"Każdy czasem tęskni za magią świąt, którą czuł w dzieciństwie"
Hermiona:
-Hermiona!
Wstawaj! Wstawaj! Pada śnieg!- usłyszałam krzyki tuż nad moją
głową. Chcąc, nie chcąc musiałam podnieść powieki, które
nadal pragnęły być zamknięte i powrócić do krainy snów.
Pierwsze co zobaczyłam to oblicze mojej przyjaciółki. Na jej
twarzy widniała radość. Wszystko znów wróciło do porządku
dziennego gdy pogodziłyśmy się z chłopakami.
-No
wstawaj! Chyba nie chcesz przegapić pierwszego śniegu w tym roku!
Tym bardziej, że musiałyśmy tak długo na niego czekać! - nadal
krzyczała i zaczęła podskakiwać na łóżku. Zachowywała się
jak małe dziecko, co mnie rozbawiło.
-No
już dobra, dobra- zaśmiałam się. Wstałam z łóżka i wyjrzałam
za okno. Faktycznie cały krajobraz przykryty był białym puchem. Musiało
już tak sypać dobre kilka godzin, ponieważ zaczęły się robić
zaspy. Uśmiechnęłam się na ten widok. Zawsze w okresie
świątecznym czułam się jak małe dziecko, więc już nie dziwiłam
się reakcji blondynki. Wtedy wracała radość z małych rzeczy,
takich jak na przykład śnieg.
-Ubieramy
się i wychodzimy!- zawołałam, podzielając entuzjazm Aishy. Po
okołu dziesięciu minutach obydwie byłyśmy gotowe i zwarte do
wyjścia, jeszcze tylko musiałam nakarmić Voxa i mogłyśmy
wychodzić, by nacieszyć się pogodą. Nagle do pokoju wszedli chłopaki, oczywiście przedtem nie pukając.
-Hej!
A jakbyśmy były nie ubrane?- zapytała Aisha patrząc na nich
groźnie.
-Nie
widzę w tym problemu,a Ty Blaise?- stwierdził Draco i zwrócił się
do czarnoskórego.
-Nie,
jakoś nie- zgodził się i pokazał szereg białych zębów.
-Zboczeńcy-
skomentowałam, po czym rzuciłam w nich poduszką. Draco śmiejąc
się złapał ją i położył na łóżku.
-Bo
niby Wy jesteście takie święte i nigdy sobie nie wyobrażałyście
nas bez ubrań?- zapytał pewny siebie, a na jego twarzy widniał
cwaniacki uśmiech. Lubiłam ten uśmiech, zawsze wtedy o niczym
innym nie myślałam tylko żeby go pocałować. Zbliżał się do
mnie powoli a ja zorientowałam się, że w końcu zadał nam
pytanie. Wymieniłam spojrzenie z Aishą. Ona też jeszcze nie miała
aż takiego zbliżenia z Blaisem, ale to nie oznaczało, że nie
fantazjowałyśmy. W końcu jesteśmy kobietami a oni są
najprzystojniejszymi mężczyznami w Slytherinie, a nawet w całym
Hogwarcie. Oczywiste było to, że każda miała choć raz taką
wizję. No może więcej niż jeden raz. Nawet bardzo wiele razy...
Ale nie ważne. Nie mogłyśmy dać im tej satysfakcji.
-To Wy
tutaj wpadacie bez ostrzeżenia, mając nadzieje, że się
przebieramy- zaczęłam nas bronić, jednak Draco był co raz bliżej
mnie a to zaczęło mnie wytrącać z równowagi. Za długo byliśmy
daleko od siebie. Pragnęłam go teraz jeszcze z większą siłą niż
wcześniej.
-Nam
wcale by to nie przeszkadzało- parsknął śmiechem. Spojrzałam na
Aishe, nie wiedząc dlaczego nie dołącza się do rozmowy. Ale
zobaczyłam jak się całuje z Blaisem. No tak i wszystko jasne.
Blondyn patrzył na mnie, oczekująco, nie chciał mi tak szybko
odpuścić. Po chwili znalazłam się w jego ramionach. A ja
uśmiechnęłam się do niego i go pocałowałam. Najwyraźniej w tej
jednej sekundzie zapomniał o wszystkim i bez zastanowienia oddał
pocałunek z równą mocą. Kiedy już nam zabrakło tchu odsunęliśmy
się od siebie i zachichotałam.
-Mała
cwaniara- skomentował i przytulił mnie do siebie.
-A
zaraz mam zamiar Cię wrzucić w zaspę śnieżną, więc lepiej się
ciepło ubierz kochanie- szepnął mi do ucha i momentalnie puścił
mnie i zbiegł na dół. Zaśmiałam się i poszłam w jego ślady.
Jakimś cudem udało mi się szybciej ubrać i wybiegnąć na
zewnątrz. Przygotowałam sobie śnieżkę i tylko czekałam aż mój
ukochany pojawi się w drzwiach. Jednak w pewnej chwili usłyszałam
dźwięk teleportacji i nim zdążyłam się obrócić, Draco wziął
już mnie na ręce.
-Hej
to jest nie fair!- krzyczałam i próbowałam się jakoś uratować.
Jednak blondyn tylko szukał wystarczająco dużej zaspy.
-Draco
nie błagam! Nie zrobisz tego!- ponowiłam starania, ale on już
zaczął się kierować w jakieś miejsce. Wierzgałam nogami,
krzyczałam ale nic to nie dawało. Mogłabym też użyć śnieżki,
którą dla niego przygotowałam, ale wypuściłam ją z rąk gdy
zaszedł mnie od tyłu.
-Draco
proszę Cię- spróbowałam jeszcze raz, jednak na nic. Uśmiechnął
się tylko do mnie po czym tak po prostu mnie puścił. Upadek nie
był bolesny, wylądowałam na kilku metrowym puchu, za to było mi
zimno i mokro.
-Ostrzegałem
Cię przecież- śmiał się Draco. Miałam naprawdę wielką ochotę
zetrzeć mu ten uśmiech zwycięstwa.
-Bardzo
śmieszne a teraz pomóż mi wstać- powiedział i wyciągnęłam
dłoń. Stał nade mną tak jakby się zastanawiał czy mi pomóc czy
jednak wrócić do domu, na szczęście zdecydował się mi pomóc.
Ale, że jestem ślizgonką kiedy chwycił moją dłoń by mnie
podnieść, podłożyłam mu nogę, poślizgnął się i wylądował
tuż obok mnie. Teraz to ja zaczęłam się śmiać.
-Mogłem
to przewidzieć- stwierdził, po czym przewrócił się i zawisł
nade mną. Nadal się śmiałam, a on uśmiechnął się widząc moją
twarz.
-No
co?- zapytałam w końcu gdy nadal się tak na mnie patrzył.
-Nic,
po prostu jesteś taka piękna- szepnął i pogłaskał mnie po
policzku lodowatą dłonią. Nie założył rękawiczek, zresztą tak
samo jak i czapki. Nachylił się i pocałował mnie. Na początku
delikatnie muskał moje wargi swoimi, jednak kiedy wplątałam dłonie
w jego włosy i przyciągnęłam go bliżej, mocniej przyparł do
moich ust i zaczął namiętnie całować. Tylko jego usta
doprowadzały mnie do takiego stanu, tylko jego ust pragnęłam wciąż
na nowo. Zadrżał kiedy wsunęła swoje zimne dłonie w
przemokniętych rękawiczkach mu za kołnierz. Odsunęliśmy się by
nabrać tchu.
-Nikogo
ust nie pragnę tak bardzo jak Twoich. Zapamiętaj to- szepnął,
patrząc mi w oczy. Kiwnęłam tylko głową. Nie miałam już tchu
by cokolwiek w tej chwili wydusić. Gdy ponownie chcieliśmy złączyć
nasze usta w pocałunku zostaliśmy zaatakowani kulkami śnieżnymi.
Draco położył się na mnie, osłaniając mnie przed odstrzałem.
Usłyszałam śmiech naszych przyjaciół. Spojrzałam
porozumiewawczo na Draco. Wstał przyjmując na siebie kolejne
śnieżki a ja zaczęłam robić amunicje. Kiedy byłam gotowa,
blondyn odsunął się a ja zaczęłam rzucać w stronę Blaise'a i
Aishy.
-Już
śnieg zaczął topnieć koło was, tak się rozgrzaliście-
zażartował czarnoskóry, za nim dostał w głowę śnieżką od
Draco. I tak biegaliśmy i śmialiśmy się jak małe dzieci,
rzucając w siebie śnieżkami.
***
Kiedy
byliśmy już całkowicie zmoczeni, tak że nie mieliśmy na sobie
ani jednej suchej nitki, postanowiliśmy wrócić do domu.
Przebraliśmy się i wszyscy zasiedliśmy w salonie.
-Snape
powinien już tutaj być, jest już 12 a dzisiaj Wigilia-
powiedziałam smutno, gdy siedzieliśmy przy zapalonym kominku.
Blaise z Aishą na kolanach siedział w fotelu a ja z Draco
zajmowaliśmy kanapę. Obejmował mnie i trzymaj blisko siebie, by
nie było mi zimno.
-Nie
martw się na pewno wróci- pocieszył mnie Blondyn, całując mnie w
czoło. Oparłam głowę o jego ramie.
-Mam
pomysł!- zawołał nagle z entuzjazmem Blaise.
-O
nie, to nie wróży niczemu dobremu- jęknął Draco a ja się
zaśmiałam.
-Co znowu takiego genialnego wymyśliłeś kochanie- zapytała się Aisha, nie wiedząc czego można się spodziewać, Blaise jest nieprzewidywalny.
-Co znowu takiego genialnego wymyśliłeś kochanie- zapytała się Aisha, nie wiedząc czego można się spodziewać, Blaise jest nieprzewidywalny.
-Zamiast
siedzieć tak i się zamartwiać przygotujmy już coś na wieczór.
Ugotujmy coś!
-Diable
czy ty kiedykolwiek coś gotowałeś, albo chociaż byłeś w kuchni?
-Oczywiście,
że byłem w kuchni, może nic konkretnego nie gotowałem, ale być
byłem! A poza tym nasza Mionka na pewno coś umie- powiedział po
czym spojrzał na mnie, tak samo zresztą jak Draco i Aisha.
-No w
mugolskiej rodzinie zwykle pomagałam przygotowywać potrawy na
święta. W sumie to wcale nie jest taki głupi pomysł. Chociaż to
będzie gotowe kiedy tata wróci- odpowiedziałam i się
uśmiechnęłam. Wstałam i podeszłam do wielkiej biblioteczki przy
ścinie.
-Jest
tu tyle książek, na pewno się znajdzie jakaś kucharska, kto wie
może moja mama umiała dobrze gotować- stwierdziłam i zaczęłam
przeszukiwać wzrokiem książki. W końcu znalazłam odpowiedni
tytuł i go wyciągnęłam.
-Tu
coś może znajdziemy- powiedziałam i wróciłam do Draco.
-Czyli
Blaise naprawdę miał dobry pomysł? Świat zwariował!- zaśmiał
się blondyn zerkając mi przez ramie do książki.
-Czasem
mu się zdarzy już tak nie przesadzaj- broniła swojego chłopaka
Aisha, po czym przysiadła na podłodze by spojrzeć na książkę
którą trzymałam w rękach. Blaise siedział nadal na fotelu i
posyłał tryumfujący uśmiech w stronę Dracona.
-Trzeba
będzie iść na zakupy. Na pewno gdzieś są w domu jakieś
mugolskie pieniądze, a w miasteczku jakiś sklep.
-To
będą najdziwniejsze a zarazem najlepsze święta jakie miałem-
powiedział Draco splatając nasze dłonie. Uśmiechnęłam się i
nadal przeglądałam książkę w celu poszukania jakiejś znanej
potrawy.
***
Wspólnie ustaliliśmy, które dania przyrządzimy. Okazało się także, że Draco wiedział, gdzie Snape trzyma różne rzeczy na tak zwaną „czarną godzinę”, wśród nich znajdowały się mugolskie pieniądze, i cóż załóżmy, że właśnie taka godzina nastała. Tata na pewno to zrozumie. Ubraliśmy się ciepło i całą czwórką wyszliśmy z domu. Moi przyjaciele nigdy nie byli chyba w mugolskim sklepie, ale coś mi się wydaje, że w mugolskich klubach chłopaki byli nie raz. To było dla nich coś nowego, jednak nie czuli obrzydzenia czy też pogardy, byli podekscytowani poznania czegoś nowego. Chociaż teraz przydało się moje mugolskie wychowanie.
Na
szczęście nie musieliśmy szukać długo sklepu, był zaledwie
kilka metrów od naszego domu. W sumie nigdy się nie zastanawiałam
dlaczego rodzice nie zamieszkali w jakimś mieście czarodziejów.
Może mieli dość tego świata i choć na chwile chcieli od nich
odpocząć? A może dlatego, że tata wychowywał się w rodzinie
półkrwi. Chociaż za dużo nie wiedziałam o babci i dziadku, będę
musiała o to kiedyś się go zapytać.... Wyrwałam się z rozmyśleń
kiedy zobaczyłam jak Blaise usiłuje otworzyć jedną z lodówek.
Na
szczęście w sklepie było wszystko czego potrzebowaliśmy i już po
nie całej godzinie wracaliśmy obładowani zakupami. Co prawda dla
mojej trójki przyjaciół było to coś jak jakaś niesamowita
przygoda, ja jednak czułam się jakbym wróciła do swojego
dzieciństwa.
***
W domu, kiedy już się rozebraliśmy, zanieśliśmy zakupy do kuchni i zaczęliśmy przydzielać każdemu obowiązki. Ja z Aishą miałam się zając indykiem, ponieważ bałam się tego dać chłopakom, niestety oni wywalczyli do zrobienia ciasta z whisky, w końcu to oni najbardziej krzyczeli o ten deser. Ostatecznie i tak robiliśmy wszystko razem i całkiem nieźle nam to szło. Co prawda, kiedy chłopaki otworzyli mąkę to rozsypała się na całą kuchnie i wszyscy byliśmy biali, to była świetna zabawa. Śmialiśmy się i czasem rzucaliśmy w siebie różnymi rzeczami. Chłopaki czasem pod pijali whisky, ale my też nie byłyśmy święte, bo raz po raz jadłyśmy czekoladę, która miała być do puddingu.
Po
jakiś dwóch godzinach mieliśmy co raz więcej gotowych potraw.
Tylko indyk jeszcze czekał by go włożyć do piekarnika. Lodówka
była już pełna przygotowanymi przekąskami, a blaty upieczonymi
ciastami, a ich zapach roznosił się już po całym domu.
-No
muszę Wam powiedzieć, że nam to wyszło całkiem nieźle-
powiedziałam w końcu wycierając ręce.
-Już
się nie mogę żeby tego wszystkiego skosztować!- zawołał Blaise,
trzymając w ręce, butelkę whisky.
-A
przy tym była świetna zabawa, musimy kiedyś to powtórzyć-
zaśmiała się Aisha i wzięła butelkę od swojego chłopaka.
Wszyscy byliśmy cali brudni od mąki, ciasta, sosów i innych
rzeczy. Faktycznie była świetna zabawa. Nagle usłyszałam hałas
teleportacji. Uśmiechnęłam się.
-Wróciłem!-
usłyszałam głos mojego taty.
-Jesteśmy
w kuchni!- zawołałam przyjmują od Draco ścierkę, którą
zaczęłam wycierać twarz.
-A co
tu się działo?- zapytał zszokowany, kiedy zobaczył w jakim stanie
jest kuchnia i my.
-Zrobiliśmy
kolacje, musieliśmy się czymś zając kiedy Ciebie nie było, przy
okazji się trochę pobawiliśmy- wyjaśnił Draco.
-Zrobiliście
wszystko sami?
-Tak,
poczekaj aż skosztujesz naszego ciasta z whisky- powiedział
zadowolony Blaise.
-Jestem
pod wrażeniem. W takim razie idźcie się szybko przebrać, my z
chłopakami pójdziemy po choinkę a Wy dziewczyny wyciągniecie
ozdoby. Ubierzemy szybko choinkę i będziemy mogli zasiadać przy
stole- zarządził uśmiechając się.
-Świetnie,
my z Aishą kupiłyśmy trochę ozdób też na Pokątnej,
***
-Aisha,
Hermiona my wychodzimy, niedługo wrócimy!- usłyszałyśmy wołanie
Snape'a z dołu. Byłyśmy już prawie gotowe. Aisha wybrała na tę
okazje czarną, koronką sukienkę z rękawami trzy-czwarte do tego
zielone dodatki i buty oczywiście na wysokim obcasie. Ja za to
miałam zieloną rozkloszowaną sukienkę z długimi rękawami,
dodatki dobrała srebrne tak samo jak zresztą buty. Obydwie miałyśmy
rozpuszczone włosy. Musiałyśmy przyznać, że wyglądałyśmy
całkiem nieźle. Nie mogłyśmy się doczekać reakcji chłopaków,
kiedy nas zobaczą.
Zeszłyśmy
na dół i postanowiłyśmy nakryć do stołu, żeby od razu po
ubraniu choinki zasiąść do niego.Znalazłam biały obrus i rozłożyłam go na blacie. Aisha postawiła
na nim dwie zielone świece. Następnie rozłożyliśmy dla
wszystkich talerze, wraz z sztućcami.
-Może
powinnyśmy dać jeszcze jedno na krycie?- zapytałam kiedy już
skończyłyśmy.
-Po co
? - zdziwiła się Aisha.
-W
starym domu zawsze tak robiliśmy, jest to tłumaczone na wiele
sposobów, ale w ten dzień powinna być tu cała rodzina. Mugole mi
zawsze mówili, że to dla osób zmarłych. Pomyślałam sobie, że
może zrobimy dodatkowe nakrycie dla mojej mamy.... bo to wtedy
będzie tak jakby tutaj była...- wytłumaczyłam cicho, spuszczając
głowę.
-Oh
Hermiona... zróbmy tak, zresztą przecież już nie raz widziałyśmy
duchy. Kto wie co może się wydarzyć tej nocy- powiedziała z
uśmiechem i mnie przytuliła.
-Dziękuje
Aish- szepnęłam i otarłam pojedynczą łzę.
-Hej
mam pomysł, masz jakieś zdjęcie swojej mamy?
-Tak
na górze, kiedy wprowadziłam się tu w lecie dał mi jedno
-Możesz je przynieść?- zapytała z tajemniczym uśmiechem. Przyglądałam jej się przez chwile by odgadnąć o czym myśli, jednak po chwili się poddałam. Wzruszyłam ramionami i pobiegłam na górę. Trzymałam to zdjęcie na szafce nocnej, zawsze przed spaniem na niego spoglądałam. Gdy zeszłam z nim na dół, dodatkowe nakrycie było już przygotowane a Aisha jeszcze coś przystrajała na parapecie.
-Możesz je przynieść?- zapytała z tajemniczym uśmiechem. Przyglądałam jej się przez chwile by odgadnąć o czym myśli, jednak po chwili się poddałam. Wzruszyłam ramionami i pobiegłam na górę. Trzymałam to zdjęcie na szafce nocnej, zawsze przed spaniem na niego spoglądałam. Gdy zeszłam z nim na dół, dodatkowe nakrycie było już przygotowane a Aisha jeszcze coś przystrajała na parapecie.
-Teraz
mi powiesz co kombinujesz?- zapytałam, podając jej zdjęcie. Nic
nie mówiąc, z uśmiechem na twarzy, położyła fotografie pomiędzy
dwiema świeczkami na parapecie.
-Tak
na pewno będziemy tu o niej pamiętać w tej chwili.
-Świetny
pomysł, tacie też powinien się spodobać- powiedziałam
rozpromieniona i w tym samym momencie usłyszałyśmy dźwięk
otwieranych drzwi.
- O
wilku mowa.
-Jesteśmy
! Nawet nie wiecie jak trudno znaleźć choinkę!- zawołał Snape z
przedpokoju. Po chwili cała trójka weszła do salonu a za Nimi
lewitowała wielka choinka. Kiedy Blaise i Draco na nas spojrzeli
szczęki im opadły.
-Pięknie
wyglądacie- powiedział Snape uśmiechnięty. Spojrzał na chłopaków
i pokiwał głową
-Jak
już się otrzęsiecie to idźcie na górę się przebrać, ubieramy
zaraz choinkę i zasiadamy do stołu, nie mogę się doczekać aż
skosztuje tych wszystkich potraw- zaśmiał się i poszedł do
swojej sypialni. Blaise'owi i Draco jeszcze trochę zajęło by się
opamiętać.
-Ja
nie wiem czy oni się jeszcze nie przyzwyczaili do naszego wyglądu
czy jak?- zapytała się Aisha a ja się zaśmiałam.
-To
przez tą przerwę- odezwał się w końcu Blaise.
-Idźcie
się lepiej przebrać, bo chcemy zacząć w końcu te święta jak
należy- ponagliłam ich. Podejrzewam, że gdybyśmy nie wypchnęli
ich z pokoju to jeszcze chwile by tam stali.
***
Kiedy
czekałyśmy na chłopaków, wyciągnęłyśmy ozdoby na choinkę,
które kupiłyśmy na Pokątnej. Niedługo po tym Snape do nas
dołączył. Był ubrany w dopasowany garnitur. Pierwszy raz chyba go
widziałam w takim normalnym ubraniu. Zawsze chodził w tych swoich
czarnych, czarodziejskich szatach.
Gdy do
nas dołączył wyciągnął bombki, które były już tu wcześniej.
Kiedy otworzyłam pudełko moim oczom ukazały się własnoręcznie
malowane bańki. Bardzo ostrożnie wzięłam jedną do rąk.
-Pewnie
już się domyślasz kto je pomalował- odezwał się tuż przy mnie
mój ojciec.
-Mama?-
szepnęłam, wpatrując się w ozdobę.
-Tak,
a tą zrobiła gdy się urodziłaś- odpowiedział z uśmiechem
wyciągając z małego pudełeczka bombkę. Odłożyłam poprzednią
i wzięłam delikatnie do rąk tą co trzymał Snape. Przyjrzałam
się jej. Były na niej błyszczące zielone zawijasy, które
układały się w moje imię.
-Jest
piękna- powiedziałam z uśmiechem, chwile potem poczułam jak jedna
pojedyncza łza spływa mi po policzku. Za nim zdążyła ześlizgnąć
się z mojej twarzy, Snape ją wytarł.
-Może
to ona zawiśnie pierwsza na naszej choince?
Kiwnęłam
tylko głową i zrobiłam to co zaproponował Severus. W tym samym
czasie na dół zeszli Draco i Blaise.
-Zaczęliście
bez nas?- oburzył się Smok.
-Jakbyśmy
mieli czekać na was to nawet jutro byśmy nie usiedli do tego stołu-
zażartowała Aisha.
-Dobra
to bierzemy się do pracy- powiedział Snape. I faktycznie, ja z
Aishą wieszałam kolorowe bombki, chłopaki zajęli się światłami
a mój tata łańcuchami i anielskimi włosami.
Już
po jakiejś półgodziny, choinka była ubrana a my spoglądaliśmy
na swoje dzieło. To nie była klasyczna choinka. Były na niej
najróżniejsze kolorowe bombki oraz łańcuchy. Magiczne światełka
migały własnym rytmem. Była piękna, największy urok dawały
ozdoby mojej mamy.
-No
muszę Wam powiedzieć, że się spisaliśmy!- zawołała
entuzjastycznie Aisha.
-Też
tak uważam- zgodziłam się z nią.
-To
teraz możemy wreszcie coś zjeść! A najlepiej zacznijmy od
ciasta!- powiedział Blaise, kierując się do stołu.
-O nie
mój drogi, ciasto będzie na samym końcu- oznajmiła surowo
blondynka, doganiając go. Draco podszedł, śmiejąc się
przyciągnął mnie do siebie i spojrzał w górę. Podążyłam jego
śladami i zobaczyłam jemiołę, która pojawiła się znikąd.
Spojrzałam na niego z podejrzliwym wzrokiem.
-Nie
patrz tak na mnie. Nie mam pojęcia skąd ona się tu wzięła!-
zaczął się bronić.
-Ale
wiesz jakie są zasady- powiedział z zawadiackim uśmiechem.
Pokiwałam tylko niedowierzająco głową i zbliżyłam swoją twarz
do jego. Draco nie wahając się, wpił się w moje usta. Miałam
ochotę zatracić się w tym pocałunku bez końca, jednak obudziło
mnie odchrząknięcie mojego ojca. Odsunęłam się od blondyna,
lekko się rumieniąc.
-Siadamy?-
zapytał Snape.
-Już idziemy- odezwał się Draco. Potarł nosem mój nos i pocałował
mnie w policzek.
-Wesołych
Świąt- szepnął wprost do mojego ucha. Kiedy na mnie spojrzał
byłam cała rozpromieniona.
-Wesołych
Świąt- odszepnęłam. Chciałam go pocałować, jednak się
powstrzymałam gdyż czułam na sobie wzrok mojego ojca. Odsunęliśmy
się od siebie i poszliśmy do stołu, trzymając się za ręce.
Snape
siedział na samym początku, Aisha siedziała obok niego po lewej
stronie, a Blaise tuż przy niej. Draco odsunął mi krzesło i
usiadłam po prawej stronie mojego ojca. Mój ukochany oczywiście
zajął miejsce tuż koło mnie.
-Zanim
zaczniemy jeść chciałem coś powiedzieć- oznajmił Mistrz
Eliksirów.
-Cieszę
się, że jesteśmy tu wszyscy razem. Szczególnie cieszę się, że
mogę ten czas spędzić z moją córką. Wiem, że wiele przeżyłaś
przez ostatnie kilka miesięcy, ale naprawdę się cieszę, że po
tylu latach mogę w końcu siedzieć przy tym stole właśnie z Tobą.
To dla mnie wiele znaczy. A Twoja matka by była bardzo dumna z
Ciebie Hermiono. Dlatego chciałbym zacząć te święta, tą kolacje
toastem. Za naszą rodzinę!- powiedział i podniósł swój
kieliszek.
-Za
rodzinę!- powtórzyliśmy wszyscy i wypiliśmy łyk wina.
-Nie
marzyłam o lepszych świętach. Wierzę, że nie są one ostatnie-
odezwałam się, uśmiechając się do swojego ojca.
Snape:
Siedzieliśmy
wszyscy przy stole. Jedliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się.
Aisha i Draco jak zwykle w pewnym momencie zaczęli się kłócić,
Hermiona i Blaise musieli ich uspokajać. Zauważyłem co raz większe
rodzące się uczucie pomiędzy swoją córką a moim chrześniakiem.
Powinienem się tym zamartwiać, ale tym razem po prostu cieszyłem
się widząc tą dwójkę taką szczęśliwą. Nigdy nie widziałem
takiego Dracona.
Kiedy
przyglądałem się tej dwójce, w pewnym momencie zobaczyłem przez
okno, zarys postaci. Przyjrzałem się. To nie było możliwe.
-Przepraszam
na chwilę- powiedziałem szybko i nie czekając na reakcje moich
podopiecznych wyszedłem z pokoju i skierowałem się na podwórko z
tyłu domu. Na zewnątrz było zimno, nadal sypał śnieg. Spojrzałem
w prawo i ujrzałem ducha.
-Emma?-
szepnąłem. Byłem w szoku odkąd odeszła nigdy się tu nie
pojawiła. Myślałem, że odnalazła spokój.
-Minęło
tyle lat, a ty się nic nie zmieniłeś- odezwała się z uśmiechem.
-Co Ty
tu robisz ? Jak ?
-Zawsze
tu jestem, ale się nie pokazuje. Musiałeś iść dalej, gdybym
została tu jako duch, chciałbyś zostać przy mnie, a Ty musiałeś
normalnie żyć by kiedyś zaopiekować się naszą małą córeczką.
-To
dlaczego dzisiaj Cię ujrzałem?
-Sama
nie wiem. Dobrze wiesz, jak uwielbiałam święta. Musiałam w końcu
z Tobą porozmawiać. Ciesze się, że przyprowadziłeś Hermionę do
naszego starego domu...- powiedziała i znowu zerknęła przez okno,
gdzie jedliśmy kolacje.
-Jesteś
zawsze przy niej i nigdy się nie ujawniasz. Czemu ? Czemu nie
porozmawiasz z nią?
-Jest
jeszcze na to za wcześnie, jeszcze się w tym wszystkim nie
odnalazła. Opiekuj się nią, nie możemy po raz drugi stracić
córki- szepnęła, spoglądając znów na mnie.
-Ale
Em...
-Nic
nie mów Sevciu... wiem co się dzieje, ale na razie nie możesz się
tym zamartwiać. Jesteście szczęśliwi. Ona jest szczęśliwa. To
jest teraz najważniejsze....Muszę Cię o coś prosić... Nie wołaj
mnie, ani nie wzywaj. Będę tu nadal ale się nie będę pokazywać,
nie dopóki nie nadejdzie na to odpowiedni czas.
-Emmo...
-Proszę
Severusie
-Brakuje
mi Ciebie....- powiedziałem cicho i spuściłem wzrok, nienawidziłem
się tak otwierać.
-Wiem,
ale jestem tu naprawdę. Teraz już o tym wiesz. Powiedz jej, że ją
kocham....- szepnęła i zaczęła powoli znikać.
-Emmo
proszę...- zacząłem nalegać, jednak to nic nie dało, już po
chwili przede mną była tylko ciemna noc. Nagle drzwi koło mnie
otworzyły się i zobaczyłem Dracona.
-Wszystko
w porządku? Hermiona się martwi.
-Tak,
już wracam- odpowiedziałem. Blondyn wszedł do środka a ja zaraz
po nim, za nim jednak zamknąłem drzwi spojrzałem w miejsce gdzie
jeszcze kilka chwil temu widziałem moją przyjaciółkę. Pokiwałem
głową i zamknąłem drzwi. Wróciłem do stołu i uspokoiłem
Hermionę.
*****************************************************************
....
Będę szczęśliwa jeśli jeszcze ktoś tu zagląda i czeka na rozdziały. Dziękuję tym wytrwałym....
*****************************************************************
....
Będę szczęśliwa jeśli jeszcze ktoś tu zagląda i czeka na rozdziały. Dziękuję tym wytrwałym....
Pozdrawiam
Wasza
Caroline Cross
<3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny <3
OdpowiedzUsuńBedzie cos dalej ? Ciagle tu zagladam a tu nadal cisza 😔
OdpowiedzUsuńHejka. Bardzo mi sie spodobało to opawiadane czy tam książka nie wiem jak to nazwać. Szkoda że nie ma końca. Jestem straszne ciekawa co by bylo gdybyś skończyła pisać tego bloga.♥♥♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam♡♡
Hejka. Bardzo mi sie spodobało to opawiadane czy tam książka nie wiem jak to nazwać. Szkoda że nie ma końca. Jestem straszne ciekawa co by bylo gdybyś skończyła pisać tego bloga.♥♥♥
OdpowiedzUsuńPozdrawiam♡♡