niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdzial I - "Przez tyle lat..."

„Zmiany przyjdą na pew­no, lecz nie wte­dy, kiedy się na nie czeka.”
                                        
Stefan Kisielewski


Wezwanie do Ministerstwa Magii
Hermiona Jane Granger z powodu zbliżających się jej 17 urodzin zostaje wzywana do Ministerstwa by dostać swoją przepowiednię. Proszę się zjawić 20 sierpnia w Departamencie Tajemnic o 12:00.
                                         Dyrektor Departamentu Tajemnic
                                                     
Broderyk Bode


Po raz kolejny wpatrywałam się w list, byłam strasznie ciekawa o co chodzi z tą przepowiednią, pytałam się rodziców czy może nie wiedzą o co chodzi, ale niestety, o niczym nie mają pojęcia. Ten dzień nadszedł dzisiaj, denerwowałam się no nie powiem. Spojrzałam na zegarek, była 11:00 najwyższy czas by wyjść. Byłam ubrana dosyć elegancko ale też bez przesady. Kiedy wyszłam z domu poszłam do jednej z uliczek i tam się deportowałam. Pojawiłam się przed budką telefoniczną , weszłam do niej i zrobiłam wszystko co potrzeba, po chwili już zjeżdżałam na dół. W środku jak zawsze było tłoczno, westchnęłam cicho i skierowałam się do windy. Zastanawiałam się czy kiedy dowiem się o czym jest moja przepowiednia, zmieni się moje życie? Byłam tak zamyślona, że nawet nie zauważyłam kiedy byłam już przed odpowiednimi drzwiami, zapukałam a po chwili usłyszałam stanowczy głos:
-Proszę!
Weszłam do gabinetu, naprzeciwko mnie było biurko a za nim siedział blady, wysoki mężczyzna.
-Dzień dobry nazywam się Hermiona Jane Granger.
-A witam, witam czekałem na panią, proszę niech pani usiądzie- powiedział wskazując na fotel naprzeciwko biurka.
-Dziękuje- powiedziałam i posłusznie usiadłam naprzeciwko niego.
-No więc pani matka życzyła sobie by dowiedziała się wszystkiego w 17 urodziny, ale że panienka jest wtedy w szkole, musieliśmy to zrobić teraz.
-Ale zaraz jak pytałam się moich rodziców czy nie wiedzą o co chodzi, oni powiedzieli, że nie mają pojęcia.
-Myślę, że wszystko się wyjaśni kiedy Pani pozna swoją przepowiednie.
-Dobrze, więc kiedy ją dostanę?
-Twoja matka jeszcze życzyła sobie by przepowiednie wręczył Ci ktoś specjalny, to od niego masz się wszystkiego dowiedzieć. Teraz jest tylko pytanie czy pani się na to zgadza? Kiedy odczytasz przepowiednie nie będzie już powrotu.
-Tak, chce wiedzieć prawdę.
-Dobrze więc proszę podążać za mną- powiedział i wstał. Wyszedł a ja poszłam jego śladami . Szliśmy długim, wąskim i ciemnym korytarzem. Wreszcie doszliśmy do drzwi, które bardzo dobrze zapamiętałam z mojego piątego roku nauki w Hogwarcie. Weszliśmy przez nie i przed nami okazała się wielka komnata z tysiącami różnej wielkości kul, które świeciły. Była dokładnie taka jak ją zapamiętałam tylko, że ostatnim razem byłam tu w o wiele gorszych okolicznościach. W oddali zobaczyłam zarys jakiejś postaci, zorientowałam się, że to musi być ta osoba, która ma mi wszystko wytłumaczyć zgodnie z wolą mojej matki. Mężczyzna idący przede mną wyciągnął różdżkę i nią machnął, po chwili z jej końca pojawił się słaby promyk światła. Szliśmy w kierunku tajemniczej osoby, próbowałam rozpoznać kto to jest, lecz było za ciemno. Wreszcie doszliśmy do mężczyzny lecz było nadal za ciemno bym mogła zobaczyć jego twarz, kiedy dyrektor departamentu uniósł różdżkę, zobaczyłam oblicze nieznajomego i się przeraziłam. Przede mną stał mój znienawidzony profesor od eliksirów Severus Snape.
-Witaj Severusie- odezwał się Broderyk.
-Miejmy to już za sobą- powiedział swoim stanowczym głosem profesor.
-Dobrze więc tylko jeszcze potrzebujemy twój podpis, ministerstwo nie może ci zagwarantować co jest w przepowiedni, równie dobrze może ona zmienić ci całe dotychczasowe przekonania.
-Dobrze, gdzie mam podpisać- powiedziałam stanowczo chciałam wreszcie się dowiedzieć o co chodzi, co tu robi Snape, o co chodzi z moimi rodzicami, miałam dość tej nie wiedzy. Dyrektor departamentu podał mi pióro i wskazał miejsce na pergaminie, szybko machnęłam podpis i oddałam go dyrektorowi.
-Dobrze jeszcze ty Severusie.
Profesor bez słowa wziął pergamin i pióro, i podpisał w wskazanym miejscu.
-No to na tyle- powiedział i nagle wyczarował małą ściereczkę, podszedł do jednej z półek i owinął jedną najbardziej święcącą kule, po czym podał ją Snape’owi.
-Moja robota się na tym kończy Severusie, twoja kolej, żegnam. Miło było panią poznać Panno Granger.
-Wzajemnie- powiedziałam delikatnie się uśmiechając. Broderyk rzucił ostatnie spojrzenie profesorowi i odszedł. Spojrzałam na Snape, już miałam coś mówić kiedy nagle on się odezwał.
-Za nim zaczniesz zadawać jakiekolwiek pytania, powinnaś najpierw obejrzeć przepowiednie- powiedział dziwnym bez sarkazmu i nie lodowatym tonem. Zupełnie nie było to do niego podobne, nie takiego Snape’a znałam.
-Lecz jednak za nim, powinnaś wiedzieć, że nie wiedziałem, przez te wszystkie lata nie miałem pojęcia, że to ty, jeśli obejrzysz przepowiednie i będziesz gotowa porozmawiać wystarczy jak poślesz patronusa, więc mam nadzieje, że do niedługiego zobaczenia- powiedział posyłając mi delikatny uśmiech, wręczył mi zawiniętą w chustę kulę, spojrzał na mnie ostatni raz i poszedł do wyjścia. Stałam tam jeszcze chwile zaskoczona tym wszystkim a najbardziej postawą profesora. Chciałam jak najszybciej obejrzeć przepowiednie by dowiedzieć się wszystkiego, więc skierowałam się do wyjścia, tak jak poprzednio nikt na mnie nie zwracał uwagi. Po wyjściu z Ministerstwa deportowałam się do domu. Gdy do niego weszłam zobaczyłam moich rodziców w salonie, poszłam tam i krzyknęłam:
-Jestem adoptowana?!
Rodzice odwrócili się do mnie zaskoczeni, wpatrywali się tak we mnie nie wiedząc co powiedzieć.
-Jak mogliście!- krzyknęłam i pobiegłam do swojego pokoju, po moich policzkach poleciały łzy. Jak oni mogli, przez tyle lat…Usiadłam na łóżku, otarłam łzy. Spojrzałam na zawiniętą kule, którą trzymałam w ręku. ‚Czas dowiedzieć się prawdy’pomyślałam i ją rozwinęłam. Wzięłam przepowiednie do ręki a ona zaczęłam się świecić na niebiesko, nagle w środku niej zaczynało się wyłaniać jakieś jasne światło, zbliżyłam ją i bardziej się przyjrzałam. Po chwili zostałam wchłonięta przez nią.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w jakimś domu. Wyszłam na górę gdzie słyszałam jakieś krzyki. Hałas dobiegał z małego pokoiku, była tam jakaś kobieta i mężczyzna. Była to dosyć młoda dziewczyna, która osłaniała małe łóżeczko.

-Nie zabierzesz nam jej, jej dom jest tutaj! Odejdź Potter za nim przyjdzie Severus!
-Snape za wiele nie umie a poza tym myślę, że może się trochę spóźnić- powiedział mężczyzna donośnym głosem, spojrzałam na jego twarz i nie mogłam uwierzyć, to był ojciec Harry’ego- James Potter.
-Co wy mu zrobiliście?!
-Nie przejmuj się nic mu nie będzie, co najwyżej może mieć małe krwotoki i coś złamanego.
-A mówicie, że to my jesteśmy źli, zrobicie wszystko by zabrać dwu miesięczne dziecko by wychowywało się po stronie dobra, bo jakaś przepowiedni powiedziała, że w przyszłości będzie wstanie pokonać Czarnego Pana jak tylko będzie wychowywane inaczej!
-Emmo przykro mi, robię to co Zakon mi kazał więc odejdź albo będę musiał Cię zabić.
-Nie!
-Nie dajesz mi wyboru. Avada Kedavra!- krzyknął i cały pokój został wypełniony zielonym światłem, po chwili zobaczyłam jak bezwładnie opada na ziemię ciało kobiety. Ojciec Harry’ego nawet nie spojrzał na zwłoki, tylko podszedł do łóżeczka wziął na ręce małe dziecko, gdy spojrzałam na nie, przeraziłam się, miało moje oczy…

Zaraz po tym, pojawiłam się znów w moim pokoju, nie mogłam w to uwierzyć. Czy to możliwe, że to dziecko, to byłam ja? Zostałam zabrana i wychowywana w kłamstwie? Do tego Snape, kim on jest dla mnie? Nie wiedziałam co dalej robić z tym wszystkim, byłam w rozsypce, wszystko w to co wierzyłam stało się kłamstwem… Po policzkach popłynęły mi łzy, położyłam się na łóżku, nadal trzymając przepowiednie. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Kiedy się obudziłam słońce było już wysoko w górze, musiałam przespać całą noc, i połowę dnia. Nadal nie mogłam tego wszystkiego pojąć. Tyle lat żyłam w kłamstwie… powoli wstałam i skierowałam się do łazienki by się jakoś ogarnąć, wyglądałam okropnie, jakbym płakała przynajmniej z jakieś 10 godzin. Gdy wróciłam do pokoju wzięłam do ręki różdżkę, usiadłam na łóżku i przez chwile się w nią wpatrywałam. Czy byłam gotowa? Co jeśli to nie wszystko? Ale jednak zawsze byłam ciekawska a teraz miałam dość kłamstw. Machnęłam różdżką i z jej końca wyczarowała się niebiesko-biała poświata przypominająca wydrę. Okrążyła mnie po czym wypłynęła i wchłonęła się w powietrze. Zaczęłam się zastanawiać jak to wszystko wpłynie na moje życie…

5 komentarzy:

  1. Hej, hej :D Ciekawie się zpowiada, lecę czytać alej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozkręca sie,podoba mi sie narracja;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe nie mgsie doczekac rozwoju akcji dlatego lece czytac dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rodział czekam
    misia

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż, zaczyna się raczej przewidywalnie, ale mam przeczucie, że akcja rozwinie się później. Nie przekonuje mnie tylko ten fragment z ojcem Harry'ego. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić go w takiej postaci. No nic idę czytać dalej, i jak mówiłam wcześniej: pracuj nad stylem

    Vanila Malfoy

    OdpowiedzUsuń