niedziela, 20 października 2013

Rozdział XXI "Spacer"

"Na początku miłości trze­ba chodzić bar­dzo os­trożnie, do­piero później można się puścić pędem przez po­la pros­to w objęcia ukocha­nego, kiedy ma się pew­ność, że nas nie wyśmieje, jeśli się potkniemy. "
                                                                Jonathan Carroll

Snape:

Kończyłem eliksir dla Lupina, nie uśmiechało mi się zbytnio mu pomagać, lecz przysięga, którą złożyłem Albusowi wciąż nade mną ciążyła. Jednak przy okazji będę musiał z nim porozmawiać na temat mojej córki, zakon zrobi wszystko by dostać tego czego chce, ostatnim razem zabili Emmę teraz obawiam się, że mogą też coś wymyślić. Brakowało mi mojej przyjaciółki ona na pewno mi by pomogła w tym wszystkim i na pewno wiedziała by co robić...
Założyłem ponownie moją maskę obojętności i wyszedłem z swojego gabinetu. Było już późno więc nikogo nie było na korytarzach. Gdy doszedłem do celu bez pukania wszedłem do pokoju gdzie się znajdował Lupin.
-Oh witaj Severusie- powiedział z sztucznym uśmiechem.
-Przyniosłem Twój eliksir- odpowiedziałem z opanowaniem, pomijając powitanie.
-Dziękuje.
-I mam jeszcze jedną sprawę, masz dać spokój mojej córce.- powiedziałem patrząc na niego z pogardą, on na moje słowa się zaśmiał.
-No tak zapomniałem już jakim jesteś troskliwym tatusiem, jednak ona musi zrozumieć, że to był błąd wierząc tobie. Severusie ona musi wrócić do zakonu, wiesz, że jest nam potrzebna, w końcu ty też chcesz zgładzić Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać!
-Przepowiednia się już spełniła, wtedy kiedy będzie inaczej wychowywana, to już się stało przez 17 lat była kimś innym, więc poradzi sobie, ale ja nie mam zamiaru stracić kolejny raz córki. Więc daj jej spokój, wy wszyscy dajcie jej spokój. Przepowiednia i tak się dopełni.- mówiąc to patrzyłem wprost w jego oczy. Odwróciłem się i kiedy miałem już wychodzić usłyszałem jeszcze.
-Chociaż powiedz jej, żeby ograniczała te czułości z Malfoyem na lekcjach.
Zignorowałem to i wyszedłem. Jednak faktycznie Dracona i Hermione zaczyna coś łączyć, widziałem to już w wakacje, jednak nadal mam nadzieje, że nie będzie coś z tego więcej, nie chciałem by moja córka miała złamane serce tak jak ja i jej matka. Wróciłem do lochów, lecz gdy miałem się zabrać za ważenie kolejnych eliksirów moje lewe przed ramie zaczęło mnie piec. Świetnie jeszcze tego brakowało. Jak dobrze, że na mój gabinet nie ma bariery, Zostawiłem wszystko i się teleportowałem, wiedząc, że nadchodzą bardzo mroczne czasy.

Draco:

Patrolowałem lochy, lecz cały czas myślałem o Hermionie, ta dziewczyna tak strasznie na mnie wpływała i zmieniała... W pewnym momencie zatrzymałem się i spojrzałem przez okno, było już co raz bardziej widać, że czarne moce nas okrążają. Spojrzałem na swoje lewe przed ramie widniał tam przeklęty mroczny znak. Stawał się co raz bardziej ciemniejszy i żywszy a to oznaczało, że ON jest już coraz silniejszy. Nigdy nie chciałem zostać JEGO sługą, jednak moi rodzice a tak naprawdę ojciec tego ode mnie wymagał. Gdy nadejdzie czas ostatniego starcia będę musiał stać po złej stronie, chociaż zakon też nie jest święty ale każdy chce pozbyć się Voldemorta i w spokoju żyć. A ja aktualnie zacząłem marzyć nad spokojnym życiem gdzieś daleko z Hermioną u mojego boku... Jak to możliwe, że tak mało ją znam a już chciałbym z nią planować resztę swego życia? Nigdy nie wierzyłem w miłość a co dopiero w taką miłość. Może nie byłem wszystkiego pewien ale jedno na pewno mogłem być pewny, zakochałem się w Hermionie Regnarg i już byłoby mi ciężko bez niej... Wyrywając się z swoich rozmyśleń spojrzałem na zegarek, powinienem już skończyć półgodziny temu, za długo musiałem rozmyślać. Zakryłem moje przed ramie i wróciłem do pokoju wspólnego gdzie już nikogo nie było, przez chwile nawet myślałem czy by nie zajrzeć do Hermiony ale na pewno spała i nie chcąc jej budzić poszedłem do swojej sypialni, gdzie czekał na mnie mój przyjaciel.
-No wreszcie stary już miałem iść cię szukać- powiedział wstając i napełniając swoją szklankę ognistą.
-Tak jakby byłem w innym świecie... mi też nalej- odpowiedziałem opadając na fotel.
-W innym świecie? Niech zgadnę, znowu myślałeś o Hermionie i tym co was łączy?- zapytał podając mi szklankę z ognistą po czym sam zasiadł naprzeciwko mnie.
-To dla mnie coś nowego Diable, gubię się już w tym wszystkim....co ja mam robić? Wiem już, że się w niej zakochałem ale nie wiem co z tym zrobić, wiem to, że jakby teraz odeszła strasznie by mi jej brakowało. Dzisiaj nawet zacząłem myśleć, że mógłbym z nią założyć rodzinę. To jest nienormalne Diable!!- powiedziałem, naprawdę nie wiedziałem co się ze mną dzieje, wszystko było teraz takie inne...
-Wiesz nic nie jest normalne gdy do gry wchodzi miłość- odpowiedział przyglądając mi się- ale wiesz, że to nic złego, może właśnie tego obydwoje potrzebowaliśmy? Wiem, że tobie jeszcze trudniej niż mi, bo ty byłeś gorzej wychowywany, ale dzięki Aishy i Hermiony w końcu możemy dorosnąć i nie być głupimi szczeniakami bawiącymi się z dziewczynami, lecz mężczyznami z prawdziwymi kobietami.- dokończył a ja na chwilę się zamyśliłem, musiałem przyznać przyjacielowi racje.
-Od kiedy zrobiłeś się taki mądry Blaise?
-Wiesz czasem mi się zdarza- odpowiedział po czym obydwoje się zaśmialiśmy.
-Patrz co te kobiety z nami robią- powiedziałem kręcąc głową z niedowierzaniem i wypijając do końca alkohol. Pamiętam, że jeszcze kilka miesięcy temu siedzieliśmy tak jak dzisiaj tylko, że rozmawialiśmy o tym ile zaliczyliśmy już panienek, a teraz? Teraz rozmawiamy tylko o dwóch kobietach, które skradły nam serca.
-A jeśli już mowa o Hermionie, to co zamierzasz zrobić kolejny krok? Bo ostatnio już widziałem, że Nott się zaczął do niej przystawiać.
-Proszę cię Nott nie za ma ze mną szans.
-No wiesz, ale tu może nie chodzi nawet o to, ale tylko on może jej przestawić sprawę jasno a z Toba nadal nie wie na czym stoi.
-Nie martw się przyjacielu, mam już plan- powiedziałem uśmiechając się- A co z Aishą?
-A co miałoby z nią być?
-Robisz kolejny krok? Bo nie chce by miała złamanego serca, bo wtedy nie będę wiedzieć po czyjej stronie stanąć!
-Spokojna głowa, ona działa na mnie tak jak na Ciebie Hermiona.
-Wiem, znam Cię, nawet aż za dobrze, zauważyłem już dawno, że coś masz do niej- zaśmiałem się cicho.
-I nie masz nic przeciwko temu?- zapytał spoglądając na mnie.
-Co ty, gdybym miał wybierać dla niej idealnego kandydata to wybrałbym Ciebie, pasujecie do siebie. A poza tym i tak nie mam tu żadnego zdania, bo nie zapominajmy, że moja siostra jest uparta i mało z kim liczy się z zdaniem- zaśmiałem się ponownie.-Dobra stary koniec tych plotek i ploteczek, trzeba iść spać, bo jutro dwie pierwsze lekcje to OPCM i trzeba będzie wspierać Mione.
-Masz racje.- zgodził się ze mną i położył się do łóżka ja tylko się przebrałem w piżamę i również się położyłem po czym szybko zasnąłem.

                                                                            ***

Hermiona:

Rano gdy się obudziłam na mojej twarzy zawitał uśmiech. W mojej głowie był wciąż tylko Draco... Był taki czuły i kochany... Westchnęłam cicho i wstałam z łóżka, moja przyjaciółka jeszcze spała tak samo jak i Vox, więc wzięłam mundurek szkolny i poszła do łazienki by tam przygotować się do zajęć. Gdy skończyłam się myć i ubierać wróciłam do pokoju i zaczęłam budzić Aishe.
-Aisha wstawaj! Kolejny dzień się rozpoczął byś znów mogła ujrzeć Blaise'a- zachichotałam.
-Haha bardzo śmieszne- powiedziała sennym głosem- ale to nie jest wcale taki głupi powód do wstawania- zaśmiała się i zwlokła się z łóżka.
-A widzisz, no ubieraj się szybko to szybciej zobaczysz swojego Diabełka! - zaśmiałam się kolejny raz a zaraz potem dostałam w głowę poduszką.
-A ja jestem pewna, że już byś chciała się zobaczyć z swoim Smoczkiem- powiedziała wystawiając mi język, po czym się obydwie zaśmiałyśmy.
-No idź się ubieraj, bo nie zdążymy na śniadanie!- krzyknęłam. Ona tylko cicho zachichotała i chwilę później zniknęła w łazience.
-Co ja z nią mam Vox- zażartowałam napełniając jego miseczkę z wodą, po czym go czule pogłaskałam po główce. Z uśmiechem podeszłam do lustra, czegoś brakowało mi w moim stroju. Spojrzałam na moją szafkę nocną, no tak mój naszyjnik! Wzięłam go do ręki i założyłam na szyi to był piękny prezent o Draco, na sama myśl o nim się uśmiechnęłam. Po kilku minutach Aisha w końcu wyszła z łazienki i mogłyśmy ruszać na Wielką Salę. Gdy doszłyśmy już do celu, uśmiechnęłyśmy się widząc chłopaków przy stole.
-Hej- powiedziałam siadając razem z Aishą naprzeciwko nich.
-No witamy nasze drogie panie- powiedział wesoły Blaise, głównie patrząc na moja przyjaciółkę.
-Jak się dziś czujesz?- zapytał Draco patrząc mi w oczy.
-Dobrze, a nawet jeszcze lepiej- odpowiedziałam uśmiechając się.
-Teraz mamy dwa pierwsze OPCM-y i tym razem nie odstąpię Cię nawet o krok- powiedział poważnie na co ja poczułam na moje twarzy rumieńce.
Kiedy zjedliśmy śniadanie, wróciliśmy do dormitorium po torby po czym ruszyliśmy pod odpowiednia salę. Gdy już tam doszliśmy, czekało na lekcje już wiele osób. Większość uczniów bardzo ucieszyła się na powrót Lupina, jednak nie ja. Strasznie mnie denerwował i gdyby nie moi przyjaciele już dawno zrobiłabym coś głupiego. Gdy tak staliśmy przypomniało mi się coś, spojrzałam na Draco i go pocałowałam w policzek, on spojrzał na mnie uśmiechnięty ale tez i zaskoczony.
-A to za co?
-Za wszystko, a najważniejsze, że tu jesteś- szepnęłam uśmiechając się. On spojrzał tylko na mnie czule po czym mnie objął. Czułam na sobie wzrok Aishy i Blaise'a, jednak wiedziała, że oni cieszą się z naszego szczęścia tylko cholera, wciąż nie mogę odpędzić myśli, że to tylko na pokaz... Moje rozmyślenia na szczęście i nieszczęście, przerwał profesor otwierając drzwi by nas wpuścić. Tak jak zwykle usiadłam z Draco w ławce pod ścianą, tylko z nim mogła siedzieć na tym przedmiocie, bo tylko on mnie tak uspokajał. Na szczęście przez całą lekcje nie zwracał na nas uwagi, jednak samo to, że musiałam z nim przebywać w jednym pomieszczeniu było dla mnie katorgą, nie wiedziałam jak ja wytrzymam do końca roku, tym bardziej po tym co się wczoraj dowiedziałam...
Na szczęście szybko mi minęły te nieszczęsne dwie godziny.
-Hej Miona, może po lekcjach pójdziemy się przejść, dzisiaj taka piękna pogoda?-zapytał ku mojemu zdziwieniu Draco. Spojrzałam przez okno i rzeczywiście, dzisiaj był ten dzień jeden z piękniejszych, w tym roku mieliśmy piękna złotą jesień.
-Z przyjemnością- odpowiedziałam uśmiechając się. Teraz tylko chciałam by reszta lekcji minęła mi równie szybko bym mogła iść z Draco na spacer...


                                                                             ***

Na szczęście przeżyłam resztę lekcji, teraz wracaliśmy z obiadu. Gdy weszliśmy do pokoju wspólnego, było już tam pełno osób. Kiedy kierowaliśmy się do naszych pokoi by zostawić torby ktoś mnie zawołał, odwróciłam się i zobaczyłam spieszącego w moją stronę Teodora Notta.
-Hermiona! Hej, słuchaj chciałbym się zapytać, czy nie mogłabyś mi trochę pomóc z transmutacją dzisiaj?- zapytał uśmiechając się. Jego propozycja bardzo mnie zaskoczyła.
-Niestety Teo ale jestem dzisiaj zajęta, idę z Draco na spacer, może innym razem- odpowiedziałam, za nic nie chciałam odwołać mojego spotkania z Blondynem.
-No nic, to kiedy indziej na razie- powiedział trochę zmieszany. Spojrzałam na Draco, który stał koło mnie, na jego twarzy widać było triumfalny uśmiech, zaśmiałam się tylko i ruszyłam w stronę swojej sypialni, lecz za nim weszłam do środka, Smok zawołał do mnie.
-Ubierz się ciepło i zaraz idziemy!
Ja się uśmiechnęła i nie odwracając się do niego weszłam do pomieszczenia. Rzuciłam na swoje łóżko torbę i spojrzałam na Aishe.
-Czy on cholera musi tak na mnie działać?!- krzyknęłam.
-Nie krzycz tylko się ubieraj! Mój brat co raz bardziej mnie zaskakuje, a zauważyłam, że jest jakiś niezdecydowany i zdenerwowany dzisiaj, więc możliwe, że z tej randki może wyniknąć coś jeszcze lepszego.
-To nie jest randka!- zaczęłam się bronić.
-No pewnie, oczywiście- zachichotała. Zignorowałam jej odpowiedź i podeszłam do szafy po płaszcz jesienny. Gdy miałam już wychodzić odwróciłam się do mojej przyjaciółki.
-Nie zaliż tu się na śmierć z Diabłem- zaśmiałam się i wystawiłam jej język.
-Mogę to samo powiedzieć Tobie z moim braciszkiem- zachichotała. Uśmiechnęłam się do niej i wyszłam, tam czekał na mnie już Draco.
-Możemy iść?
-Pewnie- powiedziałam z lekkim uśmiechem. Wyszliśmy z dormitorium ale Draco nie skierował się w stronę wyjścia z zamku, zdziwiona spojrzałam na niego.
-Mieliśmy iść na spacer
-Dokładnie, ale nie powiedziałem gdzie.- odpowiedział uśmiechając się zawadiacko. Po chwili stanęliśmy przy przejściu do Hogsmade. Draco wymówił hasło i weszliśmy do środka. On co raz bardziej mnie zaskakiwał. Szliśmy przez tunel w ciszy, lecz gdy wyszliśmy na ulicę wioski zapytałam.
-Dokąd idziemy?
-Zobaczysz- powiedział Blondyn i chwycił mnie za rękę. Ruszył w stronę wrzeszczącej chaty, trzymaliśmy się z boku gdyż nikt nie powinien nas zobaczyć, ponieważ uczniom nie wolno w tygodniu chodzić do Hogsmade. Kiedy już myślałam, że Blondyn chce mnie zabrać do tego starego domu, skręcił w prawo do lasu.
-Pamiętasz gdzie byliśmy na naszej pierwszej randce?- zapytał z nikłym uśmiechem.
-Tak- krótko odpowiedziałam, nadal nie wiedząc co on knuje.
-Teraz Ci pokaże trochę inną część tego miejsca- powiedział i zagłębił się dalej w las, nadal trzymając mnie za rękę.
-Zamknij oczy- poprosił cicho, ufałam mu więc przymknęłam powieki bez protestów. Poczułam ja mnie gdzieś prowadzi, nagle poczułam na moje twarzy wyraźne promienie słońca.
-Mogę już otworzyć?- zapytałam, niecierpliwiąc się.
-Teraz już tak- szepnął. Otworzyłam oczy i się rozejrzałam, byliśmy na pięknej polanie, niedaleko było widać wodospad i drzewo przy Nim...
-Jest tu pięknie jak ty znajdujesz te wszystkie miejsca?- zapytałam nadal nie mogąc nacieszyć się widokiem.
-Lubię węszyć- zaśmiał się krótko, zaprowadziłam mnie pod drzewo gdzie usiedliśmy. Było tu jeszcze piękniej niż przy okolicach Hogwartu. Spojrzałam na Draco, był szczęśliwy tak samo jak ja, widziałam to w jego oczach, zbliżyłam się do niego i go czule pocałowałam. Gdy skończyłam pocałunek odsunęłam się by spojrzeć mu w oczy i szepnęłam.
-Dziękuje, ale czemu mnie tu przyprowadziłeś?- zapytałam nadal nie rozumiejąc czemu on to wszystko robi.
-Bo... zależy mi na Tobie i uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz... posłuchaj wiem, że możesz czuć się nie pewnie, bo myślisz, że to wszystko co było między nami było tylko na pokaz ale wcale tak nie jest, nie wiem co ze mną zrobiłaś... Od wakacji strasznie mi się spodobałaś i nie mogę przestać o Tobie myśleć, nie mogę znieść myśli, że ktoś może Cię mieć inny.... Chce z Tobą spróbować naprawdę, nie na pokaz, nie żeby zdenerwować Gryfonów, tylko żebyś była szczęśliwa... Hermiono zostaniesz moja dziewczyną?- powiedział a ja patrzyłam na niego z wielkim szokiem, ale i tez z szczęściem, nigdy bym się nie spodziewała takich słów od Dracona Malfoy'a.
-Tak Draco, Tak!- powiedziałam wesoła i rzuciłam mu się na szyje. Blondyn objął mnie po czym wpił się namiętnie w moje usta. A jednak Aisha miała racje, że to spotkanie nie jest takie zwyczajne. Całowaliśmy się zapamiętale i z czułością. W końcu czułam się pewna , w końcu wiedziałam na czym stoję. Gdy skończyliśmy się całować, oparłam się o jego tors i tak siedzieliśmy tam, szczęśliwi, że mamy siebie.

Draco:

Jest moja, tylko już moja, cieszyłem się, nikt nie miał prawa mi ją już odebrać, nikt. Nie wiem ile już tak tam siedzieliśmy wymieniając się co jakiś czas czułymi pieszczotami, nie potrzebowaliśmy słów. Niestety naszą sielankę przeszkodziła jakaś sowa, upuściła koło nas list. Niezadowolony odsunąłem się od Hermiony i wziąłem pergamin do ręki, był zaadresowany do nas obydwu. Otworzyłem i szybko przeczytałem.
-Co się stało?- zapytała mnie szatynka.
-Zapomnieliśmy o naszym szlabanie u Lupina- odpowiedziałem z przekąsem- wzywa nas, musimy wracać do zamku.
-Yhh jak zwykle umie wszystko zepsuć... ale dobrze, że chociaż będziemy razem- powiedziała gdy wstawałem i pomogłem jej to zrobić, uśmiechnąłem się na jej słowa, po czym, przyciągnąłem ją do siebie i wpiłem się w jej usta. Niechętnie odsunęliśmy się do siebie wiedząc, że trzeba wracać, bo i tak mieliśmy już niezłe kłopoty. Splatając nasze ręce zacząłem iść w stronę głównej ulicy, gdy już tam byliśmy i chciałem skręcić w uliczkę gdzie znajduje się przejście, nagle na całej ulicy zaczęli się pojawiać znikąd ludzie w czarnych szatach i maskach... Od razu ich rozpoznałem... O nie... Musiałem z stąd zabrać jak najszybciej Hermione... Moje przypuszczenia nad, którymi co raz bardziej rozmyślałem, stały się prawdą... Śmierciożercy zaczynają atakować... Rozpoczynają się mroczne czasy dla naszego świata....
 
***************************************************
Kochani dzisiaj nie wiem co się stało, ale po prostu usiadłam i zaczęłam pisać, po raz pierwszy od bardzo dawna tak pisałam, że nie nadążałam sama nad swoimi myślami ;) z czego bardzo się cieszę, mam nadzieje, że w tym rozdziale się już coś zaczyna dziać, dałam pierwsze oznaki wojny, naprawdę nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział ale będę próbować, narazie jestem bardzo szczęśliwa, że ten dodałam :) 

Pozdrawiam 
Caroline Cross

6 komentarzy:

  1. Oh... jak suuuuuodko <3 ostatnie zdaie kompletnie mnie rozwalilo :) nie moge sie doczekac kontynuacji!
    Weny ;*


    Magnolia

    OdpowiedzUsuń
  2. <3 <3 <3
    Naprawde swietny rozdzial <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega rozdział <3 czekam na NN. Życzę weny ;3.
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    Przeczytałam i mam pytanie: kiedy nowy rozdział ;D
    A poza tym: Draco jest kochany <3
    Tylko żeby Ci smierciozercy nic im nie zrobili... Xd
    Papa ;*
    Irytek

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział:-) taki słodki! Uwielbiam to :-) ale jak mogłaś przerwać w takim momencie? Mam nadzieję,że szybko dodasz następny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. genialny rozdział :D ciesze sie ze Hermiona i Draco już są parą :D
    ~Ania

    OdpowiedzUsuń