"Może tak właśnie kiełkuje przebaczenie - nie w triumfalnym objawieniu, ale w bólu rozstania, wygnania, ucieczki w środku nocy."
Khaled Hosseini
5 dni później...
Draco:
W
końcu nadszedł czas opuszczenia szkoły na święta. Noc miałem nie przespaną. Nie mogłem się doczekać aż znów ją
zobaczę. Tęskniłem za nią, nawet jeśli tylko nie widzieliśmy
się 5 dni.
Przez
całą noc zastanawiałem się co jej powiem. Tym razem będzie
musiała mnie wysłuchać. Będziemy razem w małym domku, nawet
jakby chciała to nie ma jak mnie unikać. Dobrze, że Snape załatwił
nam wspólne święta, tylko szkoda, że wszystko się tak
zepsuło. Oczywiście już nie raz napisałem do niej list, jednak po
trzecim Blaise uświadomił mnie, że nic z tego nie będzie i że
lepiej będzie poczekać do spotkania. Ten czas był koszmarem i
miałem nadzieje, że dam radę to naprawić. Może ona tak samo
tęskni za mną?
Hermiona:
To dzisiaj... Dzisiaj Snape, wraz z chłopakami wrócą do domu na święta. Draco na pewno nie da mi spokoju, będzie chciał mi wyjaśnić, ale ja nie chciałam tego słuchać. Przez to mogłabym ulec, stojąc przed nim i patrząc w te jego cholernie pięknie niebieskoszare oczy. A przecież nie mogłam znowu uwierzyć w jego kłamstwa. To nie w jego stylu mieć jedną dziewczynę. Byłam głupia wierząc, że teraz jest inaczej.
To dzisiaj... Dzisiaj Snape, wraz z chłopakami wrócą do domu na święta. Draco na pewno nie da mi spokoju, będzie chciał mi wyjaśnić, ale ja nie chciałam tego słuchać. Przez to mogłabym ulec, stojąc przed nim i patrząc w te jego cholernie pięknie niebieskoszare oczy. A przecież nie mogłam znowu uwierzyć w jego kłamstwa. To nie w jego stylu mieć jedną dziewczynę. Byłam głupia wierząc, że teraz jest inaczej.
Łzy
nie płynęły już, ale żal nadal był w moim sercu. Jednak pomimo
tego wszystkiego, tęskniłam za nim. Nie przestałam go kochać
choć powinnam, ale serce naiwnie wciąż pragnie tylko i wyłącznie
jego.
-Hej- powiedziała Aisha wchodząc do salonu gdzie byłam.
-Hej- powiedziała Aisha wchodząc do salonu gdzie byłam.
-Hej-
odpowiedziałam, patrząc bezmyślnie w swój kubek z kawą.
-Jak
się masz?- zapytała, siadając koło mnie. Dobrze wiedziała, że
bałam się tego dnia, zresztą ona tak samo jak ja nie ma za
ciekawej sytuacji z Blaisem, tylko u nich jest inny problem. Czułam
się winna, że to poniekąd moja wina. Nie chciałam żeby się
kłócili. Byli parą idealną. No tak tak samo kiedyś mówili
o mnie i o Draco.
-Jakoś,
a ty?- zapytałam spoglądając na nią, przez cały czas obserwowała
mnie, jednak kiedy zadałam, pytanie spuściła wzrok na swoje dłonie.
-Nie
jest źle. Boję się spojrzeć Blaise'owi w oczy...
-Będzie dobrze, Blaise Cię kocha a Ty jego. Pogodzicie się, wierzę w to- powiedziałam a Aisha spojrzała na mnie i uśmiechnęła się słabo. Przez tydzień jakoś się trzymałyśmy i nawet miałyśmy dobry humor, ale kiedy przyszedł ten dzień nasz entuzjazm trochę opadł, obydwoje bałyśmy się co będzie kiedy chłopaki wrócą.
-Będzie dobrze, Blaise Cię kocha a Ty jego. Pogodzicie się, wierzę w to- powiedziałam a Aisha spojrzała na mnie i uśmiechnęła się słabo. Przez tydzień jakoś się trzymałyśmy i nawet miałyśmy dobry humor, ale kiedy przyszedł ten dzień nasz entuzjazm trochę opadł, obydwoje bałyśmy się co będzie kiedy chłopaki wrócą.
-Idę
się przebrać, niedługo tu będą- oznajmiłam odstawiając kawę
na stolik.
-Ok
ja zaparzę sobie kawę i trochę się przewietrzę. Szukaj mnie w
ogródku- odpowiedziała kierując się do kuchni.
Wyszłam
na górę i weszłam do swojego pokoju. Od tygodnia ten pokój
stał się także Aishy. Snape chciał nam wyczarować drugie łóżko
ale moje dwuosobowe spokojnie starczyło, w Hogwarcie nie raz po
nocnych pogaduchach usypiałyśmy na jednym łóżku. Wzięłam
ubrania i poszłam do łazienki, by wziąć orzeźwiając prysznic.
Wyszłam
z łazienki już w pełni ubrana, miałam dzisiaj na sobie czarne
legginsy i długi, zielony ciepły sweter. Spojrzałam na szafkę
nocną gdzie znajdował się mój naszyjnik, który
dostałam na urodziny od Draco... Z przyzwyczajenia go założyłam.
Nie nosiłam go dlatego, że to był prezent od niego, nosiłam go ze
względu na moją mamę, której nigdy nie poznałam. Nosząc
go czułam się, że jest mi choć trochę bliższa. I to nie miało
żadnego nawet najmniejszego związku z Blondynem. No tak sobie przy
najmniej wmawiałam. Kiedy chciałam już wyjść z pokoju, mój
wzrok przykuły listy rzucone w kąt pokoju. Oczywiście ich nadawcą
był nie kto inny jak Draco. Nie otworzyłam ich, nie chciałam
wiedzieć co jest w nich napisane... prawda? Podeszłam do nich i
podniosłam je z ziemi. Spojrzałam na nie, serce mi zabiło szybciej
gdy zobaczyłam jego pismo. Nie mal mogłam zobaczyć oczami
wyobraźni jak siedzi przy swoim biurku i piszę ten list...
Pokiwałam głową, tak z pewnością nie wyleczę się z tej naiwnej
miłości do niego. Z pośpiechem upuściłam koperty i wyszłam z
pokoju nawet się nie oglądając.
Zastanawiałam
się gdzie może być Vox, gdy schodziłam po schodach, od wczoraj go
nie widziałam.
Nagle
usłyszałam jednak głos mojego taty.
-Mogę
wiedzieć dlaczego Nott trafił dziwnym zbiegiem okoliczności do
skrzydła szpitalnego dwa dni temu, a Astoria wybiegła dzisiaj z
płaczem z wielkiej sali na śniadaniu?- zapytał z tonem, który
najbardziej nie lubiłam. Gdy zawsze mówił takim głosem to
oznaczało, że wie, że to nasza wina.
Słysząc
imię dziewczyny, która zrujnowała mi życie cofnęłam się,
w celu dowiedzenia się czegoś więcej. Gdybym teraz weszła do
salonu na pewno przestaliby o tym rozmawiać. Dlaczego Astoria
miałaby wybiec z śniadania z płaczem?
-Dlaczego
nam zadajesz te pytania, nie wiemy co siedzi w głowie Greengrass i
nie pilnujemy Notta- powiedział Blaise.
-Bo
wiem, że to wasza sprawka. Macie szczęście, że McGonnagal się
nie dowiedziała, bo mielibyście poważne kłopoty. Nott jest w złym
stanie. Gdy mnie wezwali do skrzydła szpitalnego to ciężko mi było
uwierzyć, że to on. Musiał wam nieźle zajść za skórę
ale następnym razem kiedy będziecie chcieli się zemścić to
użyjcie mniej drastycznych sposobów. Już nawet nie chce
wiedzieć co zrobiliście Astorii.
-Nie
martw się Snape, mścimy się z umiarem, ale możesz nam wierzyć,
że sobie zasłużyli – usłyszałam głos Draco. Zamarłam na małą
chwilę, tak dawno nie słyszałam jego głosu.... także byłam w
szoku po tym co usłyszałam....
-Hermiona,
Aisha jesteśmy!- zawołał Snape wchodząc głębiej do salonu gdzie
mogłam go zobaczyć. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam całkowicie
na dół. Kiedy mój ojciec mnie zobaczył uśmiechnął
się.
-Cześć tato- przywitałam się i przytuliłam się do niego. Gdy się od siebie od sunęliśmy, nie chciałam patrzeć w bok, bo wiedziałam kogo tam zobaczę. Spuściłam wzrok i silą woli próbowałam tam nie spojrzeć. Jednak kątem oka zobaczyłam jak Draco się na mnie patrzy. Byłam nie spokojna będąc z nim w jednym pokoju.
-Cześć tato- przywitałam się i przytuliłam się do niego. Gdy się od siebie od sunęliśmy, nie chciałam patrzeć w bok, bo wiedziałam kogo tam zobaczę. Spuściłam wzrok i silą woli próbowałam tam nie spojrzeć. Jednak kątem oka zobaczyłam jak Draco się na mnie patrzy. Byłam nie spokojna będąc z nim w jednym pokoju.
-A
gdzie Aisha?- zapytał mój ojciec rozglądając się.
-W
ogródku- odpowiedziałam podnosząc wzrok i wtedy chłopaki
podeszli bliżej, nie mogłam już uciec wzrokiem. Spojrzałam na
nich, Blaise uśmiechał się do mnie słabo, a Draco wpatrywał się
we mnie z wielką tęsknotą i czymś jeszcze czego nie mogłam
określić. Już chciał coś mówić, jednak moja przyjaciółka
uratowała mnie z opresji, weszła do pokoju wcześniej wołając.
-Hermiona
ile mam n....- nie dokończyła, ponieważ gdy weszła do salonu i
zobaczyła kto wrócił, zaniemówiła.
-Wróciliście-
szepnęła, patrząc się na Blaise'a. Z kolei Czarnoskóry
patrzył się na nią takim samym wzrokiem jak Draco na mnie. Nastała
niezręczna cisza.
-No
dobrze więc może, Draco, Blaise idźcie się rozpakować a potem
zjemy wspólną kolację- powiedział Snape, nie za wiele
rozumiejąc, co się dzieje między całą naszą czwórką.
-Dobrze-
powiedzieli po chwili otrząsając się. Wziąwszy bagaże poszli na
górę do pokoju Draco, gdzie zawsze spał jak tu przyjeżdżał.
A ja chociaż przez chwilę mogłam znowu normalnie oddychać.
'Zapowiadają się długie święta' pomyślałam.
***
Siedzieliśmy całą piątką przy stole. Jedliśmy w ciszy kolacje, atmosfera w tym pokoju była bardziej niezręczna niż gdybyśmy jedli obiad u Czarnego Pana. Patrzyłam w talerz, gdybym podniosła głowę napotkałabym oczy Dracona, który siedział naprzeciwko mnie, nie wiem co jest gorsze, czy jakby siedział koło mnie czy naprzeciwko. Najlepiej żeby w ogóle jadł w innym pomieszczeniu a nawet zupełnie innym domu. Kto by przypuszczał, że jeszcze tydzień temu nie mogłam się doczekać tych świąt.
-Jutro
jeszcze muszę iść coś załatwić- powiedział w końcu Snape,
przerywając ciszę. Spojrzałam na niego.
-A wy
możecie załatwić jeszcze jakieś sprawy, iść na zakupy czy coś.
A potem obiecuje, że będę wolny i spędzimy razem nasze pierwsze
wspólne święta- oznajmił patrząc na mnie z miłością.
Uśmiechnęłam się do niego.
-Będziemy
musieli iść wybrać choinkę do lasu i kupić ozdoby na nie. Nie
pamiętam już kiedy spędzałem należycie święta w domu... z
rodziną.
Starał
się, ze wszystkich sił starał się by te święta wyjątkowe. Co
raz bardziej zaskakiwał mnie i ukazywał jak bardzo mu brakowało
mnie w swoim życiu.
-Dobrze,
że jesteśmy tu wszyscy razem. Mam nadzieje, że będą to najlepsze
święta w moim życiu, takie jakie miały być- powiedział w pewnym
momencie Draco. Zadrżałam słysząc jego głos. Cały czas czułam
jego wzrok na sobie. Nie wiedziałam co zrobić. On miał racje, nie
tak miały wyglądać te święta. Pamiętam jak cała nasza czwórka
była szczęśliwa gdy im powiedziałam, że Snape ich zaprasza do
nas. Mieliśmy tyle planów z Draco.... W końcu nie
wytrzymałam i spojrzałam na niego. Nasze oczy się się spotkały i
znów przestało wszystko istnieć wokół nas. Czułam
jak się łamię, tęskniłam za nim, nie mogłam już dłużej się
okłamywać. Teraz tylko najbardziej chciałam by mnie przytulił do
siebie i żebym znów się poczuła jak na swoim miejscu. Ale
wiedziałam, że to skończone. Czułam jak oczy zaczynają mi się
napełniać łzami.
-Przepraszam,
ale straciłam apetyt- powiedziałam, próbując się opanować.
Nic więcej nie mówiąc wstałam i prawie, że wybiegłam z
jadalni.
Draco:
Patrzyła
na mnie. Znów poczułem się jak było jeszcze zaledwie kilka
tygodni temu. Tak bardzo chciałem by to wszystko wróciło. W
pewnym momencie zobaczyłem jak jej oczy zachodzą łzami, po czym
przeprosiła i wybiegła z pokoju. Nie wiele myśląc wstałem i
miałem zamiar iść za nią, jednak moja siostra wstała i próbowała
mnie powstrzymać.
-Draco,
nawet nie próbuj!- krzyknęła, kierując się w moim kierunku.
-Aisha
muszę z nią w końcu pogadać!- zirytowałem się, własna siostra
jest przeciwko mnie i to bliźniczka! Nie warząc na protesty mojej
siostry pobiegłem za Hermioną, która wyszła na taras za
domem. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem błagać z całych sił
by sam Merlin mi pomógł. Wyszedłem na zewnątrz, Hermiona
stała przy barierce. Podszedłem do niej wolno.
-Hermiona...-
szepnąłem, nie wiedząc czego mogę się spodziewać.
Hermiona:
Usłyszałam jego głos, tuż prawie przy moim uchu. Nie mógł być mnie tak blisko, sama sobie już nie ufałam.
-Draco
trzymaj się ode mnie z daleka, to, że musimy być w jednym domu wcale nie idzie mi to na rękę. Ale chociaż zrób dla mnie
tyle i nie wchodź mi w drogę- powiedziałam starając się nie
okazywać jak bardzo jest mi źle po tym rozstaniu.
-Jeszcze
kilka tygodni temu byłaś tak bardzo szczęśliwa, że będziemy
razem w święta- szepnął, był centralnie za mną, wiedziałam to.
Już z takiej odległości mogłam poczuć jego perfumy, które
tak bardzo znałam i lubiłam. To je poczułam w amortencji...
-Ale
zmieniły się.... okoliczności- odpowiedziałam słabym głosem. To
było nadal zbyt wiele dla mnie.
-Hermiono,
kochanie wyjechałaś za nim zdążyłem Ci to wszystko wyjaśnić-
oznajmił a ja nie mogłam uwierzyć, jak on mógł mi tak
jeszcze mówić, wyraziłam się chyba jasno przecież...
-Nie mów tak do mnie, nie masz do tego już prawa- mówiłam co raz bardziej łamiącym się głosem.
-Nie mów tak do mnie, nie masz do tego już prawa- mówiłam co raz bardziej łamiącym się głosem.
-Hermiona
proszę Cię, chcesz zaprzepaścić wszystko co nas łączy przez
jakąś głupia plotkę? Jesteśmy już razem ponad trzy miesiące,
myślałem, że mi ufasz...
-Nie Draco, nie będę tego słuchać!- powiedziałam próbując wejść do środka, nie mogłam dłużej tutaj zostać, lecz mnie zatrzymał.
-Wysłuchaj mnie proszę. Czemu tak bardzo chcesz żeby to była prawda? - zapytał patrząc mi w oczy.
-Nie Draco, nie będę tego słuchać!- powiedziałam próbując wejść do środka, nie mogłam dłużej tutaj zostać, lecz mnie zatrzymał.
-Wysłuchaj mnie proszę. Czemu tak bardzo chcesz żeby to była prawda? - zapytał patrząc mi w oczy.
-Nie
chce! Sam Merlin dobrze wie jak tego nie chce! Przez cały ten czas
miałam wizje w głowie, że to może się stać. Chciałam wierzyć,
że się zmieniłeś, że traktujesz mnie poważnie, jednak myliłam
się! Byłam głupia i naiwna! - wyrzuciłam w końcu z siebie to co
leżało mi przez ten cały czas na sercu. Po policzkach zaczęły mi
spływać łzy, tak bardzo nie chciałam pokazywać mu jak bardzo
mnie to boli.
-Miona nigdy nikogo jeszcze tak bardzo poważnie nie traktowałem jak Ciebie. Przy Tobie jestem szczęśliwy i tylko przy Tobie mogę być. Myślisz, że naprawdę mógłbym to zrobić z kimś innym? Mogę czekać na Ciebie nawet całą wieczność. Gdy dowiedziałem się, że jesteś dziewicą sam chciałem z tym zaczekać, chciałem by ta chwila była dla Ciebie wyjątkowa, taka jak powinna być. Od wakacji nie chciałem z nikim innym być tylko z Tobą, mało tego nie chciałem nawet patrzeć na nikogo innego poza Tobą. Owszem tego dnia Astoria do mnie przyszła kiedy akurat wyszedłem z spod prysznica, nie miała z kim porozmawiać, więc przyszła do mnie. W poprzedniej klasie, byliśmy dobrymi znajomymi. Pocałowała mnie, ale mi nawet przez myśl mi nie przeszło żeby odwzajemnić pocałunek, na początku byłem w szoku ale już po chwili się odsunąłem, ale Nott nam zrobił zdjęciem a potem rozpowiedział, że spaliśmy z sobą. Nie wiedziałem, że to podstęp i co chce przez to osiągnąć, teraz już wiem i prawie jej nie zabiłem gdy się dowiedziałem. Do niczego nie doszło. Proszę uwierz mi Hermiono! Nigdy bym Ci tego nie zrobił...- powiedział przyciągając mnie do siebie i spoglądając mi głęboko w oczy, zobaczyłam w nich szczerość i tęsknotę. Pokiwałam głową nie mogłam znowu się na to nabrać... prawda? Co jest prawdą a co kłamstwem? Byłam pogubiona jak jeszcze nigdy.
-Miona nigdy nikogo jeszcze tak bardzo poważnie nie traktowałem jak Ciebie. Przy Tobie jestem szczęśliwy i tylko przy Tobie mogę być. Myślisz, że naprawdę mógłbym to zrobić z kimś innym? Mogę czekać na Ciebie nawet całą wieczność. Gdy dowiedziałem się, że jesteś dziewicą sam chciałem z tym zaczekać, chciałem by ta chwila była dla Ciebie wyjątkowa, taka jak powinna być. Od wakacji nie chciałem z nikim innym być tylko z Tobą, mało tego nie chciałem nawet patrzeć na nikogo innego poza Tobą. Owszem tego dnia Astoria do mnie przyszła kiedy akurat wyszedłem z spod prysznica, nie miała z kim porozmawiać, więc przyszła do mnie. W poprzedniej klasie, byliśmy dobrymi znajomymi. Pocałowała mnie, ale mi nawet przez myśl mi nie przeszło żeby odwzajemnić pocałunek, na początku byłem w szoku ale już po chwili się odsunąłem, ale Nott nam zrobił zdjęciem a potem rozpowiedział, że spaliśmy z sobą. Nie wiedziałem, że to podstęp i co chce przez to osiągnąć, teraz już wiem i prawie jej nie zabiłem gdy się dowiedziałem. Do niczego nie doszło. Proszę uwierz mi Hermiono! Nigdy bym Ci tego nie zrobił...- powiedział przyciągając mnie do siebie i spoglądając mi głęboko w oczy, zobaczyłam w nich szczerość i tęsknotę. Pokiwałam głową nie mogłam znowu się na to nabrać... prawda? Co jest prawdą a co kłamstwem? Byłam pogubiona jak jeszcze nigdy.
-Nie
Draco, nie!
-Hermiono do cholery... do cholery.... Kocham Cię- zaczął krzycząc, ale ostatnie dwa słowa wymówił łagodnie. I to te dwa słowa mnie najbardziej zszokowały, spojrzałam na niego wielkimi oczami... nie mogłam w to uwierzyć. To nie mogła być prawda, ale Draco nie rzuca słów na wiatr tym bardziej takich. Kiedyś mi powiedział, że nie jest dobry w wyznaniach, musi być tego pewny by moc to wyznać... Nie mogłam z tym wszystkim sobie poradzić, za dużo jak na mój stan psychiczny. Poczułam jak Blondyn poluźnia uścisk więc wykorzystałam moment i uciekłam, tak po prostu nawet nie oglądając się za siebie. Wpadłam do swojego pokoju i sama nie wiedziałam co z sobą zrobić. Usiadłam na parapecie i schowałam głowę między kolana. Nie mogłam powstrzymać łez.
-Hermiona
słońce co się stało?- nagle usłyszałam głos Aishy, podniosłam
głowę i spojrzałam na nią zapłakana.-Hermiono do cholery... do cholery.... Kocham Cię- zaczął krzycząc, ale ostatnie dwa słowa wymówił łagodnie. I to te dwa słowa mnie najbardziej zszokowały, spojrzałam na niego wielkimi oczami... nie mogłam w to uwierzyć. To nie mogła być prawda, ale Draco nie rzuca słów na wiatr tym bardziej takich. Kiedyś mi powiedział, że nie jest dobry w wyznaniach, musi być tego pewny by moc to wyznać... Nie mogłam z tym wszystkim sobie poradzić, za dużo jak na mój stan psychiczny. Poczułam jak Blondyn poluźnia uścisk więc wykorzystałam moment i uciekłam, tak po prostu nawet nie oglądając się za siebie. Wpadłam do swojego pokoju i sama nie wiedziałam co z sobą zrobić. Usiadłam na parapecie i schowałam głowę między kolana. Nie mogłam powstrzymać łez.
-Aish ja już nie wiem
komu wierzyć! Odkąd się tego dowiedziałam to wszystkich chciałam
słuchać tylko nie jego! Wszystkim ufałam tylko nie jemu, a to jemu
powinnam najbardziej ufać i wierzyć w niego, nas... On... Ja nie
wiem już w co wierzyć.... On... On wyznał mi miłość...-
szepnęłam.
-Oh Miona ja też sama nie wiem już co o tym wszystkim myśleć- powiedziała cicho i przytuliła mnie do siebie. Siedziałyśmy tam jeszcze jakiś czas, ale ostatecznie położyłyśmy się do łóżka zmęczone nadmiarem wrażeń.
Hermiona:
Aisha:
Poszliśmy do kuchni, trzymałam go cały czas za rękę. Chciałam być cały czas pewna, że on tu jest, że to nie sen.
-Jesteś cały, prawda?- zapytałam ilustrując go wzrokiem. Byłam bardzo przejęta.
-Aisha, spokojnie nic mi nie jest. O co chodzi?
-Obudził nas jakiś hałas, zeszłyśmy na dół i zobaczyłyśmy Snape'a trzymającego nieprzytomnego Dracona. Powiedział nam, że musieliście iść na atak. Bałam się. Tak strasznie się bałam. Snape i Draco byli tu, ale Ty nadal gdzieś tam byłeś, nie mogłam znieść myśli, że możesz nie żyć. I przez to zrozumiałam, że traciłam czas nie wierząc w Twoje własne słowa, w słowa mojego własnego brata. A gdybyś... gdybyś nie wrócił...- opowiadałam, co raz bardziej to łamiącym się głosem aż w końcu po moich policzkach popłynęły łzy.
-Proszę wybacz mi... Żyjemy w takich czasach w których nic nie jest pewne, oprócz jednego. Nas. W każdym momencie możemy stracić siebie, więc chcę wykorzystać ten czas, który być może nam pozostał, w szczęściu i w zgodzie a nie kłóceniu się.... Obiecuję, że nigdy więcej nie zwątpię w ciebie i w Dracona, w twoją miłość do mnie....- mówiłam nie mogąc przestać. Blaise widząc mnie w takim stanie przyciągnął mnie do siebie i schował w ramionach.
-Cii Kochanie... Już dobrze, nic nam nie grozi a my jesteśmy razem- pocieszał mnie mój ukochany.
-To znaczy, że mi wybaczasz?- zapytałam, spoglądając mu w oczy. Blaise uśmiechnął się delikatnie i założył mi kosmyk włosów za ucho.
-Zbyt bardzo Cię kocham, żeby Ci nie wybaczyć.
-Ja Ciebie też kocham Blaise- wyznałam z szczerym uśmiechem. Szczęśliwy połączyliśmy nasze usta w czułym pocałunku.
-Draco – powiedziałam nagle gdy się już od siebie odsunęliśmy, dopiero teraz do mnie dotarło, że jeszcze nic z nim nie wiadomo.
-Widziałem jak Snape teleportuje się z nim....- powiedział Blaise. Kiedy mieliśmy się już skierować do salonu, nagle usłyszeliśmy głośny płacz Hermiony. Oboje spojrzeliśmy po sobie z przerażeniem i pobiegliśmy do pomieszczenia gdzie moja przyjaciółka i brat byli.
Hermiona:
-Zrobisz wszystko by tylko zwrócić na siebie uwagę, prawda? Pieprzony, samolubny arystokrata z Ciebie, wiesz?- zaczęłam do niego mówić, gdy zostaliśmy sami w pokoju. Klęczałam przy kanapie i płakałam, patrząc w jego bladą twarz . Krwotoki zaprzestały już, jednak nadal był nie przytomny i słaby. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim złym stanie. Wzięłam jego dłoń w swoją. Nagle coś wyczułam. Papier, który tak mocno trzymał, że ciężko mi było to wyciągnąć. W końcu jednak udało mi się to. Trzęsącymi dłońmi rozwinęłam kartkę, powoli poznając co to jest. Był to obraz, który namalowałam w wakacje, przedstawiający mnie i jego. Oparłam się o kanapę będąc w szoku. Cały czas miał to przy sobie. Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Czy gdyby mnie nie kochał, tak jak cały czas myślałam, to miałby to przy sobie? Byłam zagubiona.
Nagle do pokoju wpadła Aisha z Blaisem.
-Miona co się dzieje?- zapytała przerażona blondynka, widząc mnie w takim stanie. Czym prędzej podeszła do mnie i uklęknęła.
-On miał to cały czas przy sobie...- szepnęłam przytulając do siebie obraz.
-Trzymałby to gdybym była jedną z wielu?- zapytałam patrząc się na Aishe. Blondynka pokiwała tylko głową, nie wiedząc co powiedzieć.
-Zawsze miał to przy sobie. Nie mógł się z tym rozstać. Tym bardziej kiedy z nim zerwałaś...-odpowiedział cicho Blaise. Po tych słowach zaczęła się uspokajać i myśleć.
-To przez ze mnie... To przez ze mnie go zaatakowano. Uciekłam gdy wyznał mi miłość. Pomyślał, że nie odwzajemniam jego uczuć....Był zraniony....-powiedziałam słabo.
-Tylko Ty jesteś zdolna go zranić, to Ty jesteś jego najsłabszym punktem. Na wszystko inne zdołał się uodpornić, ale nie na Ciebie. Hermiono on naprawdę nic nie zrobił, to wszystko wina Astorii i Teodora.
Schowałam twarz w dłoniach. Mógł zginąć tylko dlatego, że mu nie ufałam i w niego zwątpiłam.
-Miona to nie Twoja wina. Draco żyje a to jest najważniejsze- pocieszyła mnie Aisha.
-Chce z nim zostać sama- poprosiłam patrząc na dwójkę przyjaciół.
-Na pewno?- zapytała Blondynka, wiem, że się martwiła o mnie. Pokiwałam tylko głową.
-No dobrze, ale od razu wołaj gdy będziesz nas potrzebować- powiedziała moja przyjaciółka i wstała. Blaise tylko położył mi dłoń na ramieniu w geście pocieszenia i obydwoje skierowali się na górę.
Znowu zostałam sama z Draco. Patrząc się na jego twarz, przywołałam listy, które mi wysłała przez te ostatnie dni. Postanowiłam jednak je przeczytać. Otworzyłam pierwszy z nich.
Droga Hermiono!
Draco:
Powoli otwierałem oczy. Nie wiedziałem gdzie jestem, co się stało. Wszystko strasznie mnie bolało. Każda część ciała była jakby sparaliżowana. W końcu całkowicie otworzyłem powieki. I pierwsze co zobaczyłem była burza brązowych loków rozsypanych po całej kanapie, na której leżałem. Bez problemu rozpoznałem kto jest ich właścicielką. To było zbyt piękne by mogło by być prawdziwe. Nasze dłonie były splecione ze sobą a ona coś najwyraźniej bardzo cennego przytulała do piersi. Tak dawno nie mogłem jej obserwować gdy spałem. Wtedy wydawało mi się, że jest jeszcze bardziej piękniejsza niż zwykle. Taka spokojna, bezbronna, jak krucha porcelana. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, mimo bólu ona zawsze będzie wywoływać na mojej twarzy uśmiech. Mogłoby się wydawać, że śnie jednak, nie sądzę, że w śnie tak bardzo bym odczuwał ból. Kiedy próbowałem się poruszyć, niechcący obudziłem Hermionę. Otworzyła swoje piękne oczy. Na początku jej wzrok był nie przytomny, jednak kiedy spojrzała na mnie od razu się wybudziła.
-Draco? Obudziłeś się!- zawołała szczęśliwie i rzuciła mi się na szyję. Byłem zbyt zszokowany by odwzajemnić uścisk. Może to jednak sen? Nie wiele pamiętam co się stało, ale wiem, że wyznałem jej miłość a ona uciekła... Ale jeśli to sen nie chce za żadne skarby się wybudzić z niego. Kiedy przygniotła mnie swoim ciałem lekko syknąłem z bólu, nie byłem na to gotowy. Hermiona od razu się odsunęła i zaczerwieniła się.
-Przepraszam- powiedziała szybko i usiadła znowu przy kanapie.
-Co się stało? Gdzie jestem?- zapytałem będąc w szoku. Nic z tego nie rozumiałem.
***************************************************
Żyję! Jakby ktoś by miał jakieś wątpliwości.
Nie będę pisać czemu, dlaczego i wgl Nic nie jest wstanie usprawiedliwić mnie. Ale najważniejsze, że wróciłam, prawda? Nie wiem na ile, ale miejmy nadzieje, że jak najdłużej. Mam nadzieje, że po mimo takiej długiej przerwy dalej jesteście i będziecie ze mną ;)
Pozdrawiam
Caroline Cross
Ps. Mam nadzieje, że nadal umiem pisać...
-Oh Miona ja też sama nie wiem już co o tym wszystkim myśleć- powiedziała cicho i przytuliła mnie do siebie. Siedziałyśmy tam jeszcze jakiś czas, ale ostatecznie położyłyśmy się do łóżka zmęczone nadmiarem wrażeń.
Draco:
Stałem i patrzyłem jak ucieka. Otworzyłem się, wyznałem jej prawdziwą miłość myśląc, że ona czuje to samo. Oparłem się o barierkę, byłem załamany jak jeszcze nigdy. Może się myliłem. Może Hermiona wcale nie odwzajemnia moich uczuć. Schowałem twarz w dłoniach. Nie wiedziałem co teraz zrobić. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy wcześniej nikogo nie kochałem.
Stałem i patrzyłem jak ucieka. Otworzyłem się, wyznałem jej prawdziwą miłość myśląc, że ona czuje to samo. Oparłem się o barierkę, byłem załamany jak jeszcze nigdy. Może się myliłem. Może Hermiona wcale nie odwzajemnia moich uczuć. Schowałem twarz w dłoniach. Nie wiedziałem co teraz zrobić. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy wcześniej nikogo nie kochałem.
-I
jak??- usłyszałem głos mojego przyjaciela. Westchnąłem cicho i
spojrzałem na niego.
-Nie
chce mi uwierzyć... Wyznałem jej miłość, a ona uciekła...-
powiedziałem łamiącym się głosem... Nigdy nie byłem wrażliwy
jednak zabolało mnie to. Hermiona zmieniła mnie, nawet jeśli o tym
nie wiedziała.
-Musisz
dać jej czas. Jest pewnie w szoku za dużo informacji. Na pewno nie
spodziewała się takiego wyznania- pocieszył mnie Blaise, klepiąc
po ramieniu.
-Chodź
upijemy się razem- powiedział a ja się słabo uśmiechnąłem.
Zaczęliśmy się kierować do drzwi, jednak za nim przez nie
weszliśmy, pojawił się w nich mój ojciec chrzestny.
-Coś
się stało?- zapytałem, nie miałem teraz ochoty na jego kazania.
-Martwię
się o Hermionę... Naprawdę jest bardzo smutna- odpowiedział
zamyślony.
-Zrobiłem
wszystko co się dało...Chyba miałeś rację ona po prostu
potrzebuje czasu...- powiedziałem smutno. Przynajmniej miałem taką
nadzieje.
-Ale
za to możesz się z nami upić- zasugerował Blaise. Snape lekko się
zaśmiał.
-Mam
się upijać z dwójką moich uczniów? W tym jeden to to
mój chrześniak.
-Zawsze
się znajdzie jakaś wolna szklanka dla Ciebie- odpowiedział Blaise.
Jemu też było ciężko, z Aishą nadal nic się nie polepszyło.
Chciał się upić i zapomnieć, na choć chwilę, co i mi dużo by
pomogło. Jeszcze nigdy nie byłem tak załamany jak teraz. Nawet
wtedy kiedy musiałem przystąpić do szeregów Czarnego Pana,
nie byłem w takim stanie.
W
pewnym momencie Blaise syknął z bólu i zaczął się łapać
za lewe przedramię. Wiedziałem co to oznacza, byłem przerażony.
Po chwili ja też zacząłem syczeć z bólu dochodzącego z
lewego przedramienia. Dzień, którego się tak strasznie bałem
nadszedł. Spojrzałem na Snape'a, patrzył na nas z zmartwieniem.
-Draco,
Blaise posłuchajcie, musimy się teleportować, macie trzymać się
razem i nie wchodzić w największą walkę. Udawajcie, że rzucacie
zaklęcia. Po wszystkim wszyscy się tu zobaczymy- powiedział
obserwując nas czy zrozumieliśmy, pokiwaliśmy głowami, tylko tyle
zdołaliśmy zrobić. Ból był nie do wytrzymania.
-Chwyćcie
mnie za rękę- polecił wyciągając ją przed siebie. Wiedziałem,
że ten dzień nadejdzie tylko akurat nie dziś kiedy nie umiem jasno
myśleć a w głowie mam tylko zmartwienia o Hermionę. Wraz z
Blaisem położyliśmy dłonie na ręce Mistrza eliksirów.
Zdążyłem jeszcze tylko ścisnąć kartkę, którą miałem w
kieszeni i teleportowaliśmy się...
***
Hermiona:
Nagle
obudził mnie jakiś hałas, dobiegający z dołu. Podniosłam się z
łóżka, ale huki nadal nie ustępowały.
-Aisha
chyba ktoś wszedł do domu – powiedziała szturchając moją
przyjaciółka. Po chwili zaczęła się budzić i słyszeć
hałas.
-Kto
to może być?- zapytała, także wstawiając z łóżka.
-Nie wiem, mam tylko nadzieje, że to nikt z zakonu...- powiedziałam biorąc do ręki różdżkę. Aisha poszła w moje ślady. Po cichu zaczęłyśmy z chodzić na dół w pogotowiu trzymając różdżki. Gdy zeszłyśmy na dół ujrzałyśmy Snape'a podtrzymującego Draco, który był nieprzytomny i ranny w kilku miejscach. To nie wyglądało jak zwykłe draśnięcia. Zresztą mój ojciec także nie był bez skazy.
-Nie wiem, mam tylko nadzieje, że to nikt z zakonu...- powiedziałam biorąc do ręki różdżkę. Aisha poszła w moje ślady. Po cichu zaczęłyśmy z chodzić na dół w pogotowiu trzymając różdżki. Gdy zeszłyśmy na dół ujrzałyśmy Snape'a podtrzymującego Draco, który był nieprzytomny i ranny w kilku miejscach. To nie wyglądało jak zwykłe draśnięcia. Zresztą mój ojciec także nie był bez skazy.
-Co
wam się stało?- zapytałam przerażona.
-Wezwali nas, musieliśmy iść na atak, nie było czasu was informować, przepraszam. Draco został ranny, zwykle zostawiamy poległych jednak ja nie mogłem go tak zostawić. Wciąż żyje ale trzeba mu szybko pomóc- odpowiedział kładąc Blondyna na kanapie. Zrozpaczona szybko podeszła do chłopaka i uklęknęłam przy nim. Miał zamknięte oczy i poważne krwotoki w kilku miejscach. Dotknęłam dłonią jego twarzy, był zimny i jeszcze bledszy niż zwykle. Po moim policzku popłynęła łza.
-Wezwali nas, musieliśmy iść na atak, nie było czasu was informować, przepraszam. Draco został ranny, zwykle zostawiamy poległych jednak ja nie mogłem go tak zostawić. Wciąż żyje ale trzeba mu szybko pomóc- odpowiedział kładąc Blondyna na kanapie. Zrozpaczona szybko podeszła do chłopaka i uklęknęłam przy nim. Miał zamknięte oczy i poważne krwotoki w kilku miejscach. Dotknęłam dłonią jego twarzy, był zimny i jeszcze bledszy niż zwykle. Po moim policzku popłynęła łza.
-Proszę
powiedz, że umiesz go wyleczyć?!- powiedziałam już całkiem
zrozpaczona.
-Zrobię co się da. Przyniosę eliksiry- oznajmił i czym prędzej skierował się do swojego gabinetu, lecz za nim wyszedł, Aisha jeszcze zapytała słabym głosem.
-A Blaise?
-Nie miałem czasu się za nim rozglądać, ale widziałem jak walczył. Na pewno nic mu nie będzie- powiedział i zniknął za drzwiami. Moja przyjaciółka uklęknęła koło mnie i patrzyła zapłakana w ciało swojego brata.
-Zrobię co się da. Przyniosę eliksiry- oznajmił i czym prędzej skierował się do swojego gabinetu, lecz za nim wyszedł, Aisha jeszcze zapytała słabym głosem.
-A Blaise?
-Nie miałem czasu się za nim rozglądać, ale widziałem jak walczył. Na pewno nic mu nie będzie- powiedział i zniknął za drzwiami. Moja przyjaciółka uklęknęła koło mnie i patrzyła zapłakana w ciało swojego brata.
-Co
myśmy zrobiły Miona. Oni mogli tam zginąć a my się z nimi
kłócimy, nie wierząc w ich własne słowa!- zaczęła się
obwiniać.
-Aish on nie może zginąć... ja... ja go kocham.... i będę żałować do końca życia, że nie wyznałam mu tego. Pewnie pomyślał, że skoro uciekłam, nie odwzajemniam jego uczuć...
-Nic im nie będzie. Im obojgu. Draco wyzdrowieje, a Blaise, zaraz wróci. Jeśli się tak nie stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę!- powiedziała Blondynka, biorąc swojego bliźniaka za dłoń. W tym samym momencie otworzyły się drzwi do domu, a w nich stanął Blaise. Poczułam ulgę, choć na chwilę. Aisha nie wiele myśląc zerwała się i rzuciła się czarnoskóremu w ramiona, jeszcze bardziej wybuchając płaczem. Diabeł choć zdziwiony, odwzajemnił uścisk.
-Przepraszam Blaise, tak bardzo Cię przepraszam!
-Mam wszystko co potrzeba więc mnie nie rozpraszajcie. Widzę, że musicie porozmawiać, więc idźcie do innego pokoju, tu byście mi tylko przeszkadzali- powiedział stanowczo mój ojciec, wchodząc do salonu, z wieloma, najróżniejszymi buteleczkami. Aisha i Blaise nic nie mówiąc szybko skierowali się do drugiego pomieszczenia.
-Będę potrzebować Twojej pomocy- poprosił Snape klękając koło mnie, kiwnęłam tylko głową. Cieszyłam się z powrotu Blaise'a ale z Draco nie było jeszcze nic pewnego.
-Aish on nie może zginąć... ja... ja go kocham.... i będę żałować do końca życia, że nie wyznałam mu tego. Pewnie pomyślał, że skoro uciekłam, nie odwzajemniam jego uczuć...
-Nic im nie będzie. Im obojgu. Draco wyzdrowieje, a Blaise, zaraz wróci. Jeśli się tak nie stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę!- powiedziała Blondynka, biorąc swojego bliźniaka za dłoń. W tym samym momencie otworzyły się drzwi do domu, a w nich stanął Blaise. Poczułam ulgę, choć na chwilę. Aisha nie wiele myśląc zerwała się i rzuciła się czarnoskóremu w ramiona, jeszcze bardziej wybuchając płaczem. Diabeł choć zdziwiony, odwzajemnił uścisk.
-Przepraszam Blaise, tak bardzo Cię przepraszam!
-Mam wszystko co potrzeba więc mnie nie rozpraszajcie. Widzę, że musicie porozmawiać, więc idźcie do innego pokoju, tu byście mi tylko przeszkadzali- powiedział stanowczo mój ojciec, wchodząc do salonu, z wieloma, najróżniejszymi buteleczkami. Aisha i Blaise nic nie mówiąc szybko skierowali się do drugiego pomieszczenia.
-Będę potrzebować Twojej pomocy- poprosił Snape klękając koło mnie, kiwnęłam tylko głową. Cieszyłam się z powrotu Blaise'a ale z Draco nie było jeszcze nic pewnego.
-Podaj
mu te eliksiry, a ja spróbuje mu pomóc zaklęciami.
I tak zaczęłam podawać mu mikstury i już po kilku chwilach zaczął miarowo oddychać.
-Powinno już być z nim dobrze. Niedługo się wybudzi.- powiedział w końcu mój ojciec.
-Dziękuje. Posiedzę przy nim, poczekam aż wstanie. A Ty powinieneś się położyć, pewnie jesteś zmęczony- szepnęłam do niego.
I tak zaczęłam podawać mu mikstury i już po kilku chwilach zaczął miarowo oddychać.
-Powinno już być z nim dobrze. Niedługo się wybudzi.- powiedział w końcu mój ojciec.
-Dziękuje. Posiedzę przy nim, poczekam aż wstanie. A Ty powinieneś się położyć, pewnie jesteś zmęczony- szepnęłam do niego.
-Chyba
masz rację. Nie siedź za długo- poprosił, wstał pocałował mnie
w czoło i zaczął kierować w stronę swojej sypialni, ale jeszcze
go zatrzymałam wołając.
-Tato! Cieszę się, że nic Ci nie jest, nie wiem co bym zrobiła gdybym was straciła.
On tylko kiwnął głową z lekkim uśmiechem.
-Tato! Cieszę się, że nic Ci nie jest, nie wiem co bym zrobiła gdybym was straciła.
On tylko kiwnął głową z lekkim uśmiechem.
Aisha:
Poszliśmy do kuchni, trzymałam go cały czas za rękę. Chciałam być cały czas pewna, że on tu jest, że to nie sen.
-Jesteś cały, prawda?- zapytałam ilustrując go wzrokiem. Byłam bardzo przejęta.
-Aisha, spokojnie nic mi nie jest. O co chodzi?
-Obudził nas jakiś hałas, zeszłyśmy na dół i zobaczyłyśmy Snape'a trzymającego nieprzytomnego Dracona. Powiedział nam, że musieliście iść na atak. Bałam się. Tak strasznie się bałam. Snape i Draco byli tu, ale Ty nadal gdzieś tam byłeś, nie mogłam znieść myśli, że możesz nie żyć. I przez to zrozumiałam, że traciłam czas nie wierząc w Twoje własne słowa, w słowa mojego własnego brata. A gdybyś... gdybyś nie wrócił...- opowiadałam, co raz bardziej to łamiącym się głosem aż w końcu po moich policzkach popłynęły łzy.
-Proszę wybacz mi... Żyjemy w takich czasach w których nic nie jest pewne, oprócz jednego. Nas. W każdym momencie możemy stracić siebie, więc chcę wykorzystać ten czas, który być może nam pozostał, w szczęściu i w zgodzie a nie kłóceniu się.... Obiecuję, że nigdy więcej nie zwątpię w ciebie i w Dracona, w twoją miłość do mnie....- mówiłam nie mogąc przestać. Blaise widząc mnie w takim stanie przyciągnął mnie do siebie i schował w ramionach.
-Cii Kochanie... Już dobrze, nic nam nie grozi a my jesteśmy razem- pocieszał mnie mój ukochany.
-To znaczy, że mi wybaczasz?- zapytałam, spoglądając mu w oczy. Blaise uśmiechnął się delikatnie i założył mi kosmyk włosów za ucho.
-Zbyt bardzo Cię kocham, żeby Ci nie wybaczyć.
-Ja Ciebie też kocham Blaise- wyznałam z szczerym uśmiechem. Szczęśliwy połączyliśmy nasze usta w czułym pocałunku.
-Draco – powiedziałam nagle gdy się już od siebie odsunęliśmy, dopiero teraz do mnie dotarło, że jeszcze nic z nim nie wiadomo.
-Widziałem jak Snape teleportuje się z nim....- powiedział Blaise. Kiedy mieliśmy się już skierować do salonu, nagle usłyszeliśmy głośny płacz Hermiony. Oboje spojrzeliśmy po sobie z przerażeniem i pobiegliśmy do pomieszczenia gdzie moja przyjaciółka i brat byli.
Hermiona:
kilka
minut wcześniej
-Zrobisz wszystko by tylko zwrócić na siebie uwagę, prawda? Pieprzony, samolubny arystokrata z Ciebie, wiesz?- zaczęłam do niego mówić, gdy zostaliśmy sami w pokoju. Klęczałam przy kanapie i płakałam, patrząc w jego bladą twarz . Krwotoki zaprzestały już, jednak nadal był nie przytomny i słaby. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim złym stanie. Wzięłam jego dłoń w swoją. Nagle coś wyczułam. Papier, który tak mocno trzymał, że ciężko mi było to wyciągnąć. W końcu jednak udało mi się to. Trzęsącymi dłońmi rozwinęłam kartkę, powoli poznając co to jest. Był to obraz, który namalowałam w wakacje, przedstawiający mnie i jego. Oparłam się o kanapę będąc w szoku. Cały czas miał to przy sobie. Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Czy gdyby mnie nie kochał, tak jak cały czas myślałam, to miałby to przy sobie? Byłam zagubiona.
Nagle do pokoju wpadła Aisha z Blaisem.
-Miona co się dzieje?- zapytała przerażona blondynka, widząc mnie w takim stanie. Czym prędzej podeszła do mnie i uklęknęła.
-On miał to cały czas przy sobie...- szepnęłam przytulając do siebie obraz.
-Trzymałby to gdybym była jedną z wielu?- zapytałam patrząc się na Aishe. Blondynka pokiwała tylko głową, nie wiedząc co powiedzieć.
-Zawsze miał to przy sobie. Nie mógł się z tym rozstać. Tym bardziej kiedy z nim zerwałaś...-odpowiedział cicho Blaise. Po tych słowach zaczęła się uspokajać i myśleć.
-To przez ze mnie... To przez ze mnie go zaatakowano. Uciekłam gdy wyznał mi miłość. Pomyślał, że nie odwzajemniam jego uczuć....Był zraniony....-powiedziałam słabo.
-Tylko Ty jesteś zdolna go zranić, to Ty jesteś jego najsłabszym punktem. Na wszystko inne zdołał się uodpornić, ale nie na Ciebie. Hermiono on naprawdę nic nie zrobił, to wszystko wina Astorii i Teodora.
Schowałam twarz w dłoniach. Mógł zginąć tylko dlatego, że mu nie ufałam i w niego zwątpiłam.
-Miona to nie Twoja wina. Draco żyje a to jest najważniejsze- pocieszyła mnie Aisha.
-Chce z nim zostać sama- poprosiłam patrząc na dwójkę przyjaciół.
-Na pewno?- zapytała Blondynka, wiem, że się martwiła o mnie. Pokiwałam tylko głową.
-No dobrze, ale od razu wołaj gdy będziesz nas potrzebować- powiedziała moja przyjaciółka i wstała. Blaise tylko położył mi dłoń na ramieniu w geście pocieszenia i obydwoje skierowali się na górę.
Znowu zostałam sama z Draco. Patrząc się na jego twarz, przywołałam listy, które mi wysłała przez te ostatnie dni. Postanowiłam jednak je przeczytać. Otworzyłam pierwszy z nich.
Droga Hermiono!
Mam
nadzieje, że to przeczytasz, chociaż patrząc na to, że ze mną
zerwałaś pewnie nie chcesz o mnie nawet słyszeć. Ale wyjechałaś
za nim zdążyłem Ci wszystko wyjaśnić.
Pomiędzy mną a Astorią nic się nie wydarzyło, musisz mi uwierzyć. To ona z pomocą Nott'a to uknuła. Rzuciła się na mnie kiedy wychodziłem z łazienki, a wtedy Teodor zrobił nam zdjęcie. Nawet przez sekundę nie pomyślałem by odwzajemnić pocałunek.
Pomiędzy mną a Astorią nic się nie wydarzyło, musisz mi uwierzyć. To ona z pomocą Nott'a to uknuła. Rzuciła się na mnie kiedy wychodziłem z łazienki, a wtedy Teodor zrobił nam zdjęcie. Nawet przez sekundę nie pomyślałem by odwzajemnić pocałunek.
Już
wiem, że pragnę tylko Ciebie. Teraz wiem, że trzeba było Ci to
powiedzieć o tym incydencie od razu. Popełniłem błąd wiem, ale
proszę daj mi, nam jeszcze jedną szansę....
Twój
Draco
Draco
Może
faktycznie nic pomiędzy nimi się nie stało. Powinnam mu
uwierzyć.
Otworzyłam kolejne dwa listy, było w nich przeprosiny i narzekanie jaki jest idiotą. Czytając te wszystkie słowa nawet słabo się uśmiechnęłam. Jeszcze nigdy nie słyszałam jak Draco Malfoy sam sobie ubliżał. Kochał mnie, naprawdę mnie kochał. Dla mnie umiał się zmienić i przyznać do najgorszej, najwstydliwszej porażki lub błędu. Kto by pomyślał, że tak perfidnie zakochany w sobie arystokrata umiał się zmienić.
Otworzyłam kolejne dwa listy, było w nich przeprosiny i narzekanie jaki jest idiotą. Czytając te wszystkie słowa nawet słabo się uśmiechnęłam. Jeszcze nigdy nie słyszałam jak Draco Malfoy sam sobie ubliżał. Kochał mnie, naprawdę mnie kochał. Dla mnie umiał się zmienić i przyznać do najgorszej, najwstydliwszej porażki lub błędu. Kto by pomyślał, że tak perfidnie zakochany w sobie arystokrata umiał się zmienić.
-Przepraszam,
że nie powiedziała tego wcześniej. Ja Ciebie też kocham Draco...-
szepnęłam i położyłam głowę przy jego ciele. Nie minęła
chwila a zasnęłam pod wpływem emocji i wydarzeń dzisiejszego
dnia. Zasnęłam mając dłoń splecioną z jego, a do piersi
przytulając obraz.
Draco:
Powoli otwierałem oczy. Nie wiedziałem gdzie jestem, co się stało. Wszystko strasznie mnie bolało. Każda część ciała była jakby sparaliżowana. W końcu całkowicie otworzyłem powieki. I pierwsze co zobaczyłem była burza brązowych loków rozsypanych po całej kanapie, na której leżałem. Bez problemu rozpoznałem kto jest ich właścicielką. To było zbyt piękne by mogło by być prawdziwe. Nasze dłonie były splecione ze sobą a ona coś najwyraźniej bardzo cennego przytulała do piersi. Tak dawno nie mogłem jej obserwować gdy spałem. Wtedy wydawało mi się, że jest jeszcze bardziej piękniejsza niż zwykle. Taka spokojna, bezbronna, jak krucha porcelana. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, mimo bólu ona zawsze będzie wywoływać na mojej twarzy uśmiech. Mogłoby się wydawać, że śnie jednak, nie sądzę, że w śnie tak bardzo bym odczuwał ból. Kiedy próbowałem się poruszyć, niechcący obudziłem Hermionę. Otworzyła swoje piękne oczy. Na początku jej wzrok był nie przytomny, jednak kiedy spojrzała na mnie od razu się wybudziła.
-Draco? Obudziłeś się!- zawołała szczęśliwie i rzuciła mi się na szyję. Byłem zbyt zszokowany by odwzajemnić uścisk. Może to jednak sen? Nie wiele pamiętam co się stało, ale wiem, że wyznałem jej miłość a ona uciekła... Ale jeśli to sen nie chce za żadne skarby się wybudzić z niego. Kiedy przygniotła mnie swoim ciałem lekko syknąłem z bólu, nie byłem na to gotowy. Hermiona od razu się odsunęła i zaczerwieniła się.
-Przepraszam- powiedziała szybko i usiadła znowu przy kanapie.
-Co się stało? Gdzie jestem?- zapytałem będąc w szoku. Nic z tego nie rozumiałem.
-Jesteś
w domu u Snape'a. Zawołali was na atak i zostałeś ranny. Byłeś
naprawdę w kiepskim stanie, ale Snape Cię przyprowadził tu i Ci
pomógł. Mogłeś tam zginąć.... - powiedziała
chaotycznie,a w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy.
Nienawidziłem patrząc jak płacze, nie wiele myśląc podniosłem
rękę i pogłaskałem ją w policzek. Ona wtuliła się w moją
dłoń.
-Jakim sposobem tu jesteś?- zapytałem nie wierząc w to wszystko.
-Martwiłam się o ciebie. Nie mogłem znieść myśli, że możesz zginąć... Przepraszam Cię, tak bardzo Cię przepraszam- szepnęła.
-Nie masz za co mnie przepraszać, to ja powinienem to robić. To ja Cię zawiodłem...
-Nie Draco, nie. To moja wina. Nie ufałam Ci, chciałam wszystkich wysłuchać tylko nie Ciebie i to największy błąd jaki popełniłam. Obiecuje Ci, że nigdy więcej go nie popełnię. Wiem, że nigdy nie zrobiłbyś mi tego- mówiła patrząc mi w oczy. Była w rozpaczy. Nie mogąc znieść jej w takim stanie przyciągnąłem ją do siebie. Jej ciało znów było blisko mojego. W tej chwili nawet zapomniałem o bólu. Nic nie istniało w tej chwili, była tylko ona. Patrzyliśmy w swoje oczy, obydwoje byliśmy spragnieni siebie. Obydwoje byliśmy przepełnieni tęsknotą.
- Draco... Proszę Cię wybacz mi. Mam dość tego, że Cię przy mnie nie ma- szepnęła przeczesując moje włosy.
-Wybaczę tylko pod pozorem, że i ty to zrobisz- powiedziałem zakładając jej kosmyk włosów za ucho, po czym starłem pojedynczą łzę, która spływała po jej policzku.
-Jakim sposobem tu jesteś?- zapytałem nie wierząc w to wszystko.
-Martwiłam się o ciebie. Nie mogłem znieść myśli, że możesz zginąć... Przepraszam Cię, tak bardzo Cię przepraszam- szepnęła.
-Nie masz za co mnie przepraszać, to ja powinienem to robić. To ja Cię zawiodłem...
-Nie Draco, nie. To moja wina. Nie ufałam Ci, chciałam wszystkich wysłuchać tylko nie Ciebie i to największy błąd jaki popełniłam. Obiecuje Ci, że nigdy więcej go nie popełnię. Wiem, że nigdy nie zrobiłbyś mi tego- mówiła patrząc mi w oczy. Była w rozpaczy. Nie mogąc znieść jej w takim stanie przyciągnąłem ją do siebie. Jej ciało znów było blisko mojego. W tej chwili nawet zapomniałem o bólu. Nic nie istniało w tej chwili, była tylko ona. Patrzyliśmy w swoje oczy, obydwoje byliśmy spragnieni siebie. Obydwoje byliśmy przepełnieni tęsknotą.
- Draco... Proszę Cię wybacz mi. Mam dość tego, że Cię przy mnie nie ma- szepnęła przeczesując moje włosy.
-Wybaczę tylko pod pozorem, że i ty to zrobisz- powiedziałem zakładając jej kosmyk włosów za ucho, po czym starłem pojedynczą łzę, która spływała po jej policzku.
-Kocham
Cię- szepnęła patrząc mi prosto w oczy. Na jej słowa
zesztywniałem. Nie spodziewałem się od niej tych słów, nie
teraz, nie po tym wszystkich co się stało minionego dnia.
-Wiem, że powinnam Ci to powiedzieć już wcześniej, ale...- zaczęła mówić, jednak nie pozwoliłem jej skończyć. Przyłożyłem jej palec do ust.
-Kochasz mnie- powiedziałem cicho, nadal w to wszystko nie wierząc. Hermiona przytaknęła. Nie mogąc dłużej wytrzymać uśmiechnąłem się, naprawdę, szczerze. Po raz pierwszy od bardzo dawna byłem szczęśliwy. Po raz pierwszy usłyszałem od kobiety moich marzeń te dwa upragnione słowa. A ja myślałem, że nie odwzajemnia moich uczuć...
-Ja też Cię kocham- powiedziałem szczęśliwy i nie czekając już na nic więcej wpiłem się w jej usta z pasją i wielkim oddaniem. Cudownie było znowu czuć jej usta. Kiedy w końcu się do siebie oderwaliśmy na naszych ustach gościł uśmiech. W pewnym momencie jednak Hermiona chciała wstać.
-Co robisz?- zapytałem, nie miałem zamiaru jej już wypuszczać.
-Nie chce Ci sprawiać więcej bólu, naprawdę wiele przeszedłeś- powiedziała, całując mnie w policzek. Przyciągnąłem ją do siebie i oplotłem szczelnie ramionami.
-Zbyt długo byłaś daleko ode mnie. Jeśli myślisz, że teraz tak po prostu sobie ode mnie pójdziesz to jesteś w błędzie.
-Wiem, że powinnam Ci to powiedzieć już wcześniej, ale...- zaczęła mówić, jednak nie pozwoliłem jej skończyć. Przyłożyłem jej palec do ust.
-Kochasz mnie- powiedziałem cicho, nadal w to wszystko nie wierząc. Hermiona przytaknęła. Nie mogąc dłużej wytrzymać uśmiechnąłem się, naprawdę, szczerze. Po raz pierwszy od bardzo dawna byłem szczęśliwy. Po raz pierwszy usłyszałem od kobiety moich marzeń te dwa upragnione słowa. A ja myślałem, że nie odwzajemnia moich uczuć...
-Ja też Cię kocham- powiedziałem szczęśliwy i nie czekając już na nic więcej wpiłem się w jej usta z pasją i wielkim oddaniem. Cudownie było znowu czuć jej usta. Kiedy w końcu się do siebie oderwaliśmy na naszych ustach gościł uśmiech. W pewnym momencie jednak Hermiona chciała wstać.
-Co robisz?- zapytałem, nie miałem zamiaru jej już wypuszczać.
-Nie chce Ci sprawiać więcej bólu, naprawdę wiele przeszedłeś- powiedziała, całując mnie w policzek. Przyciągnąłem ją do siebie i oplotłem szczelnie ramionami.
-Zbyt długo byłaś daleko ode mnie. Jeśli myślisz, że teraz tak po prostu sobie ode mnie pójdziesz to jesteś w błędzie.
-Ale...
-Nie
ma żadnego „ale”, Dobrze się czuje jedynie wtedy kiedy jesteś
przy mnie. Wtedy nic mi już nie dolega- powiedziałem z uśmiechem.
Hermiona w końcu skapitulowała i położyła głowę na moim
torsie. Przytuliła się do mnie a ja czułem się wreszcie na
odpowiednim miejscu. Tak zasnęliśmy, przytuleni do siebie i z
splecionymi dłońmi. Na obydwu twarzach było widać szczery
uśmiech.***************************************************
Żyję! Jakby ktoś by miał jakieś wątpliwości.
Nie będę pisać czemu, dlaczego i wgl Nic nie jest wstanie usprawiedliwić mnie. Ale najważniejsze, że wróciłam, prawda? Nie wiem na ile, ale miejmy nadzieje, że jak najdłużej. Mam nadzieje, że po mimo takiej długiej przerwy dalej jesteście i będziecie ze mną ;)
Pozdrawiam
Caroline Cross
Ps. Mam nadzieje, że nadal umiem pisać...
Nawet nie wiesz jak mnie ta natka ucieszyła! Czekałam, czekałam i nareszcie się doczekałam! Rozdział cudowny! Najważniejsze że wróciłaś! Czekam z niecierpliwością, na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam SectumSempra
super że wróciłaś :) mam nadzieję, że teraz już nie zapomnisz o swoich czytelnikach :) rozdział super i już się nie mogę doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę weny A.
Ciesze sie ze wrocilas<3<3
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze teraz rozdzial bedzie szybciej <3<3
Czekan i sciskam
Oldenia
kochasztowalcz.blogspot.com
Mysłałam źe już nigdy się tu nie pojawisz!
OdpowiedzUsuńNareszcie ;)
czekam na nową dawke emocji ^^
życzę weny i żebyś już nas nie opuszcza 😁
Myślałam, że porostu zapomniałaś o blogu. Dzisiaj pomyślałam, że może coś dodałaś.Chyba z 40 razy przeczytałam poprzedni rozdział i cały czas w kółko czytam Come Back. Kochana rozdział jak zawsze świetny. Czekam na następny. Życzę weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że dopiero teraz odpisuję, bo mój komentarz już tu jest, ale inna nazwa.
OdpowiedzUsuńJak coś to możesz na mnie liczyć. Zawsze Ci pomogę.:*
~ Panna Malfoy
* dopisuję
Usuń