niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdzial X - "Slizgonskie Zycie"

„Zmiana rodzi zmianę” 

                            Ammy Ruscello



Hermiona:
Reszta drogi minęła nam na miłej rozmowie, kiedy w końcu dojechaliśmy, wysiedliśmy całą czwórką z pociągu i ruszyliśmy do powozów. Wraz z Aishą co chwile się śmiałyśmy, ponieważ Draco i Blaise opowiadali różne śmieszne historie które się wydarzyły w Slytherinie. W pewnym momencie natknęliśmy się na Harry’ego i Rona, gdy mnie zobaczyli w takim towarzystwie wściekli się.
– Nie dość, że byłaś naiwna i uwierzyłaś Snape’owi to jeszcze teraz zadajesz się z Malfoy’em? Nie poznajemy Cię Hermiono.
-Co Potter nie umiesz się pogodzić, że Twoja przyjaciółka jest arystokratką czy raczej, że Twój ojciec zabił jej matkę? – powiedział szyderczo Draco.
-Ona nie jest już moją przyjaciółką a mój ojciec nikogo nie zabił, to że ona dała się nabrać na wasze głupie bajeczki nie znaczy, że my też.- powiedział patrząc się z wściekłością na Draco, jednak chwile potem znów zwrócił się do mnie- Pamiętaj, że jak się na nich przeliczysz, nie licz na nas, my Cię ostrzegaliśmy.
-Nie bój się, nic takiego nie będzie- powiedziałam z pogardą – idziemy? – zwróciłam się do chłopaków i Aishy. Kiwnęli głową i wsiedliśmy do powozu.
-Dziękuje Draco- powiedziałam uśmiechając się.
-Nie ma sprawy, nikt nie będzie obrażać naszych, tym bardziej jakiś głupi gryfon- odpowiedział odwzajemniając gest. Po chwili chłopaki znowu powrócili do opowiadania śmiesznych historii. Gdy wysiedliśmy, uśmiechnęłam się widząc zamek, zawsze tu czułam się jak w domu. Kiedy byliśmy już w środku Draco i Blaise musieli wejść do wielkiej sali a ja z Aishą zaczekać przed wejściem na tiarę przydziału. Jednak zanim poszli przytulili nas zapewniając, że wszystko będzie dobrze. Chwile później za nim jeszcze pierwszoroczniaki się zjawiły podeszła do nas profesor McGonagall.
-Dzień dobry pani profesor- odezwałam się do dawnej opiekunki.
-Dzień dobry Hermiono, panno Malfoy.- skinęła, lecz zaraz po tym skierowała się do mnie- jesteś tego pewna?- zapytała z troską.
-Tak pani profesor, znam prawdę i chce być przy swoich.
-No dobrze, najpierw przydzieleni zostaną pierwszoroczniaki, później wy wejdziecie gdy zostaniecie wywołane.
-Oczywiście.
Niedługo po tym, nowi uczniowie zgromadzili się przed wejściem, nauczycielka transmutacji jak zawsze wygłosiła krótką mowę i ruszyła z nimi do wielkiej sali.
-Chyba jej nie lubię- powiedziała do mnie Aisha.
-Była moją opiekunka gdy jeszcze należałam do Gryffindoru i należy do zakonu- powiedziałam z przekąsem, teraz do wszystkich członków zakonu nie miałam szacunku.
-Denerwujesz się?- zapytała widząc jak ocieram ręce.
-Tak boje się, że jednak nie zostanę przydzielona do Slytherinu, a wiem, że nie wytrzymam z Gryfonami.
-Nie martw się, jestem pewna, że obydwie trafimy do Slytherinu i razem będziemy się świetnie bawić, będziemy pomiatać osobami i rządzić tą szkołą- zaśmiała się a ja razem z nią, nagle usłyszałyśmy jak McGonagall mówi:
– A teraz wyjątkowo zostaną przydzielone jeszcze dwie uczennice z ostatniego roku, panna Aisha Malfoy i panna Hermiona Regnarg.
Obydwie wzięłyśmy głęboki wdech i weszłyśmy do środka. Wszystkie oczy były skierowane na nas, od razu zaczęły się szepty spojrzałam na stół domu węża, wiele osób były tam zdziwione ale w końcu odnalazłam jedną osobę którą chciałam znaleźć, Draco patrzył na mnie i uśmiechał się. Potem spojrzałam na koniec sali gdzie siedzieli nauczyciele, odnalazłam Snape’a, on także uśmiechał się do mnie, odwzajemniłam gest. Doszłyśmy w końcu do stołu nauczycielskiego, wcale nie przejmując się szeptami. Pierwsza poszła Aisha, była pewna siebie. Tiara, tak samo jak było z Draco, nawet nie dotknęła jej głowy a od razu wrzasnęła Slytherin, moja przyjaciółka z uśmiechem satysfakcji, skierowała się w stronę stołu i usiadła koło Blaise’a. Teraz nadszedł czas na mnie, starałam się nie pokazywać jak bardzo byłam zdenerwowana i chyba mi się to udawało, McGonagall założyła mi tiarę na głowie a ta się odezwała:
-Proszę, proszę kogo my tu mamy, wydaje mi się czy my się już spotkaliśmy? Ostatni razem przydzieliłam Cię do Gryffindoru, lecz teraz widzę wiele rzeczy, których wcześniej nie widziałam, wiele rzeczy się zmieniło w twoim życiu przez te wakacje i wiem, że na pewno nie nadajesz się do Gryffindoru. Twoim nowym domem musi być SLYTHERIN!- wrzasnęła w końcu tiara, a jednak udało się. Zaklęcie przestało działać. Z uśmiechem poszłam do ostatniego stołu, niektórzy patrzyli na mnie zaskoczeni i nawet trochę oburzeni. Nie przejmowałam się na razie tym, teraz jestem już pewna, że będzie tylko wszystko lepiej, usiadłam obok Draco, ten pogratulował mi z uśmiechem.
-Widzisz wiedziałem, że będzie dobrze- powiedział. Kiedy już przyjęłam gratulacje od Blaise’a i Aishy, spojrzałam na mego ojca, patrzył na mnie z uśmiechem i dumą. Zaczęliśmy jeść.
-Czy długo jeszcze będą się tak gapić?- szepnęłam do Draco.
-Nie martw się, do wieczora się wszystko uspokoi, zobaczysz.
Przez chwilę byłam jeszcze spięta, lecz kiedy zaczęłam rozmawiać z Aishą, rozluźniłam się. Gdy zjedliśmy, całą czwórką skierowaliśmy się do dormitorium. Chłopaki przed wejściem zatrzymali się.
-A teraz witajcie w waszym nowym domu- powiedział Blaise uśmiechając się cwaniacko -Smoku?
-Przebiegłość- odpowiedział Draco także się uśmiechając. Ściana ustąpiła i weszliśmy do środka, nigdy nie byłam tutaj , jedynie z tego co Harry i Ron mi opowiadali gdy byli tu na drugim roku.
-Od dzisiaj tu będziecie mieszkać przez następne dziesięć miesięcy. – powiedział Blaise, wchodząc do środka. Gdy weszliśmy wszystkie oczy zostały skierowane na nas, ponownie zaczęły się szepty, szczerze miałam już tego dość.
-Uwaga!- krzyknął Draco i od razu wszystko ucichło, od razu było widać, że to on tu był królem i wszyscy woleli się go słuchać. -Poznajcie oto proszę nasze dwie nowe Ślizgonki, moją siostrę Aishe Malfoy i Hermione Regnarg. Pomimo dotychczasowych przekonań należy im się szacunek, a w szczególności Regnarg ponieważ nie jest wcale szlamą, jest arystokratką wspaniałego rodu. Jeśli tylko usłyszę, że ktoś im przeszkadza lub dogryza będzie miał ze mną do czynienia, jasne?!
-Tak- powiedzieli chórem.
-A teraz jak co roku, impreza na rozpoczęcie szkoły- krzyknął Blaise, on też tu był drugim królem. Nagle na stolikach pojawiły się butelki ognistej, kremowe piwo i różne przekąski, zaczęła grać muzyka. Niektórzy już zaczęli zajmować się sobą a niektórzy jeszcze się nam przyglądali.
-Oprowadzimy was, a potem dołączymy do zabawy- powiedział Draco. Gdy przechodziliśmy przez tłum, chłopaki patrzyli się na mnie i na Aishe zalotnie się uśmiechając a dziewczyny z pogardą. Najwyraźniej nam zazdrościły. Kiedy w końcu do pustego pomieszczeni, Draco wskazał na trzy pary drzwi.
-Jedne prowadzą do sypialni chłopaców, drugie do sypialni dziewczyn a trzecie do sypialni największych arystokratów- zaśmiał się Draco. Weszliśmy przez trzecie a tam ukazał się mini salon, oczywiście w kolorach zieleni i srebra i kolejne drzwi tylko, że tym razem były dwie pary.
-Jedna sypialnia jest wasz, druga nasza- powiedział Blaise, uśmiechając się.
-Mamy prywatne dormitorium?- zapytała zdumiona Aisha.
-A co ty myślałaś siostrzyczko, jesteśmy tu najbardziej szanowani.
-Co raz bardziej mi się to podoba- zaśmiałam się, rozglądając dookoła.
-Ok to my się tylko przebierzemy i zejdziemy na dół na imprezę- powiedziała Aisha, biorąc mnie za rękę i ciągnąc do pokoju.
-Ok tylko się pospieszcie!- usłyszałyśmy jeszcze krzyk Blaise’a. Kiedy weszłyśmy do pokoju, ciężko było nam coś powiedzieć. Było tu wspaniale. Dwa wielkie łóżka, naprzeciwko siebie, dwa biurka, regał na książki, toaletki. Wszystko co dla kobiety przydatne. Naprzeciwko nas były dwie pary drzwi, gdy weszłyśmy do pierwszych, naszym oczom ukazała się duża garderoba z naszymi ubraniami, a za drugimi drzwiami była wielka łazienka z ogromną wanną.
-No pieknie to mój brat miał tu takie wygody a ja musiałam siedzieć w Beauxbatons gdzie największy luksus miały tylko prefekci. Tam w ogóle nie liczył się status.- powiedziała z przekąsem Aisha.
-W Gryffindor’rze musieliśmy mieszkać po pięć osób, było tak ciasno, że można było zwariować.- powiedziałam nadal fascynując się pięknym pokojem.
-To co ubieramy się i idziemy na imprezę?- zapytała, usmeichając się.
-No pewnie!- odpowiedziałam wchodząc do garderoby. Po chwili wyszłam z niej z dwoma sukienkami, jedną zielona, drugą niebieską.
-Która lepsza?
-Zielona podkreśla Ci oczy, a u mnie?- powiedziała i również weszła do garderoby, po chwili wróciła z także z dwoma sukienkami jedna była blado różowa a druga czerwona.
-Blady róż- odpowiedziałam, uśmiechając się. Kiedy się już ubrałyśmy i wymalowałyśmy, wyglądałyśmy zjawiskowo. Ja miałam zieloną sukienkę na jednym ramiączku, do tego czarne szpilki i włosy rozpuszczone, Aisha miała blado różową sukienkę bez ramionczek, takiego samego koloru szpilki i włosy tak samo jak ja rozpuszczone.
-Czas pokazać im na co nas stać- powiedziała Aisha biorąc mnie pod ramię. Śmiejąc się zeszłyśmy na dół. Impreza już całkowicie się zaczęła. Wszyscy tańczyli lub pili gdzieś na bokach. Inne dziewczyny tez się wystroiły ale raczej one wolały więcej odkryć myśląc, że to właśnie przyciągnie chłopaków. Co prawda byli tacy co to ich przyciągało, ale to od razu wiadomo, że  są nic wart. Dostrzegliśmy Smoka i Diabła siedzących na kanapie, pili ognistą. Podeszliśmy do nich.
-No w końcu, myśleliśmy już, że nie przyjdziecie- powiedział Draco dopiero teraz odwracając by na nas spojrzeć, gdy nas zobaczył szczęka mu opadła tak samo było z Blaisem. Razem z Aishą się zaśmiałam.
-No już zamykać te buźki, bo wam muchy wpadną.
Chłopaki dopiero po dłuższej chwili się otrząsnęli.
-Nieźle wyglądacie- powiedział Blaise.
-No Diable, widać, że mamy teraz gorący towar w Slytherinie- zaśmiał się Draco.
-Dokładnie, nie co to Parkinson.
-Nawet o niej nie wspominaj i tak wielki cud, że mnie jeszcze nie zaczepiła.- powiedział z przekąsem blondyn.
-Idziecie tańczyć?-zapytała Aisha.
-Nie na razie, jesteśmy na etapie upijania- odpowiedział Blaise unosząc swoją szklankę do góry.
-Hyh, jak chcecie- powiedziała, odebrała szklankę Draco i opiła dosyć spory łyk, po czym ja jej zabrałam i także upiłam łyk. Oddałam zdezorientowanemu blondynowi szklankę i poszłam wraz z przyjaciółką na parkiet, gdzie zaczęłyśmy tańczyć. Nie minęła chwila a już wokół nas zaczęli się zbierać chłopaki by z nami zatańczyć. Naprawdę świetnie się bawiłam z gryfonami nigdy nie było takiej imprezy.

Draco:
 Hermiona co raz bardziej mnie zaskakiwała, nigdy bym nie pomyślał, że ona może być taką duszą towarzystwa. Nadal nie mogłem o niej przestać myśleć, cieszę się gdy ją widzę, gdy widzę jej uśmiech, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, co mnie trochę przerażało. Nie było przecież możliwe by największy casanowa Slytherinu zauroczył się w dziewczynie, której wcale tak naprawdę nie zna i którą myślał, przez sześć lat, że jest szlamą. Jedno było pewne, lubił Regnarg, naprawdę ją lubił, uwielbiał gdy się uśmiechała, gdy się śmiała. Popijając alkohol rozglądałem się dookoła by znaleźć szatynkę. W końcu ją znalazłem w towarzystwie Nott’a i Flinta. Tańczyli dość blisko siebie, trochę mnie to zdenerwowało. 
-Wiesz co Diable, chyba czas rozpocząć etap na parkiecie- powiedziałem nie spuszczając wzroku z tam tej trójki.
-Zgadzam się z Tobą Smoku- odpowiedział także przyglądając się komuś w tłumie. Wypiliśmy do końca zawartość swoich szklanek i ruszyliśmy na środek. Wcisnąłem się w tłum i podszedłem do Hermiony.
-Odbijany- powiedziałem do chłopaków którzy nie byli zbyt zadowoleni. Jednak wiedzieli, że lepiej ze mną nie zadzierać więc odpuścili. Reganrg spojrzała na mnie zaskoczona, ale jednak była zadowolona z takiego obrotu sytuacji. Ja nic nie mówiąc porwałem ją w objęcia i zaczęliśmy tańczyć, było coś między Nami, co ciężko było nazwać czy określić. Tańczyliśmy bardzo blisko siebie, w pewnym momencie spojrzeliśmy sobie głęboko w oczy, w tamtej chwili przestało się liczyć wszystko, nie zwracaliśmy uwagi, że stoimy na środku parkietu, po prostu odpłynęliśmy, nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie. Kiedy w końcu nasze usta miały się połączyć w pocałunku, jak na złość usłyszałem piskliwy głos Parkinson. Byłem wkurzony, od razu odsunęliśmy się od siebie. Nie minęła chwila a Mopsica była koło nas.
-Dracusiu Snape Cię woła- powiedziała słodkim głosem.
-I musiał wysłać akurat Ciebie? -powiedziałem z przekąsem.
-O co Ci chodzi mój Smoczku, nie kochasz mnie już?
-Parkinson ja nigdy Cię nie kochałem, byłaś panną na jedną noc, teraz wiem, że to błąd więc odczep się ode mnie i nie mów do mnie „ Dracusiu” i „Smoczku” – powiedziałem wkurzony. Jednak chwile później usłyszałem cichy śmiech Hermiony. Już miałem coś mówić ale Parkinson jakby dopiero teraz dostrzegła jej obecność.
-A to ty, co prawda nie wierze w tą całą bajeczkę ale Snape i Ciebie chce widzieć- powiedziała z pogardą.
-Parkinson zajmij się sobą a nie wchodź w życie innych gdy tego nie chcą, Miona chodźmy do tego Snape’a dowiedzieć się czego chce- powiedziałem, Hermiona kiwnęła głową nadal śmiejąc się. Gdy wyszliśmy z dormitorium powiedziała udając Mopsice:
-O co Ci chodzi mój Smoczku, nie kochasz mnie już?- zaśmiała się.
-To nie jest wcale śmieszne- powiedziałem, jednak w jej wykonaniu tak było, również się zaśmiałem.
-Zawsze wiedziałam, że ona jest straszna ale nie sądziłam, że aż tak.
„I przerwała Nam pocałunek” pomyślałem w myślach.

Hermiona:

„I przerwała Nam pocałunek” pomyślałam. Już drugi raz było tak blisko do pocałunku, ale jak zwykle musiało się coś stać. Westchnęłam cicho, Draco spojrzał na mnie a ja się uśmiechnęłam do niego. Stanęliśmy przed drzwiami do gabinetu, blondyn zapukał i nie minęła chwila a usłyszaliśmy jak krzyczy:
-Proszę! – weszliśmy do środka, od ostatniego roku nic się tu nie zmieniło.
-A to wy, wybaczcie, że wam przeszkadzam w imprezie na rozpoczęcie roku ale musiałem wam coś powiedzieć. Usiądźcie- powiedział a my posłusznie usiedliśmy naprzeciwko niego.
-Po pierwsze Hermiono chciałem Ci powiedzieć, że jestem dumny i cieszę się, że jesteś w Slytherinie.
-Tak ja też się cieszę- powiedziałam uśmiechając się.
-A po drugie chciałem was prosić byście zostali naszymi prefektami- powiedział, patrząc na nas wyczekującą. Wymieniłam z Draco zaskoczone spojrzenie, ale się zgodziliśmy.
-Ok- powiedział blondyn.
-Wspaniale, w tym roku prefekci maja pewne obowiązki, takie jak na przykład patrole, ale wszystko wam powiem jutro, teraz idźcie się dalej bawić, macie zapas eliksiru?
-Obawiam, że się powoli kończy, ale na jutro wystarczy.
-Dorobię i prześlę wam, miłej zabawy- powiedział uśmiechając się, odwzajemniliśmy uśmiech i wyszliśmy.
-To on o tym wszystkim wie i się zgadza?
-No pewnie a co ty myślałaś, sam zawsze Nam robi eliksir by inni nauczyciele się nie skapnęli i żebyśmy byli żywi na lekcjach. Masz najlepszego ojca więc ciesz się Nim.
-Dzięki.- powiedziałam.Kiedy weszliśmy do dormitorium impreza nadal trwała i nie było widać jej końca.

2 komentarze:

  1. No świetny rozdział ! CIeszę się bardzo, ze tym raze też nie doszło do pocałunku, bo dla mnie byłoby to za wcześnie. Pozdrawiam i lecę czytać dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Impreza taka jakie lubię xD

    Pozdrawiam,
    Alvin

    Ps. Rozdział jak wszystkie genialny !

    OdpowiedzUsuń