niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdzial VIII - "Zakupy"

„… to nasze wy­bory uka­zują, kim nap­rawdę jes­teśmy, o wiele bar­dziej niż nasze zdolności. ”
                                                                              J.K. Rowling

Hermiona:
Rano po ubraniu się i doprowadzeniu siebie do porządku, zeszłam na śniadanie. W jadalni siedział już Snape i czytał gazetę. Spostrzegawczy mnie położył prasę na stole i się uśmiechnął.
-Dzień dobry, jak się spało?
-Dzień dobry, dobrze, dziękuje- odpowiedziałam odwzajemniając gest i usiadłam koło niego.
-Coś ciekawego?- zapytałam zerkając na „Proroka Codziennego”
-Nie, tylko o tym, że Czarny Pan rośnie w siłę i żeby zachować ostrożność.
-Mogliby napisać, że zakon wcale nie jest taki święty jakby się wydawało- powiedziałam z przekąsem.
-Najważniejsze, że Cię odzyskałem.
-Ja też się cieszę.- powiedziałam i zaczęłam jeść przygotowane jedzenie.
-Po śniadaniu chce Ci coś pokazać.
Odpowiedziałam na to tylko kiwnięciem głowy. Do końca śniadania rozmawialiśmy o mojej mamie, nadal bardzo chciałam o niej słyszeć by choć trochę się dowiedzieć jaka była. Gdy skończyłam jeść najpierw poszliśmy do jego gabinetu.
-Mam papiery dzięki, którym zmienisz nazwisko.
-Świetnie- ucieszyłam się.- Gdzie mam podpisać?- zapytałam, ufałam już Snape’owi więc nie czytałam.
-Tutaj- wskazał na prawy róg papieru. Z uśmiechem machnęłam szybki podpis.
-Dobrze więc od dzisiaj, nazywasz się Hermiona Regnarg- powiedział uśmiechając się. Pergamin na którym przed chwilą się podpisałam włożył do koperty i dał sowie. Ta zakręciła kółko i wyleciała przez okno.
-A teraz chce Ci coś pokazać- powiedział zaprowadzając mnie do jednego z pokoi. Komnata była niedaleko jego biura. Rozejrzałam się dookoła, była to pracownia plastyczna, wszędzie były sztalugi, farby, pędzle i inne rzeczy potrzebne do malowania. Na ścianach wisiało kilka obrazów.
-To była pracownia Twojej matki, chciałbym by była teraz Twoja. Masz taki sam talent jak Emma.- powiedział uśmiechając się.
-Dziękuje!- odpowiedziałam zachwycona.
Cały dzień przesiedziałam w pokoju i malowała, wreszcie mogłam robić to co kocham, co jakiś czas mój ojciec przychodził podziwiać moje obrazy. Byłam szczęśliwa, z tego co mówił Snape, strasznie przypominam mu mamę. Chyba to będzie mój ulubiony pokój w tym domu. Wychodziłam z niego na posiłki, Severus widząc mnie taką szczęśliwą, był jeszcze bardziej uśmiechnięty. Zależało mu na mnie.
Tak minął mi cały dzień, na malowaniu.
                                                        ***
Na drugi dzień obudziła mnie sowa, która uparcie chciała się dostać do środka. Niechętnie wstałam i wpuściłam ją do środka. Zostawiła list na łóżku i wyleciała. Nie znałam tej sowy, więc na pewno to nie był list ani od Rona ani Harry’ego. Podeszłam do łóżka i wzięłam kopertę do rąk. Od razu rozpoznałam pieczęć Hogwartu. No w końcu lista ksiąg na ten rok, powinnam dostać wcześniej, jednak po dłuższym zastanowieniu, zorientowałam się, że teraz mieszkam gdzie indziej i sowa musiała mnie szukać. Przeczytałam list, w tym roku na pewno nie będę miała tyle zajęć co poprzednio, straciłam zapał do nauki. Zostawiłam pergamin na biurku i poszłam się przebrać, po czym jak zawsze zeszłam na śniadanie. Zdziwiło mnie trochę bo nie napotkałam tam Snape. Postanowiłam zjeść a potem go poszukać. Gdy już zjadłam pyszne śniadanie, poszłam poszukać ojca. Okazało się, że był w swoim biurze. Miał uchylone drzwi do niego więc go zobaczyłam. Cicho zapukałam.
-Proszę!- krzyknął.
Z uśmiechem weszłam do gabinetu.
-Dzień dobry- przywitałam się.
-Witaj Hermiono- powiedział z uśmiechem- przepraszam, że nie zjadłem z Tobą śniadania, lecz przed rozpoczęciem jest wiele rzeczy do zrobienia.
-Nic się nie stało, w sumie to nie będę Ci dzisiaj przeszkadzać i chciałabym iść na pokątną zakupić wszystkie potrzebne książki.
-A no tak oczywiście, tylko nie wróć za późno.
-Dobrze- powiedziałam uśmiechając się, miał już wychodzić lecz jeszcze głos Snape mnie zatrzymał.
-A zapomniałbym, Hermiono.
Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Szukał coś w szufladzie w końcu wyjął coś małego.
-Weź, to klucz do naszego sejfu. W końcu za coś musisz zapłacić- powiedział podając mi kluczyk. Podeszłam i odebrałam.
-Dziękuje- powiedziałam i wyszłam. Poszłam jeszcze tylko na górę, przez chwilę nawet się zastanawiałam czy by nie poprosić Draco o pójście na Pokątną, jednak po dłuższym zastanowieniu, postanowiłam się nie narzucać. Już i tak musiał ze mną siedzieć te kilka dni a teraz jeszcze w szkole. Wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy i wyszłam z domu. Było ciepło, uwielbiałam lato. Za domem teleportowałam się na Pokątną. Dawno mnie tu nie było jednak nic się nie zmieniło. Na początku postanowiłam iść do Gringotta. Nie lubiłam tam chodzić, gobliny mnie przerażały.
Myślałam, żę będą jakieś problemy z wejściem do skrytki lecz jednak Snape musiał ich ostrzec. Nasz sejf był jednym z najbardziej chronionych. Mieliśmy tam wiele cennych rzeczy. Gdy wyszłam z banku i szłam ulicą Pokątną spostrzegłam sklep bliźniaków, przez okno było widać, że mieli straszny tłum. Byłam wściekła, że moi „przyjaciele” nie umieli zaakceptować mojej prawdziwej rodziny. Postanowiłam nie przejmować się i zacząć zakupy do szkoły. Weszłam do księgarni Esy i Floresy w celu zakupieniu książek. Wyciągnęłam listę i zaczęłam szukać książek, nie świadoma, że ktoś mnie obserwuje.

Draco:
Byłem w księgarni Esy i Floresy po książki, przez to, że pół wakacji spędziłem z Blaise’a a potem zajmowałem się Hermioną nie miałem czasu by pozakupywać rzeczy do szkoły. Właśnie szukałem książki do OPCM gdy zobaczyłem jak do sklepu wchodzi Hermiona. Od kilku dni właśnie jej osoba siedziała mi w głowie. Wtedy u Snape’a naprawdę ją polubiłem i zaufałem co u mnie to nie zawsze się sprawdza. I ta scena przy drzewie, gdy się o mnie opierała i kolejny raz malowała to co jej opisywałem. Ale tym razem opisałem jej osobę i moją. Nie wiem czemu, lecz naprawdę chciałem ją pocałować, od tamtej chwili ciągle o niej myślę. Wyrobiła się przez te wakacje. Kiedy po raz pierwszy ją zobaczyłem myślałem nawet czy by jej nie uwieść i nie przelecieć, jednak nie wiem czemu, ale coś mi mówi, że nie mogę jej tak potraktować. Szczerze mówiąc po opowieściach Snape’a zacząłem mieć naprawdę podejrzenia, że to ona. Lubiłem jej towarzystwo. Uśmiechnąłem się cwaniacko. Cicho podszedłem do niej i objąłem ją w pasie.

Hermiona:
Szukałam książki do eliksirów gdy nagle poczułam jak czyjeś silne i chłodne ręce obejmują mnie w pasie. Przestraszona odskoczyłam jednak ten ktoś przyciągnął mnie do siebie i odwrócił w swoją stronę. Zobaczyłam blond włosy i stalowe oczy, które ciągle widziałam ostatnio w mojej głowie.
-Mówiłem, że wkrótce znów się zobaczymy- powiedział zawadiacko się uśmiechając.
-W sumie myślałam, że to będzie trochę dłuższy czas- zaśmiałam się.
-Hmm… skoro się nie cieszysz, że mnie widzisz to idę sobie- powiedział niczym obrażone dziecko które nie dostało ulubionego cukierka.
-Nie powiedziałam, że się nie cieszę, w sumie to myślałam dzisiaj o Tobie- powiedziałam zanim zdążyłam się ugryźć w język. Draco miał przez chwilę zdumioną minę jednak po chwili uśmiechnął się.
-Serio? Ja też. Najwidoczniej przyciągamy się telepatycznie- zaśmiał się.- a dokończyłaś obraz?- zapytał ciekawy.
-Tak, pokaże Ci go w Hogwarcie.
-No dobrze. Hmm może jak już kupimy wszystkie rzeczy pójdziemy do lodziarni, bo nie wiem jak Tobie ale mi się nigdzie nie śpieszy- zaproponował uśmiechając się. Nie wiem jak on to robił ale uwielbiałam jego uśmiech.
-Z przyjemnością.
-Więc co jeszcze musisz kupić?
-Em… wszystko- po moje wypowiedzi od razu się zaśmialiśmy.
-Ok ja książki tez muszę kupić, bo całe wakacje byłem zbyt zajęty by się tym zająć.
Kupiliśmy wszystkie książki. Po wyjściu z sklepu Draco zachował się jak na arystokrata przystało i niósł moje zakupy pomimo moich zapewnień, że sobie poradzę. Kupiliśmy jeszcze dla mnie nowy kociołek. Gdy wyszliśmy z sklepu, stanęliśmy na ulicy.
-Zresztą po co ja to wszystko niosę- powiedział Draco bardziej do siebie niż do mnie. Jednym machnięciem wszystkie rzeczy zniknęły.
-Są już w domu, no więc coś jeszcze potrzebujesz?
-Myślałam nad nową szatą szkolna tamta jest już trochę przy krótka.
-Dobrze więc chodźmy- powiedział i zaczęliśmy się kierować w stronę sklepu Madame Malkin.
-Możesz od razu sobie kupić w kolorach Slytherinu- rzekł Draco otwierając mi drzwi. Weszłam do sklepu a on zaraz za mną.
-Przecież mnie jest to jeszcze pewne czy tam będę.
-I ja i Snape jesteśmy tego pewni.
-Witajcie kochani…
Po wielu namowach Draco zgodziłam się na kupno szaty w kolorach Slytherinu. Krawcowa wzięła wszystkie miary i powiedziała byśmy wrócili za jakiś czas. Wraz z Draco poszliśmy do lodziarni. Usiedliśmy na zewnątrz, było strasznie gorącą i szkoda było siedzieć w środku. Draco złożył zamówienie, nie wiem jak ale trafił na moje ulubione lody, adwokatowe z polewą czekoladową.
-Skąd wiedziałeś?- zapytałam zaskoczona.
-Strzelałem- uśmiechając się.
Rozmawialiśmy o wszystkim, był bardzo dobrym słuchaczem. Nie wiem ile tam przesiedzieliśmy. Dowiedziałam o jego przyjaźni z Blaisem, znali się od dziecka i to jemu pierwszemu zaufał w pełni. Powiedział, że na pewno go polubię. Nie wiem, która była godzina kiedy przypomniałam sobie, że obiecałam Snape’wi, że nie wrócę późno, jednak zaczęła się już robić szarówka.
-Muszę już iść, Severus będzie się martwił.
-No trochę się rozgadaliśmy- zaśmiał się. Poszliśmy jeszcze tylko do sklepu Madame Malkin odebrać szatę. Gdy już to zrobiliśmy stanęliśmy naprzeciwko siebie by się pożegnać.
-Dziękuje za świetny dzień.
-Nie ma za co, odprowadzę Cię- powiedział uśmiechając się.
-Nie trzeba Draco, trafię sama.
-Ale ktoś Cię może napaść, no już nie kłóć się ze mną- zaśmiał się.
Wziąłem mnie za rękę i teleportowaliśmy się razem pod mój dom.
-Więc mam nadzieje, że do niedługiego zobaczenia- powiedziałam uśmiechając się.
-Zobaczymy się szybciej niż myślisz- powiedział całując mnie w policzek na pożegnanie, po czym teleportował się. Byłam szczęśliwa. Dotknęłam dłonią mojego policzka, mimo iż jego tu nie nadal czułam Na nim usta Slizgona. Uśmiechnięta weszłam do domu.
-Już jestem!- krzyknęłam wchodząc do salonu. Chwilę po tym do pokoju wszedł mój ojciec.
-Miałaś nie wrócić późno.- powiedział zmartwiony
-Wiem, przepraszam ale spotkałam Draco i się rozgadaliśmy, odprowadził mnie.
-No dobrze, kupiłaś wszystko?
-Tak.
                                                              ***

Przez kilka następnych dni albo siedziałam całe dnie w pracowni, albo spędzałam czas z moim ojcem albo po prostu myślałam o pewnym blondynie o stalowych oczach, który wcale nie chciał wyjść z mojej głowy. Nadeszły ostatni dzień wakacji, postanowiłam się spakować do Hogwartu, zapakowałam wszystko. Obraz, który obiecałam pokazać Draco zmniejszyłam i spakowałam do mniejszej torebki. Jutro już miałam się teleportować na peron i zacząć życie w stylu slizgońskim. Tak minął mi cały dzień na pakowaniu i rozmawianiu z Snape’em. Dobrze, że uczył w Hogwarcie, przywiązałam się do niego i ciężko byłoby mi się z nim żegnać.

4 komentarze:

  1. iekawe, ciekawe, chociaż nadal uważam, że trochę za szybko się tak pogodziła z tym i tak dalej, bla, bla bla. Ale nie miej mi tego za złe, Pozdrawia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz i ciekawy pomysł <3 Pisz, pisz :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa historia i oczywiście rozdział ;)

    Alvin

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak myślałam sobie...czy może nie spotkają Harry ego i Rona na pokątnej,było by ciekawie...
    ale tak też mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń