"Nie musisz się wstydzić tego, co czujesz. Przeciwnie...to, że odczuwasz taki ból, jest twoją największą siłą."
J.K.Rowling
Hermiona:
To
był zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu, nie chciałam by ta
chwila się kończyła, było wspaniale. Jednak musieliśmy w końcu
wstać i wrócić do zamku, lecz zanim się teleportowaliśmy, Draco
wziął jedną zaczarowaną różę i dał mi ją, po czym wziął
mnie za rękę i teleportowaliśmy się. Gdy znów poczułam grunt
pod sobą, otworzyłam oczy, byliśmy w Hogsmeade. Na ulicach już
były pustki.
-Jest
już za późno by wracać normalnie do szkoły-powiedział Draco,
nadal trzymając mnie za rękę, zaprowadził mnie do uliczki gdzie
jest restauracja. Stanęliśmy przed jedną z ścian.
-Czysta
krew- powiedział blondyn, a wtedy mur ustąpił i ukazało nam się
przejście.
-To
dzięki temu wejściu możemy kiedy chcemy wychodzić do Hogsmeade,
wyjdziemy zaraz w lochach.- rzekł, uśmiechając się- panie
przodem- dopowiedział, niepewna zajrzałam do środka.
-Nie
bój się, jestem, przy Tobie- szepnął mi wprost do ucha, po czym
ścisnął jeszcze bardziej moją dłoń, poczułam się pewniej i
weszłam do środka a za mną Draco. Gdy już byliśmy w środku, ściana znów wstąpiła na swoje miejsce, nie było już żadnego
źródła światła więc staliśmy w całkowitej ciemności. Po
chwili jednak usłyszałam jak Draco szepcze:Lumos, i po moje
lewej stronie pojawiło się światło, które oświetliło twarz
Blondyna. Uśmiechnął się i pociągną mnie w głąb korytarza.
Po drodze mało co rozmawialiśmy, jednak nie było to nie zręczne,
nigdy tak nie było, wystarczyło mi to, że trzymamy się za ręce.
Po jakiś dziesięciu minutach drogi rzeczywiście byliśmy już w
lochach. Draco rozejrzał się dookoła i położył palec na
ustach, pokazując mi, żebym była cicho. Szybko przeszliśmy do
ściany, za którą było dormitorium, szepnęliśmy hasło i już po
chwili byliśmy obydwoje w pokoju wspólnym. Z powodu soboty o 23
było jeszcze wiele osób w salonie. My jednak postanowiliśmy iść
do sypialni. Draco zatrzymał się przed moimi drzwiami, byłam
szczęśliwa, dzisiejszy dzień był idealny.
-Dziękuje
za cudowną randkę- szepnęłam.
-Przyjemność
po mojej stronie.
-Wiem,
że nie chodzisz na randki więc miło, że zrobiłeś dla mnie
wyjątek- szepnęłam uśmiechając się.
-Z
Tobą mogę iść nawet na sto randek- powiedział uwodząco, po
chwili zbliżył się jeszcze bliżej mnie, tak, że nasze nosy
stykały się ze sobą. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nie minęła
sekunda a nasze usta spotkały się w namiętnym pocałunku. To
zetknięcie ust było czymś więcej niż te poprzednie, sama nie
wiedziałam czemu. Teraz czułam jakbym mogła już tak zostać
zawsze, przy Nim, u jego boku... Gdy się oderwaliśmy w końcu od
siebie (a nie trwało to krótko), szepnął.
-Dobranoc.
-Dobranoc-
odpowiedziałam uśmiechając się, odwróciłam się do drzwi i
nacisnęłam klamkę, jednak za nim weszłam do środka, to
spojrzałam jeszcze na Draco i posłałam mu kolejny uśmiech, po
czym weszłam do sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi i westchnęłam,
to był idealny wieczór. Odwróciłam się i zobaczyłam Aishe na
swoim łóżku, gdy usłyszała mnie, wstała, na jej twarzy też promieniał uśmiech. Podbiegłam szybko do niej i usiadłam na
łóżku.
-I
jak? Blaise dobrze całuje?- zapytałam ruszając sugestywnie
brwiami.
-Co
skąd to wiesz?! Dopiero wróciłaś!- zapytała zszokowana.
-Gdy
skończyłam tańczyć z Draco, wróciliśmy do stolika i zastaliśmy
was właśnie w ciekawej sytuacji- odpowiedziałam szeroko się
uśmiechając.
-To
dlatego już nie wróciliście!- zawołała, jakby właśnie odkryła
co najmniej proszek fiuu. Zaśmiałam się.
-Więc...
Jak całuje nasz Diabełek?
-Namiętnie
ale z czułością....- rozmarzyła się moja przyjaciółka.
Rozmawiałyśmy tak jeszcze dłuuugo, obydwie musiałyśmy się
wygadać i opowiedzieć sobie nawzajem jak spędziliśmy osobne
randki. Ja jej opowiedziałam o romantycznym pikniku a ona, że
głównie się całowali, śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy się.
Byłyśmy szczęśliwe. Zasnęłyśmy dopiero chyba koło drugiej
lub trzeciej w nocy.
***
Sobota
była świetna, jednak niestety musieliśmy wszyscy czworo wrócić
do realnego świata i odrobić wszystkie zaległości, które się
uzbierały. Ja z Aishą postanowiłam się wybrać do biblioteki,
ponieważ przy chłopakach nie można było się skupić, na początku
nie chcieli się zgodzić lecz jednak przyznali Nam racje by
najwyższy czas zabrać się do pracy, skoro to nasz ostatni rok
i będziemy musieli napisać OWTM-y.
-Nie
da się od nich uwolnić.- zaśmiała się Aisha wchodząc do
pomieszczenia z książkami.
-Lepiej
ciesz się, że tak chcą spędzać z Nami czas, a nie olewają
nas-powiedziałam uśmiechając się zajmując pusty stolik koło
okna.
-Noo
w sumie racja- zgodziła się ze mną Blondynka.
Potem
przez dwie godziny siedziałyśmy nad eliksirami, transmutacją, OPCM
i historią magii, pomagając sobie nawzajem gdy mieliśmy jakieś
problemy.
W końcu gdy Aisha zrobiła sobie krótką przerwę
rozejrzała się po sali, ja w tym czasie kończyłam wypracowanie
dla profesora Binnsa.
-Nie
odwracaj się- szepnęła po chwili Aisha, oderwałam się od zadania
i spojrzałam na nią zdziwiona.
-Za
Tobą stoi Teodor Nott, myślę, że wpadłaś mu w oko- zaśmiała
się moja przyjaciółka. Dyskretnie się odwróciłam i
rzeczywiście stał tam, i patrzył się na mnie.
Teodor Nott był w
naszym wieku, zbytnio go nie znałam, tańczyłam z nim przez chwilę
na pierwszej imprezie Slytherinu, wydaje się fajny, no i jest
przystojny, jednak nie dorównuje Draco. Po dłuższym rozmyśleniu,
tylko wzruszyłam ramionami.
-Mam
Draco- powiedziałam, lecz wcale nie byłam tego taka pewna, on nie
był mój. Co z tego, że byliśmy na jednej randce? I tak nie jest
mój. Aisha tylko się na to uśmiechnęła.
-Nie
martw się Draco wkrótce zrobi kolejny krok- powiedziała, jak
zwykle wiedziała o czym myślę, była niezastąpiona.
-Możemy
wracać? Ja już skończyłam- zapytałam po chwili.
-Pewnie,
ja to dokończę jutro przed śniadaniem.- odpowiedziała, zebrałyśmy
książki i ruszyliśmy do wyjścia, jednak po drodze zaczepił nas
właśnie Teodor.
-Hej
dziewczyny!- zawołał i dobiegł do nas.
-Hej-
odpowiedziałyśmy.
-Idziecie
do Pokoju Wspólnego?- zapytał.
-Tak-
odpowiedziała Aisha. On się uśmiechnął i wszyscy troje poszliśmy
do naszego dormitorium, po drodze Teodor zaczął ze mną rozmowę,
nawet nie sądziłam, że znajdziemy wspólny temat do rozmowy
okazało się, że lubi te same książki co ja, które czytam w
wolnym czasie. Blondynka idąca koło nas, czasami mówiła i swoje
zdanie. Nott faktycznie był fajnym chłopakiem jednak, ja przez cały
czas porównywałam go do Dracona, lecz on nie może się z nim
równać, nikt nie może... Dopiero trzy miesiące tak naprawdę się
znamy a ja już straciłam dla niego głowę... serce nie sługa, a
do czego ono mnie doprowadzi to ja nie wiem....
Draco:
Siedzieliśmy
w pokoju wspólnym i pisaliśmy wypracowania, dziewczyny poszły do
biblioteki uważając, że przy nas się nie skupią, z czego mamy
wielką satysfakcje. Wczorajszy dzień był naprawdę udany, nigdy
tak naprawdę nie byłem jeszcze na randce, bo po co skoro, każda
dziewczyna i bez tego rzucała mi się w ramiona. Ale nie Hermiona,
ona była inna, wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Z nią mogę
chodzić nawet codziennie na randki. Ehhh tak ja Draco Malfoy
zauroczyłem się, jednak nie jestem jedyny, drugi największy
casanova szkoły też stracił głowę dla dziewczyny a dokładniej
dla mojej siostry. Ciągle sobie zadaje pytanie: Co te kobiety z nami
robią?
Gdy
kończyłem już ostatnie wypracowanie przez wejście weszły
dziewczyny na co się uśmiechnąłem pod nosem, lecz po chwili
zobaczyłem, że są w towarzystwie Teodora Notta, który bezczelnie
podrywał MOJĄ Hermionę. No dobra nie jest jeszcze moja, ale
JESZCZE. Zdenerwowałem się, on definitywnie ją podrywał a ona się
śmiała. Spojrzałem na Blaise'a, który też obserwował tą
sytuacje. Nie wytrzymują wstałem i podszedłem do Hermiony po czym
objąłem ją od tyłu i spojrzałem złowrogo na Notta.
-W
końcu wróciłaś z tej biblioteki kochanie- szepnąłem do ucha
Miony ale na tyle głośny by chłopak mnie usłyszał – Dziękuje
Teo, że ją odprowadziłeś-zwróciłem się tym razem do szatyna,
który był trochę rozkojarzony, rzucił tylko ciche „nie ma
sprawy” i odszedł. Hermiona zdziwiona całym tym zajściem
odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie zaskoczona.
-Coś
się stało?- zapytała nadal w ciężkim szoku.
-Nie,
wszystko jest jak w najlepszym porządku- odpowiedziałem
uśmiechnięty - zrobiłyście wszystko?- powiedziałem szybko
zmieniając temat. Na szczęście się udało.
-Tak
a wy?
-Muszę
jeszcze dokończyć wypracowanie dla Snape'a ale zrobię to jutro-
oznajmiłem, uśmiechając się do niej. Po tej krótkiej rozmowie
dołączyliśmy do Aishy i Blaise. Jednak zastaliśmy ich jak się
całowali.
-Błagam
nie przy mnie- powiedziałem siadając na kanapie, po chwili Hermiona
poszła w moje ślady i zasiadła koło mnie. Diabeł i moja siostra
niechętnie się od siebie odsunęli.
Hermiona:
-Masz
jakiś problem braciszku?-zapytała Aisha zirytowana.
-Wiesz
jakoś nie mam ochoty patrzeć jak mój najlepszy kumpel całuje się
z najgorszą siostrą- powiedział uśmiechając się wrednie. Ehh
znowu się zaczyna, Draco i Aisha często się tak przekomarzali,
jednak i tak wiem, że są z sobą blisko. Blondynka gdy tylko to
usłyszała wystawiła mu język a ja się zaśmiałam, czasem
naprawdę byli przekomiczni.
-A
Tobie co tak wesoło?- zapytał Draco, podnosząc jedną brew do góry.
-O
nic, jednak wasze droczenie jest czasami wręcz po prostu śmieszne-
zachichotałam.
-A
wiesz co jest jeszcze bardziej śmieszne?- zapytał cwaniacko się
uśmiechając, spojrzałam na niego zdziwiona nie wiedząc o co
chodzi, jednak po chwili się przekonała, zaczął mnie łaskotać,
nienawidziłam tego, że poznał mój słaby punkt. Na szczęście ja
też odkryłam i jego, gdy byłam blisko niego po prostu wpiłam się
w jego usta, Draco był zaskoczony
ale od razu przestał mnie „torturować” i bez wahania
odwzajemnił pocałunek. Tak jak zawsze było magicznie, jak to jest,
że gdy tylko nasze usta się łączyły, świat przestawał dla nas
istnieć? Pewnie jeszcze dłuugo tak moglibyśmy jednak usłyszeliśmy
głos Blaise'a.
-Błagam nie przy mnie- śmiesznie
przedrzeźniał Blondyna. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie.
-Serio Diable, serio?- zapytał
zirytowany Draco.
-No co Hermiona jest dla mnie prawie
jak siostra więc jakoś nie mam ochoty patrzeć jak mój najlepszy
kumpel i ona się całują- zaśmiała się a za nim cała nasza
trójka.
Do końca niedzieli siedzieliśmy w
pokoju wspólnym i po prostu rozmawialiśmy. Stworzyliśmy sobie
swoją małą grupkę, to oni teraz byli moimi przyjaciółmi i
wierzyłam, że nimi już pozostaną, będą ze mną na dobre i na
złe. W Slytherinie było mi o wiele łatwiej, to tu był mój dom,
to tu miałam swoją rodzinę.
***
Dzisiaj poniedziałek, skończyło się
dobre odpoczywanie i znów musieliśmy wracać do rzeczywistości, jednak pomimo bardzo wczesnego ranka i początku tygodnia my się
śmiałyśmy gdyż przy chłopakach nie da się tego nie robić. Jak
zwykle się wygłupiali i robili z siebie idiotów, ale tylko przed
nami. Siedzieliśmy właśnie przed salą od eliksirów czekając na
lekcje, Gryfonów jeszcze nie było, tylko kilka osób z domu węża.
Jednak nie musieliśmy długo czekać, po chwili zobaczyliśmy
Pottera i Weasley'a podchodzących pod klasę. Jak zawsze posłaliśmy
im pogardliwe spojrzenia a oni się odwdzięczyli tym samym. Nie
wiem czemu ale czułam wzrok Rudzielca na sobie, spojrzałam w tamtym
kierunku, rzeczywiście patrzył się na mnie nieodgadniętym
wzrokiem.
-Co Weasley zaczynasz żałować
swojego zachowania co do mojej dziewczyny?- zapytał nagle Draco, a
ja mimo wszystko uśmiechnęłam się pod nosem, „żeby to nie było
tylko na pokaz....” pomyślałam. Blondyn objął mnie w pasie i
mniepocałował w policzek. Rudzielec zrobił się czerwony.
-Nie, jedyne czego mogę żałować to
to, że zacząłem się z nią kiedyś przyjaźnić- syknął- nigdy
się sądziłem, że jesteś taka puszczalska, widocznie udzieliło
Ci się towarzystwo ślizgonek- dopowiedział, a ja poczułam, jak
mięśnie Dracona się spinają, po chwili odsunął się ode mnie i
podszedł do mojego dawnego przyjaciela, zaraz koło niego pojawił
się Blaise, obydwoje byli wściekli, spojrzałam na Aishe, miała
trochę przestraszoną ale i też złą minę.
-Pożałujesz tego Weasley- powiedział
Draco i uderzył go pięścią w twarz, Blondyn uderzył go z taką
siłą, że aż się przewrócił, jednak to jeszcze nie był koniec
przedstawienia.
-Puszczalska to jest Twoja siostra
Rudzielcu- zakpił Diabeł i kopnął go w brzuch i drugi raz w twarz. Po tym
Draco i Blaise spojrzeli na siebie zadowoleni i wrócili do nas,
Blondyn ponownie mnie objął i pocałował tym razem w usta.
-Dziękuje, ale nie musieliście- szepnęłam.
-Nikt nie będzie Cię obrażać-
powiedział zadowolony, uśmiechnęłam się. Koło Rudzielca stał
Potter i Lavender próbując go doprowadzić do porządku, z czego
się zaśmiałam cicho. Wyglądał jeszcze gorzej niż zwykle. Nagle,
jednak otworzyły się drzwi a w nich pojawił się mój ojciec.
Omiótł wszystkich spojrzeniem aż w końcu zobaczył leżącego i
krwawiącego Weasleya.
-Co tu się stało?- zapytał patrząc
na naszą czwórkę.
-Ten zdrajca krwi obraził Hermionę-
powiedział pogardliwie Blaise, Snape jak to usłyszał był
wściekły.
-Weasley do pielęgniarki migiem, a i
do tego -10 punktów dla Gryffindoru i szlaban- syknął. Rudzielec
wstał za pomocą Pottera i obydwaj ruszyli w stronę skrzydła
szpitalnego.
-Potter a ty gdzie się wybierasz,
wracaj tu. Weasley poradzi sobie bez Ciebie te kilka minut. Do klasy-
powiedział z złośliwą miną i wszedł do pomieszczenia.
Uśmiechnęliśmy się i ruszyliśmy za moim ojcem, po czym zrobiła
to reszta klasy łącznie z Potterem. Usiedliśmy na naszych
standardowych miejscach.
-Dzisiaj uwarzycie najsilniejszy
eliksir miłości czyli Amortencje, macie dobrać się parami-
Powiedział Snape patrząc po całej klasie. Jak zawsze na eliksirach
byłam z Draco a Aisha z Blaisem.
-Wskazówki macie w książce, uwarzony
eliksir chce mieć na swoim biurku przed końcem drugiej lekcji,
teraz do roboty!- oznajmił i zasiadł za swoim biurkiem. Razem z
Draco byliśmy najlepsi z eliksirów, ja chyba dlatego, że moim
ojcem jest mistrz eliksirów i możliwe, że po Nim to odziedziczyłam
a Draco zawsze gdy spędzał wakacje u Snape'a robili właśnie
najróżniejsze mikstury. Po jakiś dziesięciu minutach lekcji do
klasy wrócił Weasley, który nadal nie wyglądał za dobrze,
najwidoczniej chłopaki złamali mu nos.
-Kiedy oni się nauczą by z nami nie
zadzierać?- zaśmiał się Blondyn widzącRudzielca.
-Wiesz mają tą swoją Gryfońską
dumę- odpowiedziałam.
-A my swoją Ślizgońską
przebiegłość.- powiedział z zawadiackim uśmiechem.- Na przykład
mógłbym użyć tej cechy by podać Ci po kryjomu Amortencji.
-A mi się wydaje, że mi ją już
dawno podałeś, tak jakoś w wakacje gdy mnie opiłeś- zaśmiałam
się.
-Możliwe- szepnął, przygryzając
płatek mojego ucha z czego jeszcze bardziej się zaczęłam się
śmiać.
-A może to właśnie ja Ci dałam?-
zapytałam sugestywnie się uśmiechając. Draco na moje słowa
uśmiechnął się tak jak tylko on umiał, szczerze. Zbliżył się
do mnie i po prostu pocałował, nie liczyło się to, że byliśmy w
klasie, że trwa lekcja po prostu nikt teraz nie istniał tylko my.
Gdy się w końcu oderwaliśmy na naszych twarzach gościł uśmiech.
Niestety musieliśmy skończyć z tym na tą chwilę, gdyż mieliśmy
eliksir do skończenia. Gdy skończyliśmy powąchałam go, zapach
Amortencji dla każdego był inny, a to zależy co kogo przyciąga.
W szóstej klasie czułam skoszoną trawę, nowy pergamin i pastę do
zębów, tym razem poczułam coś innego, nadal był zapach skoszonej
trawy ale zamiast pergaminu i pasty do zębów, czułam
charakterystyczny zapach domu Snape'a, czyli najróżniejsze zapachy
eliksirów pomieszane z zapachem farb, uśmiechnęłam się. Kolejny
zapach to była woda kolońska, szybko rozpoznałam, tak pachniał
Draco. Spojrzałam na jego twarz, uśmiechał się. Po chwili również
na mnie zerknął, ku mojemu zdziwieniu nic nie powiedział tylko
złożył pocałunek na moim policzku, po czym poszedł zanieść
nasz eliksir. Dotknęłam dłonią swojego policzka i jeszcze szerzej
się uśmiechnęłam, nie mogłam uwierzyć, że minęło dopiero
trzy miesiące a ja czułam się tu naprawdę jak w domu i co
najważniejsze byłam szczęśliwa.
***
Po eliksirach mieliśmy z transmutacje,
siedziała razem z Blaisem, a Aisha z swoim bratem. Oddaliśmy
wypracownia, które pisaliśmy w niedziele. Kiedy myślałam, że da
nam na chwilę spokój, pomyliłam się zadała nam kolejną pracę
domową do napisania na aż trzy rolki pergaminu, znowu trzeba
będzie przysiąść. W tym roku nie mam już takiego zapału do
nauki jak miała zawsze, bardzo dużo się zmieniło, jednak pomimo
wszystko miałam zamiar mieć dobre wyniki z OWTM-ów.
Następna lekcja była to
Historia Magii z profesorem Binnsem, na tym przedmiocie nie dało się
nie spać, nie minęło nawet dziesięć minut lekcji a ja już
usnęłam na ramieniu Aishy a ona na moim. Obudził nas dopiero
dzwonek na przerwę, gdy otworzyłam oczy i omiotłam całą klasę
zauważyłam, że większość klasy też właśnie zaczęłam się
budzić. Wraz z Blondynką pochowałyśmy książki do torby i
ruszyliśmy do wyjścia, jednak w pewnym momencie spostrzegłam
chłopaków, którzy nadal słodko spali. Cicho podeszłyśmy do
nich. Wyglądali słodko ale i też strasznie śmiesznie, Diabeł
spał na ramieniu Draco a ten na jego głowie, Smok do tego miał otwartą
buzię. W pewnym momencie Blaise zaczął coś mamrotać pod nosem,
lecz nie można było go zrozumieć. Spojrzałam na Aishe i obydwie
się zaśmiałyśmy. W ostateczności jednak postanowiłyśmy ich
obudzić.
-Ej chłopaki wstajemy, wstajemy!-
zawołała Blondynka wesoło, ale do nich chyba to nie docierało
tylko szepnęli.
-Jeszcze pięć minut.
Po czym Draco objął Blaise'a a Diabeł
Smoka i stuknęli się policzkami. Teraz to już wyglądali
przekomicznie i na pewno zostanie mi ten obrazek w pamięci na
dłuugi, dłuugi czas. Wraz z Aishą nie umiejąc już powstrzymać
śmiechu, wybuchłyśmy głośnym, nie pohamowanym śmiechem. Przez
to w końcu chłopaki się obudzili, gdy zobaczyli w jakiej są
pozycji od razu odskoczyli od siebie.
-Haha... chłopaki...haha... co wy
robicie....haha... w nocy- śmiałam się nie umiejąc powstrzymać
śmiechu.
-Dobra, dobra koniec tego dobrego-
powiedział Draco zirytowany, po krótkiej chwili gdy w końcu
zorientował co się dzieje.
-Nie dacie nawet pospać
człoooowiekowi- rzekł Blaise, ziewając. Ja razem z Aisha już
trochę się uspokoiłyśmy ale nadal nie mogłyśmy powstrzymać
cichego chichotania. Chłopaki pozbierali swoje rzeczy i wyszliśmy z
klasy.
-Co mamy teraz?-zapytał Blondyn,
jednak gdy spojrzał na nas, krzyknął.
-Przestańcie się w końcu śmiać!
Spojrzałam na swoją przyjaciółkę i
zamiast w końcu z tym skończyć od nowa zaczęłyśmy się głośno
śmiać.
-Aisha uwielbiam Twój śmiech ale to
jest już przesada!- powiedział Blaise niezbyt zadowolony. Musiało
minąć dopiero jakieś dziesięć minut byśmy mogły się
całkowicie uspokoić.
-Ok, ok już dobrze ale naprawdę
wyglądaliście uroczo.- powiedziałam uśmiechając się.
-Dobra chodźmy lepiej na OPCM, bo się
zaraz spóźnimy.- oznajmiła Aisha.
Pod klasę przyszliśmy równie z
dzwonkiem, niestety tą lekcje mieliśmy znowu z Gryfonami i Lupinem.
Tych lekcji najbardziej nie lubiłam, profesor mnie obserwował,
wiedziałam to. Nadal pewnie chcą mnie jakoś przekonać do tego bym
wróciła, lecz ja nie mogę i nie chce moje miejsce jest tu, w
Slytherinie. Usiadłam z Draco, tylko on umiał mnie uspokoić, gdyby
nie on już pewnie dawno straciłabym panowanie nad sobą.
-Witam was- powiedział z uśmiechem-
Dzisiaj będziecie się pojedynkować w parach....- zaczął mówić,
lecz przestałam go słuchać, gdyż Blondyn nadal był lekko
obrażony za nasze wyśmiewanie.
-Draco no przepraszam Cię, ale
naprawdę ty też byś śmiał gdybyś siebie zobaczył- powiedziała
uśmiechając się niewinnie, ale to nie poskutkowało, wiedziałam
już jaką taktykę przyjąć, to zawsze działało.
-Przepraszam kochanie- szepnęłam mu
uwodząco do ucha, uśmiechając się przy tym szatańsko, po czym
pocałowałam go w policzek. Odsunęłam się i spojrzałam na niego.
Zerknął na mnie i powiedział.
-Tylko tyle?- zapytał, a na jego
twarzy znów zagościł szczery uśmiech, wywróciłam oczami, po
czym pocałowałam go w usta, całkowicie zapominając, że jesteśmy
na lekcji.
-Panno Reganerg, panie Malfoy co to za
zachowanie?!- przerwał nam zdenerwowany głos Lupina, niechętnie
odsunęliśmy się od siebie, dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy
się na nas gapią z tyłu usłyszałam śmiech Blaise'a i Aishy. Na
moich policzkach zapewne pojawił się delikatny rumieniec.
-Minus dziesięć punktów dla Slytherinu, nie daje wam szlabanu bo to wasze dopiero pierwsze nietaktowne zachowanie, jednak następnym razem nie będzie tak- powiedział surowo, głównie patrząc się na mnie. Szczerze mówiąc nic sobie nie robiłam z jego słów, od czasów gdy dowiedziałam się co zakon zrobił mnie i mojej rodzinie nie miałam do nich szacunku.
-Minus dziesięć punktów dla Slytherinu, nie daje wam szlabanu bo to wasze dopiero pierwsze nietaktowne zachowanie, jednak następnym razem nie będzie tak- powiedział surowo, głównie patrząc się na mnie. Szczerze mówiąc nic sobie nie robiłam z jego słów, od czasów gdy dowiedziałam się co zakon zrobił mnie i mojej rodzinie nie miałam do nich szacunku.
-A teraz dobierzcie się parami i
ustawcie na środku sali- powiedział znów łagodnym głosem.
Najchętniej to bym rzuciła na niego jakąś klątwę. Draco wziął
mnie za rękę widząc, że się zaczynam denerwować, spojrzałam w
jego stronę i się uśmiechnęłam. Gdy już wszyscy mieli parę,
Lupin odsunął ławki.
-Zróbcie trzy kroki w tył- powiedział
i wszyscy ustawiliśmy w dwóch rzędach, Aisha stanęła koło mnie
a Blaise koło Draco.
-Macie używać tylko nie szkodliwych
zaklęć i obronnych, nie chce widzieć tu rozlewu krwi. Różdżki w
górę i zaczynamy!- krzyknął i zaczął chodzić pomiędzy
uczniami. Wyciągnęłam swoją różdżkę i uśmiechnęłam się
cwaniacko do Draco na co on odpowiedział mi tym samym.
-Teraz będzie zemsta za to
wyśmiewanie- zaśmiał się mój przeciwnik.
-Chciałbyś. Drętwota!- krzyknęłam,
lecz odbił to zaklęcie.
-Rictusempra- zawołał jednak szybko
użyłam protego.
-Levicorpus!- krzyknęłam, lecz
niestety i przed tym zdołał się obronić, teraz zaczęła się gra
na zaklęcia niewerbalne, obydwoje jesteśmy dobrymi czarodziejami
więc mieliśmy bardzo ciężkiego przeciwnika. Chyba najdłużej
nasza dwójka walczyła. Jednak w pewnym momencie nie zauważyłam
zaklęcia wystrzelonego we mnie, moja różdżka wypadła mi z ręki
a ja opadłam na ziemie.
-Słodka
zemsta- powiedział z uśmiechem Blondyn, podchodząc do mnie. W
reku trzymał moją różdżkę, nie wierzę, że tak prostego
zaklęcia nie odbiłam!
-I tak łagodnie Cię potraktowałem- zaśmiał się i podął mi rękę by pomóc mi wstać, gdy już byliśmy twarzą w twarz, uśmiechnęłam się.
-I tak łagodnie Cię potraktowałem- zaśmiał się i podął mi rękę by pomóc mi wstać, gdy już byliśmy twarzą w twarz, uśmiechnęłam się.
-Skoro
wygrałeś, należy Ci się nagroda- powiedziałam śmiejąc się.
-Na
to liczyłem- szepnął, oddając mi różdżkę. Spojrzałam mu w
oczy i pocałowałam go. Tak bardzo kochałam to uczycie gdy nasze
usta się złączały, ale niestety znów usłyszeliśmy głos
Lupina.
-To
już jest szczyt wszystkiego panie Malfoy, panno Granger co to za
zachowanie?!-krzyknął teraz już nieźle wkurzony. Oderwałam się
od Draco i spojrzałam zdenerwowanego profesora.
-Kolejne
minus dziesięć punktów i tym razem szlaban! Koniec lekcji a wy
zostajecie- powiedział widząc, że chcieliśmy już opuścić salę.
Podeszliśmy do niego, nie bałam się go.
-Musicie
zostawić te czułości na przerwę a nie na lekcji, inaczej
będziecie mieć poważniejsze problemy, dzisiaj się proszę do mnie
zgłosić o 20, powiem wam co będziecie musieli robić.
-Dzisiaj
nie możemy mamy patrol- powiedział Draco z cwaniackim uśmiechem.
-Dobrze
więc jutro, ale skoro jesteście prefektami powinniście lepszy
przykład dawać- powiedział srogo.
-A
teraz panie Malfoy proszę mnie zostawić z panną Regnarg, muszę z
nią zamienić słówko na osobności- powiedział patrząc na
Dracona.
-Nie
mamy przed sobą żadnych tajemnic- powiedział, wiedziałam, że nie
chce mnie zostawić, ale to się nigdy nie skończy.
-W
porządku Draco, poradzę sobie, idź do pokoju wspólnego, później
do was dojdę- powiedziałam, uśmiechając się. Spojrzał na mnie
nie pewnie, ale ja tylko kiwnęłam głową, że jestem pewna tego co
mówię, spojrzał tylko ostatni raz na Lupina i wyszedł.
-Hemiono
możesz mi powiedzieć co się z Tobą dzieje? Nigdy taka nie byłaś!
Zawsze uważałaś na lekcji, pytałem się innych nauczycieli i oni
też mówili, że nie jesteś już tak aktywna jak byłaś zawsze.-
powiedział o dziwo łagodnym głosem.
-Dlaczego
się tak zachowuje? Może dlatego, że w końcu jestem sobą?
Przypomnę panu, że wtedy byłam pod zaklęciem, które zmieniło
mój charakter!- powiedziała już lekko zdenerwowana.
-Wiem,
że jesteś zdenerwowana, tym wszystkim, ale teraz tego nie
zrozumiesz, lecz musisz wiedzieć, że jesteś nam potrzebna, proszę
wróć do zakonu.
-Nie
rozumiem? Nie rozumiem tego, że zakon zabił moją matkę po to by
tylko porwać mnie? Nie rozumiem tego, że ludzie okłamywali mnie
przez siedemnaście lat przez jakąś głupią przepowiednie?
Profesorze czy pan się słyszy? Nie wrócę do zakonu, może być
pan tego pewien, teraz mam nową rodzinę i nie zamierzam jej
zostawiać. Do widzenia- powiedziałam i wyszłam nie czekając na
odpowiedź.
Na
razie nie chciałam wracać do dormitorium, postanowiłam iść do
mojego ojca, musiałam z Nim porozmawiać. Gdy byłam już przed jego
gabinetem zapukałam a po chwili usłyszałam zimny głos
-Proszę!
Weszłam
do pomieszczenia, jeszcze rok temu nienawidziłam tu przychodzić
teraz sama tu szłam z własnej woli. Snape podniósł głowę znad pergaminu, gdy
mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Witaj
Hermiono
-Cześć-
powiedziałam i usiadłam w fotelu przed biurkiem.
-Co
się stało?- zapytał z troską, widząc moja minę.
-Lupin
ze mną rozmawiał- odpowiedziałam zdenerwowana- powiedział mi, że
nie byłam taka i że nie rozumiem tego co się dzieje. Prosił mnie
także bym wróciła do Zakonu...
-Wiedziałem,
że będą próbować Cie namawiać, ciagle mi wypominają, że nie
powinienem Cię uświadamiać, nie martw się spróbuje porozmawiać
z Lupinem, jednak jak wiesz nigdy nie miałem z nim dobrych
kontaktów... Jednak wydaje mi się, że powinnaś coś wiedzieć....
- powiedział, wstając podszedł do mnie i oparł się o biurko.
-O co
chodzi?- zapytałam, nie wiedząc o co chodzi.
-Pamiętasz
jak Ci opowiadałem, że wraz z Emmą mieliśmy złamane serca?
-Tak-
szepnęłam.
-Ja
miałem przez Lily, a Emma... Emma była zakochana w Remusie... on to
wiedział po skończeniu szkoły wykorzystał ją, ale ona myślała,
że to coś więcej, lecz się pomyliła. Po tym jak ją zostawił, w
tą noc się opiliśmy i tak jak Ci mówiłem doszło między nami do
zbliżenia, a kiedy Emma się dowiedziała, że jest w ciąży była
też możliwość, że to Lupin jest Twoim ojcem....- powiedział a
ja nie mogłam w to uwierzyć, moja nienawiść do profesora OPCMu
wzrosła jeszcze bardziej. Chciało mi się płakać, spojrzałam
smutna na Snape'a.
-Ale
oczywiście zrobiliśmy test na ojcostwo i to ja jestem Twoim ojcem-
dopowiedział, a ja na te słowa się uśmiechnęłam. Wstałam i po
prostu się do niego przytuliłam, mistrz eliksirów był trochę
zaskoczony ale po chwili wahania odwzajemnił uścisk.
-Nawet
nie wiesz jak się cieszę, że to właśnie ty jesteś moim ojcem-
szepnęłam, jedna pojedyncza łza spłynęła po moim policzku, nie
pozwoliłam by większa ich ilość się wydostała.
-A ja
się ciesze, że w końcu Cię odzyskałem- powiedział z uśmiechem.
Odsunęłam się od niego i odwzajemniłam gest.
-Muszę
wracać, pewnie się o mnie martwią, nie powiedziałam im, że idę
do Ciebie- powiedziałam cicho, on tylko kiwnął głową.
-Pa-
powiedziałam posyłając mu jeszcze jeden uśmiech, który on
odwzajemnił. Wyszłam z jego gabinetu i ruszyłam w stronę
dormitorium, po drodze rozmyślałam o tym co powiedział mi ojciec.
Jak Lupin mógł wykorzystać moją mamę wiedząc, że ona go kocha?
Zranił ją... On mógłby być moim ojcem.... Byłam załamana tym
faktem...Dotknęłam naszyjnika, który dostałam od Draco...Nie
umiałam sobie już z tym wszystkim poradzić... Potrzebowałam teraz
przyjaciół, przyspieszyłam kroku, nie minęła chwila a stałam
przed ścianą wymówiłam hasło i weszłam do środka. W pokoju
wspólnym ich nigdzie nie widziałam więc ruszyłam do naszego
prywatnego, na szczęście tam byli. Blaise z Aisha siedzieli na
jednej kanapie a Draco na drugiej. Gdy przekroczyłam próg od razu
na mnie spojrzeli a na ich twarzach gościła ulga.
-Miona
nareszcie, już mieliśmy iść Cię szukać!- krzyknęła
spanikowana Aisha- Co się stało?- zapytała widząc mój wyraz
twarzy, zawsze wiedziała kiedy było coś nie tak.
-Po
rozmowie z Lupinem byłam u Snape'a- powiedziałam ledwo
powstrzymując łzy cisnące się do oczu.
-Chodź
tu- powiedział Draco, widząc mój stan, przywołał mnie a ja, nie
umiejąc już powstrzymywać emocji i łez wybuchłam, usiadłam koło
niego i po prostu się wtuliłam w jego tors. Zaczęłam płakać.
Blondyn objął mnie opiekuńczo ramieniem.
-Co
się stało?- zapytał cicho Blaise, był zaniepokojony.
-Dowiedziałam
się, że moja matka kochała Lupina a ten wykorzystał ją wiedząc,
że ona go kocha, a potem zostawił, tak po prostu... Przez to była
możliwość, że to Lupin byłby moim ojcem- zaszlochałam, mocząc
Draco koszule, czułam się okropnie.
-Ale
chyba nim nie jest, prawda?- zapytała zmartwiona Aisha.
-Nie,
moim ojcem jest Snape, robił testy. Nie wiem co bym zrobiła gdyby
moim ojcem był Lupin, przecież....przecież on ją wykorzystał...-
powiedziałam, co raz więcej łez wypływało z moich oczu.
-Cii...-
uspokajał mnie Draco, czule mnie obejmował i głaskał.
Draco:
Nie
zdziwiła mnie jej reakcja na coś takiego, myślę, że gdybym był
na jej miejscu też bym się wściekł i załamał. Wiedziałem, że
teraz Hermiona będzie jeszcze bardziej nienawidzić Lupina.
Cieszyłem
się, że to ja mogę ją przytulać i pocieszać, mógłbym już tak
zawsze, trzymać ją w ramionach. Już dawno wiedziałem, że to
niezwykła dziewczyna, odkąd pamiętam mi się podobała ale teraz
tyle się dzieje pomiędzy nami. Nastała cisza, słychać było
tylko ciche szlochanie Miony w moją koszule. Nikt nie wiedział już
co powiedzieć, jednak wiedzieliśmy, że ona nie potrzebuje słów,
tylko poczucia, że ktoś jest przy niej. Po chwili wziąłem ją na
ręce.
-Powinnaś
się chyba położyć i odpocząć chwilę- szepnąłem, widząc jej
zdziwioną minę, nic siebie nie wydusiła tylko niemo pokiwała
głowę na „tak”. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem na
łóżku, po czym ją przykryłem.
-Wszystko
będzie dobrze, pamiętaj, że zawsze masz nas i Snape'a, i zrobimy
wszystko by Cie ochronić- szepnąłem, siadając na skraju łóżka.
Na moje słowa lekko się uśmiechnęła.
-Przepraszam,
że zmoczyłam Ci koszule- szepnęła zawstydzona, zauważając co
zrobiła swoimi łzami.
-Nic
się nie stało, zawsze możesz na mnie liczyć i na moją koszule- powiedziałem z
uśmiechem- A teraz spróbuj się przespać, przyda Ci się trochę
odpoczynku, a jak się obudzisz stawimy razem czoła Lupinowi i
zakonowi- dopowiedziałem całując ją w czubek głowy. W końcu na
jej ustach zawitał szczery uśmiech.
-Zostaniesz
ze mną?- zapytała szeptem.
-Jasne-
powiedziałem i położyłem się koło niej, nie minęła chwila a
ona już wtuliła się w mój tors.
-Śpij
dobrze- powiedziałem całując ją w włosy. Po kilku minutach
zasnęła.
Hermiona
mnie zmieniała, dzięki niej wychodzi ze mnie dobro, które dawno
zakopałem głęboko gdzieś w sobie, ale dzięki niej wydostało
się. Sam się dziwiłem, że umiem być aż tak łagodny i
delikatny. Patrzyłem na jej już spokojną twarz i po prostu się
uśmiechnąłem, była piękna, nawet z śladami na policzkach po
łzach, po prostu była moim ideałem.
Blaise:
Obydwoje
z Aishą byliśmy zaniepokojeni stanem Hermiony, oczywiste to
normalne, że tak zareagowała tak na to wszystko.
-Biedna Miona... ale patrz
jak ona zmienia mojego brata- powiedziała z lekkim uśmiechem,
spojrzałem na nią. Tak to była prawda, Szatynka bardzo wpływała
na Smoka, wydobywała z niego to co dobre, a myślałem, że już
nigdy, nikt tego nie dokona.
-Mamy
szczęście, że Snape odnalazł Hermionę. Nawet nie sądziłem, że
Smok może być tak delikatny- zażartowałem, już od początku roku
szkolnego zauważyłem zmiany w zachowaniu przyjaciela.
-A ty
umiesz być delikatny i czuły?- zapytała uśmiechając się
cwaniacko, odwzajemniłem gest i się zbliżyłem do niej.
-Dla
Ciebie zawsze- zaśmiałem się i ją pocałowałem czule.
-Hmm,
bo zacznę sądzić, że ja z Ciebie wydobywam tylko to co dobre-
powiedziała pomiędzy pocałunkami.
-A
może właśnie tak jest?- powiedziałem uśmiechając się, na moje
słowa zachichotała. W pewnym momencie drzwi od sypialni dziewczyn
się otworzyły i wyszedł z nich Draco. Oderwaliśmy się od siebie
i spojrzeliśmy na Blondyna.
-Skończcie
z tymi czułościami i zaopiekujcie się Mioną, ja muszę iść na
patrol- powiedział łagodnie.
Hermiona:
Nagle
zaczęłam się budzić, świadomość pomału zaczęła do mnie
powracać. Byłam w swojej sypialni, nie wiem ile minęło odkąd
wróciłam od mojego ojca... Powoli usiadłam na łóżku, w pokoju
była Aisha, po chwili zorientowała się, że już wstałam, z
uśmiechem podeszła do mnie i usiadła na łóżku.
-Jak
się czujesz?- zapytała z delikatnym uśmiechem.
-Już
lepiej, dziękuje wam za wszystko- powiedziałam uśmiechając się.
-Od
czego są przyjaciele- powiedziała i mnie przytuliła.
-Cieszę
się, że tu jesteś- szepnęłam.
-Ja
też się cieszę
-Która
godzina?- zapytałam rozglądając się po pokoju.
-Koło
23- odpowiedziała, wstając.
-Az
tak długo spałam? Spóźniłam się na patrol!- krzyknęłam
spanikowana wyskoczyłam z łóżka.
-Spokojnie
Draco sam poszedł, powiedział byś dzisiaj sobie zrobiła wolne-
powiedziała uśmiechając się. Gdy to usłyszałam uspokoiłam się i usiadłam w fotelu.
-Aisha
ja się chyba w nim co raz bardziej zakochuje- szepnęłam bardzo
cicho. Blondynka spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Podeszła
do mnie i usiadła na ramieniu fotela.
-To
cudownie, tym bardziej, że widzę, że Draco czuje to samo, uwierz
mi, znam mojego brata- powiedziała entuzjastycznie-mówię Ci
jesteście dla siebie stworzeni.Na
jej słowa uśmiechnęłam się. Chciałam w to wierzyć, jeszcze
żaden chłopak tak na mnie nie działał i miałam nadzieje, ze
wkrótce będziemy razem już oficjalnie.
**************************************************
Wiem, że was zawiodłam... zresztą sama siebie też... W wakacje miało być dwa razy więcej wpisów a wyszło, że własnie wtedy było najmniej, nie wiem co się ze mną stało, że nie umiałam nic napisać... nic kompletnie.... Naszczęście wena wróciła z czego bardzo się cieszę :) Jednak zdaje sobie sprawę, że przez to zaniedbanie straciłam czytelników, ale mam nadzieje, że nie wszystkich... Nie wiem jak będzie teraz z rozdziałami, bo w tym roku mam strasznie dużo nauki, ale postaram się by były jak najczęściej... Będę was na bieżąco informowała na blogu :) No nic mam nadzieje, że ktoś tu jeszcze wejdzie i przeczyta ten rozdział, spodoba mu sie i napisze opinie o nim.... Przepraszam jeszcze raz i mam nadzieje, że do niedługiego zobaczenia ;)
Pozdrawiam
Caroline Cross
Kontakt ze mną:
GG- 42002109
GG- 42002109
Email- caroline_cross@o2.pl
Kha kha kha... Ekhem.! Idealnie pocieszający prezent. Nie moge sie przestać uśmiechać, a Twój rozdział(jak zwykle) niesamowity.!! Kocham Cie Cross ;*
OdpowiedzUsuńAmmy Ruscello
cudny!!!
OdpowiedzUsuńnie przejmuj się... każdy może mieć chwilę załamania... :)
rozdział cudny, cudny i jeszcze raz cudny...
Pozdrawiam i życze duuuużo weny,
Marlena :)
Super rozdział !! Snape ojcem Mionki , jej reakcja... Bosko :-)
OdpowiedzUsuńmojeminiopowiadania.blogspot.com
rozdział tak na prawdę o niczym, bez większej akcji... mogła byś do podzielić na 2- jest wystarczająco długi a czytało by się lepiej i ciekawiej, przynajmniej moim zdaniem. Jakichkolwiek błędów nie zauważyłam, ale ja na nie mało zwracam uwagę, chyba, że aż boli :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, mam nadzieję, że będzie wstawiony po krótszej przerwie niż ten : )
weny, gdyż jej nigdy za mało ;*
Magnolia
ps. bez obrazy, ale nie wszyscy muszą ci słodzić ;p. to tylko z troski o Ciebie i ulepszenie opowiadania :D
UsuńMagnolia
PPS. niech żyje skleroza! prosiła bym również o większą troszeczkę i jednakową czcionkę w całym rozdziale :)
UsuńMagnolia
fajowy :D . Ja też piszę o Herm jako córce S. S. więc jak chcesz to kliknij na moją nazwę i zajrzyj. Pozdrawiam i życzę weny.
OdpowiedzUsuńM.
Cieszę się, że pojawiła się dalsza część. Cały czas na nią czekałam. Ja rozumiem, że szkołą jest ważna i, że w tej chwili na prawdę można mieć mało czasu. Nie przejmuj się myślę, że duża liczba czytelników Cię zrozumie.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to coraz bardziej mnie zaskakujesz tą historią. Draco i Miona razem są po prostu słodcy, mam nadzieję, że zostaną niedługo parą. Historia z Remusem i jego zachowanie jest dla mnie bardzo nie przyjemne, myślę że Snape ustawi go do pionu.
Życzę dużo weny i dużo wolnego czasu.
Pozdrawiam
Dużo,dużo i jeszcze raz dużo weny
OdpowiedzUsuń