam jeśli chodzi o zawieszenie bloga....
fajnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńcoś smutny ten początek :(
Wspaniała miniaturka.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Happy endy.
Cieszę sie, że wszystko się ułożyło.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Cudowne zakończenie :) !!!
OdpowiedzUsuńCała fabuła jest trochę nie logiczna i wymuszona. Czy ty byś wybaczyła swojemu facetowi gdyby nazwał cie dziwką? Nie sądzę.
OdpowiedzUsuńTo się nazywa prawdziwa miłość geniuszu
UsuńMatkomatkomatkomatko *.* slodziiiiiaaaaśne
OdpowiedzUsuńCudowna :)
OdpowiedzUsuń