"Na początku
miłości trzeba chodzić bardzo ostrożnie, dopiero
później można się puścić pędem przez pola prosto
w objęcia ukochanego, kiedy ma się pewność,
że nas nie wyśmieje, jeśli się potkniemy. "
Jonathan Carroll
Snape:
Kończyłem
eliksir dla Lupina, nie uśmiechało mi się zbytnio mu pomagać,
lecz przysięga, którą złożyłem Albusowi wciąż nade mną
ciążyła. Jednak przy okazji będę musiał z nim porozmawiać na
temat mojej córki, zakon zrobi wszystko by dostać tego czego chce,
ostatnim razem zabili Emmę teraz obawiam się, że mogą też coś
wymyślić. Brakowało mi mojej przyjaciółki ona na pewno mi by
pomogła w tym wszystkim i na pewno wiedziała by co robić...
Założyłem
ponownie moją maskę obojętności i wyszedłem z swojego gabinetu.
Było już późno więc nikogo nie było na korytarzach. Gdy
doszedłem do celu bez pukania wszedłem do pokoju gdzie się
znajdował Lupin.
-Oh
witaj Severusie- powiedział z sztucznym uśmiechem.
-Przyniosłem
Twój eliksir- odpowiedziałem z opanowaniem, pomijając powitanie.
-Dziękuje.
-I
mam jeszcze jedną sprawę, masz dać spokój mojej córce.-
powiedziałem patrząc na niego z pogardą, on na moje słowa się
zaśmiał.
-No
tak zapomniałem już jakim jesteś troskliwym tatusiem, jednak ona
musi zrozumieć, że to był błąd wierząc tobie. Severusie ona
musi wrócić do zakonu, wiesz, że jest nam potrzebna, w końcu ty
też chcesz zgładzić Tego-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać!
-Przepowiednia
się już spełniła, wtedy kiedy będzie inaczej wychowywana, to już
się stało przez 17 lat była kimś innym, więc poradzi sobie, ale
ja nie mam zamiaru stracić kolejny raz córki. Więc daj jej
spokój, wy wszyscy dajcie jej spokój. Przepowiednia i tak się
dopełni.- mówiąc to patrzyłem wprost w jego oczy. Odwróciłem
się i kiedy miałem już wychodzić usłyszałem jeszcze.
-Chociaż
powiedz jej, żeby ograniczała te czułości z Malfoyem na lekcjach.
Zignorowałem
to i wyszedłem. Jednak faktycznie Dracona i Hermione zaczyna coś
łączyć, widziałem to już w wakacje, jednak nadal mam nadzieje,
że nie będzie coś z tego więcej, nie chciałem by moja córka
miała złamane serce tak jak ja i jej matka. Wróciłem do lochów,
lecz gdy miałem się zabrać za ważenie kolejnych eliksirów moje
lewe przed ramie zaczęło mnie piec. Świetnie jeszcze tego
brakowało. Jak dobrze, że na mój gabinet nie ma bariery,
Zostawiłem wszystko i się teleportowałem, wiedząc, że nadchodzą
bardzo mroczne czasy.
Draco:
Patrolowałem
lochy, lecz cały czas myślałem o Hermionie, ta dziewczyna tak
strasznie na mnie wpływała i zmieniała... W pewnym momencie
zatrzymałem się i spojrzałem przez okno, było już co raz
bardziej widać, że czarne moce nas okrążają. Spojrzałem na
swoje lewe przed ramie widniał tam przeklęty mroczny znak. Stawał
się co raz bardziej ciemniejszy i żywszy a to oznaczało, że ON
jest już coraz silniejszy. Nigdy nie chciałem zostać JEGO sługą,
jednak moi rodzice a tak naprawdę ojciec tego ode mnie wymagał. Gdy
nadejdzie czas ostatniego starcia będę musiał stać po złej
stronie, chociaż zakon też nie jest święty ale każdy chce pozbyć
się Voldemorta i w spokoju żyć. A ja aktualnie zacząłem marzyć
nad spokojnym życiem gdzieś daleko z Hermioną u mojego boku... Jak
to możliwe, że tak mało ją znam a już chciałbym z nią planować
resztę swego życia? Nigdy nie wierzyłem w miłość a co dopiero w
taką miłość. Może nie byłem wszystkiego pewien ale jedno na
pewno mogłem być pewny, zakochałem się w Hermionie Regnarg i już
byłoby mi ciężko bez niej... Wyrywając się z swoich rozmyśleń
spojrzałem na zegarek, powinienem już skończyć półgodziny temu,
za długo musiałem rozmyślać. Zakryłem moje przed ramie i
wróciłem do pokoju wspólnego gdzie już nikogo nie było, przez
chwile nawet myślałem czy by nie zajrzeć do Hermiony ale na pewno
spała i nie chcąc jej budzić poszedłem do swojej sypialni, gdzie
czekał na mnie mój przyjaciel.
-No
wreszcie stary już miałem iść cię szukać- powiedział wstając
i napełniając swoją szklankę ognistą.
-Tak
jakby byłem w innym świecie... mi też nalej- odpowiedziałem
opadając na fotel.
-W
innym świecie? Niech zgadnę, znowu myślałeś o Hermionie i tym co
was łączy?- zapytał podając mi szklankę z ognistą po czym sam
zasiadł naprzeciwko mnie.
-To
dla mnie coś nowego Diable, gubię się już w tym wszystkim....co
ja mam robić? Wiem już, że się w niej zakochałem ale nie wiem co
z tym zrobić, wiem to, że jakby teraz odeszła strasznie by mi jej
brakowało. Dzisiaj nawet zacząłem myśleć, że mógłbym z nią
założyć rodzinę. To jest nienormalne Diable!!- powiedziałem,
naprawdę nie wiedziałem co się ze mną dzieje, wszystko było
teraz takie inne...
-Wiesz
nic nie jest normalne gdy do gry wchodzi miłość- odpowiedział
przyglądając mi się- ale wiesz, że to nic złego, może właśnie
tego obydwoje potrzebowaliśmy? Wiem, że tobie jeszcze trudniej niż
mi, bo ty byłeś gorzej wychowywany, ale dzięki Aishy i Hermiony w
końcu możemy dorosnąć i nie być głupimi szczeniakami bawiącymi
się z dziewczynami, lecz mężczyznami z prawdziwymi kobietami.-
dokończył a ja na chwilę się zamyśliłem, musiałem przyznać
przyjacielowi racje.
-Od
kiedy zrobiłeś się taki mądry Blaise?
-Wiesz
czasem mi się zdarza- odpowiedział po czym obydwoje się
zaśmialiśmy.
-Patrz
co te kobiety z nami robią- powiedziałem kręcąc głową z
niedowierzaniem i wypijając do końca alkohol. Pamiętam, że
jeszcze kilka miesięcy temu siedzieliśmy tak jak dzisiaj tylko, że
rozmawialiśmy o tym ile zaliczyliśmy już panienek, a teraz? Teraz
rozmawiamy tylko o dwóch kobietach, które skradły nam serca.
-A
jeśli już mowa o Hermionie, to co zamierzasz zrobić kolejny krok?
Bo ostatnio już widziałem, że Nott się zaczął do niej
przystawiać.
-Proszę
cię Nott nie za ma ze mną szans.
-No
wiesz, ale tu może nie chodzi nawet o to, ale tylko on może jej
przestawić sprawę jasno a z Toba nadal nie wie na czym stoi.
-Nie
martw się przyjacielu, mam już plan- powiedziałem uśmiechając
się- A co z Aishą?
-A co
miałoby z nią być?
-Robisz
kolejny krok? Bo nie chce by miała złamanego serca, bo wtedy nie
będę wiedzieć po czyjej stronie stanąć!
-Spokojna
głowa, ona działa na mnie tak jak na Ciebie Hermiona.
-Wiem,
znam Cię, nawet aż za dobrze, zauważyłem już dawno, że coś
masz do niej- zaśmiałem się cicho.
-I
nie masz nic przeciwko temu?- zapytał spoglądając na mnie.
-Co
ty, gdybym miał wybierać dla niej idealnego kandydata to wybrałbym
Ciebie, pasujecie do siebie. A poza tym i tak nie mam tu żadnego
zdania, bo nie zapominajmy, że moja siostra jest uparta i mało z
kim liczy się z zdaniem- zaśmiałem się ponownie.-Dobra stary
koniec tych plotek i ploteczek, trzeba iść spać, bo jutro dwie
pierwsze lekcje to OPCM i trzeba będzie wspierać Mione.
-Masz
racje.- zgodził się ze mną i położył się do łóżka ja tylko
się przebrałem w piżamę i również się położyłem po czym
szybko zasnąłem.
***
Hermiona:
Rano
gdy się obudziłam na mojej twarzy zawitał uśmiech. W mojej głowie
był wciąż tylko Draco... Był taki czuły i kochany... Westchnęłam
cicho i wstałam z łóżka, moja przyjaciółka jeszcze spała tak
samo jak i Vox, więc wzięłam mundurek szkolny i poszła do
łazienki by tam przygotować się do zajęć. Gdy skończyłam się
myć i ubierać wróciłam do pokoju i zaczęłam budzić Aishe.
-Aisha
wstawaj! Kolejny dzień się rozpoczął byś znów mogła ujrzeć
Blaise'a- zachichotałam.
-Haha
bardzo śmieszne- powiedziała sennym głosem- ale to nie jest wcale
taki głupi powód do wstawania- zaśmiała się i zwlokła się z
łóżka.
-A
widzisz, no ubieraj się szybko to szybciej zobaczysz swojego
Diabełka! - zaśmiałam się kolejny raz a zaraz potem dostałam w
głowę poduszką.
-A ja
jestem pewna, że już byś chciała się zobaczyć z swoim
Smoczkiem- powiedziała wystawiając mi język, po czym się obydwie
zaśmiałyśmy.
-No
idź się ubieraj, bo nie zdążymy na śniadanie!- krzyknęłam. Ona
tylko cicho zachichotała i chwilę później zniknęła w łazience.
-Co
ja z nią mam Vox- zażartowałam napełniając jego miseczkę z
wodą, po czym go czule pogłaskałam po główce. Z uśmiechem
podeszłam do lustra, czegoś brakowało mi w moim stroju. Spojrzałam
na moją szafkę nocną, no tak mój naszyjnik! Wzięłam go do ręki
i założyłam na szyi to był piękny prezent o Draco, na sama myśl
o nim się uśmiechnęłam. Po kilku minutach Aisha w końcu wyszła
z łazienki i mogłyśmy ruszać na Wielką Salę. Gdy doszłyśmy
już do celu, uśmiechnęłyśmy się widząc chłopaków przy stole.
-Hej-
powiedziałam siadając razem z Aishą naprzeciwko nich.
-No
witamy nasze drogie panie- powiedział wesoły Blaise, głównie
patrząc na moja przyjaciółkę.
-Jak
się dziś czujesz?- zapytał Draco patrząc mi w oczy.
-Dobrze,
a nawet jeszcze lepiej- odpowiedziałam uśmiechając się.
-Teraz
mamy dwa pierwsze OPCM-y i tym razem nie odstąpię Cię nawet o
krok- powiedział poważnie na co ja poczułam na moje twarzy
rumieńce.
Kiedy
zjedliśmy śniadanie, wróciliśmy do dormitorium po torby po czym
ruszyliśmy pod odpowiednia salę. Gdy już tam doszliśmy, czekało
na lekcje już wiele osób. Większość uczniów bardzo ucieszyła
się na powrót Lupina, jednak nie ja. Strasznie mnie denerwował i
gdyby nie moi przyjaciele już dawno zrobiłabym coś głupiego. Gdy
tak staliśmy przypomniało mi się coś, spojrzałam na Draco i go
pocałowałam w policzek, on spojrzał na mnie uśmiechnięty ale tez
i zaskoczony.
-A to
za co?
-Za
wszystko, a najważniejsze, że tu jesteś- szepnęłam uśmiechając
się. On spojrzał tylko na mnie czule po czym mnie objął. Czułam
na sobie wzrok Aishy i Blaise'a, jednak wiedziała, że oni cieszą
się z naszego szczęścia tylko cholera, wciąż nie mogę odpędzić
myśli, że to tylko na pokaz... Moje rozmyślenia na szczęście i
nieszczęście, przerwał profesor otwierając drzwi by nas wpuścić.
Tak jak zwykle usiadłam z Draco w ławce pod ścianą, tylko z nim
mogła siedzieć na tym przedmiocie, bo tylko on mnie tak uspokajał.
Na szczęście przez całą lekcje nie zwracał na nas uwagi, jednak
samo to, że musiałam z nim przebywać w jednym pomieszczeniu było
dla mnie katorgą, nie wiedziałam jak ja wytrzymam do końca roku,
tym bardziej po tym co się wczoraj dowiedziałam...
Na
szczęście szybko mi minęły te nieszczęsne dwie godziny.
-Hej
Miona, może po lekcjach pójdziemy się przejść, dzisiaj taka
piękna pogoda?-zapytał ku mojemu zdziwieniu Draco. Spojrzałam
przez okno i rzeczywiście, dzisiaj był ten dzień jeden z
piękniejszych, w tym roku mieliśmy piękna złotą jesień.
-Z
przyjemnością- odpowiedziałam uśmiechając się. Teraz tylko
chciałam by reszta lekcji minęła mi równie szybko bym mogła iść
z Draco na spacer...
***
Na
szczęście przeżyłam resztę lekcji, teraz wracaliśmy z obiadu.
Gdy weszliśmy do pokoju wspólnego, było już tam pełno osób.
Kiedy kierowaliśmy się do naszych pokoi by zostawić torby ktoś
mnie zawołał, odwróciłam się i zobaczyłam spieszącego w moją
stronę Teodora Notta.
-Hermiona!
Hej, słuchaj chciałbym się zapytać, czy nie mogłabyś mi trochę
pomóc z transmutacją dzisiaj?- zapytał uśmiechając się. Jego
propozycja bardzo mnie zaskoczyła.
-Niestety
Teo ale jestem dzisiaj zajęta, idę z Draco na spacer, może innym
razem- odpowiedziałam, za nic nie chciałam odwołać mojego
spotkania z Blondynem.
-No
nic, to kiedy indziej na razie- powiedział trochę zmieszany.
Spojrzałam na Draco, który stał koło mnie, na jego twarzy widać
było triumfalny uśmiech, zaśmiałam się tylko i ruszyłam w
stronę swojej sypialni, lecz za nim weszłam do środka, Smok
zawołał do mnie.
-Ubierz
się ciepło i zaraz idziemy!
Ja
się uśmiechnęła i nie odwracając się do niego weszłam do
pomieszczenia. Rzuciłam na swoje łóżko torbę i spojrzałam na
Aishe.
-Czy
on cholera musi tak na mnie działać?!- krzyknęłam.
-Nie
krzycz tylko się ubieraj! Mój brat co raz bardziej mnie zaskakuje,
a zauważyłam, że jest jakiś niezdecydowany i zdenerwowany
dzisiaj, więc możliwe, że z tej randki może wyniknąć coś
jeszcze lepszego.
-To
nie jest randka!- zaczęłam się bronić.
-No
pewnie, oczywiście- zachichotała. Zignorowałam jej odpowiedź i
podeszłam do szafy po płaszcz jesienny. Gdy miałam już wychodzić
odwróciłam się do mojej przyjaciółki.
-Nie
zaliż tu się na śmierć z Diabłem- zaśmiałam się i wystawiłam
jej język.
-Mogę
to samo powiedzieć Tobie z moim braciszkiem- zachichotała.
Uśmiechnęłam się do niej i wyszłam, tam czekał na mnie już
Draco.
-Możemy
iść?
-Pewnie-
powiedziałam z lekkim uśmiechem. Wyszliśmy z dormitorium ale Draco
nie skierował się w stronę wyjścia z zamku, zdziwiona spojrzałam
na niego.
-Mieliśmy
iść na spacer
-Dokładnie,
ale nie powiedziałem gdzie.- odpowiedział uśmiechając się
zawadiacko. Po chwili stanęliśmy przy przejściu do Hogsmade. Draco
wymówił hasło i weszliśmy do środka. On co raz bardziej mnie
zaskakiwał. Szliśmy przez tunel w ciszy, lecz gdy wyszliśmy na
ulicę wioski zapytałam.
-Dokąd
idziemy?
-Zobaczysz-
powiedział Blondyn i chwycił mnie za rękę. Ruszył w stronę
wrzeszczącej chaty, trzymaliśmy się z boku gdyż nikt nie powinien
nas zobaczyć, ponieważ uczniom nie wolno w tygodniu chodzić do
Hogsmade. Kiedy już myślałam, że Blondyn chce mnie zabrać do
tego starego domu, skręcił w prawo do lasu.
-Pamiętasz
gdzie byliśmy na naszej pierwszej randce?- zapytał z nikłym
uśmiechem.
-Tak-
krótko odpowiedziałam, nadal nie wiedząc co on knuje.
-Teraz
Ci pokaże trochę inną część tego miejsca- powiedział i
zagłębił się dalej w las, nadal trzymając mnie za rękę.
-Zamknij
oczy- poprosił cicho, ufałam mu więc przymknęłam powieki bez
protestów. Poczułam ja mnie gdzieś prowadzi, nagle poczułam na
moje twarzy wyraźne promienie słońca.
-Mogę
już otworzyć?- zapytałam, niecierpliwiąc się.
-Teraz
już tak- szepnął. Otworzyłam oczy i się rozejrzałam, byliśmy
na pięknej polanie, niedaleko było widać wodospad i drzewo przy
Nim...
-Jest
tu pięknie jak ty znajdujesz te wszystkie miejsca?- zapytałam nadal
nie mogąc nacieszyć się widokiem.
-Lubię
węszyć- zaśmiał się krótko, zaprowadziłam mnie pod drzewo
gdzie usiedliśmy. Było tu jeszcze piękniej niż przy okolicach
Hogwartu. Spojrzałam na Draco, był szczęśliwy tak samo jak ja,
widziałam to w jego oczach, zbliżyłam się do niego i go czule
pocałowałam. Gdy skończyłam pocałunek odsunęłam się by
spojrzeć mu w oczy i szepnęłam.
-Dziękuje,
ale czemu mnie tu przyprowadziłeś?- zapytałam nadal nie rozumiejąc
czemu on to wszystko robi.
-Bo...
zależy mi na Tobie i uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz...
posłuchaj wiem, że możesz czuć się nie pewnie, bo myślisz, że
to wszystko co było między nami było tylko na pokaz ale wcale tak
nie jest, nie wiem co ze mną zrobiłaś... Od wakacji strasznie mi
się spodobałaś i nie mogę przestać o Tobie myśleć, nie mogę
znieść myśli, że ktoś może Cię mieć inny.... Chce z Tobą
spróbować naprawdę, nie na pokaz, nie żeby zdenerwować Gryfonów,
tylko żebyś była szczęśliwa... Hermiono zostaniesz moja
dziewczyną?- powiedział a ja patrzyłam na niego z wielkim szokiem,
ale i tez z szczęściem, nigdy bym się nie spodziewała takich słów
od Dracona Malfoy'a.
-Tak
Draco, Tak!- powiedziałam wesoła i rzuciłam mu się na szyje.
Blondyn objął mnie po czym wpił się namiętnie w moje usta. A
jednak Aisha miała racje, że to spotkanie nie jest takie zwyczajne.
Całowaliśmy się zapamiętale i z czułością. W końcu czułam
się pewna , w końcu wiedziałam na czym stoję. Gdy skończyliśmy
się całować, oparłam się o jego tors i tak siedzieliśmy tam,
szczęśliwi, że mamy siebie.
Draco:
Jest
moja, tylko już moja, cieszyłem się, nikt nie miał prawa mi ją
już odebrać, nikt. Nie wiem ile już tak tam siedzieliśmy
wymieniając się co jakiś czas czułymi pieszczotami, nie
potrzebowaliśmy słów. Niestety naszą sielankę przeszkodziła
jakaś sowa, upuściła koło nas list. Niezadowolony odsunąłem się
od Hermiony i wziąłem pergamin do ręki, był zaadresowany do nas
obydwu. Otworzyłem i szybko przeczytałem.
-Co
się stało?- zapytała mnie szatynka.
-Zapomnieliśmy
o naszym szlabanie u Lupina- odpowiedziałem z przekąsem- wzywa nas,
musimy wracać do zamku.
-Yhh
jak zwykle umie wszystko zepsuć... ale dobrze, że chociaż będziemy
razem- powiedziała gdy wstawałem i pomogłem jej to zrobić,
uśmiechnąłem się na jej słowa, po czym, przyciągnąłem ją do
siebie i wpiłem się w jej usta. Niechętnie odsunęliśmy się do
siebie wiedząc, że trzeba wracać, bo i tak mieliśmy już niezłe
kłopoty. Splatając nasze ręce zacząłem iść w stronę głównej
ulicy, gdy już tam byliśmy i chciałem skręcić w uliczkę gdzie
znajduje się przejście, nagle na całej ulicy zaczęli się
pojawiać znikąd ludzie w czarnych szatach i maskach... Od razu ich
rozpoznałem... O nie... Musiałem z stąd zabrać jak najszybciej
Hermione... Moje przypuszczenia nad, którymi co raz bardziej
rozmyślałem, stały się prawdą... Śmierciożercy zaczynają
atakować... Rozpoczynają się mroczne czasy dla naszego świata....
***************************************************
Kochani dzisiaj nie wiem co się stało, ale po prostu usiadłam i zaczęłam pisać, po raz pierwszy od bardzo dawna tak pisałam, że nie nadążałam sama nad swoimi myślami ;) z czego bardzo się cieszę, mam nadzieje, że w tym rozdziale się już coś zaczyna dziać, dałam pierwsze oznaki wojny, naprawdę nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział ale będę próbować, narazie jestem bardzo szczęśliwa, że ten dodałam :)
Kochani dzisiaj nie wiem co się stało, ale po prostu usiadłam i zaczęłam pisać, po raz pierwszy od bardzo dawna tak pisałam, że nie nadążałam sama nad swoimi myślami ;) z czego bardzo się cieszę, mam nadzieje, że w tym rozdziale się już coś zaczyna dziać, dałam pierwsze oznaki wojny, naprawdę nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział ale będę próbować, narazie jestem bardzo szczęśliwa, że ten dodałam :)
Pozdrawiam
Caroline Cross
Oh... jak suuuuuodko <3 ostatnie zdaie kompletnie mnie rozwalilo :) nie moge sie doczekac kontynuacji!
OdpowiedzUsuńWeny ;*
Magnolia
<3 <3 <3
OdpowiedzUsuńNaprawde swietny rozdzial <3 <3 <3
Mega rozdział <3 czekam na NN. Życzę weny ;3.
OdpowiedzUsuńLuna
Jestem!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i mam pytanie: kiedy nowy rozdział ;D
A poza tym: Draco jest kochany <3
Tylko żeby Ci smierciozercy nic im nie zrobili... Xd
Papa ;*
Irytek
Super rozdział:-) taki słodki! Uwielbiam to :-) ale jak mogłaś przerwać w takim momencie? Mam nadzieję,że szybko dodasz następny rozdział :-)
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział :D ciesze sie ze Hermiona i Draco już są parą :D
OdpowiedzUsuń~Ania