niedziela, 27 grudnia 2015

Rozdział XXX "Zakupy Świąteczne"

Hermiona:

-No proszę, proszę to tak się leczy?- usłyszałam rozbawiony głos Diabła. Powoli otworzyłam oczy by zobaczyć co się dzieje. Leżałam na kanapie a praktycznie rzecz biorąc to na Draco. Dalej przytulał mnie szczelnie ramionami, to była cudowna noc. Ale nie to mnie obudziło. Nad nami stali nasi przyjaciele, szczerząc się. Kiedy Blaise poruszał sugestywnie brwiami, całkowicie się obudziłam. Odruchowo szybko wstałam, budząc przy tym Draco.
-Jeśli wiedziałbym, że tak się traktuje chorego to sam dałbym się zaatakować. Sądzę stary, że miałeś dobrą opiekę? –zaśmiał się czarnoskóry. Draco spojrzał na niego, po czym zaczął szukać mnie. Kiedy zobaczył, że siedzę koło niego, przyciągnął do siebie i ponownie zamknął w ramionach.
-Diable nie masz nic lepszego do roboty, jak rujnowania mi tego pięknego poranka? – zapytał zirytowany.
-Po prostu się cieszę na ten piękny widok- wyszczerzył się. Draco westchnął i usiadł, a ja wylądowałam na jego kolanach. Zaśmiałam się cicho i wtuliłam się w jego tors.
-Czyli rozumiem, że wróciliście do siebie?- zapytała Aisha zadowolona. Popatrzyliśmy z Draco po sobie. Wczoraj bezpośrednio nie rozmawialiśmy co będzie z nami. Po prostu się cieszyliśmy sobą.
-Eee…- zaczęłam nie wiedząc co powiedzieć.
-Jeszcze o tym nie rozmawialiśmy- powiedziałam w końcu, czując na sobie niepewny wzrok Dracona. Nastąpiła chwila ciszy. Przerwał ją Snape, wchodząc do salonu. Spojrzał na nas zdziwiony, szybko ześliznęłam się z kolan mojego ukochanego.
-Cieszę się Draco, że się obudziłeś jednak sądzę, że powinieneś jeszcze dzisiaj poleżeć. Straciłeś naprawdę dużo krwi. Podałem Ci eliksiry, ale potrzeba czasu byś całkowicie się zregenerował- powiedział, nie wspominając tego czego wcześniej był świadkiem, gdy tu wszedł.
-Czuje się dobrze.
-Po mimo tego, nalegam byś jeszcze sobie dzisiaj odpuścił z wstawaniem.
-Już wychodzisz?- zapytałam.
-Tak i mogę wrócić dopiero jutro, ale potem całe święta już się nie ruszam z stąd- odpowiedział uśmiechając się do mnie.
-Dobrze. Uważaj na siebie.
-Obiecuję- powiedział, podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło.
-Dbajcie o siebie nawzajem- poprosił po czym wyszedł. Westchnęłam, za każdym razem kiedy musiał iść do niego, bałam się, że już nie wróci. Ale zawsze wracał, więc teraz musi być tak samo.
-To co Miona idziemy na te zakupy?- zapytała Aisha zaraz po tym kiedy mój ojciec opuścił dom.
-No nie wiem, chyba powinnam zostać przy Draco- odpowiedziałam, patrząc z martwieniem na blondyna, siedzącego obok mnie.
-Idź. Nie będę wam psuć planów. Zresztą tak jak mówiłem, czuję się dobrze – zapewnił mnie ściskając moją rękę.
-Ale obiecasz, że nie będziesz stawać, tak jak mówił Snape?
-Tak, tak. Zresztą nie będę sam. Jest Blaise przecież.
-A ja obiecuje, że będę dobrą pielęgniarką. No może nie tak dobrą jak Ty i Draco nie będzie się tak dobrze czuł jak przy tobie, ale będę się starał. Nawet jeśli to pomoże, to mogę założyć seksi mundurek pielęgniarski- powiedział Diabeł z tym swoim uśmieszkiem.
-Zmieniłem zdanie. Nie zostawiaj mnie samego z nim!- zwrócił się szybko do mnie Draco. Wraz z Aishą się zaśmiałam.
-Chyba masz rację, spokojnie mogę iść. Kto jak kto, ale Blaise się Tobą zajmie- powiedziałam, wstając.
-Ty chyba mnie nienawidzisz- skomentował Smok, z impetem kładąc się.
-Troszczę się o Ciebie, to jest oznaka nienawiści? - zapytałam z niewinną minką.
-Nie zostawiłybyśmy Cię w złych rękach- zapewniła moja przyjaciółka.
-Zresztą sam powiedziałeś, że nie chcesz zmieniać nam planów- dodałam.
-Spokojnie, panienki pójdą na zakupy i porobią inne babskie rzeczy, a my zostaniemy tutaj i będziemy robić męskie rzeczy- powiedział rzeczowym tonem Diabeł, siadając na ramieniu kanapy.
-On ma nie wstawać- przypomniałam im obydwu.
-Męskie rzeczy też można robić na leżąco- bronił się Draco, a Blaise parsknął śmiechem.
-No dobrze idźcie, zanim się rozmyślę- skapitulował i machnął jakby od niechcenia ręką. Zaśmiałam się i wraz z Aishą poszłyśmy do naszego pokoju by się przebrać.

***

Zeszłyśmy z Aishą już w pełni ubrane.
-W takim razie my wychodzimy- powiedziała moja przyjaciółka, podchodząc do Blaise'a. .
-Uważajcie na siebie. Wiecie, że teraz nigdzie nie jest bezpiecznie- powiedział zmartwiony Brunet.
-Mamy różdżki przy sobie. Umiemy się bronić- zapewniłam, na dowód wyciągając różdżkę.
-Może jednak powinniśmy pójść z wami- stwierdził Draco, kiedy siadałam przy nim.
-Ty masz leżeć i nie chce więcej słuchać, że już się czujesz lepiej i nic Ci nie jest. Snape lepiej wie co dla Ciebie dobre. A my nie jesteśmy bezbronne, najgorsze z OPCMu nie jesteśmy, więc nie wątp w nasze umiejętności.
-Ja nie wątpię kochanie, po prostu się martwię o Was- powiedział z troską głaszcząc mój policzek.
-Dopiero co Cię odzyskałem, dlatego nie chce znów stracić- szepnął, opierając swoje czoło o moje.
-I nie stracisz, to zwykłe zakupy. Pokątnej Śmierciożercy jeszcze nie przejęli, a gdyby mieli to w planach to by tata nam o tym powiedział- oznajmiłam, próbując go jakoś uspokoić.
-No dobrze, ale uważajcie na siebie, oczy i uszy szeroko otwarte. A jak coś się by działo od razu teleportujcie się, albo dajcie nam znać- powiedział poważnie patrząc mi w oczy.
-Nie musisz się martwić- odpowiedziałam i pocałowałam go. Był spięty, ale gdy tylko nasze usta się zetknęły, rozluźnił się. Niestety musieliśmy przestać te słodkie pieszczoty, choć nie było to łatwe, zbyt długo byliśmy z daleka od siebie. Odsunęliśmy się do siebie, a ja uśmiechnęłam się gdy patrzyliśmy sobie w oczy.
-Wróćcie niedługo- szepnął zmartwiony.
-Nie zdążysz się nawet stęsknić braciszku- wtrąciła Aisha zanim zdążyłam coś powiedzieć.
-Ja już tęsknie- odezwał się Blaise. Spojrzałam na dójkę swoich przyjaciół. Cudownie było znów widzieć, jak wszystko jest po staremu. Pocałowałam Draco jeszcze w policzek i wstałam, ponieważ nigdy byśmy tak nie wyszły.
-Blaise jesteś odpowiedzialny za to, żeby Draco nie wstawał. Jeśli się nie posłuchacie Snape'a, będziecie mieli obydwoje przechlapane- zagroziłam, patrząc srogo na obydwu. Blaise podniósł ręce do góry, w obronnym geście.
-A jak nie będę wstanie go powstrzymać?
-Wtedy masz moje pozwolenie, by go przywiązać do tej kanapy- uśmiechnęłam się szatańsko.
-Hej! Ja tu jestem i wiesz nie miałbym nic przeciwko gdybyś Ty mnie tak przywiązała- powiedział Draco poruszając sugestywnie brwiami – Ale on? Muszę podziękować- dodał patrząc na Blaise'a. Czarnoskóry złapał się za serce.
-No wiesz co Stary, właśnie mnie zraniłeś!- zawołał.
-Dobra, dobra, koniec tego dobrego, bo nigdy z stąd nie wyjdziemy. Widzimy, że macie coś do obgadanie, więc idziemy- oznajmiła Aisha, stając koło mnie.
-Tak, bawcie się dobrze chłopcy!- krzyknęłam idąc do przedpokoju po płaszcz.
-Ale nie zbyt dobrze!- dodała Aisha.
-Hej a buziak na pożegnanie?- domagał się Draco. Wychyliłam się z przedpokoju i posłałam mu buziaka.
-To jest niesprawiedliwe- skomentował Blondyn, zaśmiałam się i wyszłam wraz z Aishą z domu. Obydwie z uśmiechem teleportowałyśmy się na Pokątną.

Draco:

Patrzyłem jak dziewczyny wychodzą. Miałem nadzieje, je zobaczyć niedługo z powrotem. Liczę na to, że nie popełniliśmy błędu puszczając je same. Kiedy byłem już pewny, że wyszły z domu, podniosłem się.
-No nie wiem stary czy to dobry pomysł wstawać- powiedział Blaise.
-Daj spokój Diable, nic mi nie jest. Hermiona i Snape są trochę przewrażliwieni.
-Może dlatego, że widzieli Cię w jakim wczoraj byłeś stanie. Wyglądałeś, prawie jak trup. A poza tym nie chce się narazić Hermionie, widziałeś jaką miała minę?
-Tak czasem umie być niezłą diablicą....- powiedziałem uśmiechając się sam do siebie. Tak bardzo się cieszyłem, że jest znów moja... Zaraz, ale ona nie jest moja....Dzisiaj rano nie powiedziała wprost, że do siebie wróciliśmy. Westchnąłem. Martwiło mnie to. Czy jest możliwe, że nawet po wyznaniu sobie miłości, ona mi nie wybaczyła?
-Wezmę tylko prysznic i przebiorę się. Nadal mam ciuchy z misji- powiedziałem pokazując mój zakrwawiony strój - potem znowu się położę- dodałem widząc nie pewną minę przyjaciela.
-No wiesz, dostałem pozwolenie od Miony, że jak będziesz stawiać opory to mogę Cię przywiązać do kanapy- oznajmił Blaise i wyciągnął różdżkę, uśmiechając się przy tym wrednie.
-Nawet nie próbuj Diable, bo obiecuję, że skończysz gorzej niż po tym co Hermiona dla Ciebie zaplanowała- ostrzegłem.
-Dobra ale bierzesz całą odpowiedzialność na siebie- poddał się w końcu. Skierowałem się do swojego pokoju kiwając głową.

Hermiona:

-I jak tam z Draco? - zapytała Aisha z uśmiechem, kiedy wchodziłyśmy do księgarni Esy i Floresy.
-Dobrze, postanowiłam mu uwierzyć i wybaczyć. Wyznał mi miłość, a sądzę, że Draco nie mówi takich słów na wiatr. Zresztą nie oszukujmy się, ja też go kocham i nie umiem bez niego wytrzymać- powiedziałam patrząc na półki z książkami o Quidditchu w poszukiwaniu prezentu dla Blaise'a.
-Faktycznie, nigdy nie wyznał nikomu miłości. Zresztą o czym my mówimy, on nigdy nie miał na poważnie dziewczyny. Nadal nie mogę uwierzyć, że mój braciszek się tak zmienił. Myślałam już, że zawsze się będzie bawić kobietami i nie znajdzie ostoi w życiu. A tu proszę...- mówiła przeglądając książki z eliksirami, jednak po chwili odwróciła się do mnie.
-Ale czekaj, czy to znaczy, że powiedziałaś mu, że odwzajemniasz jego uczucia?- zapytała patrząc na mnie uważnie. Westchnęłam, odwróciłam wzrok od regałów i spojrzałam na moją przyjaciółkę.
-Tak. Wczoraj gdy się obudził byłam taka szczęśliwa, że nic mu nie jest. Zrozumiałam, że go potrzebuję. Był w szoku, ale kiedy usłyszał te dwa słowa był wniebowzięty. Nie chciał mnie już puścić, jakby bal się, że to tylko sen- powiedziałam, wspominając wydarzenia z poprzedniego dnia. Nawet nie wiedziałam, że się uśmiecham.
-I po czymś takim nie wróciliście do siebie?- zapytała Aisha, będąc w szoku.
-No...Nie rozmawialiśmy o tym, po prostu się cieszyliśmy chwilą. Będę musiała z nim porozmawiać jak wrócę- stwierdziłam, dotykając swojego łańcuszka, który nosiłam codziennie od moich siedemnastych urodzin.
-Cieszę się, że znów wróciło wszystko do normy- powiedziała Blondynka wracając do przeszukiwania półek.
-Ja też- szepnęłam. Jeszcze chwilę byłam zamyślona jednak po chwili znów zaczęłam szukać prezentu.

***

Po jakiś dwóch godzinach miałyśmy zakupy z głowy. Ostatni sklep jaki odwiedziłyśmy to Markowy sprzęt do Quidditha. Kupiłam tam prezent dla Draco, który mam nadzieje, że mu się spodoba choć to tylko jego połowa. Byłam szczęśliwa, na mojej twarzy znów widniał uśmiech i wręcz nie mogłam się doczekać kiedy zobaczę tego nieznośnego blondyna. Jednak moja radość nie trwała długo, gdyż wychodząc z sklepu natknęłyśmy się na Notta od razu spoważniałam. Draco opowiadał mi, że w to wszystko był wplątany także i on. Wierzyłam mu. To przez Teodora prawie popełniłam największy błąd swojego życia. Nie miałam zamiaru mu niczego odpuszczać. Zresztą fakt, faktem, że chłopaki porządnie się nimi zajęli, choć już mu wraca poprzedni wygląd. Nadal miał w kilku miejscach siniaki.
Najwyraźniej nadal sądził, że nie wybaczyłam Draconowi i o niczym się nie dowiedziałam, bo uśmiechał się do mnie głupkowato. Poczułam zniesmaczenie, czy naprawdę myślała, że jeśli się pokłócę z królem Slytherinu to nagle wpadnę w jego ramiona? Już bym wolała zostać sama do końca życia.
-Hej Mionko? Jak tam Ci święta mijają? Ostatnio nie widziałem Cię w szkole. Tęskniłem- powiedział i próbował uśmiechnąć się zawadiacko, ale coś mu to nie wychodziło.
-Teo jakie to miłe! Ja też za Tobą tęskniłam! - zawołałam z udawanym entuzjazmem, po czym zrobiłam zatroskaną minę.
-A kto Cię tak urządził?
-A to, wiesz wpakowałam się w bójkę w klubie. Nic poważnego – udawał twardziela.
-Naprawdę tęskniłaś? - zapytał a w oczach miał iskierkę nadziei.
-Taa... NIE. A następnym razem nie radziłabym podpadać Draco, może się to gorzej skończyć niż tym razem. Tym bardziej, że i ja się do niego dołączę. A uwierz mi z córką Księcia Półkrwi się nie zadziera – powiedziałam z mordem w oczach.
-Czyli wróciłaś do niego. Uwierzysz wszystko co Ci opowie? - zapytał ironicznie.
-To już nie Twoja sprawa. A nawet jeślibym mu nie wybaczyła, możesz być pewny, że nie poszłabym po pocieszenie do Ciebie, mam do siebie szacunek.
-Ty Szlamo! - krzyknął. Tego było już za wiele momentalnie wyciągnęłam różdżkę. I rzuciłam w niego Drętwotą. Co prawda mogłam użyć gorszego zaklęcia, ale nie miałam zamiaru tego robić przy świadkach. Gdy zobaczył pędzącą w jego stronę smugę czerwonego światła, w jego oczach pojawił się szok. Następnie wylądował na podłodze nieruchomy. Spojrzałam na Aishe a ona tylko patrzyła z pogardą na Ślizgona.
-Wracamy do domu? - zapytała uspokajając się.
-Jasne, pewnie chłopaki już się niepokoją.
Chwyciłyśmy się za ręce i teleportowałyśmy się przed mój dom.
Draco:

Zacząłem się już niepokoić o dziewczyny. Powinny już wrócić. Chodziłem w te i wewte po całym salonie.
-Smoku ja bym Ci radził położyć się,bo jak wrócą dziewczyny to nie dość, że Ty będziesz miał przechlapane to jeszcze mnie w to wciągniesz- powiedział spokojnie Blaise, siedząc na fotelu, czytając Proroka Codziennego, w którym i tak pisali same bzdury.
-Jak możesz być taki spokojny? Za długo już są na tych zakupach. A jak im się coś stało? - zapytałem, mając najczarniejsze myśli.
-Stary uspokój się. To są kobiety. One mogą nawet cały dzień chodzić po sklepach. Nie próbuj nawet tego zrozumieć, bo zaraz Cię zacznie głowa boleć. Oczywiście, że się denerwuje, ale ufam, że sobie poradzą, a poza tym gdyby coś się działo na pewno by nas zawiadomiły. Mogę się założyć, że zaraz wejdą przez drzwi rozbawione, ale ty wszystko zepsujesz, bo jak Hermiona Cię zobaczy to będzie próbować Cię zabić, a ja nie ruszę się z swojego miejsca, mając nadzieje, że mnie oszczędzi– powiedział zadowolony z siebie. Ani razu nawet na mnie nie spojrzał kiedy to mówił, tylko nadal wpatrywał się w gazetę. W sumie nie wiedziałem, dlaczego aż tak bardzo się martwiłem. Po prostu chyba nie mogłem znieść myśli, że coś mogłoby się im stać. Aż się bałem pomyśleć co będzie jak dojdzie do ostatecznej walki. Dziewczyny na pewno się nie zgodzą by nie brać czynnego udziału w wojnie. Spojrzałam na pierwszą stronę Proroka Codziennego, widniał na nim wielki nagłówek „CZY CZARNY PAN JEST NAPRAWDĘ TAKI ZŁY?” no tak nawet prasę już owijają sobie wokół palca. Wszyscy się boją. Oderwałem wzrok od gazety i spojrzałem za okno. Z dnia na dzień zbliżamy się do ostatecznego starcia. Ile osób będzie na tyle odważnych by mu się sprzeciwić? Ile osób będzie musiało zapłacić życiem? I czy w ogóle to coś da? Pewnie moje myśli zaszły by dalej, gdybym nie usłyszał hałasu otwierających się drzwi. Od razu spojrzałem na wejście do salonu, w którym niedługo pojawiły się dziewczyny.
-No w końcu jesteście- powiedziałem szczęśliwy. Teraz byłem pewny, że są bezpieczne.
-Tak Draco tu już panikował – skomentował mój przyjaciel, odkładając w końcu proroka.
-Zaraz.... Mogę wiedzieć Dlaczego Ty STOISZ? Co Ci Snape mówił? Ile razy JA powtarzałam, że masz nie wstawać?!- wybuchnęła tak jak to Blaise przewidział.
-Taaa... skarbie czy ja już mówiłem jak Ty pięknie dzisiaj wyglądasz? - próbowałem uratować się jakoś.
-Ty mi tu nie Skarbuj! Draco czy Ty naprawdę nie mogłeś tego zrobić? Jeden dzień! Chyba nie wiesz jaka to poważna sytuacja!- krzyczała. Sytuacja była zła, bardzo zła.
-I to jest moment kiedy my wychodzimy- powiedziała Aisha, biorąc zakupy jej i Hermiona, i pociągnęła Blaise'a na górę. Zostaliśmy sami. Dobra Draco teraz tylko nie zepsuj tego. Nie możesz jej ponownie stracić.
-Musiałem się przebrać, nadal miałem na sobie strój z bitwy. A poza tym dobrze wiesz, że nie lubię bezczynie siedzieć. Tym bardziej, że martwiłem się o Was.
-Wiesz ile straciłeś wczoraj krwi? Wiesz ile zajęło Snape'owi ratowanie Ciebie? Przyniósł Cię do domu, choć śmierciożercy zostawiają poległych i się nimi nie przejmują. Gdyby nie on, leżałbyś gdzieś teraz umierając w mękach! A ja bym obwiniałabym się za to do końca życia....- mówiłam co raz bardziej łamiącym się głosem. Nie umiała już nic więcej powiedzieć, ponieważ głos się jej załamał a po policzkach zaczęły spływać łzy. Bez chwili wahania podszedłem do niej. Miałem wyrzuty sumienia, że znów płacze przez ze mnie. Zrozumiałem, że nie była wściekła dlatego, że się jej nie posłuchałem, była załamana myślą, że mogłem zginąć. Martwiła się o mnie. Otarłem kciukiem jej łzy i zmusiłem by spojrzała mi w oczy.
-Przepraszam, nie sądziłem, że było ze mną aż tak źle. Nie odczuwałem żadnego bólu, bo ty mi dawałaś najwięcej energii. Owszem gdy wczoraj mnie odtrąciłaś, odechciało mi się żyć, ale gdy się obudziłem i zobaczyłem Ciebie przy mnie, poczułem się jak nowo narodzony. Jestem beznadziejny w tych sprawach to wszystko jest dla mnie takie nowe. I nawet nie wiem czy to możliwe poczuć coś takiego w tak krótkim czasie. Nie wiem co mi zrobiłaś, ale potrzebuje Cię- mówiłem, a ona zaczęła się uspokajać.
-Potrzebujemy siebie nawzajem. Po prostu. Bez siebie nie istniejemy- szepnęła
-Czy to znaczy, że znów jesteśmy razem? - zapytała z małą nutą nadziei.
-Myślę, że to najlepsze wyjście- zachichotała a ja pełen szczęścia wpiłem się w jej usta.
-Zdecydowanie- szepnąłem pomiędzy pocałunkami.
-A teraz grzecznie się położysz- powiedziała, gdy w końcu się od siebie odsunęliśmy.
-Tylko jeśli będziesz przy mnie- szepnąłem, uśmiechając się. Na moje słowa zaśmiała się i pokiwała głową.
-Ktoś w końcu musi Cię przypilnować.
Poszliśmy na kanapę gdzie się położyłem, trzymając głowę na jej udach. Jednak nasz spokój nie trwał długo, ponieważ jak na zawołanie do pokoju wrócili nasi przyjaciele.
-Z wami jest gorzej niż z dziećmi- skomentował Blaise, siadając na fotelu, zaraz po tym pociągnął na swoje kolana Aishe.
-Mogliśmy się tego spodziewać, że będziecie podsłuchiwać!- stwierdziła Hermiona.
-My i podsłuchiwanie? Skądże znowu, ale kiedy Draco zaczął mówić o swoich uczuciach to myślałam, że Blaise zaraz mi się tam popłacze- zaśmiała się Aisha, klepiąc swojego chłopaka po policzku.
-Nie moja wina, że oni są tacy uroczy! Nadal mi się chce płakać jak tak na nich patrzę. Nie mogę uwierzyć, że Smok ma prawdziwe uczucia!- zawołał, a mój ukochany spojrzał na niego morderczym wzrokiem. Wtedy ja zaczęłam się śmiać, po chwili dołączyli się Blaise i Aisha. Draco patrzył na mnie z wyrzutem a ja tylko pokręciłam głową i go pocałowałam.  

*****************************************************************
Nie będę się usprawiedliwiać. Po prostu napiszę Wam (spóźnione) Wesołych Świąt. W ten cudowny czas życzę Wam spełnienia marzeń, czasu spędzonego z rodziną. Radości i miłości. Wszystko to co sobie wymarzycie. Jeżeli bym, nic tu nie dodała do Sylwestra to także szczęśliwego Nowego Roku, byśmy o wiele więcej razy się spotykali. Trzymajcie się. 

Pozdrawiam 
Caroline Cross

6 komentarzy:

  1. Gdy zobaczyłam że coś dodałaś dosłownie zatkałam sobie usta ręką aby nie zacząć piszczeć.
    Rozdział super, Draco i Hermiona wrócili do siebie cóż więcej można chcieć? :D
    Życzę Ci dużo zdrowia, szczęścia, weny, miłości i co sobie tylko wymarzysz i oby 2016 rok był lepszy.
    Pozdrawiam SectumSempra :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś! Myślałam, że zacznę krzyczeć jak to zobaczyłam. Codziennie tu zaglądałam z nadzieją, że coś dodałaś. Co ja mogę napisać o tym rozdziale? Jest idealny jak wszystkie inne. Każdy jednak urzeka mnie, w inny sposób. Każdy mnie zaskakuje.
    Z okazji tego, że były święta i zbliża się nowy rok życzę Ci:
    - Dużo weny, abyś mogła dalej nas zachwycać swoim pisaniem
    - Zdrowia
    - Szczęścia, które się przyda do pisania szczęśliwych scen
    - Wszystkiego co tam jeszcze sobie wymarzysz.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
    Do napisania.
    Panna Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam twojego bloga przed chwilą. Jest cudowny. Piszesz tak , że nie da się oderwać. Słowa które mogłyby określić to jak cudownie piszesz jeszcze nie powstały. Bardzo się cieszę , że Teo dostał zaklęciem. Świetny rozdział.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie : http://dramionebowystarczypokochac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejne roździały ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. hej, będzie tu coś jeszcze?? Daj znać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej czy będziesz jeszcze kontynuowała to opowiadanie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam Anonimek

    OdpowiedzUsuń