niedziela, 19 stycznia 2014

Miniaturka "Come Back"






Siedziała w fotelu. Ubrana w jakiś dres i za dużą koszulkę. JEGO koszulkę. Wciąż pachniała nim. I sądzę, że tylko dzięki temu, że miała przy sobie jakąś cząstkę jego, przetrwała te 6 miesięcy....Dzisiaj wróciła do domu, przez cały czas była w Nowym Yorku. Wtedy nie mogła tu zostać, musiała wyjechać, jednak teraz wróciła, ale tylko na chwile.... I tak nic to nie zmienia, gdziekolwiek by nie była, robiła to samo, siedziała w fotelu wpatrzona w jakiś nieokreślony punkt na ścianie. Jedynie chodziła do pracy, jednak i tam była nieobecna, nic ani nikt nie mógł ją wyrwać z tej rozpaczy. Tęskniła za Nim całym ciałem, przez głupie dwa lata on zdołał przewrócić jej życie o całe 360 stopni i teraz nie umiała bez niego żyć. Ponieważ to On był jej życiem ... Niektórzy mogli by stwierdzić, że zwariowała i może to jest prawda, ale zwariowała z miłości i tęsknoty do swojego ukochanego. Wciąż słyszała odgłosy jego kroków na schodach, jednak gdy zaczynała mieć nadzieje, wtedy smutna i okropna rzeczywistość powracała i po prostu rozumiała, że tak naprawdę słyszy Swoje serce, które tak mocno bije. Jej złamane serce woła o to by wrócił. Świadomość nie mogła do niej dojść, że straciła go już najprawdopodobniej na zawsze...

Naprzeciwko niej był mały stolik do kawy, na którym były porozrzucane zdjęcia. Ich wspólne zdjęcia. W kominku palił się ciepły ogień, oświetlając większość pokoju. Było to jedyne źródło światła w pomieszczeniu.
                                    „Zeszłej nocy usłyszałam bicie własnego serca, które

brzmiało jak odgłosy kroków na schodach.
Sześć miesięcy minęło, a do mnie wciąż nie dotarło
Mimo iż wiem, że Ciebie tam nie ma”

Nagle jej wzrok padł na zdjęcia, wszystkie przedstawiały Jego. Jego i ją gdy byli w sobie tak bardzo zakochani. Gdzie nie było miejsca na smutki i złość. Więc gdzie się podziało to wielkie szczęście? Gdzie?
Doskonale pamiętała dzień, w którym się po raz pierwszy spotkali od ukończenia szkoły. Wtedy nie żegnali się, bo po co, skoro się nienawidzili. Więc jakie było jej zdziwienie kiedy go spotkała 3 lata temu....


Szła jak zawsze do pracy. Dziś był normalny, typowy dzień, jej codzienność już od ponad roku. Wstała, wypiła pośpiesznie kawę i szła do pracy, bo to właśnie ona była całym jej życiem. Tak, Hermiona Jean Granger była po prostu pracoholikiem, bardzo się przykładała do swojego zawodu, tak jak w szkole przykładała się do nauki. Nie miała rodziny, czy przyjaciół z którymi mogłaby spędzać czas. Wszyscy się jakoś rozeszli po ukończeniu Hogwartu. Miała kolegów w pracy i to jej wystarczyło, ale nie miała wystarczającej bliskiej osoby by się zwierzać i trzeba było to przyznać, ale panna Granger zaczęła to zauważać, jednak tłumiła w sobie smutek z powodu samotności i zajmowała się jeszcze bardziej pracą.
Pewnie zastanawiacie gdzie się podziała, wielka, nierozdzielająca się „Trójca”? Otóż po skończonej wojnie i ukończonej szkoły z wybitnymi wynikami i sławą jej przyjaciele zostali aurorami i największymi szychami w świecie magii, oczywiście ona także dostała ową propozycje, by być na takim stanowisku co Potter i Weasley, jednak panna Granger nie tego chciała. Odkąd pamięta zawsze chciała być uzdrowicielem i ratować ludzi w szpitalu np. takim jak Mung. Posłuchała swojego serca i zamierzała spełnić swoje marzenia. Zaczęła się starać o pracę a z jej zdolnościami bez problemu się to udało.
I to był pierwszy krok do oddalenia się z przyjaciółmi. Niektórzy nie mogli zrozumieć czemu nie chce pracować z nimi, szukać, wyłapywać a nawet zabijać pozostałych Śmieciożerców.
Tak więc każdy zajął się swoimi obowiązkami. Co do Ronalda Weasley'a, który był jej chłopakiem, rzucił ją po jakimś czasie, twierdząc, że nie może z nią być, ponieważ interesuje się tylko pracą. Ale to nie była prawda, Hermiona jeszcze wtedy nie była aż takim pracoholikiem. Owszem przykładała się do pracy ale robiła sobie przerwy by móc się spotykać z przyjaciółmi i chłopakiem. Lecz niestety same chęci nie wystarczają. A prawdziwym powodem ich zerwania było to, że Ron jak i Harry stali się bardzo sławni, po wielkiej wojnie gdzie Voldemort w końcu poległ na dobre i nadeszły nowe, lepsze czasy. Naturalnie była Gryfonka także mogła się pochwalić zainteresowaniem wokół niej, jednak ona tego nie potrzebowała, mało tego. Ona tego wręcz nie chciała. Po prostu pragnęła tylko spokojnego i normalnego życia po tylu przeżyciach jakie ją spotkały. Ale powracając do związku naszej dwójki, nie rozpadł się, ponieważ panna Granger zajmowała się bardziej pracą niż swoim ukochanym. To on niej zapomniał. Odkąd stał się sławny i bogaty miał wokół siebie wiele fanek, które legły do niego niczym jak do największego skarbu świata, a on nie zamierzał nic robić z tym, by to zmienić. Ronald potrzebowała kogoś, kto będzie mu się podporządkowywać. Kogoś kto będzie się uśmiechał i trwał przy jego boku. On nie potrzebował prawdziwej kobiety, która by go kochała a on by odwzajemniał to uczucie. Dla niego była ważna tylko reputacja. Szczerze mówiąc to Hermiona zbytnio nie przejęła się tym zerwaniem. Sama chciała to zrobić przy najbliższym spotkaniu.
Jednak niestety to rozstanie miało także skutki uboczne. Niestety po tym zdarzeniu odsunęła się od niej kolejna osoba, a dokładniej siostra Rudzielca. Ginny Weasley. Przyjaciółka stwierdziła, że to jej wina z tym zerwaniem i powiedziała jej prosto w twarz, że nie zasługiwała na niego. Tak straciły kontakt. Hermiona nie mogła uwierzyć, że tyle lat myślała, że są jej przyjaciółmi a teraz pokazują swoją prawdziwą twarz.
Potem został jej już tylko Harry. Jednak po dwóch miesiącach stał się samym Ministrem Magii, dlatego miał masę innych zajęć do roboty. Kompletnie zapomniał o swojej przyjaciółce i zajął się swoim życiem. Była Gryfonka oczywiście to rozumiała, ale nie oznacza to, że nie było jej smutno i nie odczuwała samotności. Lecz nie zamierzała się poddawać i załamywać. Postanowiła całe swoje życie oddać pracy i to było dla niej najważniejsze od tamtego czasu... dopóki nie poznała pewnego Blondyna o stalowo-niebieskich oczach, ale do tego jeszcze dojdziemy.
Z czasem nauczyła się żyć sama, gdyż rodziców nigdy nie odnalazła, a kiedy zaczęła się obwiniać, zawsze przypominała sobie, że to było dla ich bezpieczeństwa. Dzięki temu nic im nie zagrażało.
Była szczęśliwa chociaż w połowie, starała się nie przejmować swoimi problemami. Robiła to co kocha, czyli ratowała ludzi. Zawsze gdy ocaliła komuś życie, czuła się lepiej. Czuła się potrzebna światu. Po jakimś czasie, stała się najlepsza w swojej branży i praktycznie była na każde zawołanie.
Gdy doszła do pracy, wszyscy jak zwykle przywitali ją z serdecznym uśmiechem i szacunkiem, ale nie dlatego, że należała do „Wielkiej Trójcy”, nie dlatego, że przyczyniła się do ratowania świata. Tylko dlatego, że na niego zasłużyła. Była zastępcą dyrektora całego szpitala. Jej marzenia się spełniały... jednak brakowało jej drugiej osoby z którą mogłaby się dzielić z swoimi sukcesami i po skończonej pracy wrócić do domu, do swojej rodziny.... Tylko tego brakowało jej do pełnego szczęścia. Ale cóż takie było jej życie. Praca zawsze na pierwszym miejscu.
-Dzień dobry Emily- powiedziała serdecznie się uśmiechając do recepcjonistki. Była miłą, o rok młodszą od niej dziewczyną, z którą uwielbiała wychodzić na kawę w czasie przerw.
-Witaj Hermiono. Max prosił bym ci przekazała, że masz do niego jak najszybciej przyjść. Chce Ci przedstawić nowego uzdrowiciela. A tak na marginesie ten nowy jest nieziemsko przystojny – powiedziała z łobuzerskim uśmiechem.
-Ty jak zwykle tylko o jednym, dobra już do niego idę. Zobaczymy czy mas racje- zaśmiała się Hermiona. Poszła tylko na chwilę do swojego gabinetu, zanieść tam kilka rzeczy, które przyniosła z domu i ruszyła do swojego szefa. Max była naprawdę miłym mężczyzną, nie był za wiele starszy, może o rok góra dwa lata. Dobrze się dogadywali i nie mieli z sobą problemów, stał się jej bardzo dobrym kolegą. Gdy była już przy odpowiednich drzwiach zapukała. Gdy usłyszała głos swojego szefa, bez wahania weszła do pomieszczenia.
-Hej Max, podobno chcesz mi przedstawić no....- zaczęła, lecz gdy się odwróciła w stronę biurka, zamarła. Przy stole jak zawsze pod oknem siedział Max ale naprzeciwko niego siedział Draco Malfoy. Była w szoku. Co on tu robi? Pytania zaczęły się jej pojawiać w głowie jak jakiś wirus. Ale nie wiedziała czy chce znać odpowiedzi.
-Malfoy?- w końcu wydusiła z siebie coś, jednak nadal była w wielkim szoku. Nie widziała go od dwóch lat. Nic się nie zmienił, nadal miał jasne włosy i stalowo-niebieski oczy. Chodziła w garniturach i był niesamowicie przystojny. Tak chociaż ciężko było się do tego przyznać byłej Gryfonce. Taka była prawda. Ale oczywiście to nie zmienia faktu, że był Śmierciożercą.
-Witaj Granger. Miło cię znowu widzieć- powiedział Blondyn z uśmiechem.
-Cieszę się, że już się znacie, będzie mniej do roboty. Hermiono to jeST właśnie nasz nowy uzdrowiciel- skomentował to Max, widocznie bardzo z siebie zadowolony -Dobrze skoro, nie muszę was już przedstawiać proszę cię byś go oprowadziła po szpitalu, pokazała gdzie, co i jak. No i pokazała mu gabinet, który się mieści naprzeciwko twojego- powiedział kierując te słowa do Panny Granger. Ta z niezadowoloną miną przytaknęła.
-Dobrze, jak sobie chcesz- szepnęła Szatynka, nie ukrywała swojego niezadowolenia – Chodź za mną Malfoy- syknęła w stronę byłego Ślizgona i nie czekając na niego ruszyła do wyjścia.
-Widzę Granger, że nie cieszysz się z mojego widoku!- zawołał gdy była już w połowie drogi, jednak nie zamierzała się zatrzymywać.
-Nie należałam w szkole do twojego funclubu, Malfoy- zadrwiła, lecz wciąż szła dalej, jednak po chwili ją dogonił i szli ramie w ramię.
-A to zabawne. Chciałaś ale nie było już miejsc?- zapytał śmiejąc się. Nie wytrzymując panna Granger stanęła i spojrzała na niego. On uczynił to samo. Zdziwiła się, kiedy nie znalazła w jego oczach tej nienawiści i pogardy co zawsze mu towarzyszyła gdy patrzył na nią. Jedynie co zobaczyła, to rozbawienie i dziwne iskierki radości? Najwidoczniej jego życie się zmieniło... Tak samo jak i jej...
-Co ty tutaj robisz? Czego chcesz?- zapytała zdenerwowana. Szczerze mówiąc czekała na jakąś kąśliwą uwagę a nie na szczerą odpowiedź.
-Wróciłem z Włoch. Gdzie byłem uzdrowicielem po skończeniu szkoły i tu także chciałem kontynuować swój zawód. A to, że ty tu jesteś to czysty przypadek. Nie martw się nie będę wchodzić Ci w drogę- odpowiedział patrząc mi prosto w oczy. Nie wierzyła w jego słowa, nie wierzyła, że ktoś taki jak Draco Malfoy może się zmienić.
Po tej krótkiej konwersacji, oprowadziła go po szpitalu unikając jego spojrzenia i zbędnych pytań. Gdy skończyła i pokazała gdzie ma swój gabinet, a ona sama zamknęła się w swoim i nie wychodziła z niego do końca dnia, no chyba, że na obchód. Bała się, że jej praca która była dla niej wszystkim zmieni się teraz znowu w szkołę. Ale trzeba przyznać, że od czasu ich spotkania w gabinecie Maxa nigdy nie przezwał jej ani nie dokuczał. Bała się tego co może się teraz wydarzyć.

Tak spotkali się po raz pierwszy od ukończenia szkoły. Jeszcze wtedy nie wiedziała, nawet nie mogła tego przypuszczać, że Draco Malfoy, arystokratyczny dupek, będzie dla niej wszystkim. Powietrzem, szczęściem, całym życiem, przyjacielem i miłością jej życia...
Co chwile wracała do całej historii z nim związanej. Pamiętała wszystko doskonale jakby to było wczoraj... Teraz zaczęła wracać do wspomnienia jak mu wybaczyła i dała mu szansę. Tam tej chwili wiele zawdzięcza... I nawet teraz jakby mogła cofnąć się w czasie ona by nic nie zmieniła.

Odtwarzałam tysiące wspomnień, kochanie
Myśląc o tym wszystkim, przez co przeszliśmy
Może ostatnio zbyt często do tego wracałam
Do tego gdy czas stanął i miałam Ciebie”

Minął miesiąc, a Hermiona nadal unikała byłego Ślizgona. Jednak czasami sama siebie przyłapywała na tym, że mu się przygląda w czasie pracy. To jak się zachowywał względem pacjentów było nierealne, nie w stylu Malfoy'a. Nie mogła uwierzyć, że Blondyn umie być taki delikatny i troskliwy. Ale szybko zawsze się otrząsała z tych rozmyślań i wracała do swoich obowiązków.
Za to Draco co chwilę zerkał na Szatynkę, ale zawsze gdy to robił ona unikała go jak ognia. Wiele razy chciał już do niej podejść i zagadać, jednak nigdy jakoś się nie złożyło. Blondyn wcale się nie dziwił, że Hermiona tak się zachowuje względem niego. Przypuszczał ile wyrządził jej krzywdy w szkole, nie raz widział jak po jego głupich i dziecinnych odzywkach w jej oczach pojawiały się łzy. Nie był z siebie dumny, wręcz przeciwnie. Przeklinał, że był taki zapatrzony w ojca i robił wszystko by tylko mu się upodobać. Ale na szczęście teraz jest wolny, w końcu może żyć po swojemu. Jego ojciec, Lucjusz Malfoy po wojnie trafił do Azkabanu, a jego samego uniewinniono, gdyż jak potem się okazało przy końcu wojny walczył po stronie zakonu. Draco nigdy nie chciał służyć Voldemortowi, to rodzice go do tego zmuszali, gdyby nie był posłuszny już pewnie by nie żył. Po wojnie i całej sprawie w Ministerstwie postanowił wyjechać wraz z Swoim najlepszym przyjacielem, Blaisem Zabinim. I dzięki temu się zmienił. Dostał drugą szansę od życia i ma zamiar ją wykorzystać. Na szczęście większość ludzi mu wybaczyła a nawet co poniektórzy zrozumieli go. Oprócz oczywiście panny Granger, Weasley'a i Potter'a. Co do Łasicy i Bliznowatego, nie spodziewał się od nich zadość uczynienia, nie potrzebował tego do szczęścia, jednak akurat na zdaniu Hermiony mu zależało, chciałby by Szatynka mu wybaczyła, jednak wiedział, że jego zachowanie było skandaliczne i nie liczył na taki cud. Ale chciał chociaż spróbować. Pod koniec szkoły trzeba to przyznać, naszemu Smoczkowi zaczęła się podobać była Gryfonka, tylko szkoda, że tak późno to zrozumiał. A teraz gdy minęły dwa lata, musiał stwierdzić, że wypiękniała jeszcze bardziej.
Pewnego dnia gdy Hermiona jak zawsze przyszła rano do pracy, mogłoby by się wydawać, że będzie to normalny dzień. Jednak los szykował na ten dzień coś innego, coś co odmieni jej całe dotychczasowe życie...Siedziała jak zawsze w swoim gabinecie i wykonywała papierkową robotę, zaraz miała iść na obchód a potem na przerwę. Na dzisiaj na szczęście miała zapisanych mało pacjentów. Nagle do pomieszczenia weszła zdyszana Emily, kiedy panna Granger miała się już pytać o co chodził , recepcjonistka ją wyprzedziła.
-Hermiona jesteś bardzo potrzebna, był wybuch w ministerstwie, dużo osób bardzo poważnie rannych- powiedziała szybko tak jak Hermiona na to zareagowała. Bez zastanowienia założyła swój kitel i wybiegła z gabinetu. Na korytarzy było pełno pielęgniarek, innych uzdrowicieli i pełno rannych. Dużo osób znała, ale nie chciała widzieć tu Rona czy Harry'ego, ból nadal pozostał po ich odejściu. Większość osób były poparzone i krwawiły oraz mieli inne urazy jeszcze. Ten wybuch musiał być w głównym miejscu Ministerstwa, zranionych było za dużo a jeszcze więcej ich przybywało. Rozejrzała się i niektórzy naprawdę potrzebowali pomocy już od zaraz. Wiedziała, że sama sobie nie da rady a jedynym równie dobrym uzdrowicielem, niestety musiała przyznać, że był to Draco Malfoy.
-Em gdzie jest Malfoy?- zapytała,gorączkowo, myśleć jak się z tym wszystkim uporać.
-Ma dzisiaj wolne.
-Zawołaj go, musi przyjść, powiedz, że to pilne- powiedziałam i zaczęłam przeprowadzać pacjentów z poważniejszymi urazami do jednej sali, a Ci z mniejszymi zostali w korytarzu by mogli się nimi zająć pielęgniarki. Ja ruszyłam do sali i zaczęłam opatrywać i podawać różne eliksiry. Zastanawiałam się jak mogło to się stać, skoro Ministerstwo było chronione? Starałam się z całych sił, by dać radę, na szczęście (i nieszczęście) w końcu do sali wszedł Malfoy ubrany już w swój kitel.
-Co tu się dzieje, Granger? Czemu wołasz mnie gdy mam dzień wolny do jasnej cholery.
-Jakbyś nie zauważył mamy poważny problem, był wybuch w ministerstwie. Więc skończ te głupie gierki i weź się do roboty idioto, bo sytuacja jest krytyczna!- zawołała nie wytrzymując. Na szczęście, Blondyn zrozumiał powagę sytuacji i wziął się za robotę, akurat podeszli do tego samego łóżka. Hermiona po chwili rozpoznała pacjenta, to był Ron Weasley, nieźle krwawił w kilku miejscach. Nie widziała go od roku i szczerze mówiąc nie chciała za bardzo nadal go widzieć. Nie wiedziała jak ale Draco zrozumiał ją bez słów, przyglądał się jej gdy tylko podeszła do łóżka Łasicy.
-Idź zajmij się innymi, ja go opatrzę- powiedział i zabrał się za leczenie. Hermionie nie trzeba było mówić dwa razy. Jakoś nie miała ochoty, nie sądziła, że jeszcze kiedyś się zobaczą. Każdy teraz miał swój świat. A ona nadal była skrzywdzona. Zostawili ją, wymienili na kogoś lepszego a ona została sama... Potrząsnęła głową i zaczęła się zajmować innymi osobami.
Po półgodzinie sytuacja została w miarę opanowana. Wszyscy z poważniejszymi urazami zostali już opatrzeni i zostały im podane eliksiry. Kiedy panna Granger już myślała, że to koniec na dzisiaj. Przez drzwi wjechał jeszcze jeden pacjent, który jego stan był naprawdę, bardzo, bardzo krytyczny. Dwoje uzdrowicieli podeszli do nowego pacjenta, trzeba było tu szybkiej pomocy a jedna osoba na pewno by sobie nie poradziła. Hermiona nie rozpoznała zranionej osoby ale Draco najwidoczniej tak. Na jego twarzy pojawił się strach i przerażenie.
-Blaise- szepnął a Szatynka zrozumiała. Blaise Zabini. Najlepszy przyjaciel Blondyna. W tej jednej chwili musi połączyć siły, by pomóc czarnoskóremu. Na szczęście się im to udało i już po chwili Blaise był już w lepszym stanie. Była Gryfonka odetchnęła z ulgą. Spojrzała na Draco, który już trochę się uspokoił, nie sądziła, że jest zdolny do takich uczuć, że tak się umie troszczyć. Kiedy w czasie zajmowania się Diabłem, w pewnym momencie ich dłonie się zetknęły, a panna Granger poczuła dreszcze na całym ciele, szybko odsunęła rękę, ale nadal czuła jego dotyk. Nie wiedziała już ile tak mu się przyglądała ale jakoś nie mogła przestać, na szczęście on był zbyt zajęty swoim przyjacielem by cokolwiek zauważyć. Taki Draco ją fascynował, czuły, delikatny i troskliwy. Jednak otrząsnęła się gdy Blaise zaczął się budzić. Swój wzrok skierowała na pacjenta.
-Stary co się stało?- zapytał Blondyn nadal się martwił.
-Nie wiem, przyszedłem do Ministerstwa.... było jakieś zamieszanie, podszedłem bliżej by zobaczyć co się stało a potem była już tylko ciemność...- odpowiedziała bardzo słabym głosem. Hermiona zrozumiała, że jej praca się skończyła i nic tu już po niej, nie chciała im przeszkadzać.
-Idę zobaczyć co z innymi pacjentami- szepnęła, niebieskooki spojrzał na nią i tylko kiwnął głową. Nie spodziewała się niczego więcej. Odwróciła się i wyszła z sali, jednak usłyszała jeszcze skrawek ich rozmowy.
-To była Granger? Miałeś rację nieźle się wyrobiła- zaśmiał się słabo.
-Taa.... Blaise a co z Aishą?- zapytał nagle z wielkim strachem. Panna Granger nie dość, że ją zdziwiło to, że Draco rozmawiał z Blaisem na jej temat, to jeszcze do tego nigdy nie słyszała o Aishy. Kim ona była? Niebieskooki mówił to z takim strachem, to musiała być pewnie bliska mu osoba, może dziewczyna a może nawet narzeczona, bo żona na pewno nie, ponieważ nigdy nie zobaczyła na jego palcu obrączki. No świetnie Malfoy miał swoją drugą połówkę a ona nie. Co z nią było nie tak,? Zaczęła się zastanawiać Szatynka.
-Na szczęście została w domu- usłyszała odpowiedź Blaise'a. Musiała przestać podsłuchiwać, ruszyła do swojego gabinetu po drodze sprawdzając co z innymi pacjentami. Gdy już usiadła za swoim biurkiem, zaczęła rozmyślać, nie mogąc się skupić na niczym innym, ciągle miała w głowie Malfoy'a i to od miesiąca! Co raz bardziej zaczęła zauważać i przyznawać, że chyba faktycznie się zmienił, w niczym już jej nie przypominał tamtego Malfoy'a, który chodził po całym Hogwarcie i się puszył, i co chwilę gadał o tym jaki to jego ojciec jest wspaniały. Jednak ludzie się zmieniają. Przymknęła oczy i zobaczyła twarz byłego Ślizgona. Szybko otworzyła powieki, chyba faktycznie była zmęczona i powoli zaczynała wariować.
Po chwili usłyszała pukanie, nie spodziewała się nikogo, więc była lekko zdziwiona, tym bardziej, że za niecałe dwadzieścia minut kończyła pracę.
-Proszę!- krzyknęła prostując się na krześle. Jakie było jej zdziwienie gdy przez drzwi wszedł mężczyzna, który siedział w jej głowie od pięciu tygodni.
-Malfoy? Czego chcesz? - zapytała pomimo wszystko ich stosunki nie były ciepłe, tak naprawdę nie rozmawiali od czasu gdy przyszedł do pracy pierwszy dzień. Unikała go jak tylko mogła, dopiero dzisiaj była tak naprawdę twarzą w twarz z Blondynem od ostatniej rozmowy.
-Chciałem podziękować i porozmawiać- powiedział a na twarzy panny Granger pojawił się szok. Nie mogła uwierzyć, że były Ślizgon przyszedł do niej z zamiarem podziękowań.
-Słucham...?
-Chciałem Ci podziękować, że pomogłaś mi przy ratowaniu Blaise'a, sam bym sobie nie poradził...- powiedział cały czas patrząc w oczy Szatynki.
-To moja praca Malfoy.
-I tak dziękuje- wzruszył ramionami- A także chciałbym Cie przeprosić za te wszystkie lata w szkole, wiem, że moje zachowanie było głupie, dziecinne i skandaliczne, ale niestety czasu nie mogę cofnąć chociaż bardzo bym tego chciał. Naprawdę tego żałuje. Po prostu tak byłem uczony przez całe życie, dopiero później sobie uświadomiłem, że to złe. Wiem, że to mnie nie usprawiedliwa, nic ani nikt mi tego nie zrobi, ale naprawdę chciałbym Cie przeprosić. Zmieniłem się. Zdaje sobie sprawę, że nie mam prawa by cie o to prosić ale chciałbym byś dała mi szansę i poznała teraz tego nowego Dracona Mafoy'a- powiedział a Hermiona zamarła, nie wierzyła w to, nie chciała w to wierzyć. Czemu nagle wszystko się zmienia? Odkąd tylko po raz pierwszy go zobaczyła w szpitalu, coś się zmieniło, pomimo tego, że do końca jeszcze tego wszystkiego nie rozumiała. Bała się znać i dobrze wiedziała, że to może być najgorszy błąd w jej życiu ale postanowiła podjąć ryzyko. Zauważyła, że faktycznie się zmienił, każdy zasługuje na drugą szansę.
-W sumie czemu nie? Zacznijmy od nowa. Hermiona Granger- powiedziała w końcu z delikatnym uśmiechem, to był pierwszy taki gest skierowany w jego stronę.
-Draco Malfoy- odpowiedział i pocałował ją w dłoń.


I tak zaczęła się znajomość dwóch dawnych wrogów. Zaczęła się od wzajemnym mówieniem sobie prostego „cześć” na korytarzu, potem kilka wymian zdań. Następnie chodzenie razem na kawę w czasie przerw aż w końcu doszło do tego, że umawiali się po pracy na różne spotkania towarzyskie. No tak przynajmniej tłumaczyła sobie Hermiona by nie czuć się winna. Co prawda nie mówili o osobistych sprawach, ale coś czuła, że Draco musi naprawdę kochać tą całą Aishe. Pomimo tego, że nigdy o niej nie mówił, nawet o niej nie wspomniał, ale panna Granger widziała to w jego oczach, zdecydowanie była w jego życiu kobieta, którą darzył wielkim uczuciem.
Jak się okazało Blondyn był bardzo ciekawym, interesujący, towarzystwem do rozmowy, oczywiście w tych miłych pogawędkach nie zabrakło humoru byłego Ślizgona, z którego Szatynka umiała się śmiać godzinami.
Potem doszły jeszcze podwózki do domu. Nawet nie umiecie sobie wyobrazić, jaką minę miała Hermiona gdy się dowiedziała, że Draco ma mugolskie prawo jazdy i umie jeździć samochodem. Po tym wielkim szoku, zaczęła się przyzwyczajać do tego, że Malfoy zmienił się i to diametralnie. Zawsze po pracy lub wspólnej kolacji, na która przeważnie ją zabierał, odwoził pod dom i odprowadzał pod same drzwi. Trzeba przyznać, że pannie Granger bardzo to odpowiadało. Naprawdę polubiła tą Tlenioną Fretkę. Dawno już nie mogła rozmawiać tak swobodnie z kimkolwiek. A kiedy pierwszy raz pocałował ją w policzek na pożegnanie pod jej domem, zaczerwieniła się i przez resztę wieczoru miała dobry humor, zresztą na drugi dzień także. Jednak szczęście nigdy nie trwa długo, powoli zaczęła sobie uświadamiać, że przecież Blondyn ma dziewczynę, więc nie mogła na nic więcej liczyć. Już i tak wystarczająco czuła się winna. Draco spędzał z Hermioną więcej czasu niż z tą całą Aishą ponieważ spotykali się przed pracą, po pracy a czasem nawet w dniach wolnych. A najgorsze było to, że Szatynka zaczęła czuć powoli coś więcej niż sympatie i przyjaźń do byłego Ślizgona. Wtedy wiedziała, że musi z tym skończyć za nim się za bardzo zaangażuje. Nie miała zamiaru psuć komuś związku i to z kimś takim wspaniałym jak Draco.
Pamiętała jaka była wtedy głupia. W ten dzień wszystko wyszło na jaw.


W piątek chciała zakończyć to co ich łączyło. O ile w ogóle coś ich łączyło. Była możliwość, że panna Granger sobie tylko to wszystko wyolbrzymia, jednak ona naprawdę go pokochała.
Tak jak zawsze gdy kończyła pracę, przychodził do jej gabinetu i zabierał do różnych restauracji czy kawiarni. Tym razem byli w miejscu gdzie zabrał ją po raz pierwszy. Serce jej waliło. Tak bardzo nie chciała to robić ale doskonale wiedziała co jest słuszne.
-Draco posłuchaj... musimy porozmawiać- zaczęła gdy podano im deser. Słychać było w jej głosie, że się denerwowała. Blondyn spojrzał na nią zdziwiony.
-Coś się stało...?- zapytał a ona walczyła jeszcze przez chwilę z samą sobą. Jednak gdy w końcu chciała mu powiedzieć, że trzeba to wszystko skończyć, niestety (albo stety) zadzwonił jego telefon. Draco spojrzał na komórkę a potem na byłą Gryfonkę.
-Przepraszam ale muszę to odebrać.
-Nie ma sprawy- powiedziała Szatynka przeklinając samą siebie. Smok odebrał. A Hermiona bała się zwlekać z tą sprawą, ponieważ im czym dłużej to robiła, to tym bardziej nie chciała tego zrobić. Dzięki niemu w końcu nie była samotna, to dzięki niemu, przestała być pracoholikiem. Wcześniej siedziała do późna w pracy a teraz czasem wychodziła nawet wcześniej by się właśnie z nim spotkać.
-Aisha co się stało?- zapytał a panna Granger zamarła. Jego dziewczyna dzwoniła, a on się nie denerwował, najwidoczniej Hermiona rzeczywiście za dużo wyolbrzymiała, jednak i tak musiała to skończyć, dla swojego dobra... Bała się, że nie będzie umiała opanować swoich emocji i uczuć względem niego. W końcu się rozłączył. Był zmartwiony.
-Draco wszystko w porządku?
-Przepraszam Hermiona, ale muszę jechać do szpitala, moja matka tam trafiła. Aisha wraz z Blaisem już tam jadą.
-Tak mi przykro... Nie ma sprawy jedź- powiedziała z lekkim uśmiechem. Naprawdę była zmartwiona, teraz nie mogła go zostawić... Draco zamyślił się na chwile patrząc na nią. W jego oczach można było zobaczyć zmartwienie.
-Jedź ze mną- poprosił.
-Co-o?Nie, ja nie mogę- odpowiedziała zmieszana. Wizja, że będzie musiała przebywać w jednym pomieszczeniu ona i Draco z Aishą przerażała ją. Była pewna, że gdyby owa dziewczyna na nią spojrzała od razu zorientowała by się co Szatynka czuje do jej chłopaka, a wtedy na pewno nie było by przyjemnie.
-Proszę... Potrzebuję Cię- powiedziała błagalnym tonem. Po raz pierwszy Hermiona widziała go w takim stanie. Naprawdę potrzebował przyjaciółki. I chociaż wiedziała, że to bardzo zły pomysł i potem będą tego konsekwencje to musiała się zgodzić, nie mogła go teraz zostawić. Przyjaciele czegoś takiego nie robią. Wierzyła w to, że on na pewno zrobiłby dla by to samo.
-No dobrze- powiedziała w końcu, Draco uśmiechnął się delikatnie. Jak zawsze Blondyn zapłacił za kolację ( Hermionie się to wcale nie podobało, że to on wciąż płacił za wszystkie ich posiłki ale już dawno wiedziała, że z nim nie da się wygrać, był strasznie uparty. Ale chyba to właśnie w nim kochała.) Wsiedli do samochodu i ruszyli do szpitala. Gdy byli już na miejscu od razu zapytali się Emily gdzie leży Narcyza Malfoy. Dziewczyna szybko nam odpowiedziała. Doskonale znali cały budynek, w końcu tu pracowali, więc bez problemu dostali się do odpowiedniej sali. Draco wszedł pierwszy a zaraz po nim Hermiona. W pomieszczeniu była tylko jedna pacjentka, która leżała na łóżku niedaleko okna, obok kobiety siedziała Blondynka, to pewnie musiała być jego dziewczyna. Szatynka nie dziwiła się Malfoy'owi, Aisha była piękna. Nawet jakby się trochę przyjrzeć, była podobna do Blondyna i jakby ktoś nie znałby Draco mogłoby stwierdzić, że to jego siostra. Ale panna Granger doskonale wiedziała, że były Ślizgon nie ma rodzeństwa. Chociaż wiele by jej to ułatwiło.... Za piękną dziewczyną stał zmartwiony Blaise. Gdy tylko Blondynka nas dostrzegła wstała i rzuciła się w ramiona Dracona, gdzie wybuchła płaczem. Kiedy Hermiona zobaczyła tą scenę coś zakuło ją w sercu. Musieli już być długi czas razem, skoro była tak zżyta z matką byłego Ślizgona. Wiedziała, że teraz naprawdę Smok potrzebował kogoś bliskiego i nie może teraz odejść ale gdy to się skończy musi się także skończyć i ich przyjaźń. Naprawdę nie była wstanie tego wszystkiego znieść. Nie mogła patrzeć na chłopaka, którego kocha jak przytula się z inną... Przeklinała samą siebie, że pokochała tą cholerną Tlenioną Fretkę, która nigdy nie będzie jej...
-Co z nią?- zapytał szeptem Draco.
-Nie jest dobrze- powiedział Blaise równie cicho- Twoje lekarstwa, które jej dawałeś nie wystarczają już. Klątwa zaczyna działać z podwójną siłą. Lekarze, nie dają jej za dużo czasu. Wiedzą jedynie, że do jutra się nie obudzi. Dali jej jakieś eliksiry, tylko tyle mogli zrobić...
Malfoy odsunął od siebie dziewczynę i spojrzał na swoja matkę, musiało mu, być ciężko. Hermiona dobrze wiedziała jak to stracić swoich rodziców. Blondyn zaprowadził Aishe do Blaise, która bez zastanowienia się w niego wtuliła. Cała trójka pewnie była bardzo z sobą zżyta. Tak jak ona kiedyś z Harry'm i Ronem... Czarnoskóry objął ją opiekuńczo i zaczął uspokajać. Draco w tym czasie usiadł na krześle obok matki i wziął jej drobną dłoń w swoje. Panna Granger z impulsu podeszła do niego i położyła swoją rękę na jego ramieniu, chcąc dodać mu choć trochę otuchy. Blondyn choć wpatrywał się w śpiącą matkę, uścisną słoń Szatynki. Naprawdę wiele to dla niego znaczyło, że jest tu z nim teraz.
-Przykro mi- szepnęła Hermiona, nie wiedząc, co może jeszcze zrobić. Wtedy Aisha podniosła głowę i po raz pierwszy jej wzrok padł na byłą Gryfonkę.
-Przepraszam. Kim ty jesteś?- zapytała speszona, nadal była zapłakana ale teraz zainteresowała się właśnie jej osobą. Panna Granger już wiedziała, że zaczynają się konsekwencje.
-Aish spokojnie, to tylko Hermiona, pamiętasz? Opowiadałem Ci o niej- powiedział nagle Draco zerkając na Blondynkę. Szatynka gdy tylko usłyszała jego słowa, miała ochotę się rozpłakać, ona była dla niego „tylko Hermioną” a skoro opowiadał jej o niej to na pewno musieli sobie mocno ufać.
-A więc to ty jesteś tą Hermioną, szkoda, że w takich okolicznościach Cię poznaje ale miło w końcu, że tak się stało- powiedziała cicho Aisha z lekkim uśmiechem podchodząc do Szatynki i podając nowej znajomej dłoń. Panna Granger nie pewnie odwzajemniła uścisk i spojrzała na nią. Była cała zapłakana, jednak było widać, że choć trochę się cieszy. Cóż najwidoczniej widziała w Szatynce tylko przyjaciółkę Dracona a nie konkurencje...
-Mój brat wiele o Tobie opowiada w domu- szepnęła ocierając łzy. A była Gryfonka w tym momencie zamarła,”mój brat” te dwa słowa zaczęły się jej odbijać w głowie. Czy na pewno właśnie to słyszała? Może tak bardzo tego pragnęła, że zaczęła w to wierzyć.
-Dobra trzeba się zbierać nic tu po nas i muszę odwieźć Hermionę zanim opowiesz jej całe moje życie z najmniejszymi szczegółami. Nic i tak tutaj teraz nie zdziałamy. Przyjdziemy jutro- powiedział Blondyn wstając i podchodząc do dwójki dziewczyn. Szatynka nadal była w szoku, nie mogło do niej dojść to, że Aisha nie jest dziewczyną Dracona tylko jego siostrą.
-Miona wszystko w porządku?- zapytał Blondyn, przyglądając się z zmartwieniem na swoją przyjaciółkę.
-Zaraz czy to znaczy, że ona... że ty... że wy jesteście rodzeństwem?- zapytała ledwo składając zdania.
-Oczywiście, że tak, a co ty myślałaś?- zapytała gdy wyszliśmy na korytarz- że jego dziewczyną czy coś?- zaśmiała się delikatnie i w tym momencie Szatynka zamilkła i zarumieniła się.
-Hermiona ty chyba nie myślałaś, że Aisha jest moją dziewczyną?- zapytał Draco patrząc na brązowooką dziewczynę stojącą obok niego.
-Hej zaczynam się robić zazdrosny! Aish jest tylko moja!- powiedział nagle Blaise, obejmując blondynkę w pasie. A wtedy Hermionę olśniło, nagle wszystko się zrobiło jasne.
-Eh... no bo jak był ten wybuch w ministerstwie i jak uratowaliśmy Blaise'a, to rozmawialiście i kiedy pytałeś się o Aishe mówiłeś to z takim strachem i zmartwieniem. Nie wiedziałam, że masz siostrę, że w ogóle masz rodzeństwo więc pomyślałam, że to twoja dziewczyna...- powiedziała na jednym wydechu. Była cała czerwona na twarzy.
-Nie mogę uwierzyć, że nic jej o mnie nie powiedziałeś?!- zaczęła nagle Aisha, kiedy byli już na zewnątrz – a ty Miona nie martw się z Draco nigdy bym nie była, nawet gdyby to nie był mój brat albo jakby to był ostatni mężczyzna na ziemi. Nasz kochany Smoczek jest wolny a ja jestem szczęśliwie zakochana w Diable- powiedziała zerkając na czarnoskórego, który nadal ją obejmował i się uśmiechał z satysfakcją.
-I to z wzajemnością- szepnął i cmoknął ją w usta. Hermiona zorientowała się, że Aisha musi już wiedzieć o tym, że kocha jej brata. Dziewczyny od razu widzą takie rzeczy. Szatynka co raz bardziej czuła zażenowanie. Jak mogła być taka głupia?
-Dobra. Chyba czas się rozdzielić siostrzyczko- powiedział i otworzył byłej Gryfonce drzwi od samochodu, panna Granger nadal czerwona na twarzy, bez słowa weszła do środka i usiadła na przednim siedzeniu.
-Niedługo wrócę- powiedział tylko do swojej siostry i przyjaciela, i również wsiadł do wozu. Gdy ruszył Hermiona była za bardzo zażenowana by coś powiedzieć. W pewnym momencie Blondyn nie wytrzymał i zaczął się śmiać.
-Na prawdę, myślałaś, że Aisha i ja jesteśmy razem?
-Tak, nie moja wina, że wszystko to tak wyglądało!- zaczęła się bronić, ale ten znów się zaśmiał, jednak gdy zobaczył jej mordercze spojrzenie skierowane w jego stronę spoważniał.
-Masz racje to moja wina, mogłem Ci więcej powiedzieć o sobie i rodzinie- powiedział parkując pod jej mieszkaniem. Jak zwykle odprowadził Szatynkę pod same drzwi. Stali naprzeciwko siebie i żadne z nich nie wiedziało co powiedzieć. Hermiona nadal się wstydziła całego tego wydarzenia a Draco nie wiedział co zrobić.
-Hej nic się nie stało- szepnął w końcu, podnosząc jej podbródek by móc spojrzeć w jej oczy.
-Mogłem Ci więcej opowiedzieć o rodzinie... po prostu jakoś nie było okazji. Przede wszystkim chciałem poznać Ciebie- powiedział patrząc jej głęboko w oczy, nie mógł uwierzyć jak taka mądra dziewczyna mogła tak posklejać wszystkie fakty i wyjść jej coś tak głupiego. To dlatego miała cały czas do niego jakiś dystans.
-Ale to chyba nic nie zmienia pomiędzy nami?- zapytał z lekkim strachem.
-Chyba nie... Nawet mi trochę ulżyło- odpowiedziała lekko się uśmiechając, za nim zdążyła się ugryźć w język. Draco spojrzał na nią z nadzieją i uśmiechem.
-Myślę, że może być teraz tylko lepiej- powiedział spuszczając rękę, która cały czas podtrzymywała brodę dziewczyny by patrzeć jej w oczy.
-Dobranoc- szepnął i tak jak miał w zwyczaju pocałował ją w policzek. Odsunął się od niej, spojrzał ostatni raz, odwrócił i skierował się w stronę samochodu, jednak zatrzymał go głos Hermiony.
-Draco...!- zawołała a on spojrzał na nią i z impulsu, nie zastanawiając się nawet czy aby przypadkiem nie będzie to błąd podszedł do niej, objął i pocałował ją prosto w jej malinowe usta. Szatynka bez wahania odwzajemniła pieszczochę. Dopiero teraz sobie uświadomiła jak bardzo tego pragnęła od bardzo dawna. Zakochała się w tym mężczyźnie, pomimo że doskonale znała jego przeszłość. Przez ten cały czas, zobaczyła, że naprawdę się zmienił i nie ma już w tym chłopaku nic z tamtego Malfoy'a, którego znała z murów Hogwartu. W tym momencie dla niej czas stanął, bo miała jego i to jej wystarczało. Gdy się w końcu od siebie odsunęli ( a nie było to szybko) Hermiona szepnęła.
-Nie chcesz wpaść na lampkę wina?- zapytała a uśmiech na twarzy chłopaka co raz bardziej się poszerzał.
-Z miłą chęcią- odpowiedział i po chwili byli już w mieszkaniu. Usiedli w salonie a panna Granger przywołała do siebie wino i dwa kieliszki, który rozlała do naczyń i jedno podała jemu a drugie zostawiła sobie. Co prawda obydwoje pragnęli chyba czegoś więcej, ale żadne z nich się do tego nie przyznało. Nie chcieli psuć tej chwili, nie chcieli się spieszyć. A Draco ze względu na to, że mu zależy jak cholera na tej dziewczynie, nie zamierzał jej wykorzystywać. To nie był odpowiedni moment.
-Dobrze, więc teraz opowiedz więcej o sobie i swojej rodzinie- zaśmiała się Hermiona, opierając się o ramię sofy. Blondyn uśmiechnął się i przełożył nogi Szatynki przez jego.
-Naprawdę chcesz tego słuchać?
-Tak- odpowiedziała, krótko z pięknym uśmiechem. Smok cicho westchnął i zaczął opowiadać po raz pierwszy o swoim życiu. Panna Granger pierwszy raz widziała go takiego szczerego. Tej nocy rozmawiali o wszystkim. Poznawali siebie od nowa z większymi szczegółami od przeszłości do teraźniejszości. Draco opowiedział jej całą historie po Hogwarcie, kiedy jego ojca zamknęli w Azkabanie, gdy jego samego uniewinnili, kiedy zaczął nowe życie za granicą. Mieszkał z swoją siostrą i Blaisem, miał dosyć ciężkie życie, ale był szczęśliwy. Gdy okazało się, że jego matka w czasie wojny dostała jakąś klątwą, którą nie da się zatrzymać postanowił iść na medycynę, by chodź spróbować pomóc swojej mamie. Szatynka gdy tego wszystkiego słuchała była mu wdzięczna, że tak się otwiera przed nią. Czuła, że chyba naprawdę jemu na niej zależy. Ona też się przed nim otworzyła. Pa raz pierwszy od jakiś dwóch latach zaczęła się komuś zwierzać. Opowiedziała mu wszystko, to jak się czuła gdy „przyjaciele” ją zostawiali jeden za drugim, to jak zajmowała się pracą by zapomnieć o smutku spowodowanym samotnością. Teraz jednak było inaczej, nie czuła samotności, bo on był przy niej. Zmienił jej życie, pokazał, że jest coś ważniejszego niż praca i że ludzie się zmieniają.
Dobrze im było w swoim towarzystwie. Jednak koło trzeciej w nocy Hermionę w końcu zaczęła ogarniać senność i nawet nie wiedziała kiedy zasnęła z głową na udach Dracona. Blondyn zmiękł gdy to zobaczył. Już dawno w tej kobiecie widział swój ideał. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Położył ją na łóżku i przykrył kołdrą. Kiedy całował ją w czoło a potem chciał odejść, ona mu na to nie pozwoliła.
-Zostań ze mną- poprosiła, szepcząc.
-Jeśli tego właśnie chcesz- powiedział rozbawiony i położył się obok niej. Hermiona przytuliła się do niego niczym jak do pluszowego misia i od razu zasnęła. Blondyn wpatrywał się w kobietę, w której co raz bardziej się zakochiwał. Przez cały ten czas obawiał się, bo czuł, że Szatynka ma do niego jakiś dystans, ale teraz rozumiał, że to było przez to, że była Gryfonka była święcie przekonana, że ten oddał już swoje serce kobiecie, ale to nie było dokładnie kłamstwo. Prawda była taka, że faktycznie podarował swe serce kobiecie, los chciał, że tą wybranką była Hermiona Granger. W końcu z uśmiechem na twarzy także zasnął.

Tak panna Granger poznała prawdę. Do dzisiaj nie mogła wierzyć w swoją głupotę i w szczęście. Szczęście, że miała jego... a teraz go straciła... Pamiętała gdy po raz pierwszy wyznał jej miłość. Był to poranek, po tej nocy gdzie wszystko wyszło na jaw.

Na następny dzień Hermiona obudziła się w ramionach Blondyna. Była szczęśliwa, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie śpieszyło się jej wstawać z łóżka i iść do pracy. Wcale by jej to nie przeszkadzało jakby została w łóżku z Malfoy'em cały dzień. Mogłaby już codziennie być budzenia tak jak dzisiaj, czyli słodkim pocałunkiem w usta.
-Dziękuje za wczoraj- szepnęła gdy nadal leżeli w łóżku, nie chcąc wstać i zająć się rzeczywistością, na razie byli w swoim własnym świecie.
-Ja też...- powiedział głaszcząc ramie dziewczyny. Na jego twarzy było widać szczerzy uśmiech a w oczach iskierki radości. Leżeli naprzeciwko siebie, patrząc sobie prosto w oczy.
-Szczerze mówiąc nie sadziłem, że się w Tobie zakocham Granger- powiedział nagle a Hermiona nagle zamarła. Nie spodziewała się z jego strony takich słów i to jeszcze w tym momencie. Spojrzała na niego badawczo by zobaczyć, czy aby przypadkiem nie robi sobie z niej żartów. Jednak widziała, że był bardzo poważny. Uśmiechnęła się.
-Kochasz mnie?- zapytała z nadzieją i lekką nutą szczęścia.
-Tak, tylko Ciebie- szepnął, muskając dłonią jej policzka. Czekał na odpowiedź z jej strony, nadal był nie pewny.
-Ja Ciebie też kocham Draco- powiedziała po chwili a Blondyn na to uśmiechnął się i wpił się w jej usta.

Może zbyt często do tego wracałam
Do tego gdy czas stanął i miałam Ciebie”


Od tamtego momentu, była najszczęśliwszą kobietą na ziemi. W końcu nie była samotna, bo miała przy sobie mężczyznę, którego kocha a to uczucie było odwzajemnione. Byli razem bardzo szczęśliwi. Dlatego przez cały ten czas od sześciu miesięcy chciała by wrócił, gdyż kiedy odszedł ona nie umiała normalnie funkcjonować. Zawsze był przy niej, tak samo jak ona przy nim. Wspierali się nawzajem, nie byli tylko dla siebie kochankami ale i też przyjaciółmi. Doskonale pamiętała jak Draco chciał by kolejny raz poszła z nim do szpitala, do jego matki. Tak stali się oficjalnie parą. Weszli do budynku trzymając się za ręce. Aisha i Blaise byli dosyć zdziwieni gdy ich zobaczyli ale cieszyli się. Gdy tylko ich razem zobaczyli wcześniejszego dnia, od razu wiedzieli, że ta dwójka będzie kiedyś razem.
Matka Dracona i Aishy się wybudziła. Blondyn przedstawił byłą Gryfonkę Swojej rodzicielce, szczęśliwy, że mogła dożyć tego dnia gdy pozna miłość jego miłość życia. Panna Granger wciąż miała w głowie słowa Narcyzy, które powiedziała do niej kiedy została z nią sama w sali, ponieważ Draco poszedł porozmawiać z lekarzem, który leczył ją wcześniejszego dnia a Aisha wraz z Blaisem poszli po coś do jedzenia. Pani Malfoy uścisnęła dłoń dziewczyny, która siedziała obok i powiedziała „Cieszę się, że Draco w końcu odnalazł swoją miłość. Nie sądziłam, że dożyję jeszcze tego dnia, teraz wiem, że mogę spokojnie odejść, wiedząc, że sobie poradzi. Proszę Cię zaopiekuj się moim synem.” Powiedziała słabo ale była szczęśliwa. Wtedy Hermiona obiecała to kobiecie, obiecała jej, że zaopiekuje się jej synem kiedy ta odejdzie już na zawsze. Teraz się wstydziła, złamała przysięgę, zostawiła go, nie walczyła do końca. Poddała się....
Po tym zdarzeniu Narcyza przeżyła jeszcze trzy dni. Wszyscy trwali przy niej w jej ostatnich minutach życia. Dzień później odbył się jej pogrzeb. Była to mała uroczystość tylko z najbliższymi, poza czwórką przyjaciół byli jeszcze kilku innych osób, których Hermiona niezbyt kojarzyła. Aisha i Blaise przez ten czas zdążyli zaprzyjaźnić się z Szatynką, po wizytach w szpitalu zawsze chodzili wszyscy na kawę. Po pogrzebie, Draco odwiózł swoją dziewczynę do domu tak jak miał to w zwyczaju. Wyznał jej, że na pewno by się załamał po stracie matki gdyby właśnie nie ona. Hermiona wiedziała, że Malfoy jej teraz potrzebował. Zaprosiła go do siebie, nie chciała go opuszczać. Chciała przy nim być w tych najgorszych jak i tych najlepszych chwilach. Draco oczywiście się zgodził, też nie chciał jej opuszczać, potrzebował jej w każdej minucie swojego życia. Za długo chował się z swoimi uczuciami do niej. Przez pół wieczoru siedzieli w salonie, wtuleni w siebie na kanapie. Nie potrzebowali słów by się zrozumieć. Obydwoje sadziły, że po prostu byli przeznaczeni dla siebie. Nawet nie wiedzieli kiedy zaczęli się całować a dzień skończyli w sypialni Szatynki z miłosnymi uniesieniami. Blondyn chciał tak podziękować i pokazać swojej ukochanej ile dla niej znaczy i jak bardzo jej potrzebuje. Kiedy już raz skosztował smak jej ust, nie umiał o nim zapomnieć był jak narkotyk, z którego nie chciał się wyleczyć.
Każdy żałobę po bliskiej Ci osobie przeżywa inaczej. Draconowi było ciężko owszem, lecz miał przy sobie osoby, które kochał i które odwzajemniały to uczucie. Związek z Hermioną był dla niego czymś najlepszym, ona była jego wsparciem, przyjaciółką i ukochaną. Życie musiało toczyć się dalej, w końcu każdego śmierć dopadnie i nic na to nie można poradzić, tylko trzeba się z tym pogodzić i żyć dalej.
Hermiona i Draco normalnie chodzili do pracy. Stali się partnerami nie tylko w życiu, ale i też w zawodzie. Zawsze na sale operacyjną biegli razem. Ta dwójka nie jednej osobie uratowała życie. Byli naprawdę niezłym zespołem. Rzadko się rozdzielali. Draco nadal zabierał ją po pracy na różne kolacje, lub obiady. To była ich codzienność. Potem zwykle jechali do niej lub do niego i spędzali razem noc. Często także wychodzili razem z Aishą i Blaisem na miasto. Hermiona zyskała nowych przyjaciół, tylko tym razem o wiele lepszych, którzy na pewno jej nie zostawią. Tak wtedy naprawdę była szczęśliwa. Była tak strasznie zakochana w swoim chłopaku... Pamiętała jak Aisha i Blaise zawsze się śmiali z ich dwójki, bo nigdy jeszcze nie widzieli tak bardzo zakochanych w sobie ludzi po takiej burzliwej przeszłości.

Wiem, że ludzie się zmieniają i takie rzeczy się zdarzają
Ale pamiętam, jak to wtedy było
Byłam otoczona Twoimi ramionami, a nasi przyjaciele się śmiali
Bo im nigdy nic takiego się nie przydarzyło.”

Związek naszej ukochanej dwójki trwał dwa lata. Nie przyszło im nawet na myśl, że mogło by być inaczej i mogliby by żyć oddzielnie. Żadne z nich nie wyobrażał sobie życia bez tej drugiej osoby.
Życie toczyło się dalej, Blaise w końcu odważył się na następny krok i oświadczył się Aishy gdy byli całą czwórką na kolacji. To była piękna chwila, Blondynka oczywiście się zgodziła. I wtedy panna Granger zaczęła sobie wyobrażać jakby to było, kiedy Draco kleknąłby na jedno kolano, prosząc ją o rękę. Jakoś nigdy wcześniej nie przyszło jej to do głowy. Pomimo tego, że było jej dobrze tak jak teraz i tak chciałaby kiedyś zmienić nazwisko i stać się panią Malfoy. Wtedy zagościło w jej głowie myśl czy Dracon też pragnie tego co ona.... Jednak nigdy się go nie zapytała o to. Zostawiła to pytanie daleko za sobą, nie chciała niczego psuć, skoro było jej dobrze tak jak teraz.
Dwójka zaręczonych wybrała się na wycieczkę by uczcić to wielkie zdarzenie i wyjechało w podróż za granicę. Wtedy panna Granger zamieszkała chwilowo z Draco w ich mieszkaniu. I tak spędzała tam większość czasu. Gdy wspominała ten jeden dzień kiedy siedzieli jak zwykle w kuchni, Draco przygotowywał coś do jedzenia a ona sama siedziała na blacie z lampką wina i mu się przyglądała, uśmiechnęła się. Aisha i Blaise mieli wrócić już na następny dzień, więc postanowili wykorzystać ostatni dzień „wolności”.

Hermiona przyglądała się swojemu chłopakowi i nie mogła uwierzyć we własne szczęście.
-Wiesz, że czasami się zastanawiam czy aby przypadkiem to nie jest jakiś tylko piękny sen, z którego zaraz mam się obudzić- powiedziała nagle spuszczając wzrok na swój kieliszek z winem. Draco spojrzał na nią z uśmiechem, podszedł do niej kładąc swoje dłonie na jej talii.
-W takim razie też bym musiał śnić, ale za nic nie chce się obudzić- szepnął jej do ucha, po czym zaczął składać delikatne pocałunki na jej twarzy. Kiedy w końcu doszedł do ust, wpił się w nie z taką zachłannością i namiętnością jak jeszcze nigdy.
-Mogę tak śnić do końca swoich dni- szepnęła do niego gdy już się od siebie oderwali. Draco z uśmiechem zszedł z pocałunkami na jej szyję, a Hermionie bardzo to odpowiadało.
-Kocham Cię- westchnęła gdy zaczął błądzić po jej ciele dłońmi. Chwyciła go za koszule i przyciągnęła jeszcze bliżej siebie.
-Ja Ciebie też- powiedział z łobuzerskim uśmiechem, powoli dobierając się do jej bluzki, której bardzo chciał się pozbyć. Kiedy sprawy miały dojść za daleko, drzwi do kuchni się otworzyły a w nich stali nie kto inny jak Aisha i Blaise. Dwójka zakochanych spojrzała zdziwiona w tamtą stronę. Szatynka na ich widok się zarumieniła, gdyż nie pierwszy raz przyłapali ich na jednoznacznych sytuacjach.
-Możecie powiedzieć cholera jasna co wy tu robicie?!- zapytał lekko zirytowany Draco.
-Chcieliśmy wam zrobić niespodziankę, ale najwidoczniej popsuliśmy wam tylko plany- zaśmiał się Blaise.
-Kochanie ja się boję gdzie oni TO jeszcze robili kiedy nas nie było- zachichotała Aisha. A Szatynka z zażenowania położyła głowę na ramieniu swojego chłopaka.
-Jesteście idiotami- podsumował Blondyn głaszcząc ukochaną po włosach.
-Dobra damy wam pięć minut prywatności, ale tylko pięć minut, bo jesteśmy głodni- powiedział Blaise obejmując swoją narzeczoną i wychodząc z kuchni.
-Przypomnisz mi czemu ja jeszcze ich nie zabiłem?- zapytał się dziewczyny, która podniosła już głowę i patrzyła teraz chłopakowi w oczy.
-Bo byś trafił do Azkabanu a tego z kolei ja bym nie przeżyła.
-No fakt to dla Ciebie się tak poświęcam- zamruczał całując ją w nos- ale to nie zmienia, że są idiotami i zawsze się nam wtrącają.
-Cóż poradzić takie życie- zachichotała cicho Hermiona.
-A może tak by ułatwić to życie?- zapytał sugestywnie a ona spojrzała na niego zdziwiona.
-Co masz na myśli?
-Zamieszkaj ze mną, w naszym własnym domu, gdzieś niedaleko, ale w naszym prywatnym osobistym miejscu.- powiedział szczerze patrząc jej w oczy. Panna Granger nie mogła uwierzyć, że dostała taką propozycje od niego. To był kolejny krok ich związku i teraz nie pragnęła niczego więcej.
-Choćby jutro- odpowiedziała uśmiechając się. Draco szczęśliwy pocałował ją.


Takim sposobem zamieszkali razem. Znaleźli domek na sprzedaż praktycznie na przeciwko tego domku gdzie mieszkają sami Blaise wraz z Aishą. Panna Granger nagle zaczęła się zastanawiać czy dwójka jej przyjaciół wzięła w końcu ślub, kiedy odeszła nie chciała z nikim rozmawiać i ich zostawiła. Czuła się źle zostawiając ich samych bez żadnego pożegnania. Wiele razy siedziała nad pergaminem i próbowała coś napisać do Aishy czy Blaise'a , jednak na nic, za bardzo się bała, że już dawno ją znienawidzili... Kto by pomyślał, że jedna noc może zmienić wszystko, całe jej szczęście, całe życie, wszystko w to co tak bardzo wierzyła. Do końca nawet teraz, po mimo tego, że tyle minęło ona nie rozumiała skąd zaczęła się taka poważna kłótnia. Żałowała słów wypowiedzianych w jego stronę, ale była już nieźle zdenerwowana, po raz pierwszy się tak zachowywał względem niej i naprawdę poważnie ją zranił. Wcześniej owszem także się kłócili ale nie aż tak by doprowadziło to do rozstania.

-Kochanie wróciłam!- zawołała Hermiona wchodząc do domu pewnego sobotniego wieczoru.
-Gdzie tak długo byłaś?!- zapytał lekko zdenerwowany pojawiając się w przed pokoju. Szatynka spojrzała na niego zdziwiona i zaskoczona zauważyła, że czuć od niego było alkohol, ale i tak to nie było do niego podobne, zawsze nawet jak był pijany to traktował ją jak księżniczkę a potem zawsze wszystko pamiętał.
-Z Aishą patrzeć na suknie ślubne, przecież Ci mówiłam, wiesz jaka twoja siostra jes.- powiedziałam spokojnie zdejmując płaszcz- Czemu piłeś?- zapytała podchodząc do niego z troską. Jednak ten o dziwo odsunął się od niej.
-A co robiłaś wcześniej?- zapytał lekceważąc jej pytanie.
-Byłam u Maxa musieliśmy omówić kilka spraw, o tym tez powinieneś wiedzieć, bo ci wczoraj mówiłam, że szykują się zmiany w szpitalu.- powiedziała lekko zirytowana. Nie wiedziała o co mu chodzi, nigdy wcześniej nie miał pretensji o to co, kiedy i z kim robi, tym bardziej, że zawsze o wszystkim wiedział.
-Nie kłam. Znudziłaś się mną i zaczęłaś się z nim spotykać! Co on ma czego ja nie mam?!- oskarżył Hermionę, a ta patrzyła na niego jak na wariata, nigdy jeszcze nie był o nią zazdrosny i to o Maxa, który był jej i jego przyjacielem, i szefem.
-Co ci strzeliło do głowy? Przecież Max jest naszym szefem i przyjacielem!
-No właśnie, ja też byłem twoim przyjaciele a teraz jesteśmy razem. Jeszcze, póki mnie nie rzucisz dla niego!
-O czym ty do mnie mówisz?! Jeszcze zaraz mi powiesz, że skoro Blaise jest moim przyjacielem to z nim też będę chodzić.
-No nie wiem po tobie można się wszystkiego spodziewać! Ostatnio w ogóle nie ma cię w domu, pewnie masz na boku jeszcze dziesięciu innych!- krzyczał mówiąc jej to prosto w oczy, a ona w to nie wierzyła. Co się stało z jej Draco? Jej zawsze kochającym chłopakiem, który cieszył się na jej widok, gdy wracała później od niego, całował ją i robił kolację?
-Czy ty uważasz mnie za jakąś szmatę?!- powiedziała, miała płacz już w kącikach oczu. Po raz pierwszy od czasów szkoły doprowadził ją do takiego stanu, jedno co teraz chciała to, to żeby on przytulił ją mocno do siebie i przeprosił, wyjaśnił swoje zachowanie, by pocałował ją w czubek głowy i przepraszał dopóki ona by go nie pocałowała prosto w usta. Jednak tak się nie stało, wydarzyło się coś gorszego.
-Tak, jesteś zwykła szmatą i dziwką!- krzyknął patrząc jej prosto w oczy, a Hermiona zamarła, nie spodziewała się czegoś takiego. Z impulsu uderzyła go w policzek, kiedy po jej własnych zaczęły spływać łzy.
-Wynoś się, wynoś się nie chce cię więcej widzieć!- krzyknęła i całkowicie się rozpłakała.
-Ja kupiłem ten dom, więc to ty powinnaś się wynieść- powiedział, trzymając się za czerwony policzek.
-Dobrze, tak zrobię. Z nami koniec!- krzyknęła i pobiegła na górę. Była cała zapłakana, naprawdę tego wszystkiego nie rozumiała, przecież wczoraj było jeszcze wszystko dobrze, mało tego, jeszcze dzisiaj rano powitał ją słodkim pocałunkiem i powiedział co najmniej dwa razy jak bardzo ją kocha. Dlatego nie rozumiała, ale teraz była zbyt zraniona. Spakowała wszystko, zabrała mu wszystkie ich wspólne zdjęcia, by nie zostało mu nic po niej, zabrała z sobą jedną z jego koszul, by jakoś przeżyć bez niego. Kiedy miała wszystko spakowane zeszła na dół, nadal płakała, w przed pokoju nadal stał tam on i chyba choć trochę zrozumiał, co się właśnie stało, ponieważ, widziała ból w jego oczach.
-Hermiona... ja...- zaczął jednak ona nie chciała tego słuchać. Za dużo się już wysłuchała od niego. Nie miała już sił dzisiaj, to wszystko był dla niej szokiem.
-Skończ, za dużo już dzisiaj powiedziałeś- powiedziała, założyła płaszcz i wybiegła z domu z wszystkimi swoimi rzeczami nawet się za sobą nie oglądając. Dopiero na końcu ulicy, stanęła i jeszcze bardziej się rozpłakała, upadła na kolana nie wierząc, że jej szczęście właśnie się skończyło.


Przed tą kłótnią, zanim się od ciebie „odcięłam”
Ale teraz teraz bym wróciła do tego wszystkiego”


I tak Hermiona wybudziła się po dwóch latach z pięknego snu. Wróciła do swojego starego mieszkania. Nie umiała poradzić sobie z tym wszystkim więc postanowiła wyjechać. Z samego rana poszła do pracy, by nikogo nie spotkać, by nie odpowiadać na głupie pytania. Wiedziała, że tak wcześnie będzie tylko Max i nie myliła się, co prawda jej szef był zdziwiony, ale Hermiona wiedziała co musi zrobić. Poprosiła swojego przyjaciela o urlop, powiedziała mu z większa co się stało, i że musi wyjechać pomyśleć. Max zrozumiał ją i zgodził się, powiedział jej by się nie spieszyła ale żeby nie skreślała Dracona. Ta z wdzięcznością się do niego uśmiechnęła i wróciła do domu. Tam bez zastanowienia, wzięła walizkę i wyjechała, nikomu nic nie mówiąc. Od tamtego momentu płakała codziennie, ale nie dlatego, że Draco powiedział to co powiedział, ale dlatego, że za nim tęskniła jak cholera, ale on na pewno już o niej zapomniał. Wiedziała jedno najbardziej pragnęła znowu zobaczyć jego przed jej drzwiami. By znów się do niej uśmiechnął tak jak tylko on potrafił. Gdyż bardziej ją bolało to, że go straciła niż to co zrobił. Gdyby tylko powiedział, że jest mu przykro, ona bez wahania by mu wybaczyła i znowu wpuściła do swojego życia, ale wiedziała, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach.

Wróć, wróć, wróć do mnie
tak, jakbyś to zrobił, gdyby był to film
Stałbyś na zewnątrz w deszczu
dopóki bym nie wyszła.
Wróć, wróć, wróć do mnie
Mógłbyś, mógłbyś gdybyś tylko przeprosił
Wiem, że moglibyśmy to jakoś naprawić
Lecz gdyby to był film, byłbyś już tutaj.”


Cicho westchnęła, przyjechała tu tylko by zrobić jedną rzecz. A potem znowu miała zamiar wyjechać. Tu już nie ma dla niej miejsca. Spojrzała za okno, słońce zaczęło już wstawać. Musiała się zbierać, poszła do pokoju gdzie było jeszcze więcej wspomnień. Ledwo powstrzymując płacz poszła do łazienki pod prysznic. Nie wyglądała za dobrze, mało jadła, co chwilę płakała no i mało spała. Gdyby nie makijaż wyglądała by jak zombie. Gdy była już gotowa wzięła parasol, gdyż zaczęły się zbierać chmury, jak by miało zaraz padać. Wyszła z mieszkania i skierowała się w stronę szpitala. Podjęła decyzje. Musiała raz na zawsze pożegnać się z tym miastem. Gdy weszła do pomieszczenia, gdzie kiedyś był jej drugi dom, nadeszły kolejne wspomnienia. Zacisnęła powieki, nie chciała teraz w tym momencie się rozpłakać. Szybko powędrowała do gabinetu Maxa, gdzie była sześć miesięcy temu o tej samej porze. Nic się nie zmieniło nadal, tak wcześnie w pracy był tylko Max. Gdy była już przed drzwiami do jego gabinetu, cicho zapukała a kiedy usłyszałam ciche proszę, weszła do środka. W pomieszczeniu wszystko było takie same, gdy spojrzała na swojego szefa, lekko się uśmiechnęła, tęskniła za nim.
-Hermiona? Wróciłaś! Nawet nie wiesz jak się cieszę, cały szpital się o Ciebie pytał- powiedział szczęśliwy widokiem swojej przyjaciółki, wstał, podszedł do niej i przytulił do siebie. Szatynka odwzajemniła uścisk zawsze był dobrym przyjacielem. Kiedy odsunął się od niejn spojrzał na nią badawczym wzrokiem.
-Twój smutek nadal nie minął prawda?- zapytał cicho.
-Nie i nie jestem tutaj by wrócić tylko by dać Ci to i wyjechać znów- odpowiedziała szepcząc i wyciągnęła dokument z torebki. Odebrał od niej kartkę i spojrzał na nią. Po chwili na jego twarzy można było zobaczyć szok i zmartwienie.
-Przecież to jest wypowiedzenie! Hermiona chyba nie mówisz poważnie, potrzebujemy Cię- jęknął Max spoglądając na nią.
-Przykro mi, już podjęłam decyzje- szepnęła, cofnęła się- Nie mogę tu zostać Max, to za bardzo boli.
-Draco się o Ciebie ciągle pyta- powiedział nagle brunet, a Hermiona spojrzała na niego zaskoczona.
-Co-o?
-Każdego dnia, czy nie mam jakiś wieści o Tobie...
-Podjęłam decyzje... muszę już iść- powiedziała słabo, cudem powstrzymując łzy. Szybko odwróciła się, ale za nim wyszła Max jeszcze powiedział.
-Hermiono cokolwiek by nie było zawsze możesz tu wrócić, drzwi do naszego szpitala zawsze będą dla ciebie otwarte.
-Dziękuje- szepnęła i czym prędzej wyszła. Nie miała już sił, musiała z stąd uciec. Gdy wyszła z szpitala, skierowała się szybkim krokiem do swojego mieszkania by móc się spakować i jak najszybciej z stąd wyjechać... kolejny raz. Nagle wpadła na kogoś, miała mętlik w głowie. Spojrzała na osobę, która stała przed nią i zamarła. Była to Aisha wraz z Blaisem. Bała się spotkania z nimi, wyjechała nic im nie mówiąc. Jej przyjaciele także zamarli tylko oni z zaskoczenia, nie mogli uwierzyć, że ich Hermiona stoi przed nimi nie sądzili, że jeszcze kiedyś ją zobaczą.
-Hermiona?- zapytała Aisha w końcu.
-Cześć Aisha- szepnęła Szatynka, spuszczając wzrok. Na pewno nienawidzili ją za to co im zrobiła.
-Oh Hermiona! Myślałam, że już nigdy cię nie zobaczę!- krzyknęła Aisha szczęśliwa i rzuciła się przyjaciółce na szyje. Była Gryfonka była w wielkim zdziwieniu.
-Czemu, czemu wyjechałaś bez żadnego słowa! Czekałam na jakiś list.... cokolwiek! Tak się martwiłam!- krzyknęła i zaczęła płakać. Panna Granger dopiero teraz zrozumiała, że zrobiła błąd nic im nie mówiąc, na pewno wiedzieli co się stało i martwili się, że była Gryfonka może sobie coś zrobić z rozpaczy.
-Przepraszam was, po prostu musiałam się odciąć, nie umiała z nikim rozmawiać.
-Dobrze już to nie jest ważne, najważniejsze jest to, że wróciłaś- powiedział z uśmiechem Blaise. Jednak Szatynka na jego słowa spuściła głowę. Aisha wyczuła, że coś jest nie tak, więc odsunęła się od Hermiony i spojrzała na nią uważnie.
-Miona ty chyba nie....
-Wróciłam tylko by oddać wypowiedzenie Maxowi i znowu wyjeżdżam- szepnęła z łzami w oczach.
-Nie Hermiona, proszę, nie mozesz tego mi zrobić, nie możesz tego nam zrobić, kolejny raz!- zaczęła panikować Blondynka.
-Przykro mi Aisha ale podjęłam decyzję, za dużo tu wspomnień. Nie mogę tutaj zostać...
-Hermiona Draco naprawdę żałuje tego co powiedział, on nie umie żyć bez Ciebie...- zaczął Blaise.
-Skoro tak, to czemu nie próbował mnie znaleźć?! Czemu nie napisał do mnie?! Czemu nie wybiegł za mną tamtego wieczoru?!- wybuchła w końcu Hermiona, nie wytrzymała i rozpłakała się. Nie rozumiała tego, skoro nie zapomniał to czemu nic nie zrobił.
-Bał się. Bał się, że go nienawidzisz i nie chcesz go zna- szepnęła Aisha.
-Nigdy nie będę umieć go nienawidzić- powiedziała Szatynka- Najwidoczniej tak musiało być, nie było nam pisane. Będę za wami bardzo tęskniła, ale obiecam, że tym razem się odezwę- szepnęła tylko i odeszła. Aisha i Blaise chcieli biec za nią i ją zatrzymać ale wiedzieli, że tylko Draco będzie wstanie tego dokonać.

W tym samym czasie w szpitalu

-Chciałeś mnie widzieć- powiedział Draco wchodząc do gabinetu swojego szefa. Bardzo marnie wyglądał. Był wrakiem człowieka. Nienawidził samego siebie. Nie mógł wybaczyć sobie tego co powiedział kobiecie, którą kochał nad życie. Nie raz chciał sobie zrobić coś głupiego ale w ostatniej chwili Aisha i Blaise reagowali. Potem zrozumiał, że do końca życia sobie nie wybaczy tego i największą karą, może być życie bez niej.
-Draco... Hermiona tu dzisiaj była- powiedział Max wstając z jakimś dokumentem, po czym stanął przed Blondynem. Ten za to zamarł, jego serce zaczęło mocniej bić. Była tu. Nic jej nie jest. Żyje dalej i najwyraźniej już zapomniała, skoro wróciła.
-Wraca do pracy?- zapytał cicho.
-Nie, nie wróciła po to by tutaj zostać. Wróciła tylko by dać mi wypowiedzenie i znowu wyjeżdża- powiedział zmartwiony podając byłemu Ślizgonowi kartkę, która trzymał w ręku. Malfoy z niedowierzaniem spojrzał na dokument, nie mógł w to uwierzyć kolejny raz ją traci.
-Chyba nie przyjąłeś go?- zapytał lekko zdenerwowany.
-Nie mam zamiaru, ale chyba będę musiał, ona wyjeżdża znowu. I chyba nie ma zamiaru już wracać. Powiedziałem jej, że zawsze może tu wrócić, że zawsze będą otwarte dla niej drzwi.... Draco tylko ty jesteś zdolny ją zatrzymać.
-Nie mogę.... To jej wybór...- szepnął rzucając dokument na biurko przed nimi.
-Ona nadal Cię kocha, wygląda tak samo marnie jak ty. Nie umiecie żyć bez siebie. Długo tak jeszcze ani ty ani ona nie pociągnie. W końcu umrzecie z wycieńczenia i tęsknoty za sobą- powiedział patrząc się w niebieskie oczy Blondyna. Draco potrząsnął głową. Nie wiedział już co robić.
Nagle drzwi do gabinetu Maxa się otworzyły a przez nie wpadła Aisha wraz z Blaisem.
-Draco Hermiona jest w mieście musisz ją zatrzymać- powiedziała bez wstępu jego siostra.
-Wie już o tym, tylko twierdzi, że ona mu nie wybaczy, a dla niego najlepszą jest karą życie bez niej- powiedział zrezygnowany brunet.
-Stary cholera jasna, od sześciu miesięcy o niczym innym nie myślisz tylko o niej, śnisz o nikim innym tylko o niej, patrzysz na jedyne zdj które ci zostawiła, które przedstawia nikogo innego tylko ją! Codziennie umierasz z tęsknoty za nią! Ludzie popełniają błędy. A ona nadal Cię kocha i Cię potrzebuje więc teraz biegnij do niej i nie pozwól znowu odejść!- powiedział Diabeł. Nie mógł już patrzeć jak jego najlepszy przyjaciel się wykańcza. Draco spojrzał na trójkę swoich przyjaciół bez słowa teleportował się pod jej dom. Oni mieli racje, nie mógł pozwolić kolejny raz jej odejść. Zdawał sobie sprawę, że w tym momencie był egoistą, ale nie umiał żyć bez niej. Gdy z ciężkim sercem podchodził do jej drzwi z nieba zaczął padać deszcz, jednak on tym się nie przejmował teraz tylko ona istniała. Bał się, ale w końcu zadzwonił do drzwi.
Hermiona w tym czasie pakowała ostatnie rzeczy. Płakała i to bardzo. Tak naprawdę nie chciała wyjeżdżać tu był jej dom, tu było jej miejsce. Ale wiedziała, że nie może zostać. Tu był on. Dlatego ona nie miała prawa tu być. Chociaż odkąd tylko odeszła czekała na niego, by wrócił by tylko przytulił ją do siebie powiedział jak bardzo ją kocha. Najbardziej pragnęła by znów pojawił się w jej drzwiach i żeby znów było wszystko tak jak wcześniej.


Jeśli jesteś gdzieś,
jeśli jesteś gdziekolwiek, jeśli żyjesz dalej
Czekam na ciebie, odkąd odszedłeś
Pragnę to wszystko z powrotem, takie jakie było przedtem
I chce po prostu cię zobaczyć znów, w moich drzwiach.”



Nagle zadzwonił dzwonek, panna Granger była zdziwiona nikogo się nie spodziewała, szybko otarła łzy i otworzyła drzwi. A kiedy zobaczyła kto jest jej gościem, serce zaczęło jej szybciej bić, ręce się pocić a każda komórka jej ciała chciała się przytulić do niego. Na zewnątrz stał Draco Malfoy, jej Draco, miłość jej życia. Był cały przemoknięty.
-Draco- szepnęła cicho nadal zszokowana.
-Hermiona- powiedział równie cicho. Jego ciało także zaczęło wariować na jej widok. Widzieli siebie po raz pierwszy od sześciu miesięcy.
-Co tu robisz?- zapytała w końcu, ledwo powstrzymując płacz.
-Hermiona chce cię przeprosić, tak bardzo mi przykro. Nigdy tak nie myślałem, to wszystko przez to, że się denerwowałem, wtedy chciałem cię zaprosić na kolacje i oświadczyć ci się.... ale moja głupia wyobraźnia zaczęła wymyślać, że mi odmówisz i odejdziesz. Tak bardzo się tego bałem, że aż zwariowałem i naprawdę do tego dopuściłem. Zacząłem wymyślać głupie rzeczy takie jak to, że zaczynasz się umawiać z Maxem. Zwariowałem, bo bałem się ciebie stracić. Teraz nienawidzę samego siebie za to co powiedziałem. Wiem, że nie mam żadnego prawa do tego by tu teraz być i cię przepraszać bo nic mnie nie usprawiedliwia, ale kocham cię i zawsze cię będę kochać- skończył podchodząc do niej, stali twarzą w twarz, patrzyli sobie w oczy, na twarzy Dracona był widok smutek i rozpacz a na Hermiony szok i ulgę. Stali tak patrząc sobie w oczy, nie przejmowali się deszczem, który padał na nich i przemakał ubrania. Świat teraz nie istniał, czas znów stanął, bo byli razem.
-Chciałeś mi się oświadczyć ?- zapytała z nadzieją.
-Tak,byłaś... jesteś miłością mojego życia, a te sześć miesięcy były koszmarem- szepnął. Hermiona czuła ulgę, znów był przy niej i nadal ją kochał. A robił takie głupoty, bo bał się ją stracić. Na jej policzkach łzy zmieszały się z kroplami wody.
-Oh Draco!- powiedziała tylko i rzuciła mu się na szyję. Miała już dość życia bez niego. Malfoy'owi kamień spadł z serca.
-Jak to możliwe, że mi wybaczasz...?- szepnął i przytulił ją mocno do siebie. Znów poczuł, że żyje, wreszcie mógł swobodnie oddychać.
-Bo bardziej mnie boli to, że nie ma ciebie obok mnie niż to co powiedziałeś- powiedziała spoglądając w jego oczy.
-Kocham Cię, nigdy nie przestałam- szepnęła a Draco wpił się w jej usta.
-Już nigdy więcej mnie nie opuszczaj- szepnął Blondyn.
-Nie zamierzam.
-A ja nie zamierzam Ci już nigdy więcej na to pozwolić- powiedział i znowu ją pocałował. Wycofali się domu i skierowali się do sypialni Szatynki.
Byli szczęśliwi, bo odzyskali swoje szczęście. Hermiona nigdy nie żałowała swoich decyzji, no chyba tylko tą jedną, że go zostawiła, ale i tak nic by nie zmieniła. Ponieważ prawdziwa miłość wszystko wybaczy i zawsze przetrwa.




The End 

************************************************************
Witajcie kochani! Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Nie wiem czemu azle rozdziału coś nie mogę napisać i miniaturkę dałam radę... mam nadzieje, że mianiturka was uszczęśliwi. Nie wiem co będzie z rozdziałem, szkoła naprawdę daje w kość więc cięzko mi powiedzieć, a do ferii mam niestety jeszcze dwa tygodnie więc, całkowicie na nowej notce będe mogła się skupić własnie wtedy. Narazie was żegnam i mam nadzieje, że jeszcze mnie nie znienawidziliście....

Pozdrawiam 
Caroline Cross

PS. Jeszcze nie zadecydowałam jeśli chodzi o zawieszenie bloga....  

7 komentarzy:

  1. fajnie się czyta :)
    coś smutny ten początek :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniała miniaturka.
    Uwielbiam Happy endy.
    Cieszę sie, że wszystko się ułożyło.
    Pozdrawiam
    Hermione Granger

    OdpowiedzUsuń
  3. Cała fabuła jest trochę nie logiczna i wymuszona. Czy ty byś wybaczyła swojemu facetowi gdyby nazwał cie dziwką? Nie sądzę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Matkomatkomatkomatko *.* slodziiiiiaaaaśne

    OdpowiedzUsuń