„Tylko ten, kto ma odwagę mówić to, co myśli, zasługuje na pełne zaufanie. Być może człowiek taki wyrazi się czasem niezręcznie, a nawet niegrzecznie, ale nie będzie mnie oszukiwał.”
Carlo Frabetti
Carlo Frabetti
Hermiona:
Powoli zaczynałam otwierać oczy, w końcu kiedy je delikatnie uchyliłam zobaczyłam coś niemożliwego. Szybko zamknęłam je, lecz po chwili otworzyłam ponownie i zobaczyłam jak przytulam się do Dracona Malfoy’a. Spanikowana podniosłam się, ale na szczęście go nie obudziłam, rozejrzałam się po pokoju. Na podłodze leżały trzy butelki ognistej, na szczęście ubrania miałam na sobie. Mam nadzieje, że nic poważnego się tu wczoraj nie wydarzyło…Chwyciłam się za głowę, strasznie bolała, próbowałam sobie przypomnieć co się wczoraj działo ale pamiętam tylko jak zaczynałam mu się zwierzać i jak obiecał mi, że zawsze dostane od niego pomoc. To było takie prawdziwe… Spojrzałam na niego, wyglądał tak słodko kiedy spał. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie o czym ja myślę…
-Draco…- szepnęłam
-Draco…- powiedziałam już głośniej. Chłopak zaczął się już budzić.
-Co?- zapytał nieprzytomnie, lecz po chwili zaczął otwierać oczy. Kiedy mnie zobaczył delikatnie się uśmiechnął.
-Możesz mi powiedzieć co się tu wydarzyło wczoraj?- zapytałam i delikatnie się zarumieniłam.
-Nie masz o co się martwić do niczego nie doszło, nie wykorzystuje kobiet po pijaku, wole żeby były tego świadome- powiedział uśmiechając się cwaniacko, ale najwyraźniej zobaczył moją zmieszaną minę więc dopowiedział- Po prostu zasnęłaś na moim ramieniu i przeniosłem Cię na łóżko a kiedy chciałem iść do swojego pokoju ty mnie złapałaś i powiedziałaś bym został nie chciałem byś potem czuła się skrepowana tym co zobaczysz rano ale trzymałaś mnie tak mocno i za nic nie chciałaś mnie puścić więc zostałem a ty przytuliłaś się do mnie jak do ulubionego misia- zaśmiał się- no ale nie narzekam, było przyjemnie i muszę Ci powiedzieć, że słodko wyglądasz kiedy śpisz.
Gdy to usłyszałam zarumieniłam się.
-No dobra idę się przebrać i wziąć eliksir na kaca, Tobie też przyniosę- powiedział, wstając. Puścił mi oczko i miał już wychodzić kiedy go jeszcze zatrzymałam.
-Draco…- odwrócił się i spojrzał na mnie.
-Dziękuje za wczoraj.
-Nie ma za co, tak naprawdę jesteśmy tacy sami- uśmiechnął się i wyszedł. Zdziwiłam się jego słowami „jesteśmy tacy sami”… Stałam tam jeszcze chwilę i wpatrywałam się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Draco. Po kilku chwilach otrząsnęłam się, wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, wyglądałam okropnie, włosy nie uczesane i byłam lekko rozmazana. Kiedy już doprowadziłam się do porządku wyszłam z łazienki ubrana i delikatnie pomalowana. Rozejrzałam się po pokoju, nie było już widać butelek po alkoholu, pewnie Draco musiał już tu być. Po chwili dostrzegłam na szafce nocnej małą buteleczkę z eliksirem. Szybko go rozpoznałam i wypiłam. Po kilku minutach ból głowy na szczęście ustał. Uśmiechnięta zeszłam na dół w celu zjedzenia śniadania. Nadal się trochę gubiłam w tym domu ale jakoś dotarłam do jadalni. Tam czekały już na mnie naleśniki i pewien blondyn.
-Już się ubrałaś, mam nadzieje, że znalazłaś eliksir- powiedział z uśmiechem spostrzegając mnie.
-Tak dzięki- odwzajemniłam gest i usiadłam koło niego. Zaczęliśmy jeść pyszne naleśniki. Zaczęło mi się podobać takie życie.
-Jak jest w Slitherinie?- zapytałam ciekawa.
-Zależy do jakie grupy ludzi należysz, arystokracja ma tam największa władzę. Inni to ciche myszki którzy wolą nie wchodzić Nam w drogę. Ty nie masz się czego obawiać, ponieważ jesteś arystokratką.
-A co jeśli nie uwierzą, że tak naprawdę mam czystą krew?
-Uwierzą, Snape to załatwi. A poza tym ja Cię wprowadzę, mi nikt nie podskoczy- powiedział zawadiacko się uśmiechając.
-Skromny jak zawsze, a tak na marginesie kto powiedział, że ty mnie wprowadzisz?- zapytałam z wrednym uśmieszkiem.
-Wiesz wydaje mi się, że nikogo nie znasz z wyjątkiem mnie, no chyba, że chcesz zaczynać sama ale ostrzegam może być Ci trochę ciężko- odpowiedział uśmiechając się, był zbyt pewny, ale w sumie miał racje, za nic nie chce zostać sama.
-Dobrze niech Ci będzie wprowadź mnie.
-Na to czekałem.- powiedział i uśmiechnął się triumfalnie. Gdy już kończyłam jeść, spojrzałam na zegarek, była już dwunasta.
-Czemu Snape’a jeszcze nie ma?
-Wróci dopiero koło siedemnastej, zawsze tak wraca.
-Zawsze przyjeżdżasz do niego wtedy?
-Tak, nie wolno mi wtedy siedzieć w domu a Blaise zawsze wyjeżdża do rodziny. Tak to bym był u niego. – powiedział i wziął się za ostatniego naleśnika. Spojrzałam za okno była piękna pogoda, słońce świeciło i było ciepło.
-Przejdziemy się?- zapytałam z uśmiechem. Nigdy nie sądziłam, że polubię towarzystwo Dracona.
Spojrzał na mnie i chwilę tak trwał jakby się zastanawiał.
-W sumie czemu nie- odpowiedział z uśmiechem. Wstaliśmy i skierowaliśmy do drzwi. Zupełnie nie wiedziałam gdzie się kierować więc pozwoliłam Draco wybrać drogę. Zaczął iść w kierunku lasu. Spacerowaliśmy chwile w ciszy, szliśmy koło siebie, wydawało mi się czasem, że dyskretnie mi się przygląda.
-Dzisiaj rano powiedziałeś, że jesteśmy tacy sami, co to oznaczało?- zapytałam przypominając sobie poranek.
-Obydwoje mieliśmy ciężkie dzieciństwo, ty wychowywałaś się w kłamstwie, ja w rodzinie którą obchodzi tylko reputacja. Obydwoje wiele przeszliśmy. Obydwoje zostaliśmy oszukani.
-Oszukani? – zapytałam nie rozumiejąc
-Tak. Kiedy byłem mały zawsze chciałem być dumą mojego ojca, starałem się z wszystkich sił lecz nigdy mi się to nie udało. Dopiero jakieś 3 lata temu, dostrzegłem, że nigdy mój ojciec nie będzie ze mnie dumny, odkryłem, że mnie nienawidzi. Nie rozumiałem tego do czasu kiedy w piętnaste urodziny moja matka przyszła do mnie i powiedziała mi, że nie jestem synem Lucjusza. Moja matka go zdradziła gdy byli już po ślubie, gdy Lucjusz się o tym dowiedział wściekł się ale nie wyrzucił mojej matki, bo bał się hańby. Więc teraz udają piękną rodzinkę a gdy wszyscy jesteśmy sami, tępi nas, nie raz dostałem od niego w obronie matki. Myślę, że nigdy tak naprawdę jej nie kochał, wyszedł za nią przez status. N nie jest zdolny do jakichkolwiek uczuć. Nienawidzę go. Dla niego najważniejsza jest reputacja.- zakończył, gdy mówił to ciągle wpatrywał się w ziemię, ciężko mu było o tym mówić ale byłam wdzięczna, że mi to opowiedział.
-A Twój prawdziwy ojciec?
-Nigdy go nie poznałem, wiem tylko, że był czystej krwi i w młodości należał do Slytherinu tylko tyle.
-Dziekuje, że się przede mną otworzyłeś chociaż wcale nie musiałeś, w końcu dopiero od wczoraj wiesz, że nie jestem szlamą.
-Mówiłem tak do Ciebie ponieważ wtedy chciałem pokazać Lucjuszowi, że nie jestem słaby i że może być ze mnie dumny. Teraz tego żałuje, wszystko to co zrobiłem by mu się upodobać. Nie wiem czy zauważyłaś ale od czwartej klasy przestałem tak do Ciebie mówić, bo zrozumiałem, że i tak nic to nie daje.
– W sumie to dopiero teraz to dostrzegłam.
-Może dlatego, że i tak wam nie odpuszczałem- zaśmiał się- Odkąd Snape mi powiedział, że ma córkę i pokazał zdjęcie Twojej matki, stawiałem na Ciebie, jesteś taka podobna. Nie wiem czemu ja dostrzegłem to podobieństwo.
-Jesteście blisko prawda ?
-Jest moim ojcem chrzestnym i to on zastępował mi ojca. Masz wielkie szczęście, że to on jest Twoim tatą.- gdy to usłyszałam uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieje, że będę miała okazje poznać go lepiej.
-Jestem tego pewien. Wracajmy już, zaraz będzie padać- powiedział spoglądając w górę, poszłam za jego śladami i rzeczywiście, na niebie zaczęły się pokazywać czarne chmury. Zawróciliśmy, byliśmy tak pochłonięci rozmową, że nie zauważyli nawet ja bardzo oddaliliśmy się od domu. W połowie drogi zaczął padać na nas deszcz.
-Chodź tu, Snape mnie zabije jeśli się przeziębisz- zażartował Draco, przyciągając mnie do siebie, po czym objął i zasłonił mnie swoim własnym ciałem. Śmiejąc się pobiegliśmy do domu. Byliśmy cali mokrzy.
-Pójdę się przebrać- powiedziałam uśmiechając się.
-Ja też- odpowiedział odwzajemniając gest. Poszłam na górę do swojego pokoju. Tam się przebrałam i wysuszyłam.
-Draco…- szepnęłam
-Draco…- powiedziałam już głośniej. Chłopak zaczął się już budzić.
-Co?- zapytał nieprzytomnie, lecz po chwili zaczął otwierać oczy. Kiedy mnie zobaczył delikatnie się uśmiechnął.
-Możesz mi powiedzieć co się tu wydarzyło wczoraj?- zapytałam i delikatnie się zarumieniłam.
-Nie masz o co się martwić do niczego nie doszło, nie wykorzystuje kobiet po pijaku, wole żeby były tego świadome- powiedział uśmiechając się cwaniacko, ale najwyraźniej zobaczył moją zmieszaną minę więc dopowiedział- Po prostu zasnęłaś na moim ramieniu i przeniosłem Cię na łóżko a kiedy chciałem iść do swojego pokoju ty mnie złapałaś i powiedziałaś bym został nie chciałem byś potem czuła się skrepowana tym co zobaczysz rano ale trzymałaś mnie tak mocno i za nic nie chciałaś mnie puścić więc zostałem a ty przytuliłaś się do mnie jak do ulubionego misia- zaśmiał się- no ale nie narzekam, było przyjemnie i muszę Ci powiedzieć, że słodko wyglądasz kiedy śpisz.
Gdy to usłyszałam zarumieniłam się.
-No dobra idę się przebrać i wziąć eliksir na kaca, Tobie też przyniosę- powiedział, wstając. Puścił mi oczko i miał już wychodzić kiedy go jeszcze zatrzymałam.
-Draco…- odwrócił się i spojrzał na mnie.
-Dziękuje za wczoraj.
-Nie ma za co, tak naprawdę jesteśmy tacy sami- uśmiechnął się i wyszedł. Zdziwiłam się jego słowami „jesteśmy tacy sami”… Stałam tam jeszcze chwilę i wpatrywałam się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Draco. Po kilku chwilach otrząsnęłam się, wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, wyglądałam okropnie, włosy nie uczesane i byłam lekko rozmazana. Kiedy już doprowadziłam się do porządku wyszłam z łazienki ubrana i delikatnie pomalowana. Rozejrzałam się po pokoju, nie było już widać butelek po alkoholu, pewnie Draco musiał już tu być. Po chwili dostrzegłam na szafce nocnej małą buteleczkę z eliksirem. Szybko go rozpoznałam i wypiłam. Po kilku minutach ból głowy na szczęście ustał. Uśmiechnięta zeszłam na dół w celu zjedzenia śniadania. Nadal się trochę gubiłam w tym domu ale jakoś dotarłam do jadalni. Tam czekały już na mnie naleśniki i pewien blondyn.
-Już się ubrałaś, mam nadzieje, że znalazłaś eliksir- powiedział z uśmiechem spostrzegając mnie.
-Tak dzięki- odwzajemniłam gest i usiadłam koło niego. Zaczęliśmy jeść pyszne naleśniki. Zaczęło mi się podobać takie życie.
-Jak jest w Slitherinie?- zapytałam ciekawa.
-Zależy do jakie grupy ludzi należysz, arystokracja ma tam największa władzę. Inni to ciche myszki którzy wolą nie wchodzić Nam w drogę. Ty nie masz się czego obawiać, ponieważ jesteś arystokratką.
-A co jeśli nie uwierzą, że tak naprawdę mam czystą krew?
-Uwierzą, Snape to załatwi. A poza tym ja Cię wprowadzę, mi nikt nie podskoczy- powiedział zawadiacko się uśmiechając.
-Skromny jak zawsze, a tak na marginesie kto powiedział, że ty mnie wprowadzisz?- zapytałam z wrednym uśmieszkiem.
-Wiesz wydaje mi się, że nikogo nie znasz z wyjątkiem mnie, no chyba, że chcesz zaczynać sama ale ostrzegam może być Ci trochę ciężko- odpowiedział uśmiechając się, był zbyt pewny, ale w sumie miał racje, za nic nie chce zostać sama.
-Dobrze niech Ci będzie wprowadź mnie.
-Na to czekałem.- powiedział i uśmiechnął się triumfalnie. Gdy już kończyłam jeść, spojrzałam na zegarek, była już dwunasta.
-Czemu Snape’a jeszcze nie ma?
-Wróci dopiero koło siedemnastej, zawsze tak wraca.
-Zawsze przyjeżdżasz do niego wtedy?
-Tak, nie wolno mi wtedy siedzieć w domu a Blaise zawsze wyjeżdża do rodziny. Tak to bym był u niego. – powiedział i wziął się za ostatniego naleśnika. Spojrzałam za okno była piękna pogoda, słońce świeciło i było ciepło.
-Przejdziemy się?- zapytałam z uśmiechem. Nigdy nie sądziłam, że polubię towarzystwo Dracona.
Spojrzał na mnie i chwilę tak trwał jakby się zastanawiał.
-W sumie czemu nie- odpowiedział z uśmiechem. Wstaliśmy i skierowaliśmy do drzwi. Zupełnie nie wiedziałam gdzie się kierować więc pozwoliłam Draco wybrać drogę. Zaczął iść w kierunku lasu. Spacerowaliśmy chwile w ciszy, szliśmy koło siebie, wydawało mi się czasem, że dyskretnie mi się przygląda.
-Dzisiaj rano powiedziałeś, że jesteśmy tacy sami, co to oznaczało?- zapytałam przypominając sobie poranek.
-Obydwoje mieliśmy ciężkie dzieciństwo, ty wychowywałaś się w kłamstwie, ja w rodzinie którą obchodzi tylko reputacja. Obydwoje wiele przeszliśmy. Obydwoje zostaliśmy oszukani.
-Oszukani? – zapytałam nie rozumiejąc
-Tak. Kiedy byłem mały zawsze chciałem być dumą mojego ojca, starałem się z wszystkich sił lecz nigdy mi się to nie udało. Dopiero jakieś 3 lata temu, dostrzegłem, że nigdy mój ojciec nie będzie ze mnie dumny, odkryłem, że mnie nienawidzi. Nie rozumiałem tego do czasu kiedy w piętnaste urodziny moja matka przyszła do mnie i powiedziała mi, że nie jestem synem Lucjusza. Moja matka go zdradziła gdy byli już po ślubie, gdy Lucjusz się o tym dowiedział wściekł się ale nie wyrzucił mojej matki, bo bał się hańby. Więc teraz udają piękną rodzinkę a gdy wszyscy jesteśmy sami, tępi nas, nie raz dostałem od niego w obronie matki. Myślę, że nigdy tak naprawdę jej nie kochał, wyszedł za nią przez status. N nie jest zdolny do jakichkolwiek uczuć. Nienawidzę go. Dla niego najważniejsza jest reputacja.- zakończył, gdy mówił to ciągle wpatrywał się w ziemię, ciężko mu było o tym mówić ale byłam wdzięczna, że mi to opowiedział.
-A Twój prawdziwy ojciec?
-Nigdy go nie poznałem, wiem tylko, że był czystej krwi i w młodości należał do Slytherinu tylko tyle.
-Dziekuje, że się przede mną otworzyłeś chociaż wcale nie musiałeś, w końcu dopiero od wczoraj wiesz, że nie jestem szlamą.
-Mówiłem tak do Ciebie ponieważ wtedy chciałem pokazać Lucjuszowi, że nie jestem słaby i że może być ze mnie dumny. Teraz tego żałuje, wszystko to co zrobiłem by mu się upodobać. Nie wiem czy zauważyłaś ale od czwartej klasy przestałem tak do Ciebie mówić, bo zrozumiałem, że i tak nic to nie daje.
– W sumie to dopiero teraz to dostrzegłam.
-Może dlatego, że i tak wam nie odpuszczałem- zaśmiał się- Odkąd Snape mi powiedział, że ma córkę i pokazał zdjęcie Twojej matki, stawiałem na Ciebie, jesteś taka podobna. Nie wiem czemu ja dostrzegłem to podobieństwo.
-Jesteście blisko prawda ?
-Jest moim ojcem chrzestnym i to on zastępował mi ojca. Masz wielkie szczęście, że to on jest Twoim tatą.- gdy to usłyszałam uśmiechnęłam się.
-Mam nadzieje, że będę miała okazje poznać go lepiej.
-Jestem tego pewien. Wracajmy już, zaraz będzie padać- powiedział spoglądając w górę, poszłam za jego śladami i rzeczywiście, na niebie zaczęły się pokazywać czarne chmury. Zawróciliśmy, byliśmy tak pochłonięci rozmową, że nie zauważyli nawet ja bardzo oddaliliśmy się od domu. W połowie drogi zaczął padać na nas deszcz.
-Chodź tu, Snape mnie zabije jeśli się przeziębisz- zażartował Draco, przyciągając mnie do siebie, po czym objął i zasłonił mnie swoim własnym ciałem. Śmiejąc się pobiegliśmy do domu. Byliśmy cali mokrzy.
-Pójdę się przebrać- powiedziałam uśmiechając się.
-Ja też- odpowiedział odwzajemniając gest. Poszłam na górę do swojego pokoju. Tam się przebrałam i wysuszyłam.
Łoł, teraz to mnie zaskoczyłaś. Draco nie jest syne Lucjusza ! A może jednak gdzieś bedzie kto był jego ojcem ? Lec, może w następnych rozdziałach się czeoś dowiem :D
OdpowiedzUsuńokej...zaczynam bardziej rozumieć dlaczego draco jest teraz taki inny.
OdpowiedzUsuńWłaściwie....Draco jest tak bardzo ciekawym charakterem...że,nie wiem kiedy,ale zaczęłam mieć żal do autorki że zawsze pozostał zimny i arogancki.Bo w zasadzie to nie było jego wina.
Było mi go żal,bo byłam pewna że aż taki zły też nie może być...że po prostu był zmuszany do czegoś czego tak naprawdę nie chciał.
Nie podobało mi się Rowling nie wyłoniła choćby parę cech które są dobre.A przecież było by o wiele ciekawej gdyby to zrobiła....
I Tobie się to udaję...
Gratuluję!
Lubię tego Malfoya którego przywołałaś do życia...
łoł i jeszcze raz łoł
OdpowiedzUsuń