niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział XXIX "Niewyjaśnione Sprawy"

"Może tak właśnie kiełkuje przebaczenie - nie w triumfalnym objawieniu, ale w bólu rozstania, wygnania, ucieczki w środku nocy."
Khaled Hosseini

5 dni później...

Draco:

W końcu nadszedł czas opuszczenia szkoły na święta. Noc miałem nie przespaną. Nie mogłem się doczekać aż znów ją zobaczę. Tęskniłem za nią, nawet jeśli tylko nie widzieliśmy się 5 dni.
Przez całą noc zastanawiałem się co jej powiem. Tym razem będzie musiała mnie wysłuchać. Będziemy razem w małym domku, nawet jakby chciała to nie ma jak mnie unikać. Dobrze, że Snape załatwił nam wspólne święta, tylko szkoda, że wszystko się tak zepsuło. Oczywiście już nie raz napisałem do niej list, jednak po trzecim Blaise uświadomił mnie, że nic z tego nie będzie i że lepiej będzie poczekać do spotkania. Ten czas był koszmarem i miałem nadzieje, że dam radę to naprawić. Może ona tak samo tęskni za mną?

Hermiona:

To dzisiaj... Dzisiaj Snape, wraz z chłopakami wrócą do domu na święta. Draco na pewno nie da mi spokoju, będzie chciał mi wyjaśnić, ale ja nie chciałam tego słuchać. Przez to mogłabym ulec, stojąc przed nim i patrząc w te jego cholernie pięknie niebieskoszare oczy. A przecież nie mogłam znowu uwierzyć w jego kłamstwa. To nie w jego stylu mieć jedną dziewczynę. Byłam głupia wierząc, że teraz jest inaczej.
Łzy nie płynęły już, ale żal nadal był w moim sercu. Jednak pomimo tego wszystkiego, tęskniłam za nim. Nie przestałam go kochać choć powinnam, ale serce naiwnie wciąż pragnie tylko i wyłącznie jego.
-Hej- powiedziała Aisha wchodząc do salonu gdzie byłam.
-Hej- odpowiedziałam, patrząc bezmyślnie w swój kubek z kawą.
-Jak się masz?- zapytała, siadając koło mnie. Dobrze wiedziała, że bałam się tego dnia, zresztą ona tak samo jak ja nie ma za ciekawej sytuacji z Blaisem, tylko u nich jest inny problem. Czułam się winna, że to poniekąd moja wina. Nie chciałam żeby się kłócili. Byli parą idealną. No tak tak samo kiedyś mówili o mnie i o Draco.
-Jakoś, a ty?- zapytałam spoglądając na nią, przez cały czas obserwowała mnie, jednak kiedy zadałam, pytanie spuściła wzrok na swoje dłonie.
-Nie jest źle. Boję się spojrzeć Blaise'owi w oczy...
-Będzie dobrze, Blaise Cię kocha a Ty jego. Pogodzicie się, wierzę w to- powiedziałam a Aisha spojrzała na mnie i uśmiechnęła się słabo. Przez tydzień jakoś się trzymałyśmy i nawet miałyśmy dobry humor, ale kiedy przyszedł ten dzień nasz entuzjazm trochę opadł, obydwoje bałyśmy się co będzie kiedy chłopaki wrócą.
-Idę się przebrać, niedługo tu będą- oznajmiłam odstawiając kawę na stolik.
-Ok ja zaparzę sobie kawę i trochę się przewietrzę. Szukaj mnie w ogródku- odpowiedziała kierując się do kuchni.
Wyszłam na górę i weszłam do swojego pokoju. Od tygodnia ten pokój stał się także Aishy. Snape chciał nam wyczarować drugie łóżko ale moje dwuosobowe spokojnie starczyło, w Hogwarcie nie raz po nocnych pogaduchach usypiałyśmy na jednym łóżku. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki, by wziąć orzeźwiając prysznic.
Wyszłam z łazienki już w pełni ubrana, miałam dzisiaj na sobie czarne legginsy i długi, zielony ciepły sweter. Spojrzałam na szafkę nocną gdzie znajdował się mój naszyjnik, który dostałam na urodziny od Draco... Z przyzwyczajenia go założyłam. Nie nosiłam go dlatego, że to był prezent od niego, nosiłam go ze względu na moją mamę, której nigdy nie poznałam. Nosząc go czułam się, że jest mi choć trochę bliższa. I to nie miało żadnego nawet najmniejszego związku z Blondynem. No tak sobie przy najmniej wmawiałam. Kiedy chciałam już wyjść z pokoju, mój wzrok przykuły listy rzucone w kąt pokoju. Oczywiście ich nadawcą był nie kto inny jak Draco. Nie otworzyłam ich, nie chciałam wiedzieć co jest w nich napisane... prawda? Podeszłam do nich i podniosłam je z ziemi. Spojrzałam na nie, serce mi zabiło szybciej gdy zobaczyłam jego pismo. Nie mal mogłam zobaczyć oczami wyobraźni jak siedzi przy swoim biurku i piszę ten list... Pokiwałam głową, tak z pewnością nie wyleczę się z tej naiwnej miłości do niego. Z pośpiechem upuściłam koperty i wyszłam z pokoju nawet się nie oglądając.
Zastanawiałam się gdzie może być Vox, gdy schodziłam po schodach, od wczoraj go nie widziałam.
Nagle usłyszałam jednak głos mojego taty.
-Mogę wiedzieć dlaczego Nott trafił dziwnym zbiegiem okoliczności do skrzydła szpitalnego dwa dni temu, a Astoria wybiegła dzisiaj z płaczem z wielkiej sali na śniadaniu?- zapytał z tonem, który najbardziej nie lubiłam. Gdy zawsze mówił takim głosem to oznaczało, że wie, że to nasza wina.
Słysząc imię dziewczyny, która zrujnowała mi życie cofnęłam się, w celu dowiedzenia się czegoś więcej. Gdybym teraz weszła do salonu na pewno przestaliby o tym rozmawiać. Dlaczego Astoria miałaby wybiec z śniadania z płaczem?
-Dlaczego nam zadajesz te pytania, nie wiemy co siedzi w głowie Greengrass i nie pilnujemy Notta- powiedział Blaise.
-Bo wiem, że to wasza sprawka. Macie szczęście, że McGonnagal się nie dowiedziała, bo mielibyście poważne kłopoty. Nott jest w złym stanie. Gdy mnie wezwali do skrzydła szpitalnego to ciężko mi było uwierzyć, że to on. Musiał wam nieźle zajść za skórę ale następnym razem kiedy będziecie chcieli się zemścić to użyjcie mniej drastycznych sposobów. Już nawet nie chce wiedzieć co zrobiliście Astorii.
-Nie martw się Snape, mścimy się z umiarem, ale możesz nam wierzyć, że sobie zasłużyli – usłyszałam głos Draco. Zamarłam na małą chwilę, tak dawno nie słyszałam jego głosu.... także byłam w szoku po tym co usłyszałam....
-Hermiona, Aisha jesteśmy!- zawołał Snape wchodząc głębiej do salonu gdzie mogłam go zobaczyć. Wzięłam głęboki wdech i zeszłam całkowicie na dół. Kiedy mój ojciec mnie zobaczył uśmiechnął się.
-Cześć tato- przywitałam się i przytuliłam się do niego. Gdy się od siebie od sunęliśmy, nie chciałam patrzeć w bok, bo wiedziałam kogo tam zobaczę. Spuściłam wzrok i silą woli próbowałam tam nie spojrzeć. Jednak kątem oka zobaczyłam jak Draco się na mnie patrzy. Byłam nie spokojna będąc z nim w jednym pokoju.
-A gdzie Aisha?- zapytał mój ojciec rozglądając się.
-W ogródku- odpowiedziałam podnosząc wzrok i wtedy chłopaki podeszli bliżej, nie mogłam już uciec wzrokiem. Spojrzałam na nich, Blaise uśmiechał się do mnie słabo, a Draco wpatrywał się we mnie z wielką tęsknotą i czymś jeszcze czego nie mogłam określić. Już chciał coś mówić, jednak moja przyjaciółka uratowała mnie z opresji, weszła do pokoju wcześniej wołając.
-Hermiona ile mam n....- nie dokończyła, ponieważ gdy weszła do salonu i zobaczyła kto wrócił, zaniemówiła.
-Wróciliście- szepnęła, patrząc się na Blaise'a. Z kolei Czarnoskóry patrzył się na nią takim samym wzrokiem jak Draco na mnie. Nastała niezręczna cisza.
-No dobrze więc może, Draco, Blaise idźcie się rozpakować a potem zjemy wspólną kolację- powiedział Snape, nie za wiele rozumiejąc, co się dzieje między całą naszą czwórką.
-Dobrze- powiedzieli po chwili otrząsając się. Wziąwszy bagaże poszli na górę do pokoju Draco, gdzie zawsze spał jak tu przyjeżdżał. A ja chociaż przez chwilę mogłam znowu normalnie oddychać. 'Zapowiadają się długie święta' pomyślałam.


***

Siedzieliśmy całą piątką przy stole. Jedliśmy w ciszy kolacje, atmosfera w tym pokoju była bardziej niezręczna niż gdybyśmy jedli obiad u Czarnego Pana. Patrzyłam w talerz, gdybym podniosła głowę napotkałabym oczy Dracona, który siedział naprzeciwko mnie, nie wiem co jest gorsze, czy jakby siedział koło mnie czy naprzeciwko. Najlepiej żeby w ogóle jadł w innym pomieszczeniu a nawet zupełnie innym domu. Kto by przypuszczał, że jeszcze tydzień temu nie mogłam się doczekać tych świąt.
-Jutro jeszcze muszę iść coś załatwić- powiedział w końcu Snape, przerywając ciszę. Spojrzałam na niego.
-A wy możecie załatwić jeszcze jakieś sprawy, iść na zakupy czy coś. A potem obiecuje, że będę wolny i spędzimy razem nasze pierwsze wspólne święta- oznajmił patrząc na mnie z miłością. Uśmiechnęłam się do niego.
-Będziemy musieli iść wybrać choinkę do lasu i kupić ozdoby na nie. Nie pamiętam już kiedy spędzałem należycie święta w domu... z rodziną.
Starał się, ze wszystkich sił starał się by te święta wyjątkowe. Co raz bardziej zaskakiwał mnie i ukazywał jak bardzo mu brakowało mnie w swoim życiu.
-Dobrze, że jesteśmy tu wszyscy razem. Mam nadzieje, że będą to najlepsze święta w moim życiu, takie jakie miały być- powiedział w pewnym momencie Draco. Zadrżałam słysząc jego głos. Cały czas czułam jego wzrok na sobie. Nie wiedziałam co zrobić. On miał racje, nie tak miały wyglądać te święta. Pamiętam jak cała nasza czwórka była szczęśliwa gdy im powiedziałam, że Snape ich zaprasza do nas. Mieliśmy tyle planów z Draco.... W końcu nie wytrzymałam i spojrzałam na niego. Nasze oczy się się spotkały i znów przestało wszystko istnieć wokół nas. Czułam jak się łamię, tęskniłam za nim, nie mogłam już dłużej się okłamywać. Teraz tylko najbardziej chciałam by mnie przytulił do siebie i żebym znów się poczuła jak na swoim miejscu. Ale wiedziałam, że to skończone. Czułam jak oczy zaczynają mi się napełniać łzami.
-Przepraszam, ale straciłam apetyt- powiedziałam, próbując się opanować. Nic więcej nie mówiąc wstałam i prawie, że wybiegłam z jadalni.

Draco:

Patrzyła na mnie. Znów poczułem się jak było jeszcze zaledwie kilka tygodni temu. Tak bardzo chciałem by to wszystko wróciło. W pewnym momencie zobaczyłem jak jej oczy zachodzą łzami, po czym przeprosiła i wybiegła z pokoju. Nie wiele myśląc wstałem i miałem zamiar iść za nią, jednak moja siostra wstała i próbowała mnie powstrzymać.
-Draco, nawet nie próbuj!- krzyknęła, kierując się w moim kierunku.
-Aisha muszę z nią w końcu pogadać!- zirytowałem się, własna siostra jest przeciwko mnie i to bliźniczka! Nie warząc na protesty mojej siostry pobiegłem za Hermioną, która wyszła na taras za domem. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem błagać z całych sił by sam Merlin mi pomógł. Wyszedłem na zewnątrz, Hermiona stała przy barierce. Podszedłem do niej wolno.
-Hermiona...- szepnąłem, nie wiedząc czego mogę się spodziewać.

Hermiona:

Usłyszałam jego głos, tuż prawie przy moim uchu. Nie mógł być mnie tak blisko, sama sobie już nie ufałam.
-Draco trzymaj się ode mnie z daleka, to, że musimy być w jednym domu wcale nie idzie mi to na rękę. Ale chociaż zrób dla mnie tyle i nie wchodź mi w drogę- powiedziałam starając się nie okazywać jak bardzo jest mi źle po tym rozstaniu.
-Jeszcze kilka tygodni temu byłaś tak bardzo szczęśliwa, że będziemy razem w święta- szepnął, był centralnie za mną, wiedziałam to. Już z takiej odległości mogłam poczuć jego perfumy, które tak bardzo znałam i lubiłam. To je poczułam w amortencji...
-Ale zmieniły się.... okoliczności- odpowiedziałam słabym głosem. To było nadal zbyt wiele dla mnie.
-Hermiono, kochanie wyjechałaś za nim zdążyłem Ci to wszystko wyjaśnić- oznajmił a ja nie mogłam uwierzyć, jak on mógł mi tak jeszcze mówić, wyraziłam się chyba jasno przecież...
-Nie mów tak do mnie, nie masz do tego już prawa- mówiłam co raz bardziej łamiącym się głosem.
-Hermiona proszę Cię, chcesz zaprzepaścić wszystko co nas łączy przez jakąś głupia plotkę? Jesteśmy już razem ponad trzy miesiące, myślałem, że mi ufasz...
-Nie Draco, nie będę tego słuchać!- powiedziałam próbując wejść do środka, nie mogłam dłużej tutaj zostać, lecz mnie zatrzymał.
-Wysłuchaj mnie proszę. Czemu tak bardzo chcesz żeby to była prawda? - zapytał patrząc mi w oczy.
-Nie chce! Sam Merlin dobrze wie jak tego nie chce! Przez cały ten czas miałam wizje w głowie, że to może się stać. Chciałam wierzyć, że się zmieniłeś, że traktujesz mnie poważnie, jednak myliłam się! Byłam głupia i naiwna! - wyrzuciłam w końcu z siebie to co leżało mi przez ten cały czas na sercu. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy, tak bardzo nie chciałam pokazywać mu jak bardzo mnie to boli.
-Miona nigdy nikogo jeszcze tak bardzo poważnie nie traktowałem jak Ciebie. Przy Tobie jestem szczęśliwy i tylko przy Tobie mogę być. Myślisz, że naprawdę mógłbym to zrobić z kimś innym? Mogę czekać na Ciebie nawet całą wieczność. Gdy dowiedziałem się, że jesteś dziewicą sam chciałem z tym zaczekać, chciałem by ta chwila była dla Ciebie wyjątkowa, taka jak powinna być. Od wakacji nie chciałem z nikim innym być tylko z Tobą, mało tego nie chciałem nawet patrzeć na nikogo innego poza Tobą. Owszem tego dnia Astoria do mnie przyszła kiedy akurat wyszedłem z spod prysznica, nie miała z kim porozmawiać, więc przyszła do mnie. W poprzedniej klasie, byliśmy dobrymi znajomymi. Pocałowała mnie, ale mi nawet przez myśl mi nie przeszło żeby odwzajemnić pocałunek, na początku byłem w szoku ale już po chwili się odsunąłem, ale Nott nam zrobił zdjęciem a potem rozpowiedział, że spaliśmy z sobą. Nie wiedziałem, że to podstęp i co chce przez to osiągnąć, teraz już wiem i prawie jej nie zabiłem gdy się dowiedziałem. Do niczego nie doszło. Proszę uwierz mi Hermiono! Nigdy bym Ci tego nie zrobił...- powiedział przyciągając mnie do siebie i spoglądając mi głęboko w oczy, zobaczyłam w nich szczerość i tęsknotę. Pokiwałam głową nie mogłam znowu się na to nabrać... prawda? Co jest prawdą a co kłamstwem? Byłam pogubiona jak jeszcze nigdy.
-Nie Draco, nie!
-Hermiono do cholery... do cholery.... Kocham Cię- zaczął krzycząc, ale ostatnie dwa słowa wymówił łagodnie. I to te dwa słowa mnie najbardziej zszokowały, spojrzałam na niego wielkimi oczami... nie mogłam w to uwierzyć. To nie mogła być prawda, ale Draco nie rzuca słów na wiatr tym bardziej takich. Kiedyś mi powiedział, że nie jest dobry w wyznaniach, musi być tego pewny by moc to wyznać... Nie mogłam z tym wszystkim sobie poradzić, za dużo jak na mój stan psychiczny. Poczułam jak Blondyn poluźnia uścisk więc wykorzystałam moment i uciekłam, tak po prostu nawet nie oglądając się za siebie. Wpadłam do swojego pokoju i sama nie wiedziałam co z sobą zrobić. Usiadłam na parapecie i schowałam głowę między kolana. Nie mogłam powstrzymać łez.
-Hermiona słońce co się stało?- nagle usłyszałam głos Aishy, podniosłam głowę i spojrzałam na nią zapłakana.
-Aish ja już nie wiem komu wierzyć! Odkąd się tego dowiedziałam to wszystkich chciałam słuchać tylko nie jego! Wszystkim ufałam tylko nie jemu, a to jemu powinnam najbardziej ufać i wierzyć w niego, nas... On... Ja nie wiem już w co wierzyć.... On... On wyznał mi miłość...- szepnęłam.
-Oh Miona ja też sama nie wiem już co o tym wszystkim myśleć- powiedziała cicho i przytuliła mnie do siebie. Siedziałyśmy tam jeszcze jakiś czas, ale ostatecznie położyłyśmy się do łóżka zmęczone nadmiarem wrażeń. 



Draco:
Stałem i patrzyłem jak ucieka. Otworzyłem się, wyznałem jej prawdziwą miłość myśląc, że ona czuje to samo. Oparłem się o barierkę, byłem załamany jak jeszcze nigdy. Może się myliłem. Może Hermiona wcale nie odwzajemnia moich uczuć. Schowałem twarz w dłoniach. Nie wiedziałem co teraz zrobić. Nigdy wcześniej nie byłem w takiej sytuacji. Nigdy wcześniej nikogo nie kochałem.
-I jak??- usłyszałem głos mojego przyjaciela. Westchnąłem cicho i spojrzałem na niego.
-Nie chce mi uwierzyć... Wyznałem jej miłość, a ona uciekła...- powiedziałem łamiącym się głosem... Nigdy nie byłem wrażliwy jednak zabolało mnie to. Hermiona zmieniła mnie, nawet jeśli o tym nie wiedziała.
-Musisz dać jej czas. Jest pewnie w szoku za dużo informacji. Na pewno nie spodziewała się takiego wyznania- pocieszył mnie Blaise, klepiąc po ramieniu.
-Chodź upijemy się razem- powiedział a ja się słabo uśmiechnąłem. Zaczęliśmy się kierować do drzwi, jednak za nim przez nie weszliśmy, pojawił się w nich mój ojciec chrzestny.
-Coś się stało?- zapytałem, nie miałem teraz ochoty na jego kazania.
-Martwię się o Hermionę... Naprawdę jest bardzo smutna- odpowiedział zamyślony.
-Zrobiłem wszystko co się dało...Chyba miałeś rację ona po prostu potrzebuje czasu...- powiedziałem smutno. Przynajmniej miałem taką nadzieje.
-Ale za to możesz się z nami upić- zasugerował Blaise. Snape lekko się zaśmiał.
-Mam się upijać z dwójką moich uczniów? W tym jeden to to mój chrześniak.
-Zawsze się znajdzie jakaś wolna szklanka dla Ciebie- odpowiedział Blaise. Jemu też było ciężko, z Aishą nadal nic się nie polepszyło. Chciał się upić i zapomnieć, na choć chwilę, co i mi dużo by pomogło. Jeszcze nigdy nie byłem tak załamany jak teraz. Nawet wtedy kiedy musiałem przystąpić do szeregów Czarnego Pana, nie byłem w takim stanie.
W pewnym momencie Blaise syknął z bólu i zaczął się łapać za lewe przedramię. Wiedziałem co to oznacza, byłem przerażony. Po chwili ja też zacząłem syczeć z bólu dochodzącego z lewego przedramienia. Dzień, którego się tak strasznie bałem nadszedł. Spojrzałem na Snape'a, patrzył na nas z zmartwieniem.
-Draco, Blaise posłuchajcie, musimy się teleportować, macie trzymać się razem i nie wchodzić w największą walkę. Udawajcie, że rzucacie zaklęcia. Po wszystkim wszyscy się tu zobaczymy- powiedział obserwując nas czy zrozumieliśmy, pokiwaliśmy głowami, tylko tyle zdołaliśmy zrobić. Ból był nie do wytrzymania.
-Chwyćcie mnie za rękę- polecił wyciągając ją przed siebie. Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie tylko akurat nie dziś kiedy nie umiem jasno myśleć a w głowie mam tylko zmartwienia o Hermionę. Wraz z Blaisem położyliśmy dłonie na ręce Mistrza eliksirów. Zdążyłem jeszcze tylko ścisnąć kartkę, którą miałem w kieszeni i teleportowaliśmy się... 


***


Hermiona:


Nagle obudził mnie jakiś hałas, dobiegający z dołu. Podniosłam się z łóżka, ale huki nadal nie ustępowały.
-Aisha chyba ktoś wszedł do domu – powiedziała szturchając moją przyjaciółka. Po chwili zaczęła się budzić i słyszeć hałas.
-Kto to może być?- zapytała, także wstawiając z łóżka.
-Nie wiem, mam tylko nadzieje, że to nikt z zakonu...- powiedziałam biorąc do ręki różdżkę. Aisha poszła w moje ślady. Po cichu zaczęłyśmy z chodzić na dół w pogotowiu trzymając różdżki. Gdy zeszłyśmy na dół ujrzałyśmy Snape'a podtrzymującego Draco, który był nieprzytomny i ranny w kilku miejscach. To nie wyglądało jak zwykłe draśnięcia. Zresztą mój ojciec także nie był bez skazy.
-Co wam się stało?- zapytałam przerażona.
-Wezwali nas, musieliśmy iść na atak, nie było czasu was informować, przepraszam. Draco został ranny, zwykle zostawiamy poległych jednak ja nie mogłem go tak zostawić. Wciąż żyje ale trzeba mu szybko pomóc- odpowiedział kładąc Blondyna na kanapie. Zrozpaczona szybko podeszła do chłopaka i uklęknęłam przy nim. Miał zamknięte oczy i poważne krwotoki w kilku miejscach. Dotknęłam dłonią jego twarzy, był zimny i jeszcze bledszy niż zwykle. Po moim policzku popłynęła łza.
-Proszę powiedz, że umiesz go wyleczyć?!- powiedziałam już całkiem zrozpaczona.
-Zrobię co się da. Przyniosę eliksiry- oznajmił i czym prędzej skierował się do swojego gabinetu, lecz za nim wyszedł, Aisha jeszcze zapytała słabym głosem.
-A Blaise?
-Nie miałem czasu się za nim rozglądać, ale widziałem jak walczył. Na pewno nic mu nie będzie- powiedział i zniknął za drzwiami. Moja przyjaciółka uklęknęła koło mnie i patrzyła zapłakana w ciało swojego brata.
-Co myśmy zrobiły Miona. Oni mogli tam zginąć a my się z nimi kłócimy, nie wierząc w ich własne słowa!- zaczęła się obwiniać.
-Aish on nie może zginąć... ja... ja go kocham.... i będę żałować do końca życia, że nie wyznałam mu tego. Pewnie pomyślał, że skoro uciekłam, nie odwzajemniam jego uczuć...
-Nic im nie będzie. Im obojgu. Draco wyzdrowieje, a Blaise, zaraz wróci. Jeśli się tak nie stanie, nigdy sobie tego nie wybaczę!- powiedziała Blondynka, biorąc swojego bliźniaka za dłoń. W tym samym momencie otworzyły się drzwi do domu, a w nich stanął Blaise. Poczułam ulgę, choć na chwilę. Aisha nie wiele myśląc zerwała się i rzuciła się czarnoskóremu w ramiona, jeszcze bardziej wybuchając płaczem. Diabeł choć zdziwiony, odwzajemnił uścisk.
-Przepraszam Blaise, tak bardzo Cię przepraszam!
-Mam wszystko co potrzeba więc mnie nie rozpraszajcie. Widzę, że musicie porozmawiać, więc idźcie do innego pokoju, tu byście mi tylko przeszkadzali- powiedział stanowczo mój ojciec, wchodząc do salonu, z wieloma, najróżniejszymi buteleczkami. Aisha i Blaise nic nie mówiąc szybko skierowali się do drugiego pomieszczenia.
-Będę potrzebować Twojej pomocy- poprosił Snape klękając koło mnie, kiwnęłam tylko głową. Cieszyłam się z powrotu Blaise'a ale z Draco nie było jeszcze nic pewnego.
-Podaj mu te eliksiry, a ja spróbuje mu pomóc zaklęciami.
I tak zaczęłam podawać mu mikstury i już po kilku chwilach zaczął miarowo oddychać.
-Powinno już być z nim dobrze. Niedługo się wybudzi.- powiedział w końcu mój ojciec.
-Dziękuje. Posiedzę przy nim, poczekam aż wstanie. A Ty powinieneś się położyć, pewnie jesteś zmęczony- szepnęłam do niego.
-Chyba masz rację. Nie siedź za długo- poprosił, wstał pocałował mnie w czoło i zaczął kierować w stronę swojej sypialni, ale jeszcze go zatrzymałam wołając.
-Tato! Cieszę się, że nic Ci nie jest, nie wiem co bym zrobiła gdybym was straciła.
On tylko kiwnął głową z lekkim uśmiechem.

Aisha:

Poszliśmy do kuchni, trzymałam go cały czas za rękę. Chciałam być cały czas pewna, że on tu jest, że to nie sen.
-Jesteś cały, prawda?- zapytałam ilustrując go wzrokiem. Byłam bardzo przejęta.
-Aisha, spokojnie nic mi nie jest. O co chodzi?
-Obudził nas jakiś hałas, zeszłyśmy na dół i zobaczyłyśmy Snape'a trzymającego nieprzytomnego Dracona. Powiedział nam, że musieliście iść na atak. Bałam się. Tak strasznie się bałam. Snape i Draco byli tu, ale Ty nadal gdzieś tam byłeś, nie mogłam znieść myśli, że możesz nie żyć. I przez to zrozumiałam, że traciłam czas nie wierząc w Twoje własne słowa, w słowa mojego własnego brata. A gdybyś... gdybyś nie wrócił...- opowiadałam, co raz bardziej to łamiącym się głosem aż w końcu po moich policzkach popłynęły łzy.
-Proszę wybacz mi... Żyjemy w takich czasach w których nic nie jest pewne, oprócz jednego. Nas. W każdym momencie możemy stracić siebie, więc chcę wykorzystać ten czas, który być może nam pozostał, w szczęściu i w zgodzie a nie kłóceniu się.... Obiecuję, że nigdy więcej nie zwątpię w ciebie i w Dracona, w twoją miłość do mnie....- mówiłam nie mogąc przestać. Blaise widząc mnie w takim stanie przyciągnął mnie do siebie i schował w ramionach.
-Cii Kochanie... Już dobrze, nic nam nie grozi a my jesteśmy razem- pocieszał mnie mój ukochany.
-To znaczy, że mi wybaczasz?- zapytałam, spoglądając mu w oczy. Blaise uśmiechnął się delikatnie i założył mi kosmyk włosów za ucho.
-Zbyt bardzo Cię kocham, żeby Ci nie wybaczyć.
-Ja Ciebie też kocham Blaise- wyznałam z szczerym uśmiechem. Szczęśliwy połączyliśmy nasze usta w czułym pocałunku.
-Draco – powiedziałam nagle gdy się już od siebie odsunęliśmy, dopiero teraz do mnie dotarło, że jeszcze nic z nim nie wiadomo.
-Widziałem jak Snape teleportuje się z nim....- powiedział Blaise. Kiedy mieliśmy się już skierować do salonu, nagle usłyszeliśmy głośny płacz Hermiony. Oboje spojrzeliśmy po sobie z przerażeniem i pobiegliśmy do pomieszczenia gdzie moja przyjaciółka i brat byli.

Hermiona:
kilka minut wcześniej

-Zrobisz wszystko by tylko zwrócić na siebie uwagę, prawda? Pieprzony, samolubny arystokrata z Ciebie, wiesz?- zaczęłam do niego mówić, gdy zostaliśmy sami w pokoju. Klęczałam przy kanapie i płakałam, patrząc w jego bladą twarz . Krwotoki zaprzestały już, jednak nadal był nie przytomny i słaby. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim złym stanie. Wzięłam jego dłoń w swoją. Nagle coś wyczułam. Papier, który tak mocno trzymał, że ciężko mi było to wyciągnąć. W końcu jednak udało mi się to. Trzęsącymi dłońmi rozwinęłam kartkę, powoli poznając co to jest. Był to obraz, który namalowałam w wakacje, przedstawiający mnie i jego. Oparłam się o kanapę będąc w szoku. Cały czas miał to przy sobie. Wybuchłam jeszcze większym płaczem. Czy gdyby mnie nie kochał, tak jak cały czas myślałam, to miałby to przy sobie? Byłam zagubiona.
Nagle do pokoju wpadła Aisha z Blaisem.
-Miona co się dzieje?- zapytała przerażona blondynka, widząc mnie w takim stanie. Czym prędzej podeszła do mnie i uklęknęła.
-On miał to cały czas przy sobie...- szepnęłam przytulając do siebie obraz.
-Trzymałby to gdybym była jedną z wielu?- zapytałam patrząc się na Aishe. Blondynka pokiwała tylko głową, nie wiedząc co powiedzieć.
-Zawsze miał to przy sobie. Nie mógł się z tym rozstać. Tym bardziej kiedy z nim zerwałaś...-odpowiedział cicho Blaise. Po tych słowach zaczęła się uspokajać i myśleć.
-To przez ze mnie... To przez ze mnie go zaatakowano. Uciekłam gdy wyznał mi miłość. Pomyślał, że nie odwzajemniam jego uczuć....Był zraniony....-powiedziałam słabo.
-Tylko Ty jesteś zdolna go zranić, to Ty jesteś jego najsłabszym punktem. Na wszystko inne zdołał się uodpornić, ale nie na Ciebie. Hermiono on naprawdę nic nie zrobił, to wszystko wina Astorii i Teodora.
Schowałam twarz w dłoniach. Mógł zginąć tylko dlatego, że mu nie ufałam i w niego zwątpiłam.
-Miona to nie Twoja wina. Draco żyje a to jest najważniejsze- pocieszyła mnie Aisha.
-Chce z nim zostać sama- poprosiłam patrząc na dwójkę przyjaciół.
-Na pewno?- zapytała Blondynka, wiem, że się martwiła o mnie. Pokiwałam tylko głową.
-No dobrze, ale od razu wołaj gdy będziesz nas potrzebować- powiedziała moja przyjaciółka i wstała. Blaise tylko położył mi dłoń na ramieniu w geście pocieszenia i obydwoje skierowali się na górę.
Znowu zostałam sama z Draco. Patrząc się na jego twarz, przywołałam listy, które mi wysłała przez te ostatnie dni. Postanowiłam jednak je przeczytać. Otworzyłam pierwszy z nich.

Droga Hermiono!

Mam nadzieje, że to przeczytasz, chociaż patrząc na to, że ze mną zerwałaś pewnie nie chcesz o mnie nawet słyszeć. Ale wyjechałaś za nim zdążyłem Ci wszystko wyjaśnić.
Pomiędzy mną a Astorią nic się nie wydarzyło, musisz mi uwierzyć. To ona z pomocą Nott'a to uknuła. Rzuciła się na mnie kiedy wychodziłem z łazienki, a wtedy Teodor zrobił nam zdjęcie. Nawet przez sekundę nie pomyślałem by odwzajemnić pocałunek.
Już wiem, że pragnę tylko Ciebie. Teraz wiem, że trzeba było Ci to powiedzieć o tym incydencie od razu. Popełniłem błąd wiem, ale proszę daj mi, nam jeszcze jedną szansę....
Twój
Draco

Może faktycznie nic pomiędzy nimi się nie stało. Powinnam mu uwierzyć.
Otworzyłam kolejne dwa listy, było w nich przeprosiny i narzekanie jaki jest idiotą. Czytając te wszystkie słowa nawet słabo się uśmiechnęłam. Jeszcze nigdy nie słyszałam jak Draco Malfoy sam sobie ubliżał. Kochał mnie, naprawdę mnie kochał. Dla mnie umiał się zmienić i przyznać do najgorszej, najwstydliwszej porażki lub błędu. Kto by pomyślał, że tak perfidnie zakochany w sobie arystokrata umiał się zmienić.
-Przepraszam, że nie powiedziała tego wcześniej. Ja Ciebie też kocham Draco...- szepnęłam i położyłam głowę przy jego ciele. Nie minęła chwila a zasnęłam pod wpływem emocji i wydarzeń dzisiejszego dnia. Zasnęłam mając dłoń splecioną z jego, a do piersi przytulając obraz.

Draco:

Powoli otwierałem oczy. Nie wiedziałem gdzie jestem, co się stało. Wszystko strasznie mnie bolało. Każda część ciała była jakby sparaliżowana. W końcu całkowicie otworzyłem powieki. I pierwsze co zobaczyłem była burza brązowych loków rozsypanych po całej kanapie, na której leżałem. Bez problemu rozpoznałem kto jest ich właścicielką. To było zbyt piękne by mogło by być prawdziwe. Nasze dłonie były splecione ze sobą a ona coś najwyraźniej bardzo cennego przytulała do piersi. Tak dawno nie mogłem jej obserwować gdy spałem. Wtedy wydawało mi się, że jest jeszcze bardziej piękniejsza niż zwykle. Taka spokojna, bezbronna, jak krucha porcelana. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, mimo bólu ona zawsze będzie wywoływać na mojej twarzy uśmiech. Mogłoby się wydawać, że śnie jednak, nie sądzę, że w śnie tak bardzo bym odczuwał ból. Kiedy próbowałem się poruszyć, niechcący obudziłem Hermionę. Otworzyła swoje piękne oczy. Na początku jej wzrok był nie przytomny, jednak kiedy spojrzała na mnie od razu się wybudziła.
-Draco? Obudziłeś się!- zawołała szczęśliwie i rzuciła mi się na szyję. Byłem zbyt zszokowany by odwzajemnić uścisk. Może to jednak sen? Nie wiele pamiętam co się stało, ale wiem, że wyznałem jej miłość a ona uciekła... Ale jeśli to sen nie chce za żadne skarby się wybudzić z niego. Kiedy przygniotła mnie swoim ciałem lekko syknąłem z bólu, nie byłem na to gotowy. Hermiona od razu się odsunęła i zaczerwieniła się.
-Przepraszam- powiedziała szybko i usiadła znowu przy kanapie.
-Co się stało? Gdzie jestem?- zapytałem będąc w szoku. Nic z tego nie rozumiałem.
-Jesteś w domu u Snape'a. Zawołali was na atak i zostałeś ranny. Byłeś naprawdę w kiepskim stanie, ale Snape Cię przyprowadził tu i Ci pomógł. Mogłeś tam zginąć.... - powiedziała chaotycznie,a w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. Nienawidziłem patrząc jak płacze, nie wiele myśląc podniosłem rękę i pogłaskałem ją w policzek. Ona wtuliła się w moją dłoń.
-Jakim sposobem tu jesteś?- zapytałem nie wierząc w to wszystko.
-Martwiłam się o ciebie. Nie mogłem znieść myśli, że możesz zginąć... Przepraszam Cię, tak bardzo Cię przepraszam- szepnęła.
-Nie masz za co mnie przepraszać, to ja powinienem to robić. To ja Cię zawiodłem...
-Nie Draco, nie. To moja wina. Nie ufałam Ci, chciałam wszystkich wysłuchać tylko nie Ciebie i to największy błąd jaki popełniłam. Obiecuje Ci, że nigdy więcej go nie popełnię. Wiem, że nigdy nie zrobiłbyś mi tego- mówiła patrząc mi w oczy. Była w rozpaczy. Nie mogąc znieść jej w takim stanie przyciągnąłem ją do siebie. Jej ciało znów było blisko mojego. W tej chwili nawet zapomniałem o bólu. Nic nie istniało w tej chwili, była tylko ona. Patrzyliśmy w swoje oczy, obydwoje byliśmy spragnieni siebie. Obydwoje byliśmy przepełnieni tęsknotą.
- Draco... Proszę Cię wybacz mi. Mam dość tego, że Cię przy mnie nie ma- szepnęła przeczesując moje włosy.
-Wybaczę tylko pod pozorem, że i ty to zrobisz- powiedziałem zakładając jej kosmyk włosów za ucho, po czym starłem pojedynczą łzę, która spływała po jej policzku.
-Kocham Cię- szepnęła patrząc mi prosto w oczy. Na jej słowa zesztywniałem. Nie spodziewałem się od niej tych słów, nie teraz, nie po tym wszystkich co się stało minionego dnia.
-Wiem, że powinnam Ci to powiedzieć już wcześniej, ale...- zaczęła mówić, jednak nie pozwoliłem jej skończyć. Przyłożyłem jej palec do ust.
-Kochasz mnie- powiedziałem cicho, nadal w to wszystko nie wierząc. Hermiona przytaknęła. Nie mogąc dłużej wytrzymać uśmiechnąłem się, naprawdę, szczerze. Po raz pierwszy od bardzo dawna byłem szczęśliwy. Po raz pierwszy usłyszałem od kobiety moich marzeń te dwa upragnione słowa. A ja myślałem, że nie odwzajemnia moich uczuć...
-Ja też Cię kocham- powiedziałem szczęśliwy i nie czekając już na nic więcej wpiłem się w jej usta z pasją i wielkim oddaniem. Cudownie było znowu czuć jej usta. Kiedy w końcu się do siebie oderwaliśmy na naszych ustach gościł uśmiech. W pewnym momencie jednak Hermiona chciała wstać.
-Co robisz?- zapytałem, nie miałem zamiaru jej już wypuszczać.
-Nie chce Ci sprawiać więcej bólu, naprawdę wiele przeszedłeś- powiedziała, całując mnie w policzek. Przyciągnąłem ją do siebie i oplotłem szczelnie ramionami.
-Zbyt długo byłaś daleko ode mnie. Jeśli myślisz, że teraz tak po prostu sobie ode mnie pójdziesz to jesteś w błędzie.
-Ale...
-Nie ma żadnego „ale”, Dobrze się czuje jedynie wtedy kiedy jesteś przy mnie. Wtedy nic mi już nie dolega- powiedziałem z uśmiechem. Hermiona w końcu skapitulowała i położyła głowę na moim torsie. Przytuliła się do mnie a ja czułem się wreszcie na odpowiednim miejscu. Tak zasnęliśmy, przytuleni do siebie i z splecionymi dłońmi. Na obydwu twarzach było widać szczery uśmiech.

***************************************************

Żyję! Jakby ktoś by miał jakieś wątpliwości.

Nie będę pisać czemu, dlaczego i wgl Nic nie jest wstanie usprawiedliwić mnie. Ale najważniejsze, że wróciłam, prawda? Nie wiem na ile, ale miejmy nadzieje, że jak najdłużej. Mam nadzieje, że po mimo takiej długiej przerwy dalej jesteście i będziecie ze mną ;)

Pozdrawiam 

Caroline Cross

Ps. Mam nadzieje, że nadal umiem pisać...

7 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak mnie ta natka ucieszyła! Czekałam, czekałam i nareszcie się doczekałam! Rozdział cudowny! Najważniejsze że wróciłaś! Czekam z niecierpliwością, na kolejny rozdział. :)
    Pozdrawiam SectumSempra

    OdpowiedzUsuń
  2. super że wróciłaś :) mam nadzieję, że teraz już nie zapomnisz o swoich czytelnikach :) rozdział super i już się nie mogę doczekać kolejnego
    pozdrawiam i życzę weny A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciesze sie ze wrocilas<3<3
    Mam nadzieje ze teraz rozdzial bedzie szybciej <3<3
    Czekan i sciskam
    Oldenia

    kochasztowalcz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Mysłałam źe już nigdy się tu nie pojawisz!
    Nareszcie ;)
    czekam na nową dawke emocji ^^
    życzę weny i żebyś już nas nie opuszcza 😁

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam, że porostu zapomniałaś o blogu. Dzisiaj pomyślałam, że może coś dodałaś.Chyba z 40 razy przeczytałam poprzedni rozdział i cały czas w kółko czytam Come Back. Kochana rozdział jak zawsze świetny. Czekam na następny. Życzę weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, bo mój komentarz już tu jest, ale inna nazwa.
    Jak coś to możesz na mnie liczyć. Zawsze Ci pomogę.:*
    ~ Panna Malfoy

    OdpowiedzUsuń